|
Opowiedzieć sobie i światu naszą historię
Widoczna z daleka architektoniczna bryła dawnej zajezdni przy ulicy Grabiszyńskiej we Wrocławiu przykuwa wzrok, wyróżniając się na tle otaczającej ją przestrzeni. Wielkie okna w czerwonej cegle – tradycja i nowoczesność. A to dopiero preludium do tego, czego doświadczymy wchodząc do środka budynku. Kiedy bowiem znajdziemy się na wystawie ”Wrocław 1945-2016”, która jest ekspozycją stałą, a zarazem żywą i zmienną – doznamy uczucia, jakbyśmy wkroczyli w jakiś magiczny świat – nieistniejący, a przecież z pomocą obrazu i dźwięku ożywający na naszych oczach. To jakby świat przedwojennego Lwowa i w ogóle Kresów, ale także świat Polski międzywojennej lub raczej jego symbol.
Wystawa "Wrocław 1945-2016", fot. materiały Muzeum |
Jak zrodził się pomysł stworzenia takiej właśnie przestrzeni? – pytam dyrektora Centrum Historii Zajezdnia – Marka Mutora.
Pomysł powstania muzeum historii Wrocławia i Dolnego Śląska był wielokrotnie podnoszony – odpowiada. Na początku XXI wieku myślano o tym, aby zbudować Muzeum Ziem Zachodnich, co miało być także odpowiedzią na agresywną politykę pewnych niemieckich środowisk. Jednocześnie jednak był to czas po powodzi i Kongresie Eucharystycznym, kiedy skrystalizowała się myśl, że powinniśmy opowiedzieć sobie i światu naszą historię, aby zrozumieć fenomen, który się tu wydarzył. Postulat ten został mocno wyartykułowany podczas debaty w Kolegium Europy Wschodniej przez Kazimierza Ujazdowskiego. W 2007 roku powołał on – jako minister kultury – Ośrodek Pamięć i Przyszłość, którego zadaniem było przygotowanie koncepcji Muzeum Ziem Zachodnich.
Opowieść zaczyna się od ludzi
Od samego początku działaliśmy bardzo dynamicznie: wychodziliśmy w przestrzeń publiczną, zbieraliśmy świadectwa świadków historii. Chcieliśmy rozpocząć budowę muzeum od ludzi, a nie od murów. Różne były koleje losu tego projektu, był to też czas na przemyślenie koncepcji muzeum. W rezultacie zdecydowaliśmy się na budowę Centrum Historii, która to nazwa – w przeciwieństwie do muzeum – budzi żywe konotacje. Robiliśmy także wystawy, jak choćby ”Pociąg do historii”, która jeździła po Dolnym Śląsku. Kiedy w 2010 roku zajezdnię przy Grabiszyńskiej, w której zrodziła się wrocławska ”Solidarność”, wyłączono z ruchu, zdecydowano, iż jest to właściwe miejsce dla Centrum Historii. I tak powstała interesująca multimedialna wystawa, którą można zwiedzać, której towarzyszy mnóstwo różnych zajęć edukacyjnych.
Historia powojennego Wrocławia inspirująco opowiedziana
Wystawa "Wrocław 1945-2016", fot. materiały Muzeum |
Umowna przestrzeń, w którą wchodzimy, nie jest właściwie próbą rekonstrukcji. To raczej impuls do snucia opowieści – najpierw o przedwojennym świecie, a później o czasie wojny i przesiedleniach.
Naszym zamiarem było sprowokowanie widza do interakcji intelektualnej – tłumaczy Marek Mutor. Powinien zastanowić się, jaki przekaz płynie do niego z ekspozycji. Pragnęliśmy, aby odbiorca roztrząsał to także później i być może sięgnął po różne opracowania. Z wystawy nigdy nie wychodzi się z wiedzą, ale z emocjami. Jeśli więc ktoś wyjdzie stąd zafrapowany i poruszony, to jest szansa, że sięgnie po książkę i pogłębi swoją wiedzę.
Wystawa "Wrocław 1945-2016", fot. materiały Muzeum |
Obok rekonstrukcji i powiększonych fotografii, na wystawie znajdują się liczne przedmioty autentyczne, z których największym jest prawdziwy wagon z 1946 roku, wyprodukowany w Illinois, którym w latach 40. przywieziono pomoc z UNR-y.
Od wagonu zaczyna się zasadnicza część wystawy, gdzie mamy możliwość wczuć się w sytuację ludzi przesiedlanych na Ziemie Zachodnie – wyjaśnia oprowadzająca mnie po wystawie dr Kinga Janusiak. Wewnątrz prezentujemy przedmioty, które były niezbędne podczas podróży, a większość z nich to oryginały, które podarowali nam ludzie.
Wystawa "Wrocław 1945-2016", fot. materiały Muzeum |
Zbieraliśmy je przez dziesięć lat – dodaje Marek Mutor. Nie wartość muzealna decyduje o tym, że znalazły się na wystawie, ale fakt, że za każdym przedmiotem kryją się jakieś ludzkie historie. Ludzie widoczni na fotografiach jechali w miejsca zupełnie sobie nieznane, a na dodatek zamieszkiwane jeszcze wówczas przez Niemców, którzy byli sprawcami wielu tragedii i którzy także przeżywali dramat wysiedlenia.
Ekspozycja jako gra z widzem
Kiedy Breslau staje się Wrocławiem
Chcemy, aby zwiedzający wczuli się w sytuację ludzi wyrwanych ze swoich małych ojczyzn, którzy przyjeżdżają do obcego miasta, w którym ciągle jeszcze są Niemcy – opowiada pani Kinga. Muszą w takich warunkach na nowo zorganizować swoje życie.
Wystawa "Wrocław 1945-2016", fot. materiały Muzeum |
Próby tego ”oswojenia” miasta symbolizuje słup ogłoszeniowy, na którym widzimy plakat pierwszego przedstawienia w Operze Wrocławskiej – ”Halkę” Stanisława Moniuszki. A obok tego ogłoszenie pierwszego zakładu fotograficznego.
Posuwając się w głąb wystawy natykamy się na czarno-białe filmy dokumentalne, a obok tego kolorowe zdjęcia przedstawiające Wrocław w obiektywie zwiedzającego miasto studenta. Dwoma najbardziej rzucającymi się w oczy przybyszów elementami miasta były gotyckie okna kościołów, które symbolicznie odtworzono na wystawie. Obserwujemy także zmiany nazw ulic – z niemieckich na polskie. Proces spolszczania tych ziem uwidoczniono także w nazwach przedmiotów, budynków.
Czasy stalinowskie i odwilż
Wkraczamy w obszar polityki – odbywa się Światowy Kongres Intelektualistów w Obronie Pokoju (1948), pojawiają się hasła propagandowe, a zaraz potem więzienie jako symbol okresu stalinowskiego.
|
|
Kultura i nauka
Tajemnicze pokoje
Solidarność i wolność
Wystawa "Wrocław 1945-2016", fot. materiały Muzeum |
Potem udałam się przez podziemia drogą Solidarności i wolności, a na ścianach mogłam rozpoznawać zdjęcia znajomych twarzy, m.in. prof. Czesława Hernasa, Renaty Otolińskiej, Staszka Huskowskiego czy ”Orzecha” – ks. Stanisława Orzechowskiego, kapłana wrocławskiej Solidarności. Ten rozdział historii pointuje zdjęcie z zakończenia strajku w zajezdni przy Grabiszyńskiej, na którym utrwalono postacie znajdujące się dzisiaj po przeciwnych stronach sceny politycznej.
Centrum Historii Zajezdnia jest miejscem, do którego można – i należy – powracać wielokrotnie. Nie tylko dlatego, że bogactwo treści i wielość eksponatów nie dają się ogarnąć całkowicie podczas jednego zwiedzania. Istotne jest także to, że jest to ekspozycja żywa, zmieniająca się i nie poddająca schematom, za to sprzyjająca refleksji i zachęcająca do osobistych poszukiwań.
Artykuł ukazał się pierwotnie na portalu Kulturaonline.pl w lutym 2017 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz