piątek, 19 kwietnia 2024

Bach Pasjami... /relacja z koncertów "Pasji wg św. Mateusza w NOSPR i w Narodowym Forum Muzyki/

Okres przedświąteczny był dla mnie w tym roku szczególny, miałam bowiem okazję dwukrotnego wysłuchania Pasji według św. Mateusza Johanna Sebastiana Bacha w dwóch różnych interpretacjach: Philippe'a Herreweghe w katowickim VOSPR oraz Jarosława Thiela w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu. Dwie różne koncepcje, inne składy chórów i różni soliści, a jednak obydwa koncerty były niezwykle poruszające...

Philippe Herreweghe dyryguje Pasją według św. Mateusza J. S. Bacha
w katowickim NOSPR, fot. materiały prasowe NOSPR

Pasja według św. Mateusza - genialne dzieło Johanna Sebastiana Bacha

Swoją kompozycją Pasji według św. Mateusza, której premiera odbyła się w Wielki Piątek 11 kwietnia 1727 roku w kościele św. Tomasza w Lipsku, Bach stworzył arcydzieło, które było i jest nadal wyjątkowe w historii muzyki. Dobór środków muzycznych, niezwykle śmiały język harmoniczny - aż do otwartego dysonansu, zawsze z intencją interpretacji teologicznej, ma również dziś wyjątkowy charakter. Bezprecedensowe połączenie trzech chórów, dwóch organów, dwóch orkiestr i ośmiu solistów wychodzących z chórów, by w w ariach i recytatywach podejmować refleksję nad tym, że odkupienie ludzkości odbyło się przez cierpienie i śmierć Chrystusa na krzyżu i że po dziś dzień wszyscy mamy w tym udział... Już druga, przejmująca aria: "Blute nur" wskazuje na związek pomiędzy niewinnym cierpieniem Jezusa a człowiekiem, który go zdradził, co jest nie tylko aluzją do Judasza, ale do nas wszystkich. 

Johann Sebastian Bach skomponował Pasję według św. Mateusza jako kantor kościoła św. Tomasza w Lipsku. Była to istotna część liturgii Wielkiego Piątku. Nabożeństwo trwało w sumie pięć godzin i przy użyciu niezwykle skomplikowanych środków muzycznych było w istocie refleksją nad historią Męki Pańskiej według Ewangelii św. Mateusza. Po pierwszej części nastąpiło około godzinne kazanie, po którym przedstawiono dłuższą część drugą. 

Pasji według św. Mateusza słucham od lat w różnych wykonaniach: zarówno na żywo, zazwyczaj podczas corocznych koncertów przed Wielkanocą, posiadam też w swojej fonotece kilka jej znakomitych wersji, z których najwyżej cenię sobie nagranie z 1999 roku w wykonaniu Collegium Vocale Gent pod Philippe Herreweghe, z Ianem Bostridgem jako Ewangelistą, Dietrichem Henschelem w roli Jezusa, z udziałem Andreasa Scholla, którego aria "Erbarme Dich, mein Gott" przeszła do historii. W ubiegłym roku, przy okazji pobytu w Amsterdamie, dokąd udałam się na wystawę Vermeera, wysłuchałam w Concertgebouw obu Pasji Bacha: Janowej - w interpretacji René Jacobsa oraz Mateuszowej, którą poprowadził John Butt, z Nicholasem Mulroy`em jako Ewangelistą i Matthew Brookiem jako Chrystusem. Mimo tych wieloletnich spotkań z Pasjami Bacha, ich ponowne wysłuchanie jest dla mnie zawsze mocnym przeżyciem. Tak było i tym razem. 

John Eliot Gardiner w swojej książce "Muzyka w Zamku Niebios. Portret Johanna Sebastiana Bacha" próbuje wyjaśnić to silne oddziaływanie Pasji wg św. Mateusza, porównując ją do greckiej tragedii o królu Edypie. Mimo że Grecy doskonale znali tę historię, z jej brutalnością, moralnym zgorszeniem, cierpieniem i poniżeniem jej bohatera, to jednak dawali się porwać relacji Sofoklesa, jakby ją słyszeli po raz pierwszy, przeżywając litość i trwogę (katharsis). Podobnie było zapewne z wiernymi zgromadzonymi w Wielki Piątek, 11 kwietnia 1709 roku w Kościele św. Tomasza w Lipsku, choć znali doskonale zapisaną w Ewangelii św. Mateusza historię Męki Pańskiej. Podobnie jest z nami, ponieważ emocje wypływające z towarzyszenia ludzkiemu dramatowi ciągle na nas oddziałują. A cóż dopiero wtedy, gdy tym człowiekiem, który niewinnie cierpi, jest sam Zbawiciel... 

Muzyka Bacha ma strukturę dramatyczną, a jej założeniem było oddziaływanie na zmysły, wyobraźnię i duchowość słuchaczy. Bach zrównoważył relację Ewangelisty refleksjami zatroskanych świadków wydarzeń, zawartymi w komentarzach (arioso) i w modlitwie (arie). Widać to szczególnie dobrze w wersji Sir Simona Rattle z Orkiestrą Filharmonii Berlińskiej i Chórem Radia Berlińskiego z 2010 roku, mającej częściowo teatralny charakter, ale bardziej w duchu teatru greckiego, w znaczeniu, o którym pisałam w związku z tragedią Edypa. Reżyser Peter Sellars zaprzeczał zresztą próbom nazwania tego teatrem, twierdząc, że jest to rodzaj modlitwy, medytacji. 

Pasja według św. Mateusza w NOSPR, 23 marca 2024,
fot. materiały prasowe NOSPR


Pasja według św. Mateusza w katowickim NOSPR

Prezentacją Pasji w katowickim NOSPR – sali słynnej ze wspaniałej akustyki – Philippe Herreweghe rozpoczął realizację swojego nowego projektu, będącego kolejną próbą zmierzenia się z tym genialnym dziełem, co dowodzi, że Maestro jest ciągle w pełni sił twórczych, pomimo ukończenia osiemdziesięciu lat. Siedząc blisko i nieco z boku sceny, miałam tym razem niebywałą okazję przyglądać się, jak pracuje z orkiestrą, chórem i solistami. Herreweghe nie jest bynajmniej typowym dyrygentem – ze swoimi muzykami porozumiewał się za pomocą spojrzeń, dyskretnych gestów, przybliżając się często do wykonawców, którzy akurat śpiewali swoje arie albo wykonywali sola na instrumentach. To silna, charyzmatyczna osobowość: znakomicie panuje nad całością, a jednocześnie ma dar współtworzenia, współbycia z członkami zespołu. Czasami jednak, w partiach solowych z akompaniamentem jednego instrumentu, siadywał z boku – jakby chciał dać do zrozumienia, że pozostawia przestrzeń wykonawcom, do których ma absolutne zaufanie.

Philippe Herreweghe podczas koncertu, fot. materiały prasowe NOSPR

Nic zresztą dziwnego, bo w projekcie znaleźli się wykonawcy znakomici, a przy tym odniosłam wrażenie, że Maestro dobierał ich wedle barwy głosu, co sprawiło, że całość zabrzmiała inaczej. Wystąpiło trzech tenorów (w tym Julian Prégardien, który "odziedziczył" tę rolę po swoim słynnym ojcu, ale wykonał ją zupełnie  inaczej, bardziej dramatycznie), z których każdy śpiewał w sposób wyjątkowy: Hugo Hymas, dysponujący ciepłym tenorem, podobnym nieco do głosu słynnego angielskiego śpiewaka: Anthony Rolfe Johnsona, brzmiał inaczej niż  Benedict Hymas, współpracujący z Maestro już wcześniej, chwalony za rolę Ewangelisty i dysponujący inną barwą głosu, choć choć równie piękną, liryczną. Podobnie było z kontratenorami, których również było dwóch i obaj dysponowali innymi barwami głosów, jednak zdecydowanym faworytem tego koncertu okazał się Hugh Cutting – artysta o niepowtarzalnej barwie i skali głosu, który już kończąc studia w Royal College of Music otrzymał z rąk Króla Karola III Złoty medal im. Sourindry Mohun Tagore. Mimo młodego wieku, z Pasją wg św. Mateusza wystąpił w Carnegie Hall, śpiewał także kantaty, a w sezonie 2023/24 ponownie pracuje z Les Arts Florissants i Williamem Christie, przygotowując niejeden wspólny projekt. Głos ma doprawdy niepowtarzalny – po koncercie w NOSPR zasłużenie otrzymał gorącą owację. Arią "Erbarme Dich" poruszył nas dogłębnie. 

Hugh Cutting, fot. materiały prasowe NOSPR

Nie mogę również nie wspomnieć o wykonawcy roli Jezusa - austriackim śpiewaku operowym Florianie Boeschu, współpracującym m. in. z Giovannim Antoninim czy z sir Simonem Rattle. Głęboki, piękny baryton – kreował postać Jezusa wspaniale, z dostojeństwem, a także przejmująco dramatycznie w scenie, kiedy Zbawiciel umiera na Krzyżu ze słowami "Boże mój, czemuś mnie opuścił?".

Dwa pozostałe barytony o męskiej sile i pięknych konturach zaprezentowali: Philipp Kaven jako Piłat i Konstantin Krimmel jako Piotr. Istotny w interpretacji Pasji Mateuszowej był również podział na dwa niewielkie składem chóry (po sześć osób z lewej i prawej strony), z których wyłaniali się soliści. To, co napisałam o wybranych solistach, można by odnieść do instrumentalistów, którzy im pięknie towarzyszyli, ale w ten sposób moja relacja rozrosłaby się do niebywałych rozmiarów...

Dość powiedzieć, że w swojej najnowszej wersji Pasji według św. Mateusza Philippe Herreweghe  zdaje się zmierzać do  klarownej interpretacji stworzonej przez Bacha genialnej kompozycji, stosując tym razem oszczędne środki, niejako upraszczając się. Skład orkiestry i chórów jest skromniejszy (sześciu śpiewaków po lewej i po prawej stronie), nie ma też chóru chłopięcego ani organów. Prostota, szlachetny umiar i pięknie brzmiące głosy w towarzystwie pojedynczych instrumentów nadają tej interpretacji jakiś intymny, sprzyjający skupieniu i osobistemu przeżyciu, wymiar. O tym, że tak wykonana Pasja Mateuszowa poruszyła serca i wyobraźnię słuchaczy, świadczył aplauz tak głośny, że można by go porównać z widownią koncertów zespołów rockowych. Maestro Herreweghe zdawał się być nim tak oszołomiony, że zapomniał podziękować za występ wykonawcy roli Jezusa, centralnej postaci Pasji 😅

Florian Boesch w roli Jezusa, fot. materiały prasowe NOSPR


Pasja według św. Mateusza we wrocławskim Narodowym Forum Muzyki


Pasja według św. św. Mateusza w NFM we Wrocławiu,
fot. Joanna Stoga
Wrocławski koncert odbył się 27 marca i poprowadził go Jarosław Thiel – dyrektor Wrocławskiej Orkiestry Barokowej, a także wiolonczelista. Zważywszy, że wystąpiły dwa chóry: Chór NFM oraz Chór Chłopięcy NFM, a ponadto soliści – zadanie miał niełatwe. Thiel również nie jest typowym dyrygentem, choć w innym tego słowa znaczeniu niż Herreweghe. W wywiadzie udzielonym mi przed paru laty stwierdził, że czuje się bardziej wiolonczelistą ("Bardziej wiolonczelista niż dyrygent"), a jednak w perspektywie tego koncertu można to uznać za rodzaj kokieterii. Jarosław Thiel prowadzi ponadto Akademie Muzyki Dawnej (zanim stanął za pulpitem dyrygenckim, był świeżo po Akademii Francuskiej, która wypadła doskonale). Z pewnością jest dyrygentem bardziej od Herreweghe ekspresyjnym i zaprezentował melomanom Pasję Mateuszową inaczej, porywając bez reszty wrocławską publiczność, o czym świadczyła owacja na stojąco. Bo też była to wspaniała Pasja!

W centrum: Jarosław Thiel, fot. Joanna Stoga
Już sam początek Pasji Mateuszowej: "Kommt, Ihr Tochter" wywołuje dreszcz emocji. Potężny wielogłosowy chór przenosi nas niejako do centrum wydarzeń. We wrocławskiej Pasji 24-osobowy chór (po 12 chórzystów po lewej i prawej stronie) zabrzmiał mocno – to głos społeczności, która uczestniczy w wydarzeniach, jest ich narratorem i komentatorem, a jednocześnie głosami wiernych i (w scenach Męki) i wściekłego, agresywnego tłumu krzyczącego "Ukrzyżuj!". Chóru NFM słuchałam wielokrotnie, także w Pasjach i śmiem twierdzić, że potrafi zaśpiewać WSZYSTKO i znakomicie odnajduje się zarówno w wielkim repertuarze, jak i wówczas, gdy śpiewa a capella angielskie pieśni ludowe (koncert "W Anglii zielonej, kraju łąk" pod P. McCreeshem). I tym razem interpretował Bacha wspaniale, zaś od czasu do czasu wyłaniały się z chóru pojedyncze głosy śpiewające drugoplanowe postaci, jak choćby Judasza. W pierwszej części Pasji usłyszeliśmy także głosy dziecięce, będące symbolem niewinnego Baranka. Chór Chłopięcy NFM wystąpił w nieco pomniejszonym składzie siedemnastu głosów, ale zabrzmiał czysto i pięknie. 

Chór NFM, fot. Joanna Stoga
Wielkim atutem zaprezentowanej we Wrocławiu Pasji Mateuszowej byli także soliści. Jarosław Thiel zaprosił do współpracy prawdziwe tuzy. W roli Ewangelisty wystąpił James Gilchrist - angielski tenor znany ze znakomitych interpretacji utworów J. S. Bacha. Współpracował m. in. z sir Johnem Eliotem Gardinerem przy realizacji projektu tzw. kantat pielgrzymkowych, a także w projekcie Tona Koopmana i Amsterdam Baroque Orchestra & Choir, aby nagrać wszystkie dzieła wokalne Bacha. Śpiewał też Pasję według św. Mateusza w Concertgebouw. Czy można było znaleźć lepszego wykonawcę do tej roli... Był znakomity: dramatyczny, ale inaczej niż Prégardien, na sposób bardziej zniuansowany i dojrzały. W moim odczuciu był tego koncertu niekwestionowanym faworytem. 

James Gilchrist jako Ewangelista, fot. Joanna Stoga
Drugi zaproszony angielski tenor - Ian Bostridge, bardziej może od Gilchrista znany, a to za sprawą spektakularnych sukcesów nie tylko w nagraniach Bacha (śpiewał m. in. rolę Ewangelisty w wymienionym przeze mnie nagraniu z Ph. Herreweghe), ale także jako "specjalista od Schuberta" (napisał interesującą pracę o jego "Podróży zimowej") i nagrodzony wykonawca "Pięknej młynareczki". Z pewnością niezwykle utalentowany i mimo upływu lat – dysponujący pięknym, mocnym głosem, a jego interpretacje utworów muzycznych są zwykle najwyższej próby. Tak było i tym razem. Był wspaniały, ale, jak sądzę, niedostatecznie wykorzystano jego udział w Pasji. 

Ian Bostridge, fot. Joanna Stoga
W roli Jezusa wystąpił Yannick Debus – baryton znany z wielu ról operowych, wielokrotnie współpracujący z René Jacobsem i Freiburg Baroque Orchestra. Przejmujący głos o wspaniałej barwie i nieprzenikniona twarz, co może dziwić, zważywszy, że jest przede wszystkim śpiewakiem operowym. Nie rozczarował mnie również amerykański kontratenor Terry Wey, który pięknie zaśpiewał "Erbarme dich, mein Gott". I nie tylko, ale ta aria zawsze najbardziej mnie porusza... Towarzyszył mu wspaniały skrzypek barokowy - Zbigniew Pilch. Nie sposób wymienić wszystkich solistów i muzyków, dość powiedzieć, że podczas tego szczególnego koncertu dali popis swojego kunsztu. Porwali publiczność, która nagrodziła ich gromkimi brawami.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Aśki Borof (nie)codziennik /relacja z wystawy " "Aśka Borof. Powszednie misterium"/

Od 27 kwietnia we wrocławskim Muzeum Etnograficznym można oglądać absolutnie unikalną wystawę prac Aśki Borof – artystki, która opisuje świa...

Popularne posty