Angelika Kuźniak dała się poznać jako utalentowana autorka biografii nietuzinkowych kobiet. Zaczęła od górnego C, czyli od ekscytującej Marleny Dietrich ("Marlena", 2009), po niej była romska poetka Papusza (2013), której biografia posłużyła małżonkom Krzysztofowi Krauze i Joannie Kos-Krauze przy realizacji filmu pod tym samym tytułem. Rok później ukazała się książka o Ewie Demarczyk: "Czarny Anioł", napisana pospołu z Eweliną Karpacz-Oboładze, a w 2015 roku nominowana do Nagrody Nike opowieść o genialnej artystce: "Stryjeńska. Diabli nadali". Pozostając niejako pod urokiem niezwykłych kobiet, wydała w tym roku biografię Olgi Boznańskiej - równie fascynująco napisaną jak tamte.
Angelika Kuźniak nie pisze tradycyjnych (czytaj: nudnych) biografii. Dla każdej ze swoich bohaterek poszukuje odpowiedniej formy wyrazu, a jej narracja jest "gorąca" i czytelnik z przyjemnością daje się jej uwieść. Tak było ze mną i tym razem, a przecież zdarzyło mi się odłożyć z niechęcią do dalszej lektury parę innych książek biograficznych, m.in. "Ingmara Bergmana" Thomasa Sjoberga (autor wyraźnie nie znosi swego bohatera) czy "Herberta" Andrzeja Franaszka - typową cegłę, która nic nowego nie wnosi, za to nuży okrutnie. Z Angeliką Kuźniak jest zgoła zupełnie inaczej. Rzetelna, a jednak nie zalewa nas suchymi informacjami, dociekliwa, a zarazem opowiada o swojej bohaterce w taki sposób, że ani przez chwilę nie odczuwamy znużenia. Przeciwnie, już sam tytuł: "Boznańska. Non finito" każe nam myśleć o postaci, której biografia nie jest czymś zamkniętym, skończonym, lecz opowieścią o kobiecie tajemniczej, nietuzinkowej,nieodgadnionej. W sztuce określenie to oznacza "niedokończony" w odniesieniu do rzeźby, jak to jest w przypadku Pietà Rondanini Michała Anioła. Jednakże w przypadku biografii artystki pozwala "oglądać" portret "niedokończony", dający możliwość dopełnienia... Motto stanowią dwa cytaty na temat malarstwa. Pierwszy wyszedł spod pióra Leonarda da Vinci i mówi o tym, że "Dobry malarz maluje dwie sprawy: człowieka i wnętrze duchowe". Drugi dotyczy już bezpośrednio twórczości Boznańskiej: "Można powiedzieć, że każdy portret /Olgi Boznańskie/ to zwierzenie, a nawet spowiedź" - pisze anonimowy krytyk. Obydwa ujmują istotę jej portretów.
Świadkowie
Olga Boznańska w swojej paryskiej pracowni, Boulevard Montparnasse 49, 1936, fot. skan książki |
Jak wspomniałam, biografia ma swoją oryginalną formę. Rozpoczyna ją ... lista osób, których autorka nazywa świadkami. Ich relacje, listy, wypowiedzi będzie traktowała jako subiektywne i bynajmniej niewyczerpujące opinie o Boznańskiej. Sposób ich przedstawienia jest równie nietuzinkowy. Czasami są to krótkie notki w rodzaju:
"Helena Blumówna. Historyk sztuki, monografistka twórczości Boznańskiej. Znała Olgę osobiście. Była w jej paryskiej pracowni".
Innym znów razem są to noty stylizowane na sądowe, ale przy tym niepozbawione subtelnego humoru:
"Józef Czapski. Artysta, malarz, pisarz. Bywał w pracowni Boznańskiej na Boulevard Montaparnasse. Boznańska uznawała go - jeśli Czapskiemu wierzyć - za niezwykle atrakcyjnego. Przytuliła się do mnie i mówi: Jaki pan jest ładny, ma pan blond włosy i takie czerwone oczy."
Również tytuły poszczególnych rozdziałów mają w sobie coś hm... filmowego:
"Początek lat trzydziestych ubiegłego wieku. Pracownia. Mrok" - tak zatytułowany jest pierwszy rozdział biografii. Bo właśnie od pracowni malarki rozpoczyna się ta opowieść, a każdy ze świadków pamięta ją trochę inaczej. To jak wyglądała, jak była ubrana, że w kąciku jej ust zawsze tlił się papieros, że pokój oświetlała gazowa lampa... Wszyscy zaś potwierdzają, że miała na sobie malarski fartuch. Tajemnicza, zagadkowa postać, nieco ekscentryczna. Oczywiście, po takim wstępie c h c e m y wiedzieć, jaka była i dlaczego.
