Jarosław Thiel, materiały prasowe Narodowego Forum Muzyki |
Barbara Lekarczyk-Cisek: Wprawdzie ciągle żyjemy w czasach pandemii, zelżały nieco obostrzenia i mogliśmy porozmawiać (w bezpiecznej odległości), ale przede wszystkim cieszy, że Narodowe Forum Muzyki ponownie otwiera podwoje. Wiele koncertów jednak umknęło bezpowrotnie. Jak opisałby Pan te doświadczenia?
Jarosław Thiel: Najbardziej utkwił mi w pamięci taki moment: otrzymaliśmy z ministerstwa informację, że należy zamknąć instytucje kultury i zastanawialiśmy się z dyrektorem Andrzejem Kosendiakiem, co robić. Na koniec zeszliśmy do Sali Głównej NFM, gdzie przygotowywaliśmy „Siedem bram Jerozolimy” Krzysztofa Pendereckiego, który w związku z tym koncertem miał przyjechać do Wrocławia. Ogłaszając zawieszenie prób i zamknięcie NFM, czuliśmy się dziwnie – to pierwsze takie doświadczenie. Pamiętam wprawdzie czasy, kiedy nastał stan wojenny. Chodziłem wówczas do szkoły i odczułem podobny stan zamknięcia i izolacji. Nagle wszystko ustało, zamarło… Odbierałem to wprawdzie inaczej jako dziecko, ale sądzę, że od czterdziestu lat nie wydarzyła się porównywalna sytuacja. Początkowo sądziliśmy, że wszystko to potrwa krótko, więc odwoływaliśmy koncerty krok po kroku – najpierw do końca marca, potem do kwietnia, do maja… W sumie musieliśmy odwołać ok. 70 wydarzeń, nie licząc zajęć edukacyjnych, które są prowadzone masowo. Dla instytucji, która działa prężnie i coraz lepiej od pięciu lat, było to dramatycznym wstrząsem.
W tym czasie przenieśliście się Państwo do sieci, organizując m. in. retrospektywne koncerty on line, ale również pokazując aktualne wydarzenia, „wpuszczając” niejako słuchaczy do domów artystów….
Tak, od początku pojawił się taki pomysł, aby spotykać się z naszą publicznością w sieci. Później to, co wydawało nam się na początku tymczasowe, przekształciło się w coś stałego. Cały świat przeniósł wtedy się do Internetu. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że oto uczestniczę w nieprawdopodobnej retrospektywie działalności NFM-u. W porannych audycjach prezentowaliśmy nagrania płytowe zarejestrowane w CD Accord, ale nie tylko. Uzbierało się prawie pięćdziesiąt albumów płytowych! W południe nadawaliśmy audycje centrum edukacyjnego, kręcone na żywo przez instruktorów prowadzących zajęcia, dzięki którym mogliśmy zachować kontakty z grupami dziecięcymi. Natomiast wieczorem transmitowaliśmy koncerty z minionych lat, ale też filmiki kręcone w domach, czasami żartobliwe, prezentujące muzyków, zespoły, zapowiedzi płyt. Ułożyło się to w przegląd dotychczasowej działalności NFM-u w pigułce – od zajęć dla najmłodszych, poprzez ambitną muzykę popularną, jazzową – po muzykę współczesną. Festiwal Musica Polonica Nova w całości został wyemitowany w Internecie. Oczywiście, nie zabrakło też koncertów muzyki klasycznej, a wszystko to w bardzo dobrej jakości i zróżnicowane. Byłem niezwykle uradowany możliwością przejrzenia tylu fantastycznych wydarzeń, które zarejestrowaliśmy i mogli odtworzyć.
