poniedziałek, 15 stycznia 2018

Angelika Kuźniak, Ewelina Karpacz-Oboładze: "Czarny Anioł. Opowieść o Ewie Demarczyk" /recenzja książki/

"Czarny Anioł" Angeliki Kuźniak i Eweliny Karpacz-Oboładze jest pierwszą próbą biografii niezwykłego zjawiska w polskiej kulturze, jakim była Ewa Demarczyk. Jej powikłane losy, tajemnicze zniknięcie i wieloletnie milczenie okazały się dla autorek prawdziwym wyzwaniem, któremu próbowały sprostać - z sukcesem!

Angelika Kuźniak, Ewelina Karpacz-Oboładze, Czarny Anioł, Wyd. Czarne

Nikt jak Ona nie interpretował polskiej poezji - to było i jest nadal swoiste objawienie. Chciałabym zatem przypomnieć sylwetkę Wielkiej Artystki, korzystając z lektury Jej najpełniejszej biografii: "Czarnego Anioła" Angeliki Kuźniak i Eweliny Karpacz-Oboładze.


Początki kariery - Cyrulik i Piwnica pod Baranami


Ewa Demarczyk, prasowe
O początkach kariery piosenkarki wspominają m.in. jej koledzy z kabaretu Cyrulik - Rajmund Jarosz i Leon Pawlik:

Nieśmiała, raczej wyczekująca, miała wtedy maleńki głosik. Była jednak fascynująca w interpretacji aktorskiej. Jednak to właśnie występy w Cyruliku zdecydowały o jej życiowych wyborach. Zresztą już niebawem odniosła sukces, kiedy wystąpiła na juwenaliach w hali sportowej klubu Wisła. Nikomu nieznana, zaśpiewała wówczas piosenkę po włosku: "Ventiquattromila baci" ("Dwadzieścia cztery tysiące pocałunków"). I ludzie oszaleli!

Po roku studiów na architekturze postanowiła zdawać do PWST. Ciekawe, że nie dostrzeżono w niej wówczas owego potencjału, na co wskazują niskie oceny egzaminatorów:
Warunki zewnętrzne: dostateczny, dykcja: dostateczny minus, głos: dobry, wyrazistość: dostrzegalna. Konia z rzędem temu, kto by odgadł, że dotyczy to osoby tak niezwykłej i wyrazistej, o nieskazitelnej dykcji, jak Demarczyk.

Do Piwnicy pod Baranami, z którą głównie jest kojarzona, trafiła w 1962 roku, zaproszona przez Piotra Skrzyneckiego. Zaśpiewała wówczas po raz pierwszy "Czarne anioły" do słów Wiesława Dymnego, z muzyką Zygmunta Koniecznego. W tym samym roku wykona "Karuzelę z Madonnami" - wiersz Mirona Białoszewskiego z muzyką Koniecznego, jeden ze swoich wielkich przebojów.

Poeta nie był bynajmniej zadowolony, gdy dowiedział się, że jego wiersz zostanie zaprezentowany na scenie. Groził nawet rozprawą sądową. Kiedy jednak usłyszał interpretację Demarczyk podczas koncertu w lokalu Towarzystwa Sztuk Pięknych w Warszawie, podobno powiedział do Ewy: Wszystkie moje wiersze są dla państwa.


Ewa Demarczyk, prasowe


Narodziny gwiazdy

Na Pierwszym Krajowym Festiwalu Piosenki z Opolu zaśpiewała "Karuzelę z madonnami", "Czarne anioły" i "Taki pejzaż". Tak wspomina ten występ fotograf Marek Karewicz:
Stanęła przed mikrofonem zupełnie niepozorna. Z ostrym makijażem, w czarnej, niezbyt efektownej sukience. I zaśpiewała! Ale jak zaśpiewała! Publiczność po prostu oniemiała. (...) W cuglach wygrała festiwal. W ciągu jednego wieczora narodziła się gwiazda.

Zofia Gomułkowa płacze


W latach 60. w kawiarni u Ewy, w Domu Mody Polskiej w Warszawie, odbywały się organizowane przez Polskie Radio tzw. Giełdy Piosenki. Publiczność głosowała, a Polskie Nagrania fundowały nagrody. Na pokazy przychodzili tłumnie dyrektorzy teatrów, aktorzy, prezesi związków twórczych, dziennikarze, w tym także przedstawiciele zagranicznej prasy.
Jeden z organizatorów, Zbigniew Adriański, wspomina, że na występy przybyła wówczas Zofia Gomułkowa, żona pierwszego sekretarza PZPR. Nie było wolnych miejsc, więc z trudem upchnięto ją w tłumie i posadzono na jakiejś pace, Siedziała naburmuszona i zła, że potraktowano ją w ten sposób.

Demarczyk zaśpiewała wówczas teksty Pawlikowskiej - Jasnorzewskiej, Białoszewskiego, Tuwima, a na koniec "Miasteczko Bełz". Wtedy właśnie dostrzeżono, że Gomułkowa płacze. Ale nie tylko na niej występ zrobił wrażenie. Zachwycił on także wybitnego aktora Jacka Woszczerowicza. Od niego też zaczęła się moda na piosenkę poetycką.

Zaproszenie do Olimpii


fot. Jałosiński, Agencja FORUM

Podczas Giełdy Piosenki, a może wcześniej, w Sopocie (zdania na ten temat są podzielone), usłyszał Demarczyk dyrektor paryskiej Olympii - Bruno Coquatrix i postanowił zrobić z niej drugą Edith Piaf. Podobała się bardzo, ale z różnych powodów nie zrobiła światowej kariery. Nie chciała śpiewać po francusku (później śpiewała w różnych językach), nie miała cierpliwości do dziennikarzy (pytano ją głównie o to, ile ma sukienek i par szpilek), a poza tym chciała skończyć szkołę teatralną i zgodziła się na krótki pobyt w Paryżu.
Kiedy przyjechała do Francji ponownie, dyrektor Olympii był już zainteresowany nową gwiazdą, która mogłaby mu zapewnić dużą publiczność i pieniądze - Enrico Maciasem. Powszechnie uważa się (są to głównie opinie zawistników), że Demarczyk nie zrobiła kariery, bo była "trudna" i uparta. Sama artystka tak to oceni po latach:

To dziwna instytucja, ta paryska Olympia. Przychodzą tam bogaci snobi, w dużej mierze całkowici ignoranci. Słono zapłacili, więc chcą obejrzeć i akrobatę, i żonglera, i jakąś dziwną gwiazdę. I to im się serwuje. Niezbyt dobrze się czułam w tym światowym varietés, który jest po prostu biznesem.

Słuchało się jej z pasją


Demarczyk jest swoistym fenomenem. Dziś trudno to sobie wyobrazić, że jeden artysta może być tak wysoko ceniony i lubiany przez wszystkich. Podziwiały ją zarówno elity, jak i tzw. zwykli ludzie. Maria Dąbrowska zanotowała w swoim dzienniku wrażenia z jej sopockiego występu:
... zachwyciła mnie. Miała znakomity tekst - urywek z "Kwiatów polskich" Tuwima. Valse Brillante. I jest pyszną indywidualnością piosenkarską - z dobrym głosem, pełną ekspresji twarzą, bezbłędną gestykulacją. Słuchało się jej z pasją i z pasją też śpiewała.
Piotr Skrzynecki uważał, że jest natchniona przez Boga talentem niezwykłym. Natomiast Lucjan Kydryński pisał, że zawsze podchodzi do utworu jak zdobywca, agresywnie - wtedy elektryzuje widownię.

Ewa Demarczyk, prasowe


Śpiewała w Stanach i w Związku Radzieckim - zawsze z wielkim powodzeniem. W Moskwie, w Domu Literatów, słuchali jej na stojąco. Rosjanie kochali Demarczyk. Jej płyta sprzedała się podobno w ponad siedemnastu milionach egzemplarzy... Trzeba było protekcji, aby ją zdobyć w ZSRR. Odniosła też sukces we wspomnianej paryskiej Olympii. 10 stycznia 1977 roku zaśpiewała dla dwutysięcznej widowni, także po francusku.

To był triumf zupełny i całkowity! - pisał Józef Opalski w czasopiśmie "Jazz", "Rytm i piosenka" - A kiedy po zakończeniu recitalu grupa Polaków zaintonowała Sto lat, chcąc uczcić wspaniałą artystkę, na sali rozpętało się prawdziwe pandemonium, wydawało się, że publiczność rozniesie wprost salę.

Dziwne losy Czarnego Anioła


Autorki biografii śledzą nie tylko karierę swojej bohaterki. Tam, gdzie jest to możliwe, próbują uchylić rąbka tajemnicy, jaka była Demarczyk prywatnie. To także pasjonujący wątek tej biografii, snujący się z większym lub mniejszym nasileniem przez cały tekst. Sama bohaterka najchętniej milczy swoich bliskich, o swojej prywatności.


Ja nie wiem, czy potrafię opowiadać o rodzicach tak bezpośrednio. Bo to takie mi się wydaje bardzo osobiste. Mam jedno bezwzględne uczucie, takie na zawsze, cudownego domu, ciepłego, bezpieczeństwa pełnego. Mimo tego, że on nie był zasobny - mówiła w jednym z wywiadów.

Na występy ubierała się skromnie, w sukienki szyte przez matkę. Sława nigdy nie uderzyła jej do głowy. Paweł Galia, kolega ze studiów, wspomina, że Demarczyca kumpelą była nadzwyczajną.

Ewa Demarczyk, ok. 1964 r.

Była też uparta i niezależna. Maria Orwid wspomina, że odmówiła udziału w koncercie na zakończenie jakiegoś gomułkowskiego zjazdu. Potrafiła też zrywać wieloletnie przyjaźnie - ze Skrzyneckim, Koniecznym... W pewnym momencie przestała się komunikować z własną siostrą. Śmierć matki, nieudane małżeństwo - takich tematów, które mówią o jej trudnych relacjach z ludźmi autorki nie unikają, czynią to jednak z dużym taktem, przedstawiając różne wersje okoliczności tych wydarzeń.

Pod koniec kariery Demarczyk próbowała prowadzić teatr piosenki, ale z różnych powodów inicjatywa ta została stłamszona. Zaczynał się czas tzw. transformacji i komercji, nie było pieniędzy i miejsca na takie przedsięwzięcia. Z początku walczyła, potem zrezygnowała i wycofała się całkowicie:

Teraz jestem zagubiona i zmęczona - powiedziała w jednym z ostatnich wywiadów. Chcę śpiewać, grać spektakle, spotykać się z ludźmi. To jest dla mnie najważniejsze, bo nie lubię nagrań, rejestracji telewizyjnych. Nie uznaję sztuki dla sztuki, gdyż śpiewam dla ludzi, z którymi chcę mieć dobry kontakt, i myślę, że daję im sporo. (...) To jest właśnie to, dlaczego warto uprawiać ten zawód. Tylko to ma sens i dla tego warto żyć. Urodziłam się po to, by śpiewać.

Ostatni koncert Demarczyk z zespołem odbył się 8 listopada 1999 roku w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Piosenkarka od lat z nikim się nie kontaktuje i nikt nie wie, gdzie jest. Ale tak to już jest, że anioły są niematerialne...

"Czarny Anioł" Angeliki Kuźniak i Eweliny Karpacz-Oboładze jest pierwszą próbą biografii niezwykłego zjawiska w polskiej kulturze, jakim była Ewa Demarczyk. Jej powikłane losy, tajemnicze zniknięcie i wieloletnie milczenie okazały się dla autorek prawdziwym wyzwaniem, któremu próbowały sprostać - z sukcesem!

"Czarny Anioł" Angeliki Kuźniak i Eweliny Karpacz-Oboładze ukazała się w Wyd. Czarne w styczniu 2015 roku, zaś jej recenzja została pierwotnie opublikowana na portalu Kulturaonline.

1 komentarz:

  1. Była miłością mej młodości. Ale z wydawnictwem Czarne nie po drodze mi.

    OdpowiedzUsuń

Jubileuszowa Gala Muzyki Poważnej Fryderyk 2024

Od baroku po współczesność, od muzyki kameralnej po symfoniczną i koncertującą, od klasyki muzyki poważnej po lżejsze brzmienia z Ameryki Po...

Popularne posty