Smutne dziewczynki
Rodzina Boznańskich: Adam i Eugenia z córkami - Olgą (stoi z lewej) i Izą. Kraków 1872, fot. skan książki |
Toteż autorka rozpoczyna swoją opowieść od jej narodzin, informacji o rodzicach (matka Francuzka, słabo znająca język polski, ojciec ziemianin, inżynier budownictwa). Rodzinne zdjęcie z 1872 roku pokazuje ok. siedmioletnią Olgę z długimi włosami i smutną poważną twarzą. Na fotelu siedzi młodsza siostra Iza. Podobnie wyglądają na owalnych zdjęciach - poważne i zamyślone. Całe życie będzie utrzymywał je ojciec, nigdy nie wyjdą za mąż ani z nikim się nie zwiążą. Boznańska zostanie doceniona dość szybko, ale będąc z natury osobą życiowo niezaradną, pozwoli się oszukiwać ludziom przy płaceniu honorariów, będzie rozdawać pieniądze biednym, ale i oszustom, którzy biednych udają. Sama żyje w ascezie, w towarzystwie niezliczonej ilości białych myszek, które z czasem stają się szare jak ona sama. Karmi je biszkoptami i traktuje jak dzieci... I znowu cofamy się do lat młodości artystki - jej studiów w Wiedniu, a wcześniej - indywidualnej nauki w Krakowie. Jest na przemian krytykowana (uboga paleta barw) i chwalona. Kuźniak bada jej paletę barw i okazuje się, że wcale nie jest uboga - dowiadujemy się, jakimi kolorami najchętniej malowała, jakich barw użyła np. do namalowania "Dziewczynki z chryzantemami" (1894). A co najważniejsze, co pragnęła przekazać przez swoje portrety.
Wytwarzam sobie obraz duchowy...
Olga Boznańska, Portret malarza Nauena, Muzeum Narodowe Kraków |
Boznańska i mężczyźni
Olga Boznańska w paryskiej pracowni, ok. 1898, u góry widoczny portret Józefa Czajkowskiego/skan |
Otóż w rozdziale "Monachium, Kraków, Paryż" autorka analizuje związki Olgi Boznańskiej z mężczyznami. Malarka wielu fascynowała. Ojciec namawiał ją na małżeństwo z zamożnym Austriakiem, starali się o nią także inni, ale... Jedyny narzeczony, Józef Czajkowski, najbardziej wytrwały w swoich staraniach i chyba też najbardziej przez nią kochany, pisał w listach do niej:
... ja bym całe życie dał, żeby Pani drogę wyzłocić i osłodzić (...), pragnę szczęścia dla Pani, jak ją bardzo kocham z całej duszy".
A jednak rozstaje się z nią "z zimną krwią"... Niepojęte... Angelikę Kuźniak także to dręczy i niepokoi. Toteż sprawę wnikliwie bada. Powołując się na Annę Król, historyka sztuki, relacjonuje w kolejnych didaskaliach:
"Z pewnością była zaangażowana, ale problemem było to, że nie mogła nawiązać kontaktu fizycznego. Nie znosiła dotyku. Pozostawało więc uczucie platoniczne, pozbawione erotyzmu. Jej problemy emocjonalne potwierdzali przyjaciele i znajomi. Helena Blum, która pierwsza zwróciła na to uwagę, twierdziła, że na życiu Boznańskiej zaważyło coś, co stało się w dzieciństwie. To wyznaczyło drogi życia Olgi i jej młodszej siostry Izy - dwóch nieprzeciętnie zdolnych, a pokiereszowanych emocjonalnie osób (...)". I stawia śmiałą hipotezę, odwołując się zarówno do życiorysu malarki, jak również do jej obrazów. Ale tego, oczywiście, nie zdradzę :-)
Końcówka życia, choroby, a zwłaszcza dramatyczne odejście siostry, pogrąża Olgę Boznańską w całkowitej samotności. Paradoksalnie, zaczyna być w tym czasie coraz bardziej sławna. Troszczą się o nią jak o narodowe dobro - opiekuje się nią komitet specjalnie do tego powołany, ale nie ma to już dla niej specjalnie znaczenia.
"Kto zbyt długo żył tylko sam ze sobą, traci zdolność kochania innych" - napisała malarka na karteczce, która zachowała się w jej archiwum. W testamencie cały swój majątek - pracownię i część domu zapisała Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie.
Biografia Olgi Boznańskiej, napisana przez Angelikę Kuźniak, stanowi znakomity przykład, jak można twórczo i inspirująco napisać o czyimś życiu. Gorąco zachęcam do jej lektury.
Książka miała premierę w listopadzie 2019 roku w Wydawnictwie Literackim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz