wtorek, 31 lipca 2018

7. Olimpiada Teatralna: Świat miejscem prawdy /zapowiedź festiwalu/

Od 14 października do 13 listopada 2016 r. stolica Dolnego Śląska przemieni się w teatralną stolicę świata w ramach ESK 2016. Ze swymi spektaklami pojawią się twórcy, którzy zmienili oblicze teatru XX i XXI wieku, m.in.: E. Barba, P. Brook, R. Castellucci, K. Lupa T. Suzuki.


Olimpiada Teatralna – geneza i idea festiwalu

Olimpiada Teatralna jest międzynarodowym festiwalem prezentującym najwybitniejszych twórców z całego świata. Aktualnie organizowana jest przez Instytut Grotowskiego i odbywa się po raz siódmy. Jej pomysłodawcą jest grecki reżyser Theodoros Terzopoulos, który powołał ją do życia w 1993 roku w Delfach, a obecnie pełni rolę jej przewodniczącego festiwalu. Olimpiada jest w założeniu miejscem spotkań uczniów i mistrzów, służącym prowadzeniu dialogu, pomimo różnic ideologicznych, językowych i kulturowych. Festiwal promuje bogactwo i różnorodność dziedzictwa teatru, a także wspiera wszelkiego rodzaju eksperymenty i poszukiwania z obszaru sztuk performatywnych. W zamyśle założycieli, OT ma na celu wzmocnienie i przywrócenie znaczenia współczesnego teatru na świecie.
Dotychczas odbyło się sześć edycji festiwalu, a każda miała inną myśl przewodnią. W Delfach, w 1995 roku była to ”Tragedia”, w Shizuoka, w 1999 roku – ”Dając nadzieję”, w 2001 roku w Moskwie – ‘’Teatr dla ludzi”, w 2006 roku w Stambule – ”Poza granicami”, w Seulu, w 2010 roku – ”Sarang. Miłość i człowieczeństwo”, a w Pekinie, w 2014 roku – ”Marzenie”. Polska edycja czerpie swoją myśl przewodnią z tytułu tekstu Jerzego Grotowskiego, wygłoszonego w 1976 roku, w którym ten wybitny twórca i eksperymentator teatralny przekonywał:
Wchodzimy w świat, aby przezeń przejść. Przechodzimy próbę świata, a świat jest miejscem prawdy. W każdym razie – świat powinien być miejscem prawdy.
Siódma edycja Olimpiady Teatralnej stanowi zatem zachętę do poszukiwania tej prawdy o świecie i o nas samych, staje także w obronie tradycji, wspierając jednocześnie potrzebę eksperymentowania na scenie.

Program 7. edycji – Świat  miejscem prawdy

Autorem programu siódmej edycji festiwalu jest Jarosław Fret – założyciel i lider Teatru Zar, dyrektor Instytutu Grotowskiego, wykładowca PWST, a także przewodniczący Rady Kuratorów i kurator ds. teatru Europejskiej Stolicy Kultury Wrocław 2016. Program podzielono na sześć nurtów, w ramach których zostaną zaprezentowane spektakle, warsztaty, debaty, spotkania, koncerty, projekcje filmów oraz wystawy. Ogółem zobaczymy siedemdziesiąt spektakli oraz sto trzydzieści wydarzeń okołoteatralnych.
W Olimpiadzie Teatralnej – powiedział podczas konferencji Jarosław Fret – chodzi mi nie tylko o kulturę spektaklu, ale także o kulturę teatru – o długie trwanie w teatrze, możliwość dyskutowania, debatowania poprzez teatr. Wszyscy twórcy przez nas zaproszeni  są słynni dzięki swojej filozofii uprawiania teatru. 

W tzw. nurcie głównym Olimpiady Teatralnej znajdą się przedstawienia najwybitniejszych twórców teatralnych z całego świata: Eugenio Barby, Petera Brooka, Romeo Castellucciego, Pippo Delbono, Jana Fabre, Walerija Fokina, Heinera Goebbelsa, Liu Libin, Krystiana Lupy, Eimuntasa Nekrošiusa, Tadashi Suzuki, Theodorosa Terzopoulosa oraz Roberta Wilsona. Będą to zarówno spektakle, które okazały się kamieniami milowymi w rozwoju sztuki teatralnej, jak też premiery i koprodukcje. Reżyserzy wezmą także udział w cyklu ”Prawda i tylko prawda” – prezentacjach ich artystycznego credo lub rozmów z udziałem badaczy i artystów, poświęconych różnych zagadnieniom, które w znaczący sposób wpłynęły na ich twórczość. Przegląd rozpoczną ”Trojanki” -  legendarny spektakl z roku 1974, w reżyserii Tadashiego Suzuki. Jarosław Fret nazwał go spektaklem – rewolucją, który nie tylko odmienił oblicze teatru japońskiego, dalekowschodniego, ale także teatru w ogóle.

Trojanki

Formuła Olimpiady została poszerzona o nowe wątki skupione wokół kluczowej idei spotkania najwybitniejszych twórców teatru europejskiego trzech pokoleń, które zostaną podjęte podczas cyklu dyskusji ”Landscape Now” – poświęconych wielkim postaciom i tradycjom teatralnym XX wieku. Spotkania przybiorą także kształt warsztatów dla aktorów i reżyserów oraz młodych krytyków.
W nurcie ”Więcej niż teatr” zostaną zaprezentowane problemy artystyczne i społeczne związane z niepełnosprawnością. Spektakle zaprezentują m.in. Teatr 21, Teatr CHOREA, VerTeDance i Teatr Archa z Czech. Program dopełni wystawa fotografii Jana Rosłwskiego, koncert zespołu Na Górze oraz cykl spotkań, których celem będzie wymiana doświadczeń między polskim i zagranicznymi twórcami.


Teatr Chorea

Do źródeł teatru polskiego odniesie się Festiwal ”Dziady. Recykling” pod kierownictwem naukowym prof. Leszka Kolankiewicza. Obejmie prezentację Mickiewiczowskich ”Dziadów” oraz  obrzędy kultu przodków odprawiane na żywo przez konformans Giucheneya. Prezentacjom towarzyszyć będą debaty, koncerty, projekcje filmowe, wystawy i publikacje. 
Osobny nurt – Estern Line - to prezentacja młodego, niezależnego teatru z Europy Środkowo-Wschodniej, rozwijający ideę Trzeciego Teatru, krytycznego wobec teatru instytucjonalnego. Spektakle zaprezentują m.in. Studium Teatralne, Teatr CHOREA, Teatr Porywacze Ciał, Teatr Pieśń Kozła, Teatr Zar, Grupa Teatralna Zero (Gracja), PLAVO pozorište (Serbia).

W czasie trwania Olimpiady wystąpią również artyści związani z Instytutem Grotowskiego. Zobaczymy ”Szczęśliwe dni” z Mają Komorowską i Adamem Ferencym, Aleksandrę Kazazou w spektaklu dedykowanym Melinie Mercouri, Roberto Bacci w adaptacji ”Leara”. Planowane jest także spotkanie z najbliższym współpracownikiem i współtwórcą Teatru Laboratorium – Ludwikiem Flaszenem. 

Strona festiwalu: http://www.theatreolympics2016.pl/olimpiada-teatralna-swiat-miejscem-prawdy-wroclaw-2016

Artykuł ukazał się pierwotnie na portalu Kulturaonline w październiku 2016 r.

`Zstąp, Mojżeszu`, czyli o tęsknocie za wolnością /Olimpiada Teatralna/

Teatralne eksperymenty Romeo Castellucciego, dla którego  sztuka ma stworzyć możliwość objawienia i odkryć oraz o tęsknocie za wolnością i potrzebie nowego Przymierza.

Zstąp, Mojżeszu, fot. Luca Del Pia
Jesteśmy w polowie Olimpiady Teatralnej – olbrzymiego projektu, próbującego środkami artystycznymi opowiedzieć prawdę o współczesnym świecie. Oprócz spektakli tzw. głównego nurtu, jest to także przegląd teatrów alternatywnych, wykraczających poza ramy przedstawienia, prezentacje scen dolnośląskich, programu Instytutu Jerzego Grotowskiego, spektakle i wariacje na temat ”Dziadów” Adama Mickiewicza. Towarzyszą im liczne wystawy, debaty, wykłady i publikacje.
Z tej polifonii artystycznych wydarzeń z pewnością najsilniejszym głosem przemawiają spektakle tzw. głównego nurtu. Ponieważ jest to przegląd znaczących przedstawień z całego świata, mogliśmy doświadczyć wielkiej różnorodności – od śpiewów ormiańskich w ”Armine, Sister” w reż. Jarosława Freta, chińskiego monodramu ”Życie między niebem a ziemią” w wykonaniu Liu Libina, którego bohater przypomina nieco Chaplinowskiego Charliego, poprzez spektakle bogate inscenizacyjnie, jak ”Maskarada” w reż. Walerego Fokina czy ”Max Black, czyli 62 sposoby wsparcia głowy ręką” w reżyserii Heinera Goebbelsa. Pisaliśmy już o ”Trojankach”  - wybitnym przedstawieniu Tadashi Suzuki z 1974 roku, który został ponownie pokazany po latach we Wrocławiu. Tym razem chciałabym podzielić się refleksją na temat spektaklu, który zrobił na mnie, jak dotąd, największe wrażenie, a mianowicie ”Zstąp, Mojżeszu” włoskiego reżysera Romeo Castellucciego. Przedstawienie zagrali aktorzy Socìetas Raffaello Sanzio, której Castellucci jest współzałożycielem.

Świat miejscem prawdy?

Na początek mała prowokacja, nie sposób jej bowiem uniknąć pisząc o teatrze Castellucciego. Otóż jakby wbrew przewodniemu hasłu Olimpiady Teatralnej, reżyser powiada:

Prawda nie ma nic wspólnego z teatrem. To okropne słowo. Prawda wyklucza teatr. Nietzsche, filozof, który zrodził się z tragedii greckiej, powiedział, że sztuka jest instrumentem pozwalającym uwolnić się od prawdy. Jeśli wszyscy znalibyśmy prawdę, bylibyśmy niewolnikami. (…) Dlatego trzeba zaburzyć komunikację, która stała się ideologią dominującą, wprowadzić wątpliwość, niepewność. Sztuka nie jest komunikacją, ale rodzajem odkrywania. Odkrywanie jest odwrotnością, wywróceniem komunikacji. To właśnie jest zadaniem teatru – stworzyć możliwość odkrycia, wręcz objawienia.

W teatrze Castellucciego w istocie nie tyle o gotowe prawdy chodzi, co odkrycia będące udziałem każdego widza z osobna.  W swojej praktyce artystycznej reżyser poszukuje nowego języka teatralnego, wykorzystując spektakularne środki techniczne i tworząc z ich pomocą interesujące kompozycje teatralne, prowokujące widza do myślenia poza schematami. Teatr Castellucciego jest niepowtarzalny, w pełni autorski, a jednocześnie trudny, momentami agresywny i może się nie podobać. Z całą pewnością jest oryginalny i dotyczy spraw istotnych, a to wystarczy, aby uznać tego twórcę za godnego uwagi, jeśli nawet się z nim nie zgadzamy.

Zstąp, Mojżeszu, fot. Luca Del Pia
W tym roku, podczas jubileuszowego XX Festiwalu Szekspirowskiego, Castellucci zaprezentował spektakl z 1997 roku: "Juliusz Cezar. Fragmenty", w którym słowa wciąż kreują świat, ale nośnikiem znaczeń są ciała aktorów. Natomiast we Wrocławiu mieliśmy okazję obejrzeć spektakl z 2014 roku: ”Zstąp, Mojżeszu”.

Świat potrzebuje nowego Przymierza

Tekst przedstawienia został zainspirowany starą pieśnią religijną, śpiewaną w Stanach przez niewolników z Afryki, którzy wzywali Mojżesza, by – jak ongiś naród wybrany – wyprowadził  ich  z niewoli. Romeo Castellucci powraca do tego motywu, twierdząc w swoim przedstawieniu, że świat potrzebuje nowego Przymierza, bez którego ludzie nigdy nie staną się wolni.

Do swojego przedstawienia reżyser zaprojektował także scenografię, kostiumy i światło. Efekt sceniczny jest doprawdy oszałamiający!  Jego plastyczną urodę i niepowtarzalność można by porównać ze sztukami Tadeusza Kantora. W obu przypadkach mamy do czynienia z precyzyjną, świadomą środków scenicznych autorską wizją spektaklu. Jednakże ”malarskość” Castellucciego (który ukończył malarstwo i scenografię na Akademii Sztuk Pięknych w Bolonii)  przypomina raczej obraz filmowy, nieco zamglony, niekiedy niewyrazisty, innym razem uderzający naturalizmem. Tak było w przypadku spektaklu ”Zstąp, Mojżeszu”, ujętym w ramy obrazu, na którym na początku i na końcu ubrane elegancko panie i panowie poruszają się w przestrzeni niby-galerii, oglądając słynny obraz Albrechta Dürera "Młody zając", do dziś zachwycającego dbałością o szczegół, realizmem oraz umiejętnością przekazania specyficznego wewnętrznego napięcia. Pomiędzy tymi scenami rozgrywa się zasadniczy dramat. Castellucci zdaje się wychodzić od sztuki klasycznej, realistycznej, ale natychmiast burzy jej schematy, dokonując twórczej reinterpretacji i tworząc własny, niezwykły świat.

Oto współczesna młoda kobieta rodzi dziecko w hotelowej łazience, a potem – jak jej biblijny pierwowzór – pozostawia je w koszu na wodzie. Tak pojawia się ponownie wyczekiwany Mojżesz. Oczywiście, nikt tego nie rozumie i kobieta jest przesłuchiwana przez policję, która podejrzewa ją o dzieciobójstwo. Następnie trafia do szpitala, gdzie zostaje umieszczona w urządzeniu przypominającym tomograf, który staje się rodzajem ”kapsuły czasu”.

Zstąp, Mojżeszu, fot. Guido Mencari
I oto znajdujemy się w epoce kamienia łupanego – czas zatoczył koło i historia świata zaczyna się na nowo. Musiał jednak znaleźć się ktoś równie odważny i zdeterminowany jak owa kobieta, aby podjąć to wyzwanie. Ta sama bohaterka, tym razem w zamierzchłych czasach, traci dziecko, które z jakichś powodów umiera i zostaje ceremonialnie pogrzebane. Jej rozpacz i próby ”przebicia się” przez przeźroczystą zasłonę, która oddziela jej świat od naszego, są doprawdy przejmujące. Zamknięta w ”tamtym czasie”, jak w kapsule, nie zdoła się jednak przedostać na ”inną stronę”. Tak to Castellucci igra z czasem i przestrzenią w sposób niezwykle dojmujący i długo, jak echo,  pozostający w widzach siedzących po przeciwnej stronie scenicznego ekranu.

Poszczególne obrazy tego spektaklu następują po sobie w sposób logiczny, a jednak nieoczywisty. Pomiędzy nimi pojawia się i głośno pracuje znajdująca się blisko proscenium dziwna machina, przypominająca wielki wał korbowy, na którą nawijają się ludzkie włosy (?). Budzi niepokój, lęk, drgając,  hałasując i rozwibrowując  ciała siedzących w pobliżu widzów. Do tego nieznośny dźwięk. Doprawdy, Castellucci prowokuje nieustannie uwagę i zaangażowanie widza – czy on tego chce, czy też nie. Zupełnie, jakby chciał powiedzieć:
Nie przyszedłeś obejrzeć jeszcze jedną sztukę, siedząc wygodnie w fotelu. Ja tobą potrząsnę!

Przed nami znaczące inscenizacje ”Dziadów” Adama Mickiewicza oraz tajemnicze obrzędy, a także konferencja o przodkach zza morza, które wpisują się w listopadowe Zaduszki. Ponadto ”Prometeusz w okowach” T. Terzopoulosa oraz ”Pole bitwy” Petera Brooka, a także warsztaty i spotkania z wybitnymi twórcami.

Recenzja ukazała się pierwotnie na portalu Kulturaonline w październiku 2016 roku.

`Trojanki` Tadashi Suzuki: O uniwersalności ludzkiego cierpienia /Olimpiada Teatralna/

Teatr najwyższej próby. Harmonia gestu, dźwięku, światła i muzyki stała się idealnym środkiem przekazu treści tragedii Eurypidesa.

Trojanki w reż. Tadashiego Suzuki podczas Olimpiady Teatralnej,
fot. Tobiasz Papuczys

Olimpiadę Teatralną rozpoczęłam od górnego C –  od ”Trojanek” Tadashiego Suzuki – wybitnego artysty japońskiego, w wykonaniu jego zespołu: Suzuki Company of Toga. Spektakl miał swoją premierę w październiku 1974 roku, a więc dokładnie 42 lata temu i spotkał się z aplauzem teatralnych recenzentów, którzy pisali m.in.:

Błyskotliwy spektakl z gatunku teatru rytualnego, w którym tekst Eurypidesa jest punktem wyjścia i ogniwem łączącym japoński i grecki formalizm. („The Guaridan”)

Sam reżyser zwraca uwagę na brak akcji w ”Trojankach”. Oto trzy kobiety: Hekabe - wdowa po Priamie, królu zdobytej Troi, Kasandra - jej córka, kapłanka znającą przyszłość oraz Andromacha - wdowa po Hektorze, oczekują na okręty, które mają je zabrać jako niewolnice należące do nowych panów. Przepełnione cierpieniem po utracie najbliższych, upokorzone, zhańbione i zrozpaczone – próbują opowiedzieć o swoim losie, wykrzyczeć go bogom.

Tadashi sięgnął po tę sztukę, ponieważ uznał, że pod wieloma względami los kobiet ukazany w tragedii Eurypidesa przywodził na myśl los Japończyków po przegranej wojnie.
Chciałem się przekonać – wyjaśnia Tadashi -  czy rozgrywając go wśród ocalałych Japonek, gnieżdżących się w powojennych ruinach, zdołam dzięki ich wielowymiarowej obecności na scenie wskrzesić żarliwe emocje „Trojanek”. Wydaje mi się, że za sprawą tej „podwójnej ekspozycji” udaje mi się ukazać uniwersalność ludzkiego cierpienia, które przeżywamy bardzo podobnie w Japonii i na Zachodzie.


Trojanki w reż. Tadashiego Suzuki podczas Olimpiady Teatralnej,fot. Tobiasz Papuczys
Kiedy dziś oglądamy to przedstawienie, nie sposób oprzeć się refleksji, że czasy te nie należą bynajmniej do przeszłości. Na naszych oczach giną kolejne Troje, czego przykładem jest choćby syryjskie Aleppo – jeszcze nie tak dawno wspaniałe, kwitnące, wielokulturowe miasto. Spektakl Tadashiego Suzuki zabrzmiał więc, mimo upływu lat, nader aktualnie.

Uwagę zwraca także jego uroda formalna. Niezwykła precyzja ruchu, gestu, a także niskie, gardłowe głosy aktorów mają swoje źródło w tradycji teatru japońskiego, przede wszystkim kabuki, jeśli chodzi o ekspresję gry. Reżyser wprowadził także postać niemego Narratora – człowieka przykutego do inwalidzkiego wózka, który milczy przez cały spektakl, pochylony nad książką. Zabiera głos dopiero po zamilknięciu kobiet, puentując opowieść uniwersalnym przesłaniem. Nad całością dominuje niema postać uosabiająca boga?, upostaciowany los?, przeznaczenie?

Najważniejszą kobiecą postacią spektaklu jest Hekabe – stara, mądra królowa Troi, która – jako jedyna – żywi nadzieję na przeżycie córki oraz synowej i wnuka. Uważa, że mimo upokorzeń, ocalenie życia jest najważniejsze. We wnuku upatruje nadzieję na odrodzenie Troi w przyszłości, ale i ta wiara zostaje zniszczona. Sceny upokorzeń, gwałtów i bestialskiego mordu na małym dziecku są w tym teatrze dalekie od naturalizmu, a jednak robią na widzu wielkie wrażenie. Prawdziwa sztuka teatralna nie potrzebuje naturalizmu do tego, aby wstrząsnąć widzem, przeciwnie – w serii precyzyjnych, symbolicznych scen jest także miejsce dla wrażliwości i wyobraźnię widza, a także na jego emocje. Pod tym względem przedstawienie Tadashi Suzuki okazało się teatrem najwyższej próby. Harmonia gestu, dźwięku, światła i muzyki stała się idealnym środkiem przekazu treści tragedii.

Trojanki w reż. Tadashiego Suzuki podczas Olimpiady Teatralnejfot. Tobiasz Papuczys

Spektakl „”Trojanki” w adaptacji i reżyserii Tadashi Suzuki zaprezentowano 14, 15 i 16 października w ramach Olimpiady Teatralnej, której patronem medialnym jest portal Kulturaonline.pl

Recenzja ukazała się na portalu Kulturaonline.pl w październiku 2016 roku.



Wtorek na Nowych Horyzontach : polska premiera "Fugi" w reżyserii Agnieszki Smoczyńskiej

Gabriela Muskała w filmie Agnieszki Smoczyńskiej Fuga

Spotkania

Jak to jest być hipsterem na wsi? Wtorkowy poranek proponujemy zacząć wizytą na Wsi pływających krów (The Village of Swimming Cows, 10:00). O filmie opowiedzą aktorzy: Ellen Ebert, Jonathan Hamnett i Mario May. Również o 10:00 Kilka rozmów o bardzo wysokiej dziewczynie (Several Conversations About a Very Tall Girl) - z reżyserem Bogdanem Theodorem Olteanu przeprowadzi Piotr Czerkawski. W porannym bloku polecamy także Holiday (10:15) i późniejsze spotkanie z Isabellą Eklöf.


Wieś pływających krów
Popołudnie najlepiej rozpocząć z Valeską Grisebach, zeszłoroczną laureatką Grand Prix Nowych Horyzontów, która opowie o pracy na planie Tęsknoty (Longing, 13:00). Po seansie Mojej polskiej dziewczyny (My Friend the Polish Girl, 13:15) zapraszamy na Q&A z twórcami filmu, a o 15:45, w sekcji Front Wizualny, wspólnie z Barbarą Visser ogłosimy Koniec ze strachem (The End of Fear).


O 19:15 zapraszamy na polską premierę Fugi Agnieszki Smoczyńskiej, najnowszy film autorki docenionych na Sundace Córek dancingu.

Fuga


Na zakończenie dnia -pokaz Samui Song o 22:15, połączony z rozmową z Pen-ekiem Ratanaruangiem.

informacja prasowa

poniedziałek, 30 lipca 2018

"Żona" Björna Runge: Wspólnota oszustwa /recenzja filmu/

Film  Björna Runge byłby płaskim dyskursem na temat podporządkowania kobiet mężczyznom, gdyby nie wspaniałe wielowymiarowe role Glenn Close i Jonathana Pryce`a. Ich postaci są z krwi i kości - ani przez chwilę nie szeleszczą papierem. A poza tym wszechobecny, subtelny humor i prawda psychologiczno-obyczajowa sprawiają, że jeśli nawet snujemy  gorzkie refleksje, za chwilę nabieramy właściwego dystansu.


Glenn Close (Joan) i Jonathan Pryce jako Joe Castelman

Trudno mi ocenić, czy to kwestia przypadku, czy też jakaś widoczna tendencja w kinie, ale zarówno mój pierwszy seans na 18. MFF Nowe Horyzonty (Mój wiek XX),jak też obejrzana dzisiaj Żona wpisują się w dyskusję na tematy męskie/kobiece, stawiając mężczyzn w niezbyt chlubnym świetle. O ile jednak film Ildikó Enyedi jest cudowną, wielopoziomową, pełną ukrytych symboli, pochwałą sztuki filmowej (i kobiecości!), o tyle obraz Björna Runge ma znamiona kina realistycznego i psychologicznego.

Tytułowa Żona, w którą znakomicie wcieliła się Glenn Close, to z jednej strony kobieta żyjąca w cieniu swego męża, uznanego pisarza Joego Castlemana (kapitalnie partnerujący aktorce Jonathan Pryce), z drugiej zaś interesująca, tajemnicza osobowość, która od początku przykuwa uwagę widza. Małżonkowie sprawiają wrażenie bardzo dobrze zżytej pary: ona go wspiera i wydaje się być niezastąpiona, on - publicznie jej za to dziękuje, co - przyznacie to sami - nie każdemu artyście się zdarza :-) Podobnie odbierają ich związek inni ludzie. Tymczasem to oczywiście i pozór, i prawda zarazem. Kolejne retrospekcje odsłaniają przed nami skomplikowany, jak to w życiu, układ relacji między nimi. 
Najpierw młoda adeptka literatury zakochuje się w swoim profesorze, który tak pięknie mówi o wewnętrznym imperatywie pisania i cytuje z pamięci Jamesa Joyce`a. Po latach słyszy, że wciąż łapie na ten lep kolejne naiwne, podobnie jak na pisane na orzechu dedykacje... Wszystko, co wydawało się w nim niebanalne, pociągające, urocze okazuje się rutynową grą, służącą zdobywaniu kolejnych kobiet. Dodajmy, że sposób opowiadania, zderzanie ze sobą przeszłości i dopełniającej ją teraźniejszości nie mają w sobie nic z mrocznych dramatów Ingmara Bergmana o niemożności porozumienia z drugim człowiekiem. W przeciwieństwie do autora Szeptów i krzyków, szwedzki reżyser Björn Runge ma poczucie humoru i nie dramatyzuje. Z całą pewnością bliżej mu do Turysty, niż do Scen z życia małżeńskiego. Toteż jeśli nawet małżonkowie skaczą sobie do oczu, sytuację rozładuje telefon od córki, która właśnie urodziła im wnuka. Joan potrafi powściągnąć emocje i dobrze gra swoją rolę idealnej żony pisarza. Do czasu...

Glenn Close jako tytułowa bohaterka filmu Żona, prasowe
Film Björna Runge opowiada w gruncie rzeczy o tym, że nieomal zasadą jest, iż mężczyźni zawdzięczają sukcesy kobietom. To one, żyjące w ich cieniu, często o wiele bardziej utalentowane, rezygnują z robienia kariery, aby mógł zrobić ją mąż. Zbierają jego porozrzucane skarpetki, przymykają oko na zdrady, wspierają w każdej sytuacji, niezależnie od tego, jak wielką jest miernotą. Ten układ zależności, który zaczyna się gdzieś w przeszłości - od zakochania, utrwala się z latami, staje się rodzajem "wspólnoty oszustwa" i na tym oszustwie, jak na zbrodni założycielskiej, ugruntowany jest związek. Kiedy nawet kobieta dojrzeje do tego, aby się uwolnić od swego męża -pasożyta, on tego po prostu nie przeżyje, chyba że znajdzie inną partnerkę, którą sobie podporządkuje. Ale im jest starszy, tym o to trudniej. Pamiętamy jednak takie związki: Rodina i Camille Claudel  czy małżeństwa Picassa. Przecież jednak nie tylko artyści... Runge każe patrzeć na to jak na uniwersalny problem.

Oczywiście, film byłby płaskim dyskursem na temat podporządkowania kobiet mężczyznom, gdyby nie wspaniałe wielowymiarowe role Glenn Close i Jonathana Pryce`a. Ich postaci są z krwi i kości - ani przez chwilę nie szeleszczą papierem. A poza tym wszechobecny subtelny humor i prawda psychologiczno-obyczajowa sprawiają, że oglądając go snujemy gorzkie refleksje natychmiast rozładowane dystansem.


Dzień Trójkąta – kulturalne święto Przedmieścia Oławskiego

Strefa Kultury Wrocław zaprasza na Dzień Trójkąta, czyli święto Przedmieścia Oławskiego, którego tegorocznym tematem jest architektura. Na sobotę 8 września zaplanowano wydarzenia kulturalne – spacery, warsztaty, koncerty, wystawy, spektakl teatralny, plenerowy pokaz filmowy. 


Udział mogą w nich wziąć zarówno mieszkańcy osiedla, jak i odwiedzający je goście. Projekt organizowany jest w ramach programu Sąsiadujemy, kontynuacji inicjatywy Wrocław – wejście od podwórza realizowanej w ramach obchodów Europejskiej Stolicy Kultury Wrocław 2016.

Trójkąt się zmienia

Przedmieście Oławskie w ostatnich latach przechodzi przemianę. Niewiele zostało już z dawnej legendy o „Trójkącie Bermudzkim”. Pośród cennych dziewiętnastowiecznych kamienic działalność prowadzą różnorakie inicjatywy lokalne – od Rady Osiedla, przez instytucje kultury, stowarzyszenia, aż po bary, restauracje i piekarnie wypiekające chleb według tradycyjnych receptur. Od 2015 roku działania animacyjno-kulturalne prowadzi również Pracownia Komuny Paryskiej 45, ponadto podczas obchodów Europejskiej Stolicy Kultury Wrocław 2016 na kilku podwórkach powstały instalacje artystyczne. To właśnie przedstawiciele tych lokalnych inicjatyw zostali zaproszeni do współtworzenia programu Dnia Trójkąta, czyli całodziennego wydarzenia służącego sąsiedzkiej integracji, a także zaprezentowaniu wrocławianom Przedmieścia jako osiedla, które warto poznać.

Dzień Trójkąta 2017, fot. A. Kielan

Świętujemy!

8 września na Przedmieściu Oławskim nikt nie będzie się nudził. Na sobotę (od 11:00 do 23:00) zaplanowano wydarzenia kulturalne w różnych częściach osiedla. Dzień Trójkąta rozpocznie się w ogrodzie Klasztoru Bonifratrów – do zwiedzania zostanie udostępniona na co dzień zamknięta krypta. Na program złożą się m.in. koncert w Muzeum Etnograficznym, warsztaty, wystawy, spektakl teatralny, a także cztery spacery z przewodnikami – architektoniczny, wyznaniowy, wspomnieniowy i rodzinny. W strefie relaksu ulokowanej u zbiegu ulic Kościuszki i Komuny Paryskiej będzie można odpocząć, porozmawiać z przedstawicielami lokalnych inicjatyw i poznać niezwykłe opowieści mieszkańców. W Świetliku wrocławscy aktorzy przeczytają fragmenty powieści, a wieczorem przy Trafostacji odbędzie się plenerowy pokaz filmowy. W dodatku, przez cały dzień miejscowe kawiarnie, restauracje, instytucje będą zapraszać do poznawania swoich wnętrz i ofert, a także do zbierania pieczątek – na najwytrwalszych zwiedzających czekają nagrody.

Dlaczego architektura?

Swoją potoczną nazwę Przedmieście Oławskie zawdzięcza historycznemu układowi urbanistycznemu – główne ulice tworzą ramiona trójkąta, przez lata nazywanego „Trójkątem Bermudzkim”. Jest to jedno z najmniejszych, ale i najciekawszych osiedli we Wrocławiu. Jego różnorodna architektura jest odbiciem skomplikowanej historii miejsca. W XIII wieku znajdowała się tu niewielka podmiejska osada. To właśnie z tego okresu pochodzą najstarsze budynki – kościół św. Maurycego oraz kościół św. Łazarza. Spore znaczenie miała też fundacja braci Bonifratrów, którzy wybudowali duży zespół klasztorny. Bardzo istotne było zburzenie miejskich fortyfikacji, a tym samym otwarcie się miasta na ówczesne przedmieścia. W związku z tym, na Oławskim zaczęto tworzyć trasy spacerowe, a wrocławscy możni lokowali tu swoje letnie, podmiejskie rezydencje.

Wszystkie wydarzenia odbywające się w ramach Dnia Trójkąta są bezpłatne. Miejsca biorące udział w imprezie zostaną oznaczone specjalnymi symbolami.

Pełny program Dnia Trójkąta zostanie ogłoszony pod koniec sierpnia.

informacja prasowa

Before MIASTOmovie x Archi-box: sierpniowe pokazy filmowe w Muzeum Architektury

Między 26 a 30 września we Wrocławiu odbędzie się 6. edycja festiwalu filmów o mieście i architekturze MIASTOmovie. W ramach rozgrzewki przed wydarzeniem Wrocławska Fundacja Filmowa i Muzeum Architektury zapraszają na trzy plenerowe pokazy filmowe, które odbędą się w Archi-boxie - przestrzeni prezentacji najnowszych zjawisk we współczesnej architekturze. 

Before MIASTOmovi, Ludzki wymiar

Before MIASTOmovie wystartuje w środę, 8 sierpnia, o 21:00 projekcją filmu "Ludzki wymiar" ("The Human Scale"), w którym reżyser Andreas Dalsgaard towarzyszy zespołowi duńskiego architekta Jana Gehla, podejmującego epokowe wyzwanie przywrócenia miasta mieszkańcom. Projektanci planują taki kierunek zmian w miejskiej urbanistyce, aby ludzki wymiar miasta był w niej zdecydowanie najważniejszy. Celem jest poprawa jakości życia w miastach, ich zrównoważony rozwój oraz udogodnienia - przede wszystkim dla przechodniów i rowerzystów. Reżyser pokazuje nie tylko innowacyjne projekty Gehla, ale i sposoby, w jakie są one wdrażane -  wizja Duńczyka spotyka się z entuzjastycznym przyjęciem zarówno architektów, jak i władz miast na całym świecie: od Kopenhagi po Pekin, od Szanghaju po Nowy Jork, od Los Angeles po Melbourne i od Christchurch po Dakar.


Kolejne pokazy Before MIASTOmovie w Archi-boxie odbędą się w drugiej połowie miesiąca. 22 sierpnia o godzinie 20:30 widzowie będą mogli zobaczyć "Nowojorską ulicę w obiektywie" ("Everybody Street") w reżyserii Cheryl Dunn. Reżyserka rozmawia na ekranie z ikonami ulicznej fotografii - m.in. Brucem Davidsonem, Elliotem Erwittem czy Rebeccą Lepkoff - które z niespotykaną wytrwałością i cierpliwością portretują Nowy Jork i toczące się w nim życie. Rozgrzewkę przed 6. edycją MIASTOmovie 29 sierpnia o 20:00 zamknie projekcja filmu "Rowery kontra samochody". W swoim filmie Fredrik Gertten zabiera widzów w podróż dookoła świata - odwiedzamy między innymi São Paulo, Toronto i Kopenhagę, poznając innowacyjne formy przystosowania infrastruktury dla rowerzystów. Reżyser na swojej drodze spotyka ludzi, którzy podkreślają, że rower może być pełnoprawnym środkiem transportu, nie tylko rekreacji.

Nowojorska ulica w obiektywie

Rowery kontra samochody

Wszystkie pokazywane w Archi-boxie filmu nawiązują do motywu przewodniego 6. odsłony MIASTOmovie - hasła "Ulica". Celem nadchodzącej edycji jest pokazanie tytułowej ulicy w wielu jej aspektach: od podstawowej formy organizacji życia w mieście, przez idee ożywienia ulic i odzyskania miasta dla ludzi, kwestie wyzwań transportowych w miastach XXI wieku, po ulicę jako przestrzeń realizacji twórczej, a także - w ostatnich latach - przestrzeń protestu. Festiwal odbędzie się od 26 do 30 września, bilety na pokazy filmowe trafią do sprzedaży na początku września.



Wszystkie pokazy odbywać będą się w Archi-boxie przy Muzeum Architektury (ul. Bernardyńska 5). Więcej informacji na temat programu MIASTOmovie oraz sierpniowych pokazów plenerowych znajdą Państwo na stronie MIASTOmovie.pl

informacja prasowa

niedziela, 29 lipca 2018

Nadchodzące premiery kinowe Against Gravity

Nagrodzony na festiwalu Millennium Docs Against Gravity „Człowiek delfin”, film Laurenta Canteta „Letnia szkoła życia”, bulwersujący „Czyściciele Internetu” oraz film fabularny Siergieja Łoźnicy "Donbas" już niedługo w polskich kinach.

Człowiek delfin, reż. Lefteris Charitos

„Człowiek delfin” to niezwykła historia pasji nurkowania, szacunku dla oceanu, przyrody i delfinów, która uczyniła Jacques’a Mayola jednym z największych nurków w historii, wielokrotnym rekordzistą świata w nurkowaniu głębinowym. Jego skomplikowane życie osobiste życie stało się inspiracją kultowego filmu Luca Bessona „Wielki błękit”. Narratorem filmu "Człowiek delfin" jest Jean-Marc Barr – odtwórca roli Mayola w „Wielkim błękicie”.

„Człowiek delfin” otrzymał Nagrodę Czytelników „Co Jest Grane 24” na 15. Festiwalu Filmowym Millennium Docs Against Gravity.

Człowiek delfin
Dolphin Man
reż. Lefteris Charitos
Grecja, Kanada, Francja, Japonia, 2017 , 80 min.
polska premiera: 17 sierpnia

Letnia szkoła życia  reż. Laurent Cantet
Mało jest reżyserów, którzy potrafią nakręcić zwykłą rozmowę tak, aby budziła tyle emocji, ile rasowy film akcji. Laureat Złotej Palmy za „Klasę” Laurent Cantet jest takim twórcą. W swoim nowym filmie pokazuje, jak słowa z minuty na minuty stają się zapalnikiem fascynacji, kłótni, a nawet morderstwa.

Pomysł na „Letnią szkołę życia” narodził się w głowie Canteta dwadzieścia lat temu, scenariusz pomógł mu rozwinąć Robin Campillo, twórca nagrodzonych w Cannes „120 uderzeń serca”. Ich współpraca zaowocowała powstaniem egzystencjalnego thrillera z mocnym wątkiem społecznym, w którym napięcie znajduje ujście w przemocy. „Letnia szkoła życia” to zarazem alegoryczna opowieść o końcu Europy, jaką znamy.

Letnia szkoła życia
The Workshop
reż. Laurent Cantet
Francja, 2017, 113 min.
polska premiera: 7 września

Czyściciele Internetu, reż. Hans Block, Moritz Riesewieck
Każdego dnia co minutę 500 godzin materiału filmowego jest przesyłanych na YouTube, 450 000 tweetów jest publikowanych na Twitterze, a 2,5 miliona postów na Facebooku. Jego współzałożyciel Mark Zuckerberg obiecał kiedyś, że Facebook będzie bez ograniczeń dzielić się wszystkim z każdym, ale okazało się, że jest zupełnie inaczej. Internet nie jest wcale tak neutralny, demokratyczny i wolny, jak się nam z pozoru wydaje. Tysiące moderatorów treści na Filipinach dzień w dzień decyduje o tym, co pojawia się, a co nie w mediach społecznościowych. 

Film przedstawia kulisy, skutki i ofiary internetowej cenzury, która de facto okazuje się idealnym narzędziem do sterowania rzeczywistością. Wysoko postawieni eksperci techniczni i byli czyściciele sieci opowiadają o potrzebie i praktyce takich działań. Okazuje się, że media społecznościowe negocjują z niektórymi krajami dostęp do materiałów krytycznych wobec ich rządów. Jak to możliwe, że wielkie internetowe korporacje, takie jak Facebook, czy Instagram o niewielkiej lub zerowej odpowiedzialności wobec swoich klientów mają dziś taką władzę, o jakiej do tej pory większość państw mogłaby tylko pomarzyć?

The Cleaners
reż. Hans Block, Moritz Riesewieck
Niemcy, Brazylia, 2018, 88 min.
polska premiera: 28 września

Donbas, reż.  Siergiej Łoźnica
Swoistą opowieścią o wojnie hybrydowej na ziemi niczyjej i cywilizacji w dobie post-prawdy i fake-newsów jest najnowszy film fabularny Siergieja Łoźnicy („Łagodna”, „We mgle”, „Szczęście ty moje”). „Donbas” w hipnotycznym, pełnym groteski stylu, zabiera nas w podróż przez kolejne kręgi piekła. Film został nagrodzony za najlepszą reżyserię w sekcji Un Certain Regard 71. Festiwalu Filmowego w Cannes, a Łoźnicę uhonorowano Nagrodą Smok Smoków podczas tegorocznej edycji Krakowskiego Festiwalu Filmowego.

Noworosja – państwo-widmo, rządzone przez watażków, istniejące tylko dzięki wsparciu mitycznej matki – Rosji. Tu propaganda uchodzi za prawdę, wojna za pokój, a nienawiść deklarowana jest jako miłość. Łoźnica zrobił film na wskroś nowoczesny. Odwołuje się do tego, jak dziś postrzegamy świat - często pokawałkowany na dziesiątki filmików, które scrollujemy z rosnącą obojętnością. Film, podzielony na 13 segmentów, będący galerią osobliwych postaci, zmierza ku szokującemu finałowi.

„Donbas” uhonorowanego Nagrodą Smok Smoków Krakowskiego Festiwalu Filmowego Siergieja Łoźnicy to opowieść o współczesnym człowieczeństwie i cywilizacji w dobie post-prawdy i fake-newsów, o każdym z nas.

Donbas
Donbass
reż. Siergiej Łoźnica
Niemcy, Ukraina, Francja, Holandia, Rumunia, 2018, 121 min.
polska premiera: 19 października

Kolejny film Łoźnicy: „Proces” (tym razem jest to film dokumentalny) zostanie zaprezentowany podczas nadchodzącej, 75. już edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji, która odbędzie się w dniach 29.08 - 08.09 2018. Ukraiński reżyser śledzi w nim represje Stalina na podstawie kronik filmowych z lat 30. ubiegłego wieku. Jest to kolejny film Łoźnicy, który powstał dzięki współfinansowaniu Against Gravity.

 informacja prasowa

Filmy z Gdyni na 43. FPFF

W programie 43. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych znalazły się filmy szczególnie związane z miastem, które od lat jest gospodarzem najważniejszego spotkania ludzi polskiej kinematografii. 


W sekcji pozakonkursowej „Filmy z Gdyni” zaprezentowane zostaną: dokumentalny hołd dla miasta zmontowany ze zdjęć amatorskich, zrealizowany przez Gdyńską Szkołę Filmową, najnowszy film jednego z jej absolwentów, a także dwa dokumenty, w których produkcję zaangażowały się Muzeum Emigracji w Gdyni oraz Gdyński Fundusz Filmowy. 

- Sekcja „Filmy z Gdyni” jest festiwalowym ukłonem w stronę miasta, które konsekwentnie od lat pracuje na rzecz rozwoju branży filmowej, zwłaszcza w dziedzinie edukacji. Gdynia filmowa to przecież nie tylko doroczny Festiwal, ale również stała, systematyczna działalność Gdyńskiej Szkoły Filmowej, Gdyńskiego Centrum Filmowego czy Gdyńskiego Funduszu Filmowego. Po medium filmowe sięgają również inne miejskie instytucje, realizując własne projekty. Pomysł na wspólną realizację dokumentu okazał się też doskonałym sposobem, by zaangażować mieszkańców do współpracy nad filmem będącym sentymentalną podróżą w czasie, jedynym w swoim rodzaju hołdem dla Gdyni i samych gdynian – mówi Leszek Kopeć, dyrektor FPFF. 

Gdynia. Moje miasto, reż. Jerzy Rodos
„Gdynia. Moje miasto” to rezultat wyjątkowego filmowego przedsięwzięcia zrealizowanego przez Gdyńską Szkołę Filmową. W wyniku zbiórki amatorskich materiałów filmowych, ogłoszonej w 2016 roku z okazji 90. urodzin Miasta Gdyni, udało się zebrać blisko 140 godzin materiału, podarowanego przez mieszkańców miasta. Były to głównie nieme filmy czarno-białe i kolorowe, zarejestrowane na taśmach, kasetach VHS i innych nośnikach. Najstarsze ujęcia w 40-minutowym montażowym filmie „Gdynia. Moje Miasto” w reżyserii Jerzego Radosa pochodzą z lat 50. ubiegłego stulecia. Najnowsze dotyczą wydarzeń 1989 roku. Dominują sceny z życia codziennego gdynian – spotkania rodzinne, spacery, przejażdżki samochodem – z miastem w tle. Obraz opatrzono komentarzem lektorskim i zilustrowano muzyką Antonio Vivaldiego z cyklu koncertowego „Cztery pory roku”. Honorowy patronat nad projektem sprawował Prezydent Gdyni, Wojciech Szczurek. 

Dods w reż. Eryka Lenartowicza
Krótkometrażowy film „Dots” wyreżyserował absolwent Gdyńskiej Szkoły Filmowej, Eryk Lenartowicz, a zrealizowała Television and Radio School w Sydney jako jego dyplom. Reżyser wychował się w Australii, a do Polski przyjechał ukończyć gimnazjum i liceum. W 2015 roku ukończył Gdyńską Szkołę Filmową. Tutaj rozpoczęła się jego fascynacja filmem, rozwijana potem na antypodach. „Dots” to czarna komedia, podnosząca tematy obsesji, moralności i śmierci. Wśród literackich inspiracji twórca wymienia „Dżumę” Alberta Camus, zaś filmowych – estetykę takich twórców, jak David Lynch czy Roy Andersson. Film był prezentowany w Cannes w konkursie Cinéfondation Selection. 

Stany przeszłe w reż. Olgi Blumczyńskiej
„Stany przeszłe”, film w reżyserii Olgi Blumczyńskiej, wyprodukowało Muzeum Emigracji w Gdyni. To opowieść o młodej polskiej emigrantce. Po latach mieszkania na Manhattanie kobieta postanawia przeprowadzić się na Greenpoint, gdzie szuka kontaktu z Polakami różnych pokoleń. Namawia ich do opowieści o emigracji. Wysłuchując ich osobistych historii, sama rozprawia się z własną przeszłością, w nadziei, że to pomoże jej przełamać poczucie samotności w Nowym Jorku.

Przechyły i wychyły w reż. Ewy Podgórskiej
Gdyński Fundusz Filmowy jest koproducentem dokumentu „Przechyły i wychyły” w reżyserii Ewy Podgórskiej. Ryszard, niewidomy menedżer zespołu szantowego, realizuje życiowe marzenie. Wraz z zespołem przemierza Bałtyk. Niewidomi muzycy stają się żeglarzami, stawiają czoła żywiołowi, by zagrać swój pierwszy zagraniczny koncert w Sztokholmie. Trudne warunki podczas wyprawy i niespodziewana trudności obnażają prawdziwe charaktery muzyków.

43. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni odbędzie się w dniach 17-22 września 2018 roku.

informacja prasowa

Niedziela ze Świętym Jakubem w Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie

Muzeum Warmii i Mazur zaprasza dziś na Niedzielę ze Świętym Jakubem".


Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie, fot. Łukasz Węglewski
Na zwiedzających czeka wiele atrakcji oraz warsztaty edukacyjno-plastyczne. W związku ze Stuleciem Odzyskania Niepodległości. Poszukamy poszukamy też śladów polskich na szlaku pielgrzymkowym do Camino de Compostella.

11.00-17.00


Św. Jakub, zdjęcie ze strony Muzeum
Impreza w ramach Dni Jakubowych.

informacja prasowa

sobota, 28 lipca 2018

Już od jutra GRECHUTA FESTIVAL - ŚWINOUJŚCIE 2018

Już w niedzielę, 29 lipca 2018 roku, w Świnoujściu startuje GRECHUTA FESIVAL. To czwarta odsłona jednego z największych artystycznych przedsięwzięć Pomorza Zachodniego. Do miasta na czterdziestu czterech wyspach zjedzie blisko 200 artystów – to prawdziwy top topów polskiej (i nie tylko) muzycznej (i nie tylko) sceny.


Grechuta Festival Świnoujście to na mapie polskich festiwali jeszcze osesek. Odbywa się dopiero od 2015 roku. Szybko zyskał uznanie środowiska artystycznego, i przede wszystkim publiczności. Ci pierwsi zgłaszają się już do udziału sami, a ci drudzy z wielomiesięcznym wyprzedzeniem pytają o program i rezerwują wolny czas i noclegi na okres Festiwalu.

Marek Grechuta był artystą wszechstronnym. Był nie tylko wokalistą, autorem tekstów, kompozytorem, ale także aktorem, poetą, malarzem, a z wykształcenia architektem. Zatem Festiwal Jego imienia, musi mieć charakter interdyscyplinarny, a przy tym stanowi Jego wyjątkowy znak pamięci. W programie blisko tygodniowej imprezy, obok wystaw, projekcji filmowych, animacji dla najmłodszych oraz spotkań, królować będzie muzyka. W oryginalnym repertuarze przedsięwzięcia odnaleźć można najświeższe projekty artystyczne, przeplatane ze swoistym kalejdoskopem przeszłości, nawiązującym formą, charakterem czy atmosferą do poetyki twórczości Marka Grechuty. Do miasta na czterdziestu czterech wyspach już po raz czwarty zjedzie czołówka polskich artystów.

Lista artystów, którzy dotychczas zaprezentowali się w Świnoujściu jest imponująca. To czołówka polskiej sceny muzycznej i nie tylko. By poznać skalę i charakter przedsięwzięcia wystarczy podać te nazwiska i nazwy: Maryla Rodowicz, Edyta Geppert, Halina Kunicka, Krystyna Janda, Grażyna Szapołowska, Alicja Majewska, Marek Piekarczyk, Kuba Badach, Kroke, Morion Trio, Anawa, Jan Kanty Pawluśkiewicz, Włodzimierz Korcz, Piotr Machalica, Stanisław Sojka, Beata Rybotycka, Piwnica pod Baranami, Olga Bończyk, Joanna Kulig, i wielu innych.

W tym roku do tego imponującego zestawienia dołączą kolejni artyści, m.in.: Magda Umer, Jaromir Nohavica, Artur Andrus, Ania Dąbrowska, Stare Dobre Małżeństwo, Skaldowie, Dorota Miśkiewicz, Edyta Jungowska, Krzysztof Tyniec, Jackpot, Nula Stankiewicz, Janusz Strobel, oraz zespół artystyczny Teatru Muzycznego Roma w Warszawie, Dżamble, Anawa, Bella Cracovia Orchestra.

Jest tu też miejsce dla tych, którzy swoją karierę dopiero rozpoczynają. Po kilku latach przerwy do Świnoujścia wraca, organizowany wcześniej w Krakowie, prestiżowy Konkurs na interpretację piosenki Marka Grechuty. To kolejne nawiązanie do kariery patrona festiwalu, który debiutował w 1968 roku właśnie w Świnoujściu, na Festiwalu Artystycznym Młodzieży Akademickiej FAMA.

I Festiwal Monodramu `MONOart OLEŚNICA` /relacja/

Grand Prix dla Anny Rakowskiej za monodram "Woman Power, czyli św. Hildegarda z Bingen", w reżyserii Doroty Bielskiej, z muzyką Kasi Tercz. Rozmawiamy z wykonawczyniami spektakli oraz jego pomysłodawcą – Robertem Balińskim.



W dniach od 28 do 31 lipca 2016 r. odbył się I Festiwal Monodramu "MONOart OLEŚNICA". To szczególna inicjatywa, zważywszy, że skoncentrowana na wspieraniu artystów poprzez rezydencję oraz nagrody pieniężne. Zanim mogliśmy obejrzeć i ocenić wybrane monodramy, ich projekty zostały wyłonione w drodze konkursu, po czym stworzono artystom sprzyjające warunki do tego, by mogli nad nimi pracować.

Robert Baliński, fot. z archiwum reżysera
Jak powstał Festiwal Monodramów – opowiada Robert Baliński

Zanim to się stało, artystów Teatru Sztuk, którzy zrealizowali już w Oleśnicy wiele cennych inicjatyw (m.in. spektakle, performance, książkę artystyczną ”Wiersz Oleśniczan) poproszono o zorganizowanie festiwalu teatralnego.
Dobrze wiemy jako artyści, jak trudno czasem zrealizować nawet najciekawsze pomysły, kiedy nie ma na nie środków -  opowiada o okolicznościach powstania Festiwalu Monodramów jego pomysłodawca – Robert Baliński, reżyser i operator filmowy, współtwórca Teatru Sztuk. Na szczęście dla nas, Oleśnica coraz bardziej sprzyja nowatorskim rozwiązaniom, nie boi się artystycznego ryzyka. Przy tym, kiedy mieszkasz z dala od miasta (a tak jest w naszym przypadku), zmienia się mentalność – zaczynasz więcej myśleć o ludziach. Kiedy dostaliśmy pieniądze na organizację festiwalu, postanowiliśmy dać szansę innym zrealizować ich autorskie pomysły. Nasz Festiwal tym się jednak różni od podobnych sobie, że po raz pierwszy zastosowaliśmy w odniesieniu do teatru zasadę rezydencji. Przyjeżdżasz, przywozisz swój pomysł i pracujesz poza swoim środowiskiem, z dala od codziennych zobowiązań. Takie warunki wydały nam się bardzo atrakcyjne do pracy twórczej. Jako Teatr Sztuk rozpisaliśmy konkurs, stworzyliśmy regulamin i czekaliśmy na zgłoszenia. Nasza idea spotkała się z dużym zainteresowaniem, a Miasto Oleśnica uwierzyło w ten projekt i finansowo wsparło wszystkie jego aspekty. Wraz z Biblioteką i Forum Kultury stworzyliśmy artystkom odpowiednie warunki: wynajęliśmy sale, zapewniliśmy obsługę i całe zaplecze techniczne, a także niezbędne fundusze. Rezydentki, poza pracą w wyznaczonych przestrzeniach teatralnych, miały zapewniony nocleg w pięknym, renesansowym zamku. Natomiast Oleśniczanie, w wyznaczonych godzinach, mogli codziennie ”podglądać” proces twórczy. Zasadą miała być integracja środowiska i poznanie pracy ”od kuchni”.
Zaprosiliśmy także do współpracy jurorów, którzy są uznanymi specjalistami z różnych dziedzin sztuki, aby odpowiednio wysoko postawili poprzeczkę. Jesteśmy przekonani, że kto daje, ten otrzymuje w dwójnasób. Jeśli uda się nam zrealizować trzy edycje Festiwalu Monodramów, to tym samym przyczynimy się do powstania dziewięciu sztuk, które będą grane w Polsce, a także za granicą.
Spośród nadesłanych trzydziestu czterech projektów w pierwszym etapie konkursu wyłoniono osiem, a w efekcie kolejnego, będącego rodzajem rozmowy kwalifikacyjnej,  zaakceptowano do realizacji trzy monodramy. Premiery gotowych spektakli każdy mógł obejrzeć bezpłatnie w różnych przestrzeniach miasta, które było mecenasem całego przedsięwzięcia. Zwycięskie monodramy uczestniczą zarazem w promocji miasta.

Mówią finalistki

W tym roku do finału dostały się trzy monodramy: ”Frances” Małgorzaty Kowalskiej, ”Virgin” Karoliny Wojtko oraz ”Woman Power, czyli Święta Hildegarda z Bingen” Anny Rakowskiej.
Mieliśmy okazję porozmawiać z ich wykonawczyniami. Wszystkie wyrażały się w superlatywach na temat organizacji festiwalu. Dzięki niemu mogły bez przeszkód pracować nad monodramami, a także po raz pierwszy zaprezentować je szerszej publiczności.

Laureatki: Karolina Wojtko, Anna Rakowska, Małgorzata Kowalska, fot. organizatorów
Na konkurs wysłałam dwa monodramy – opowiada Małgorzata Kowalska. Oprócz ”Frances” były to ”Przypadki początkującej aktorki”. Ku mojej wielkiej radości wybrano ambitniejszy tekst. Byłam bardzo szczęśliwa, bo realizacja tego monodramu była moim marzeniem. Wiele osób bezinteresownie mi przy tym pomagało. Jestem wdzięczna organizatorom, a także Tomaszowi Leszczyńskiemu, który podjął się reżyserii spektaklu. Pracowałam intensywnie po dziesięć godzin dziennie i był to dla mnie niezwykle ważny, twórczy czas. Spełniło się moje wielkie marzenie, za co jestem organizatorom Festiwalu Monodramów bardzo wdzięczna. Teraz zamierzam pokazywać spektakl wszędzie, gdzie się tylko da. 


Małgorzata Kowalska, Frances, fot. organizatorów

”Virgin” została zainspirowana historią przypadkowej dziewczyny, poznanej na FB – zwierzyła się nam autorka sztuki i jej wykonawczyni Karolina Wojtko.  Wcześniej przygotowywałam ”Cyngwajs” pod opieką Ingmara Villqista [pseudonim artystyczny Jarosława Świerszcza – dramatopisarza, reżysera i wykładowcy akademickiego - przyp. B. L-C.], więc i tym razem poprosiłam go o opiekę artystyczną. Do napisanego tekstu dodałam piosenki i tak powstał spektakl. Chciałabym go dalej pokazywać, m.in. na festiwalu monodramów we Wrocławiu. Dostałam też propozycję pokazania go w Wielkiej Brytanii – dla tamtejszej Polonii. 


Karolina Wojtko w Virgin, fot. organizatorów

Przyznam, że chciałam przystąpić do konkursu zrobionym już kiedyś w szkole teatralnej z przyjaciółką Dorotą Bielską monodramem ”Lady Makbet” – opowiedziała nam o okolicznościach powstania spektaklu ”Woman Power, czyli Święta Hildegarda z Bingen” Anna Rakowska. Na to Dorota zaprotestowała, mówiąc, że ma właśnie gotowy interesujący tekst o św. Hildegardzie. Podjęłam temat i dopiero wówczas zaczęłam się rozczytywać w historii świętej i jej pismach. Tak zaczęła się moja fascynacją tą niezwykłą osobowością – kobietą o prawdziwie renesansowych horyzontach i wielu talentach, choć była średniowieczną mniszką. Dostałyśmy przestrzeń znakomicie pasującą do tego spektaklu – Nawę św. Jerzego. Wspaniale wpłynęła na klimat spektaklu, również akustycznie. Z Kasią Tercz, która współtworzyła spektakl muzycznie, pracujemy od siedmiu lat. Zaznałyśmy tutaj wiele serdeczności i życzliwości od organizatorów, co także sprzyjało naszej pracy. Pragniemy, aby nasz spektakl obejrzało jak najwięcej widzów.


Anna Rakowska, Woman power, czyli św. Hildegarda z Bingen,
zdjęcie organizatorów


Nagrody

Werdyktem jury, któremu przewodniczył znany krytyk filmowy i teatralny Łukasz Maciejewski, przyznało Grand Prix Annie Rakowskiej za monodram "Woman Power, czyli św. Hildegarda z Bingen", w reżyserii Doroty Bielskiej, z muzyką Kasi Tercz. Spektakl otrzymał także Nagrodę Publiczności.
Jury Dziennikarskie, któremu przewodniczył Krzysztof Dziedzic z ”Panoramy Oleśnickiej”, przyznało nagrodę Małgorzacie Kowalskiej za spektakl ”Frances”.

Innowacyjność tej inicjatywy i jej ranga – podkreślał Łukasz Maciejewskipolega na tym, że udało się zaproponować coś absolutnie nowego. Na podkreślenie zasługuje również wysoki poziom artystyczny spektakli. Spotkaliśmy się z trzema bardzo świadomymi artystkami i różnorodnymi spektaklami. Bardzo bym chciał, aby Festiwal Monodramów był kontynuowany, gdyż jest to pomysł bardzo oryginalny, cenny i interesujący.

Gala Festiwalu Monodramów, foto Norbert Baliński

I Festiwal Monodramu "MONOart OLEŚNICA" odbył się w dniach 28 – 31 lipca 2016 r., a jego organizatorami byli: Teatr Sztuk oraz Biblioteka i Forum Kultury w Oleśnicy.

Artykuł ukazał się pierwotnie na portalu Kulturaonline.


12 MFF T-Mobile Nowe Horyzonty: filmy nagrodzone przez publiczność i międzynarodowe jury

Jak co roku, międzynarodowe jury oceniało filmy festiwalowe w różnych kategoriach konkursowych. Oprócz nagród pieniężnych, zwycięzcy otrzymali – wzorem amerykańskich Oskarów – szklane obiekty zaprojektowane przez artystki z Katedry Szkła Wrocławskiej ASP: Małgorzatę Dajewską i Marzeną Krzemińską. Filmy były oceniane w kilku konkursach i w różnych kategoriach. Ponadto przyznano Nagrodę FIPRESCI oraz Nagrodę Publiczności.



W ramach Polskich Filmów Krótkometrażowych (nagrody w wysokości 5 tys. złotych), w kategorii „film dokumentalny” zwyciężył „Gwizdek” w reż. Grzegorza Zaricznego. W uzasadnieniu podkreślono, że „pięknie zrealizowany dokument wywarł wrażenie na kilku różnych poziomach. Oddał podejście bohatera [sędziego piłkarskiego] do gry, którą jest życie, w sposób wrażliwy i subtelny”.

Gwizdek w reż. G. Zaricznego
W kategorii „film fabularny” nagrodzono „Echo” Marcina Filipowicza. Jury uznało ten film za „wybitną krótkometrażową fabułę”, podkreślając szczególną atmosferę, która „rozbrzmiewa jeszcze długo po pierwszym obejrzeniu i pozostawia trwałe i poruszające wrażenie”.

Echo w reż. Marcina Filipowicza
W kategorii „film animowany” zwyciężyła „Pomarańczarka” Marty Szymańskiej, która – jak stwierdzono w laudacji – „poruszyła i wywarła wielkie wrażenie. Film jest wzorcowym przykładem wielowarstwowej, pomysłowo zbudowanej opowieści”.

Pomarańczarka w reż. Marty Szymańskiej
Wreszcie, nagrodę London Film Academy (specjalistyczne warsztaty reżyserskie w Londynie) otrzymał film dokumentalny „Saszka, Saszka” Michała Szcześniaka – o trudnej relacji nastolatka z matką.
W Konkursie Europejskie Filmy Krótkometrażowe (wysokość nagrody – 1000 euro), w kategorii dokumentu wyróżniono „Brak dowodów” Hayoun Kwona. „Poprzez zmienną, subiektywną formę – usłyszeliśmy w laudacji – autorka nie tylko nadaje moc istnienia zdarzeniom z przeszłości, tym samym przywracając godność bohaterowi. Świadomie tworzy jednocześnie metaforę dystansu, z jakiego my w bezpiecznej przystani Zachodu obserwujemy ludzkie dramaty tzw. Trzeciego Świata”.

Za najlepszy film eksperymentalny jurorzy uznali „Widmo szczęścia” w reż. Maxa Philippa Schmida, w którym „autor stawia przed widzami pytanie fundamentalne w odbiorze dzieła filmowego: czy odkryta na ekranie emocja ma cokolwiek wspólnego z rzeczywistością?”. Wśród filmów animowanych za najbardziej wartościowy uznano „Bobby Yeah” Roberta Morgana – „za odwagę sięgania do najgłębszych, wypartych rejonów naszej wyobraźni”.

W Konkursie Filmów o Sztuce (10 tys. euro) nagrodę przyznano „ skromnemu filmowi, który pokazuje, jaką wartość ma sztuka, jak bardzo wzbogaca człowieka i umacnia kondycję ludzką” -  „Zespół punka” Jukki Kärkkäinena i Jani-Petteri Passi. Dzięki skype`owi mogliśmy obejrzeć i usłyszeć obu autorów, którzy z powodu upałów schronili się w klimatyzowanym samochodzie, a z powodu kaca – jak wyznał jeden z nich – marzyli o „Becherovce”, nie pamiętając zapewne (z przyczyn podanych), że jest to popularny napój Czechów, a nie Polaków.

Sąsiedzkie dźwięki
Krytycy zrzeszeni w Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych, przyznali prestiżową Nagrodę FIPRESCI, którą otrzymał film „Sąsiedzkie dźwięki”  Klebera Mendonça Filho – „za zdolność stworzenia poczucia niepokoju poprzez sposób opowiadania i niesamowite posługiwanie się przestrzenią i dźwiękiem”.

Od czwartku do niedzieli
Nagrodę Publiczności otrzymał w tym roku francuski film „Donoma” – debiut Djinna Carrénarda.
Grand Prix (20 tys. euro) przyznano Dominga Sotomayor Castillo za film „Od czwartku do niedzieli”. W uzasadnieniu podano, że „porusza w spokojny i subtelny sposób złożony temat rozpadu małżeństwa z punktu widzenia dziecka rozdartego pomiędzy rozumieniem, jakie przynosi utrata niewinności, a pragnieniem pozostania dzieckiem”.
Wszystkie nagrodzone filmy będą miały swoją dystrybucję w Polsce.

Relacja ukazała się pierwotnie na portalu PIK Wrocław.

piątek, 27 lipca 2018

Wystawa wierszy i rysunków Zbigniewa Herberta w Galerii Plenerowej Muzeum Łazienki Królewskie

28 lipca mija 20-ta rocznica śmierci Zbigniewa Herberta. Tego dnia w Galerii Plenerowej w warszawskich Łazienkach, przy ulicy Agrykola, zostanie otwarta wystawa wierszy i rysunków poety przygotowana przez Fundację im. Zbigniewa Herberta, we współpracy z Muzeum Łazienki Królewskie. Wystawa będzie otwarta przez miesiąc, do 28 sierpnia.


Zbigniew Herbert pisał nie tylko wiersze i eseje, ale także rysował. Pozostawił prawie 300 szkicowników przechowywanych w Archiwum Herberta w Bibliotece Narodowej. Wybór kilkunastu rysunków zostanie zaprezentowany na wystawie.

„Wystawa wierszy i rysunków Zbigniewa Herberta ma na celu przybliżenie szerokiej publiczności spojrzenia poety, który miał „dar patrzenia na świat przenikliwie i czule”, a Łazienki Królewskie są pięknym miejscem dla prezentowania twórczości autora Barbarzyńcy w ogrodzie. Zapraszamy na spotkanie z Herbertem w plenerze warszawskich Łazienek” – powiedziała Maria Dzieduszycka, Prezes Fundacji im. Zbigniewa Herberta.

Rękopis utworu Pan Cogito a perła z wystawy "Twarze Pana Cogito", którą
przygotowałam w 2008 roku w Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich

„Poezja Herberta jest wolnością słów, jest słowem właściwie użytym – warto przy niej obstawać. Zwłaszcza dziś, w świecie słów na posyłki, słów udręczonych i ogłupiałych, warto słuchać wierszy autora Napisu, warto wsłuchiwać się w ich słowa: wolne, odważne, brzmiące mocno i czysto, konieczne – jak oddech”, napisał we wstępie do wystawy jej autor prof. Paweł Próchniak.


Organizatorem Wystawy jest Fundacja im. Zbigniewa Herberta, partnerami Muzeum Łazienki Królewskie i Biblioteka Narodowa. Patronat medialny: Polskie Radio

Projekt dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.

Rysunki Zbigniewa Herberta z wystawy "twarze Pana Cogito", którą przygotowałam
w 2008 roku w Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich.
informacja prasowa

`Vue d’optique i maszyny optyczne` – nowa wystawa w Muzeum Architektury we Wrocławiu /zapowiedź/

9 maja o 18.00 nastąpi uroczyste otwarcie nowej wystawy w Muzeum Architektury we Wrocławiu. Na ekspozycji "Vue d’optique i maszyny opty...

Popularne posty