Jarosław Thiel, Koncert "Cztery pory roku", 12 czerwca 2020, fot. Łukasz Rajchert |
Przy tej okazji nastąpiło odbrązowienie artysty, bo ciągle jeszcze pokutuje romantyczny mit o artyście – geniuszu, stojącym ponad tłumem zwykłych śmiertelników. Tymczasem jesteśmy normalnymi ludźmi, mającymi prywatne życie oraz zainteresowania nie ograniczające się wyłącznie do muzyki. Myślę, że uchylenie sfery prywatności zbliżyło nas do publiczności i przeniosło tę relację w nieco inny wymiar. Z drugiej strony, w pewnym momencie pojawiło się tyle inicjatyw w sieci, że zaczęliśmy odczuwać przesyt. Paradoksalnie, doświadczenie to uświadomiło nam z całą mocą, jak ważnym doświadczeniem jest żywy koncert, podczas którego pojawiają się emocje. Możemy oglądać najlepsze występy, słuchać znakomitych wykonawców, ale wyjście na koncert jest czymś uroczystym – zarówno dla publiczności, jak i dla muzyków. Rytuał przebierania się w strój koncertowy, pewien rodzaj napięcia, który rodzi się przed występem...
Tak, mnie nigdy nie zdarzyło się wzruszyć podczas słuchania ulubionych nagrań płytowych, natomiast w czasie koncertu tak, ponieważ tworzy się interakcja między muzykami a widownią, jakiś przepływ energii…
Zmieniają się technologie, ale ta niezwykła więź, wspólnota muzyków i publiczności okazuje się nieprzemijającą wartością.
Jak planuje się koncerty w czasach pandemii?
Plany są podporządkowane temu, co wolno nam w tej chwili zrobić. Przerwa w działalności nie była bynajmniej okresem zastoju czy marazmu – intensywnie pracowaliśmy przygotowując najróżniejsze warianty ponownego otwarcia się. Śledziliśmy uważnie, jak radzą sobie muzycy w innych krajach, jakie stosują rozwiązania. Niemieckie orkiestry z Berlina zamówiły poważne badania naukowe, pomagające ustalić bezpieczne reguły pracy w sytuacji wciąż istniejących zagrożeń. Na tej podstawienie ustalono, jak muzycy mają być ustawieni na scenie. Mając taką wiedzę, mogliśmy szybko podjąć decyzję o powrocie do działalności. Koncerty, które odbędą się w czerwcu, nie były wcześniej planowane. Tamte nie byłyby możliwe do zrealizowania przy obecnych obostrzeniach sanitarnych. Przygotowaliśmy więc dwa programy, aby móc się spotkać z publicznością, zaakcentować naszą jedność wraz z publicznością. 12 czerwca zagramy Cztery pory roku Antonia Vivaldiego, a 19 i 20 czerwca odbędą się dwa koncerty na zakończenie sezonu NFM, będące spotkaniem z muzyką Franza Xavera Richtera, Wolfganga Amadeusa Mozarta, Johanna Nepomuka Hummla i Ludwiga van Beethovena.
Jarosław Thiel, Koncert "Cztery pory roku", 12 czerwca 2020, fot. Łukasz Rajchert |
Podobno ten sam koncert ma się odbyć dwukrotnie, raz z jedną, drugi raz z drugą połową wykonawców.
Tak, jest to wynikiem obowiązującego nas reżimu, mamy jednak szczęście, że dysponujemy gmachem o takiej kubaturze (powierzchnia sceny w głównej sali to prawie 400 metrów kwadratowych!), która pozwala na ustawienie jednocześnie 50-60 muzyków, w zależności od składu instrumentarium dętego. NFM Filharmonia Wrocławska liczy ponad stu muzyków i wszyscy chcieli zagrać, stąd pomysł podzielenia zespołu. Niemal ten sam program zostanie wykonany przez dwie orkiestry. Muzycy są stęsknieni wspólnego grania, występów i chcieliśmy dać im szansę. To prezent zarówno dla publiczności, jak i dla muzyków. Muzycy będą rozstawieni w bezpiecznych odległościach, każdy przy swoim pulpicie z nutami.
Jak to będzie brzmiało?
Nie wiemy (śmiech), nie graliśmy jeszcze w taki sposób! Za chwilę mamy próbę i będę sprawdzał, jak to brzmi. Oczywiście, mamy znakomitą akustykę i jakoś specjalnie się nie boimy. Próbowaliśmy różnych wariantów rozstawienia przestrzennego muzyków, np. na balkonach, ale jest to mimo wszystko eksperyment. Ufamy, że nowoczesna powierzchnia NFM temu sprosta.
Sama jestem ciekawa, jak to zabrzmi. Dziękuję za rozmowę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz