Marlena Promna, fot. podczas wernisażu wystawy z archiwum artystki |
Barbara Lekarczyk-Cisek: Pani najnowsza wystawa w Muzeum Architektury we Wrocławiu nosi intrygujący tytuł "Ogród naturalny", nie jest jednak prostym nawiązaniem do sztuki ogrodów, ale efektem pracy doktorskiej poświęconej ogrodom. Co oznacza to połączenie twórczości i pracy badawczej?
Marlena Promna: Rzeczywiście, ma to związek z moją pracą doktorską. Przed pięcioma laty, przy okazji pisania pracy, namalowałam swój pierwszy "ogród". Nawiązywał do barokowych, podobnie jak ogród na dziedzińcu Muzeum Architektury. Stanowił rodzaj uporządkowanej formy. Moimi pierwszymi pracami były więc ogrody francuskie, np. wycinane geometryczne boskiety, topiary. Ogród tego rodzaju miał charakter zamkniętego wnętrza. Wchodziło się do środka ekspozycji, po jej bokach wisiały trzy duże obrazy, a na krótszych - tzw. dyptyki. Na podłodze natomiast ustawione płasko, w kształcie kwadratu, znajdowały się obrazy, które symbolizowały ogrodowe kwatery. To był mój pierwszy ogród, który został zaprezentowany w 2016 roku w Muzeum Narodowym we Wrocławiu, w ramach wspólnego projektu dla pracowników Akademii Sztuk Pięknych: "Młodzi w muzeum - najwyższy poziom".
Wystawa Marleny Promnej "Ogród naturalny" w Muzeum Architektury we Wrocławiu, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek |
Na tym projekcie jednak Pani nie poprzestała, bo temat ewoluował...
Tak, zaczęłam rozwijać ten pomysł i na początku zainteresował mnie ogród jako przestrzeń otwarta - rodzaj ogrodu angielskiego, łączącego się z lasem, a ściślej - z przestrzeniami łowieckimi. Ten projekt został zaprezentowany w Czechach - w barokowym zamku Valeč. Kolejny projekt był pójściem w stronę tapiserii. Pojawiły się roślinne motywy dekoracyjne, ale też odniesienie do dekoracyjnych tkanin. Połączyłam tym razem motywy historyczne, tapiserię oraz moje malarstwo "utkane", abstrakcyjne. Do ekspozycji włączyłam także dwa obrazy stanowiące stałą ekspozycję muzeum, a przedstawiające księżniczki świdnickie, ponieważ chciałam nawiązać dialog z przeszłością, a poza tym księżniczki mnie oczarowały.
Czymś szczególnym?
Księżniczki były przedstawione w otoczeniu przedmiotów codziennego użytku i sprawiły na mnie wrażenie stłamszonych. Kiedy oczyściliśmy wnętrze z tych przedmiotów i kobiety znalazły się w ogrodzie, odniosłam wrażenie, że zaczęły być lepiej widoczne w tych swoich pięknych sukniach. Sprawiały wrażenie szczęśliwych i wyzwolonych, jakby odzyskały w moim ogrodzie własną autonomię. Ta wystawa, pod tytułem "Prima Werdiura", została zaprezentowana ubiegłym roku w Muzeum Tkactwa w Kamiennej Górze.
Marlena Promna, Łąka, 2019, akryl na płótnie, dyptyk 180 x 300 cm, wystawa "Ogród naturalny"
w Muzeum Architektury we Wrocławiu, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek
|
Potem był eksperyment architekturą, skąd tym razem czerpała Pani inspiracje?
Zainteresował mnie meksykański architekt Luis Barragán, który w bardzo ciekawy sposób łączył pejzaż naturalny i architekturę, tworząc zadziwiającej piękności ogrody, place, fontanny - metafizyczne miejsca pozwalające na medytację. Cechował go szacunek dla zastanej przyrody i zachowywał ją komponując dzieło architektoniczne. Mnie urzekł szczególnie kolor jego architektury: żółty, różowy, niebieski - połączone ze światłem dodawały ostrości. Inspirowana jego dziełem, namalowałam obrazy mające charakter organicznych form zamkniętych, gdzie było dużo struktury, ale także mocne akcenty kolorystyczne. Wykorzystałam głównie płaskie kolory: pomarańczowy, róż, czerń. Efekty mojej pracy zaprezentowałam na wystawie indywidualnej w Pradze, w Kampus Hybernska.
Trzy opisane przeze mnie wystawy były prezentowane w niewielkich odstępach czasu - miesiąc po miesiącu - i doprowadziły mnie do obecnego projektu, który znalazł się na wystawie w Muzeum Architektury. Wydaje mi się, że jest on summą wszystkich poprzednich doświadczeń. Ogromnie mnie cieszy, że mogę go zaprezentować właśnie w tym miejscu - w pobliżu pięknego ogrodu, gdzie pozostały ślady innego artysty, Leona Tarasewicza.
Będąc summą Pani doświadczeń artystycznych, obecna wystawa jest z pewnością ważna także dla Pani dalszego rozwoju. Skąd tym razem płyną impulsy?
Muszę zacząć od tego, że już w swojej pracy doktorskiej wyraziłam pragnienie, aby w naszym miejskim życiu było więcej elementów natury. I oto dowiedziałam się, że we Wrocławiu, pojawiła się idea Grow Green - "parków kieszonkowych". Kilka podwórek na wrocławskim Ołbinie oraz ulica, przy której mieszkam, zostaną zazielenione w ramach unijnego projektu badawczego. Wszystko jest już właściwie gotowe. A ponieważ stałam się beneficjentką tego projektu, postanowiłam zająć się (w malarstwie, rzecz jasna) ogrodami miejskimi.
Zainteresował mnie holenderski projektant ogrodów Piet Oudolf, który nadzorował przekształcenie High Line - opuszczonej przestrzeni po dawnej zajezdni kolejowej w Nowym Jorku - w park, zwany parkiem pośród chmur lub na niebie. Oudolf stosuje naturalistyczne podejście do ogrodnictwa. Nawiązując do projektu architektonicznego, przedkłada sezonowy cykl życia rośliny nad względy dekoracyjne, takie jak kwiat czy kolor. Koncentruje się przede wszystkim na charakterystyce strukturalnej, takiej jak kształt liścia lub owoców, występujący przed i po kwitnieniu rośliny. Przywrócił rangę polnym roślinom, postrzeganym często jako zwykłe chwasty, Przez wiele lat jeździł ze swoją żoną po świecie i poszukiwał takich roślin, a nawet założył ich szkółkę w rodzimej Holandii. Kiedy patrzymy na jego projekty, mamy wrażenie, że widzimy łąkę. Rośliny, przeważnie drobnolistne kwiatki oraz trawy i paprocie, są projektowane matrycowo, przenikają się wzajemnie. To zupełnie inny sposób podejścia do ogrodnictwa, niż powszechnie znane.
Marlena Promna w High Line w Nowym Jorku, fot. z archiwum artystki |
Dzięki temu Piet Oudolf zainspirował mnie do innego spojrzenia na rośliny, na kształtowanie przestrzeni, w której się znajdują. Postanowiłam pojechać do Nowego Jorku i zobaczyć na własne oczy, w jaki sposób udało mu się zrealizować swoją koncepcję ogrodu w centrum tak dużego miasta. Przeniesienie otwartego ogrodu do małej, miejskiej przestrzeni wydaje się być pozornie niemożliwe. Zobaczyłam ten ogród w najtrudniejszym momencie roku - w lutym, kiedy w powszechnym odczuciu ogród jest martwy. Jednak Oudolf twierdzi, że ogród jest piękny o każdej porze roku, również zimą. Mogłam się przekonać, że jest to bardzo ciekawe miejsce: stara linia kolejowa, a na jej wiadukcie założono ogród. Charakterystyczne jest także i to, że ogród wzbudził w ludziach niesamowitą energię i pomysłowość. Stał się wręcz kultowym, kosmopolitycznym miejscem. Wokół niego ruszyło budownictwo,ceny poszły w górę. Powstało dużo galerii, dizajnerskich sklepików z bardzo drogimi ciuchami. Na końcu ogrodu znajduje się Whitney Museum of American Art, co dodatkowo podkreśla, że miejsce to stało się domeną sztuki. Powstało tam także centrum kultury The Shed, w którym artyści z Nowego Jorku mogą realizować projekty. Budynek centrum ma ruchomą elewację. Jeżeli istnieje taka potrzeba, można uruchomić zadaszenie i organizować wielkie koncerty.
Jak wpłynęło to doświadczenie na kształt Pani obecnej wystawy?
W moim projekcie "Ogród naturalny" chciałam pokazać naturalne pejzaże, ale także znalazły się na niej fragmenty High Line - o geometrycznych kształtach i "wyciętych" kadrach oraz fryz złożony z detali, które zapamiętałam. Wystawa będzie wzbogacona o ścieżkę dźwiękową, którą nagrałam podczas pobytu w Nowym Jorku. Kolega Piotr Masny pomógł mi ją zmontować na kształt melodii i będzie jej można posłuchać podczas oglądania wystawy. Ścieżka dźwiękowa będzie rodzajem szkicownika, muzycznej ilustracji, współtworząc klimat ekspozycji.
Życzę, aby widzowie (i słuchacze) dali się uwieść klimatowi Pani wystawy. Dziękuję za rozmowę.
Marlena Promna, Dolina, 2019, akryl na płótnie, dyptyk 180 x 300 cm, wystawa "Ogród naturalny" w Muzeum Architektury we Wrocławiu, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek |
Wystawa czynna od 7 lipca do 6 września 2020 roku.
Bardzo fajnie zostało to napisane.
OdpowiedzUsuńNaprawdę bardzo fajnie napisano. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuń