sobota, 15 kwietnia 2023

Tajemnicze konwersacje z Vermeerem /o wystawie w Rijksmuseum/

Tak wspaniała wystawa, jaką ma Johannes Vermeer w Muzeum Królewskim w Amsterdamie, jest doprawdy zjawiskiem unikalnym. W jego malarstwie zachwyciły mnie barwy i światło, a przede wszystkim zawarta w jego obrazach tajemnica, która fascynuje i sprawia, że toczymy z nimi niekończącą się rozmowę, pełną zagadek i niedopowiedzeń.

Rijksmuseum, fot. Marek Cisek

Związki z Vermeerem

    Moja przygoda z Vermeerem trwa od lat, a zaczęła się od zauroczenia jego "Koronczarką", którą zobaczyłam w Luwrze, w latach 90. ubiegłego wieku. Zakupiona wówczas reprodukcja, o wiele większa niż oryginał, zdobi ścianę kuchni, tworząc klimatyczne zaplecze z drewnianą ławą i kącikiem muzycznym. Wcześniej jednak, w końcu lat 70. obejrzałam francuski film w reżyserii Claude`a Goretty pod tytułem "Koronczarka", z niezapomnianą rolą Isabelle Huppert... To był pierwszy impuls, pomimo że nie miał bezposredniego związku z obrazem. Dopiero obejrzany w 2004 roku film Petera Webbera: "Dziewczyna z perłą" sprawił, że przeczytałam opracowania dotyczące Vermeera, które były w owym czasie dostępne (a była to dość skąpa kolekcja) i napisałam recenzję. Nie była to jednakże biografia malarza, choć wysmakowane kadry Eduardo Serra przywodziły jako żywo na myśl obrazy Mistrza z Delft. 

     Pojawił się też znakomity cykl Phila Grabsky` ego: "Wystawy na ekranie", dzięki któremu mogłam obejrzeć wystawę „Vermeer i muzyka”, która była eksponowana w National Gallery of London w 2013 roku. Dokument opowiadał o związkach malarstwa niderlandzkiego z muzyką, przy czym centrum wystawy stanowiły płótna Johannesa Vermeera. Podczas wirtualnego oglądania obrazów można było zapoznać się z różnymi interpretacjami i zobaczyć tak istotne detale. Wszyscy interpretatorzy byli jednak zgodni co do tego, że Vermeer, nawet jeśli podejmował temat podobny do któregoś ze swoich poprzedników lub rówieśników – nadawał mu niezwykły, tajemniczy ton. 


Przed "Koronczarką" Vermeera w Luwrze, Paryż 1997

    W 2017 roku Muzeum Luwr we współpracy z Narodową Galerią w Dublinie oraz Narodową Galerią Sztuki w Waszyngtonie zaprezentował znakomitą wystawę "Vermeer i mistrzowie malarstwa rodzajowego", której głównym bohaterem był Johannes Vermeer. Po raz pierwszy od 1966 roku zgromadzono w jednym miejscu  dwanaście obrazów Mistrza z Delft, konfrontując je z dziełami innych artystów Złotego Wieku. Tej wystawy nie widziałam osobiście ani wirtualnie, ale napisałam o niej na podstawie zamieszczonych na stronie Luwru materiałów informacyjnych i obrazów.

     I wreszcie w tym roku zdarzyła się rzecz niebywała, do której  – jak to teraz widzę  – dojrzewałam latami: Rijksmuseum zorganizowało znaczącą, bo liczącą aż 28 obrazów Mistrza z Delft, wystawę. To bardzo dużo zważywszy, że według tego muzeum na świecie istnieje raptem 37 dzieł Vermeera. Wyjazd, którego główną atrakcją miała być wystawa, wzbogacił się ponadto o dwa wspaniałe koncerty: "Pasję według św. Mateusza" i "Pasję według św. Jana" J. S. Bacha w znakomitym wykonaniu  – w Concertgebouw (ale to osobna opowieść), a w samym Muzeum Królewskim byliśmy dwukrotnie, odwiedziliśmy także Van Gogh Museum oraz Hermitage Amsterdam, gdzie gościła nieduża, ale interesująca wystawa z kolekcji w Lejdzie: "Rembrandt i jemu współcześni". Cztery dni wypełnione muzyką i sztuką najwyższej próby... 

Tajemnicze rozmowy


Johannes Vermeer, "Przerwana lekcja muzyki", 1860-61, The Frick Collection, Nowy Jork,
tu: wystawa Vermeera w Rijksmuseum, fot. Marek Cisek
      W ikonografii chrześcijańskiej istnieje pewien typ przedstawienia noszący nazwę Sacra conversatione (dosł. święte rozmowy). Pojawił się w sztuce włoskiej XIV wieku jako hierarchiczna kompozycja, w której Matka Boża zajmuje centralne miejsce, a po jej bokach stoją symetrycznie ustawieni święci. Ten rodzaj malarstwa doczekał się licznych wariantów w okresie wczesnego i rozwiniętego renesansu, rozpowszechnił się także w całej Europie jako popularne przedstawienie główne nastaw ołtarzowych. W późniejszym okresie hierarchiczność przedstawienia została przełamana przez wprowadzenie elementu narracyjnego, kontaktu i rozmowy pomiędzy przedstawionymi postaciami. Otóż Vermeer zdaje się kontynuować ten rodzaj przedstawienia, choć jego conversatione są całkiem nieświęte. Toczą się jednak nie tylko pomiędzy postaciami na obrazie, ale także między nimi a znaczącymi przedmiotami: instrumentami muzycznymi, obrazami i innymi, a także pomiędzy nimi a widzem. Mało tego  – obraz staje się także pretekstem do rozmowy pomiędzy oglądającymi go. A ponieważ jest w tych płótnach tyle tajemnic i ukrytych treści, konwersacje te właściwie nie mają końca. Podejrzewam też, że ukryta w płótnach Vermeera warstwa autotematyczna dodaje im szczególnej wielowymiarowości. Na tym właśnie polega geniusz malarza, tym czaruje i uwodzi, a nam sprawia przyjemność fakt, że uczestniczymy w owej tajemniczej rozmowie  – to ekscytujące! Moje "konwersacje" z płótnami Vermeera przedstawię na podstawie kilku wybranych obrazów, lecz nadam im kształt otwarty. Nie mam także ambicji opisania całej wystawy ani przybierania pozy historyka sztuki  – to nie moja rola. 

"Koronczarka", czyli kontemplacja zamiast rozmowy


Johannes Vermeer, "Koronczarka", ok. 1669–1671, Luwr, Paryż, tu:
wystawa "Vermeer" w Rijksmuseum, Amsterdam, fot. Marek Cisek
     Fakt, że zaczynam od tego płótna, jest w świetle tego, co napisałam na początku, oczywisty. 
Obraz przedstawia dziewczynę zajmującą się wyrobem koronek. Choć skupiona na swojej pracy młoda kobieta nie nawiązuje kontaktu z widzem, to jednak obraz "przemawia". I to jak silnie!
Wisława Szymborska jest m. in. autorką wiersza "Vermeer", który nawiązuje wprawdzie do "Mleczarki", sądzę jednak, że oddaje istotę każdego kobiecego portretu Vermeera.

Dopóki ta kobieta z Rijksmuseum
w namalowanej ciszy i skupieniu
mleko z dzbanka do miski
dzień po dniu przelewa,
nie zasługuje Świat
na koniec świata. 

Z pewnością nie zasługuje na koniec świata Świat koronczarki. Ora et labora  – przepełniony staranną pracą i modlitwą (obok stolika służącego do do wyrobu koronek, na stole przykrytym kolorowym dywanem spoczywa książka  –  prawdopodobnie Biblia). Jej skupienie w jakiś tajemniczy sposób udziela się również widzowi Można bez końca kontemplować tę twarz, staranne, gładkie uczesanie, pracowite dłonie... Wzrok przykuwa także intensywna żółć stanika  –  kolor przez Vermeera ulubiony. Żółcień  –  jak podaje w swoim Słowniku symboli Władysław Kopaliński –  jest symbolem wieczności, świętości, Prawdy objawionej (Płaszcz św. Piotra), stałości (wiary), energii, światła, jasności... Także dobroci, szczęścia, godności, jedności, delikatności... Stojąc przed "Koronczarką" nie toczymy zbędnych rozmów. Po prostu kontemplujemy coś zachwycającego, pełnego harmonii i spokoju.

"Pani ze służącą" - pomiędzy wiernością a pokusą


J. Vermeer, "Dama ze służącą", 1666-67, The Frick Collection, Nowy Jork,
tu: wystawa "Vermeer" w Rijksmuseum, fot. Marek Cisek
         Żółcienie dominują także w stroju kobiety przedstawionej na obrazie "Dama ze służącą". To również jedno z tych fascynujących płócien, które przemawiają i przy który mogłoby się stać bez końca... 
Siedząca przy stole kobieta, ubrana w żółty kaftan obszyty białym futrem, została ukazana w momencie pisania listu (częsty motyw w malarstwie niderlandzkim) i podparłszy podbródek palcami lewej ręki, jakby nieco zaskoczona, zwróciła się w stronę służącej, która właśnie przyniosła list. Być może jest to list od osoby, do której kieruje swoje słowa młoda kobieta... Jej twarz wyraża zaskoczenie i zdziwienie, mówi coś do pokojówki, a może tylko wydała cichy okrzyk... Uwagę zwraca nie tylko żółć jej kaftana, ale także piękna, pobłyskująca perła w uchu, naszyjnik z drobnych pereł wokół szyi i starannie zapleciony warkocz upięty z tyłu głowy, również ozdobiony perłami. Może zdumiewać, że samotna, przebywająca w domu kobieta ubrana jest tak starannie, jakby się kogoś spodziewała. Jednakże wiemy, że perła symbolizuje czystość, wzniosłość i poświęcenie. W przeciwieństwie do takich obrazów, jak "Szklanka wina" czy "Śpiąca dziewczyna", przedstawiona tu kobieta zachowała czystość i jest wierna mężowi, do którego pisze. A może służąca przynosi list od wielbiciela, wystawiając ją w ten sposób na próbę? Wyłania się bowiem ze sfery mroku i ma wstydliwie opuszczony wzrok, co mogłoby uzasadniać i taką interpretację...

Przed obrazem Vermeera "Dziewczyna z lutnią", The Frick Collection,
Nowy Jork, fot. Marek Cisek
Choć obrazy Vermeera są na ogół niewielkie, to jednak za sprawą kolorów i rysunku zwracają na siebie uwagę już z daleka, przyciągają wzrok. Kiedy zaś znajdziemy się w ich pobliżu, stają się tym bardziej pociągające  –  przez to, że z jednej strony są narracyjne (conversatione), a zarazem pełne tajemnic i ukrytych znaczeń, których czasami możemy się domyślać, ale i tak pozostanie jakaś sfera niedopowiedzenia. Dlaczego dama z powyższego obrazu nie sięga po list, jeśli pochodzi on od mężczyzny, do którego właśnie pisze? A jeśli to zaproszenie na randkę od wielbiciela, dlaczego tak uważnie przygląda się służącej, jakby jednak rozważała przyjęcie propozycji? Tego nie dowiemy się nigdy i to także jest siłą malarstwa Vermeera.

O czym myśli "Kobieta pisząca list"?


J. Vermeer, "Kobieta pisząca list", National Gallery of Art, Waszyngton,
wystawa "Vermeer", fot. Marek Cisek
      Wybrane przeze mnie obrazy tworzą swoistą triadę: łączy je postać głównej bohaterki i kolorystyka, przy czym szczególną rolę odgrywa żółcień kaftana. Jak wspomniałam, tematyka pisania listów była w czasach Vermeera bardzo popularna, nikt jednak nie nadał jej tyle treści i nie wyposażył w tyle tajemnic. 
Przedstawiona na płótnie młoda dziewczyna patrzy na nas badawczo, co sprawia, że znajdujemy się w sytuacji voyerystów, ale jej delikatny uśmiech i baczne, akceptujące spojrzenie sprawia, że nie odczuwamy z tego powodu dyskomfortu. Podejmujemy ów kontakt wzrokowy i tak rozpoczyna się nasza conversatione. Do kogo pisze? Dlaczego naszyjnik z pereł leży obok niej? Co znajduje się w tajemniczych skrzyneczkach? Biżuteria? Przybory do pisania? A może listy miłosne? Co przedstawia obraz wiszący za nią na ścianie? Tego nie zobaczymy, ale w komentarzu National Gallery of Art przeczytamy, że "ten ciemny, ledwo rozpoznawalny wizerunek przypomina martwą naturę z instrumentami muzycznymi. Jedynym rozpoznawalnym instrumentem jest kontrabas. Instrumenty muzyczne często są aluzją do miłości, można zatem rozumieć, że list jest adresowany do nieobecnego kochanka". Dodajmy, że połyskujące w uszach młodej kobiety perły kojarzą się pozytywnie  – z czystością i poświęceniem. Co odpowiedziałaby nagabywana naszymi wścibskimi pytaniami? Zapewne zbyłaby nas swoim skromnym, nieśmiałym uśmiechem. Ile jednak mieliśmy przyjemności obcując z nią choćby przez niedużą chwilę...

J. Vermeer, "Mleczarka", ok. 1660, Rijksmuseum, Amsterdam, fot. Marek Cisek
     Tak wspaniała wystawa, jaką ma obecnie Johannes Vermeer w Muzeum Królewskim w Amsterdamie, jest doprawdy zjawiskiem unikalnym. Już nie musiałam "pielgrzymować" za Vermeerem, jak to określił Zbigniew Herbert, od galerii do galerii, bo oto niemal wszystkie, a w każdym razie znacząca ich większość znalazła się na tej ekspozycji. Niestety, nie udało mi się obejrzeć "Dziewczyny z perłą", która została zabrana do Hagi tuż przed moim przyjazdem do Amsterdamu... W malarstwie Vermeera zachwyciły mnie barwy i światło, a przede wszystkim zawarta w jego obrazach tajemnica, która fascynuje i sprawia, że toczymy z nimi niekończącą się rozmowę, pełną zagadek i niedopowiedzeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

59. Międzynarodowy Festiwal Henryka Wieniawskiego w Szczawnie-Zdroju

Już w czerwcu kolejna (pięćdziesiąta dziewiąta!) odsłona Międzynarodowego Festiwalu Henryka Wieniawskiego w Szczawnie-Zdroju! Festiwal hołdu...

Popularne posty