niedziela, 18 marca 2018

Magdalena Kicińska: (Tajemnicza) "Pani Stefa"

Magdalenie Kicińskiej zawdzięczamy prawdziwy i nieprzesłodzony portret Stefanii Wilczyńskiej. Autorka nie tylko wydobywa ją z Korczakowskiego cienia, ale kreśli portret osoby z krwi i kości. 



Tyle jest możliwości napisania biografii, ilu autorów. Przekonałam się o tym wielokrotnie i wciąż przekonuję. Tylko pozornie wydawać by się mogło, że obszerna dokumentacja jest połową sukcesu. Otóż nic mylnego! Bywają biografie napisane porządnie i "po bożemu", a przecież z trudem się je czyta, ponieważ nie tylko o fakty chodzi. Może bardziej o to, byśmy się mogli w biografii niejako przejrzeć - by była w jakimś sensie uniwersalna, a jednocześnie niepowtarzalna. A do tego nie wystarczą pieczołowicie zebrane fakty. Trzeba także talentu narracyjnego, a o to wcale nie jest łatwo. 

W cieniu Korczaka


W Wydawnictwie Czarne ukazała się dawno oczekiwana biografia Stefanii Wilczyńskiej. Jeśli ktoś choć trochę interesował się postacią Janusza Korczaka, o którym  pisała m.in. Joanna Olczak-Roniker, to z pewnością ma pojęcie, że bez Pani Stefy - jak ją nazywano - Dom Sierot by nie funkcjonował.  Częściej natrafimy na tę postać we wspomnieniach wychowanków i wychowawców, jak Igor Newerly. Zawsze w cieniu Doktora. Jest to jednak bardzo charakterystyczny rys tej postaci. Większość zapamiętała ją jako poruszającą się bezszelestnie. Ktoś nawet żartobliwie zaproponował, żeby przyszyć jej do fartucha nakładanego na suknię dzwoneczki. Myśleli, że ich delikatny dźwięk da im znać, że nadchodzi.

Pani Stefa, 1931/skan


"Prawie żadnego szczegółu, zaledwie parę informacji o dzieciństwie i wczesnej młodości"- pisze Magdalena Kicińska, autorka biografii Stefanii Wilczyńskiej. Niewiele wiadomości na temat rodziny. Toteż mnożą się początkowo znaki zapytania, a i później ich nie brakuje. Kicińska poszukuje informacji w archiwum korczakowskim, ale próbuje także dotrzeć do ostatnich żyjących wychowanków, co nie jest takie proste, zważywszy, że mieszkają w Izraelu i Pamięć ich już zawodzi. A jednak te spotkania i ich emocjonalna temperatura pozostają w pamięci na dłużej. 


Za tatusia była Stefa, a za mamusię Korczak 


Pierwszym z nich jest Szlojme Nadel, który nie wszystko pamięta, ale zapewnia nawet swoją rozmówczynię, że Dom Sierot był dla niego rajem.

Ja byłem w utopii. Żyłem dobrze. Mnie uczyli jak się to robi. Miałem dom, gdzie za tatusia była Stefa, a za mamusię Korczak - opowiada.


Tak, bo Korczak przychodził, bawił się z dziećmi i trochę je nawet rozpieszczał. A Pani Stefa była z nim dzień i noc, szczególnie podczas I wojny światowej, kiedy Korczaka nie było (walczył, a potem przebywał w obozie jenieckim), a ona sama musiała się zmagać z problemami. Setka dzieci, brak żywności, brak opału, tyfus...

Tak, potrafiła być surowa. Szlojme po tylu latach ma do niej żal o to, że stanowczo odprawiła żonę szewca, u którego mieszkał wcześniej. Kobiecina przyniosła mu trochę owoców, ale Pani Stefa ich nie wzięła, a jej nie wpuściła. Tamta wróciła do domu i zmarła na serce... Potrafiła jednak  być także czuła i wyrozumiała. Kiedy Szlojme przerażony cyrkowymi akrobacjami zmoczył niechcący spodnie, pogłaskała go i pocieszyła.

Jak ją zapamiętał?

(...) duże, głęboko wciśnięte oczy, wielki nos, zmarszczone policzki, krótkie kosmyki włosów okalające twarz, czarny pieprzyk, brwi zmarszczone. Wysoka, przysadzista, w czarnej sukni. W ręce zawsze ten pęk kluczy, ciężkich, brzęczących.

A przecież mimo tego surowego wyglądu, potrafiła być czuła i uważna, umiała dostrzec czyjś smutek, pocieszyć. Mimo że wychowankowie po latach mają do niej różne pretensje, to jednak pamiętają także jej twarz nad łóżkiem, kiedy byli chorzy, rękę na czole, kiedy mieli gorączkę...

Portret Stefanii Wilczyńskiej pod piórem Kicińskiej nabiera żywych barw. Z otchłani czasu i z cienia udaje się je wydobyć  postać z krwi i kości. We wspomnieniu Jocheweda Cuka czytamy:

Korczak to był ten ukochany tata, Stefa była złą mamą, która jest zawsze, 24 godziny na dobę.


Stefania Wilczyńska, 1927, fot. Wikipedia


Samuel Gogol - inny wychowanek Domu Sierot wspomina:

Nie wydaje mi się, żeby była zimna. Dom nie mógłby istnieć bez tej niezwykłej pani o poważnej twarzy. Każdy szczegół ją interesował (...) Sądzę, żezastępowała nam i matkę, i ojca, przecież ktoś musiał nas prowadzić silną ręką.

Dlaczego mnie tak kochała, przecież byłam okropna? - pyta ktoś w anonimowej ankiecie. A ktoś inny oskarża: Były dzieci, których nie lubiła. Mnie wyrzuciła z Domu za nic.

Kicińskiej zawdzięczamy portret prawdziwy i nieprzesłodzony. Ale nie tylko to. Autorka dzieli się z nami także swoimi wątpliwościami, pytaniami, na które nie znalazła odpowiedzi, a które nam się udzielają. Bo opisując drugiego człowieka zawsze będziemy mieć poczucie, że jest to opis fragmentaryczny, niepełny, że dotykamy tylko istoty, a tajemnica pozostanie tajemnicą. 

... dała mi takie coś - mówi nieporadnie Szlojme - że ja później już nigdy nie byłem sam.



Stefania Wilczyńska (z dzieckiem na ręku) w kibucu Ein Harold, 1938

"Pani Stefa" Magdaleny Kicińskiej ukazała się nakładem Wydawnictwa Czarne.


Recenzja ukazała się na portalu Kulturaonline 2 lipca 2015 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jubileuszowa Gala Muzyki Poważnej Fryderyk 2024

Od baroku po współczesność, od muzyki kameralnej po symfoniczną i koncertującą, od klasyki muzyki poważnej po lżejsze brzmienia z Ameryki Po...

Popularne posty