Orkiestra Kameralna Leopoldinum foto B. Beszlej |
Baśnie tysiąca i jednej nocy, podróże romantyków i ich fascynacja Orientem, powieści Hermanna Hessego i Orhana Pamuka układają się w ciąg świadczący o nieustającej fascynacji kulturą Wschodu, we wszystkich jej obszarach. Także w muzyce, żeby wymienić choćby operę "Uprowadzenie z seraju" W.A. Mozarta czy "Szeherezadę – suitę symfoniczną" N. Rimskiego-Korsakowa. I chociaż muzykę Wschodu i Zachodu różniło wiele, poczynając od skal i instrumentarium, a kończąc na instytucjonalnych ramach działalności artystów, to jednak inspiracje były niezwykle interesujące i owocne.
W NFM wpływom Orientu poświęcono trzy koncerty pod wspólnym tytułem "Orient w muzyce". Trzeci, o którym tutaj mowa, odbył się 23 października, a pod tytułem "Orient & Occident" kryła się nie tylko muzyka Arvo Pärta, ale również utwory innych muzyków.
Indyjskie inspiracje Arvo Pärta i europejskie Toru Takemitsu
Koncert rozpoczęła kompozycja estońskiego kompozytowa Arvo Pärta (którego 80. urodziny uczci koncert "Medytacje na górze Atos"): "Orient & Occident", napisana w roku 2000. Kompozytor znany jest z tego, że w swoich utworach nawiązuje do praktyk medytacyjno-ascetycznych mnichów ze Świętej Góry Atos. Niezwykłe brzmienie instrumentów pozwala słuchaczom wejść w atmosferę kontemplacji, której źródeł należy szukać w liturgii rzymsko-katolickiej, jak choćby chorał gregoriański. Tym razem jednak artysta sięgnął po inspirację muzyką Wschodu. Orientalna, „indyjska” melodia łączy się tu „zachodnim” tłem harmonicznym. Efekt niezwykły...
H. Rohde foto B. Beszlej |
Inspiracje działają także w przeciwnym kierunku, czego przykładem był "A Way a Lone" Toru Takemitsu, japońskiego kompozytora i filozofa sztuki. Tytuł utworu nawiązuje - jak zapowiedział dyrygent i kierownik Orkiestry Leopoldinum - Hartmut Rohde - do "Trenu Finneganów" Jamesa Joyce’a. Ów niby uporządkowany zlepek słów brzmi: „The keys to. Given! A way a lone a last a loved a long the”. Utwór zainspirowany tym zdaniem – z pozoru uładzonym, a jednak zaprzeczającym przyjętym regułom - zdawał się rozpadać i pulsować nieregularnie w rytm licznych zwolnień, przyspieszeń, zamierania dźwięku... O ile kompozycja Pärta sprzyjała kontemplacji i wyciszeniu, utwór Takemitsu zdawał się rozbijać to uczucie.
Romantycznie i z wigorem
Największe wrażenie zrobiła na mnie wszakże piękna kompozycja Maxa Brucha z 1911 roku: "Romans na altówkę i smyczki"(Romanze op. 85), w którym partię solową wykonał dyrektor artystyczny Orkiestry, Hartmut Rohde. Jak sama nazwa sugeruje, jest to utwór wyrażający romantyczny nastrój. Bruch napisał go dla Maurice Vieux, głównego wiolonczelisty w orkiestrze Opery Paryskiej oraz Konserwatorium. Altówka wyraża w nim różne nastroje, od słodkich i lirycznych, po coraz bardziej wzburzone, a dzieje się to poprzez stosowanie mieszanych rytmów, przerywanych serią szybkich pasaży i nagłych akordów. Utwór niezwykle piękny, pełen słodyczy...
Na koniec usłyszeliśmy Symfonię „Praską” (Symfonia D-dur KV 504) Wolfganga Amadeusa Mozarta - utwór skomponowany w 1786 roku. Powstała z myślą o wyjeździe kompozytora do Pragi w styczniu 1787. Niezwykle dynamiczny, dający słuchaczom dobrą energię. W wykonaniu Orkiestry Leopoldinum zabrzmiał znakomicie.
Artykuł ukazał się na portalu Kulturaonline 27 października 2015 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz