piątek, 30 lipca 2021

„Powstanie Warszawskie” Jana Komasy | pokazy specjalne w 77. rocznicę wybuchu / 1.08 | g.20:30

Z okazji 77. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny zaprasza na pokazy filmu – „Powstanie Warszawskie” w reżyserii Jana Komasy. Projekcje plenerowe tego pierwszego na świecie dramatu wojennego non-fiction, zmontowanego z materiałów dokumentalnych pochodzących z zasobów FINA, odbędą się na patio kina Iluzjon przy ulicy Narbutta 55a, a także na dziedzińcu głównej siedziby FINA, przy ulicy Wałbrzyskiej 3/5 (metro Służew). Wstęp wolny.


Film został zmontowany w oparciu o autentyczne kroniki filmowe z sierpnia 1944 roku pochodzące z zasobów FINA. Posiłkując się nowoczesną technologią koloryzacji i rekonstrukcji materiałów audiowizualnych oraz zapraszając do współpracy grupę znamienitych twórców, jego autorzy zrealizowali projekt, który nie ma odpowiednika w skali światowej.

Opowiada historię Powstania Warszawskiego z 1944 roku oczami dwóch młodych braci, realizatorów Powstańczych Kronik Filmowych, wykonujących rozkazy dla Biura Informacji i Propagandy Armii Krajowej. Bohaterowie są bezpośrednimi świadkami walki powstańczej i marzą o sfilmowaniu „prawdziwej” wojny. Początkowo jednak dokumentują życie cywilne powstańczej stolicy. Takich materiałów oczekuje od nich ich dowódca, dając im za zadanie przygotowanie kroniki, która ma być wyświetlona w kinie „Palladium”. Poszukując odpowiednich ujęć, wchodzą coraz bardziej w samo Powstanie i w końcu udaje im się dołączyć do jednego z oddziałów, z którym idą na akcję. Bracia mogą wreszcie nakręcić „prawdziwą” wojnę, tyle, że ta okazuje się potworna. Bohaterowie orientują się, że przyszło im uczestniczyć w czymś przekraczającym ich najśmielsze wyobrażenia – świat, w którym się znaleźli, to świat po apokalipsie. Uświadamiają sobie, że ich rolą jest udokumentowanie tej apokalipsy i ocalenie za wszelka cenę taśmy z materiałem…

6 godzin oryginalnych kronik z Powstania Warszawskiego; 7 miesięcy pracy; zespół konsultantów ds. militariów, ubioru, architektury, również urbanistów, varsavianistów i historyków; 1000 godzin konsultacji kolorystycznych; 1200 ujęć; 1440 godzin koloryzacji i rekonstrukcji; 112.000 wybranych klatek; 648.000 minut rekonstrukcji; 22.971.520 megabajtów danych – to tylko niektóre liczby pozwalające uświadomić sobie, choćby częściowo, ogromny nakład pracy i środków włożonych w realizację projektu „Powstanie Warszawskie”. Efektem jest 85 minut odbudowanego, pokolorowanego, ściskającego za gardło filmu, który ukazuje Powstanie Warszawskie, z niespotykanym dotąd realizmem. Zobacz specjalną stronę poświęconą filmowi.

„Powstanie Warszawskie” wyprodukowało Muzeum Powstania Warszawskiego. Producentem wykonawczym filmu jest Piotr C. Śliwowski, Kierownik Sekcji Historycznej MPW. Autorem pomysłu na fabułę jest Jan Komasa. Scenariusz stworzyli Joanna Pawluśkiewicz, Jan Ołdakowski i Piotr C. Śliwowski. Na potrzeby współczesnej produkcji dialogi napisali Joanna Pawluśkiewicz i Michał Sufin. W projekt zaangażowani zostali także aktorzy: Maciej Nawrocki, Michał Żurawski oraz Mirosław Zbrojewicz, którzy użyczyli swych głosów głównym bohaterom filmu.

Powstanie Warszawskie, reż. Jan Komasa, scen. Joanna Pawluśkiewicz, Jan Ołdakowski, Piotr C. Śliwowski, Polska 2014, 88 min. Na postawie materiałów Muzeum Powstania Warszawskiego, Next Film.

czwartek, 29 lipca 2021

Co nowego w DCF | 30 lipca do 12 sierpnia

 Od 30 lipca Dolnośląskie Centrum Filmowe zaprasza na pokazy przedpremierowe (m. in. "Annette", "Susza"), premiery oraz na seanse Filmowego Klubu Seniorów (m. in. "Dalida").


POKAZY PRZEDPREMIEROWE

„Annette” | Leos Carax | Francja, Meksyk, USA, Szwajcaria, Belgia, Japonia, Niemcy 2021

Annette” to historia miłości słynnego komika Henry’ego i Ann, śpiewaczki o międzynarodowej sławie. W świetle reflektorów stanowią idealną, szczęśliwą parę. Ich życie odmienią narodziny pierwszego dziecka, Annette, dziewczynki o wyjątkowym darze.

1 i 8 sierpnia | godz. 17:00 | Bilety: 22 zł

Jeźdźcy sprawiedliwości” | reż. Anders Thomas Jensen | Dania 2020

Zapraszamy na pokazy przedpremierowe nowego filmu zdobywcy Oscara Andersa Thomasa Jensena, reżysera wielokrotnie nagradzanych przez publiczność „Jabłek Adama”. „Jeźdźcy sprawiedliwości” to trzymające w napięciu skandynawskie kino sensacyjne, w którym nie brak ciętego humoru i w którym nic nie dzieje się przypadkiem.

6 i 10 sierpnia | godz. 20:10 | Bilety: 18 zł

PREMIERY OD 30 LIPCA

Susza” | reż. Robert Connolly | Australia, USA 221

Weselny toast” | reż. Laurent Tirard | Francja, Belgia 2020

„Zielony Rycerz. Green Knight” | reż. David Lowery | Irlandia, USA 2021


PREMIERY OD 6 SIERPNIA


"Creation Stories" | reż. Nick Moran | USA, UK 2021

W CYKLACH:

FILMOWY KLUB SENIORÓW

Dalida. Skazana na miłość” | reż. Lisa Azuelos | Francja 2016 | 127’

3 sierpnia | godz. 12:00 | Bilety: 13 zł

Green Book” | reż. Peter Farrelly | USA 2018

10 sierpnia | godz. 12:00 | Bilety: 13 zł

informacja prasowa

środa, 28 lipca 2021

„Zezowate szczęście” filmem otwarcia 46. FPFF. Czysta Klasyka

W stulecie urodzin Andrzeja Munka uroczysty pokaz „Zezowatego Szczęścia” (1960) – ostatniego ukończonego dzieła przedwcześnie zmarłego reżysera, z kultową rolą Bogumiła Kobieli – otworzy 46. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych. Obszerny przegląd filmów Andrzeja Munka znajdzie się w tegorocznej sekcji pozakonkursowej Czysta Klasyka.

Kadr z filmu Zezowate szczęście w reż. Andrzeja Munka

Znaczną część programu sekcji Czysta Klasyka, prezentującej znaczące dzieła polskiej kinematografii w wersji odnowionej cyfrowo, wypełnią filmy Andrzeja Munka.

Urodzony dokładnie sto lat temu twórca takich filmów jak „Eroica” czy „Pasażerka” zmarł tragicznie w wypadku samochodowym w 1961 roku w wieku zaledwie 40 lat. – Filmowy dorobek Andrzeja Munka zrealizowany w stosunkowo krótkim okresie zapewnił mu miejsce w gronie najważniejszych twórców polskiego kina. Był kluczową postacią słynnej polskiej szkoły filmowej, twórcą niesłychanie istotnym dla rozwoju kina artystycznego w kraju. Setna rocznica urodzin była dla nas doskonałym pretekstem, by zaplanować w Gdyni szeroko zakrojone przypomnienie jego twórczości, połączone z próbą nowego odczytania. Filmy Munka zachwycają dziś świeżością, poczuciem humoru, formą i autorskim stylem oraz sposobem w jaki reżyser mierzył się z najważniejszymi tematami naszej najnowszej historii. Zależy mi na tym, żeby Gdynia poza prezentacją nowego polskiego kina stała się też miejscem, gdzie reinterpretuje się klasykę, miejscem, gdzie kino staje się platformą do międzypokoleniowej dyskusji – mówi Tomasz Kolankiewicz, Dyrektor Artystyczny FPFF.

Obok pokazu „Zezowatego szczęścia” podczas gali otwarcia 46. FPFF, która odbędzie się wieczorem 20 września 2021 roku, widzowie Festiwalu będą mogli obejrzeć inne filmy reżysera – zarówno fabularne, jak i dokumentalne – prezentowane w kilku blokach:


„Błękitny krzyż” (1955) i „Kierunek - Nowa Huta!" (1951)


„Człowiek na torze” (1956) i „Kolejarskie słowo” (1953)


„Eroica” (1957) i „Niedzielny poranek” (1955)


„Pasażerka” (1963) i „Spacerek staromiejski” (1958)


Wprowadzenie do każdego seansu przygotuje i wygłosi Miłosz Stelmach – filmoznawca, krytyk filmowy, redaktor naczelny kwartalnika „Ekrany”. Dodatkowo na stronie internetowej Festiwalu udostępnione zostaną wybrane podcasty zrealizowane przez Macieja Kędziorę w cyklu „Powtórka z Munka” dla portalu Filmawka.pl, podejmującym próbę ukazania nowej recepcji twórczości Andrzeja Munka.

Dodatkowym akcentem upamiętniającym postać reżysera podczas Festiwalu stanie się prezentacja „Dekalogu Andrzeja Munka” w przestrzeni publicznej. Sentencje poświęcone pracy filmowca, zaczerpnięte z książki Marka Hendrykowskiego „Andrzej Munk” pojawią się w zaskakujących miejscach w centrum Gdyni.


46. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych odbędzie się w terminie 20-25 września 2021 roku w Gdyni.

Agata Obłąkowska: Zawsze należy walczyć o miłość, wolność i własną kulturę /wywiad/

Rozmawiam z Agatą Obłąkowską – reżyserką  „Dziadów” w Teatrze Arka o okolicznościach powstania inscenizacji, jej koncepcji i przesłaniu.

Agata Obłąkowska, fot. z archiwum aktorki

Barbara Lekarczyk-Cisek: Wkrótce na deskach Teatru Arka ponownie zagoszczą „Dziady” – spektakl w Pani reżyserii. W jakich okolicznościach zdecydowała się Pani zrobić inscenizację tego wspaniałego i zarazem skomplikowanego dramatu Adama Mickiewicza?

Agata Obłąkowska: Żyjąc wyłącznie codziennością i współczesnymi sprawami, często zapominamy o tym, że świat składa się również z tajemnic, że istnieje sfera duchowości, świat naszych przodków… Sama odczuwam mocno istnienie tego niewidzialnego świata w swoim życiu. Czasem trzeba się zatrzymać, wsłuchać uważnie, aby nie zubożeć, nie spłaszczyć swego życia. „Dziady” Adama Mickiewicza, dramat mówiący zarówno o świecie duchowym człowieka, jak też o jego związku z przodkami, doskonale się nadawał do tego, aby te zapomniane prawdy przypomnieć.  Premiera spektaklu odbyła się w ubiegłym roku, przed Zaduszkami, co nabierało dodatkowych znaczeń. W tradycji obrzędu dziadów, jak ją przedstawia Mickiewicz we wstępie do części IV, nie tylko żywi pomagają umarłym przejść do lepszego świata, ale również umarli wspierają żywych zapewniając im szczęście, urodzaj plonów i dają szansę, aby – zanim znajdą się po tamtej stronie – przyjęli pewne prawdy moralne i według nich postępowali, aby uniknąć potępienia. 

Poza tym „Dziady” jako całość są dramatem wybitnym, mówiącym także o sensie cierpienia jednostki i narodu, dającym nadzieję w trudnych czasach zaborów i podkreślającym wartość polskiej kultury, która stanowi o naszej tożsamości. Gdy umiera kultura i wiara, wówczas naród jako taki również umiera. Idąc za tą myślą, w mojej interpretacji nie wiadomo, kto jest żywy, a kto umarły. Te dwa światy przenikają się i łączą w jedną mistyczną całość.

Scena ze spektaklu "Dziady" w Teatrze Arka

Jak wygląda praca nad spektaklem, o którym wiadomo, że jego inscenizacji podejmowali się najwybitniejsi ludzie teatru? Dość wspomnieć najwybitniejszy, jak się wydaje, spektakl Konrada Swinarskiego, a wcześniej: „Widma” Stanisława Moniuszki czy „Dziady” w interpretacji samego Stanisława Wyspiańskiego. To dramat szczególnie obrosły rozmaitymi interpretacjami, także współczesnymi: „Dziady” wystawiał Jerzy Grotowski czy Kazimierz Dejmek, którego inscenizacja rozpoczęła wypadki marcowe 1968. Z kolei „Lawa. Opowieść o Dziadach Adama Mickiewicza Tadeusza Konwickiego powstała w stanie wojennym i także odnosiła się do współczesnej historii. Wreszcie „Dziady” we wrocławskim Teatrze Polskim w reż. Michała Zadary, które – bez skrótów – trwały blisko 15 godzin! Jak się Pani w tym wszystkim odnalazła?

W naszej inscenizacji „Dziady” są przede wszystkim historią przemian i walki o wolność w całej wieloznaczeniowości tego słowa.  Każda z części dramatów Mickiewicza porusza trochę inne tematy, ale w każdej odnajdziemy część obrzędu Dziadów. Dlatego kluczem do naszej inscenizacji stał się właśnie ten obrzęd, na który zapraszane są różne dusze, w tym dusza Upiora. Dzięki temu wszystkie najistotniejsze problemy zawarte w dramacie: miłość, wolność, jednostka, kultura, walka łączą się podczas tej jednej magicznej nocy, ale również w postaci Gustawa, który zjawia się na obrzędzie jako Upiór. Przygotowując spektakl inspirowałam się także życiem samego autora. Dlatego też spektakl „Dziadów” rozpoczyna pojawienie się Dziewicy, będącej postacią zainspirowaną osobą Maryli – ukochanej Mickiewicza. Walka o miłość i walka o wolność splatają się w postaci głównego bohatera. Scaliłam poza tym w jedną postać księdza z IV cz., księdza Piotra z III i Guślarza. Ugruntowany w swojej wierze i przekonaniach ksiądz z części IV,  poprzez spotkanie z Gustawem, zaczyna poszukiwać korzeni i przemienia się w mistyka, wizjonera, dotyka przestrzeni dotąd mu nie znanych, aby być bliżej zwykłego człowieka. Każda postać w tym spektaklu ma swoją drogę – jest dynamiczna i ulega przemianom, nie tylko Gustaw. Nasz spektakl różni się od innych także tym, że biorą w nim udział aktorzy z niepełnosprawnością intelektualną i ruchową, co nadaje mu dodatkowych znaczeń. W romantyzmie takie osoby, niejako „wykluczone”, były zarazem wyposażone w większą wrażliwość i miały dar komunikowania się ze sferą niewidzialną, często były łącznikami z zaświatami, jak w słynnej balladzie „Romantyczność”. Mam wrażenie, że i nasi aktorzy posiadają ten dar. 

Scena ze spektaklu "Dziady" w Teatrze Arka

A jak tworzyli Państwo postać głównego bohatera Gustawa/Konrada, która spaja wszystkie części „Dziadów? To trudna rola…

Ta rola jest wielkim wyzwaniem, szczególnie gdy się pamięta, jak wielcy aktorzy się z nią mierzyli. Próbowaliśmy zawrzeć w niej przeżycia pokolenia poetów, pokolenia, które zostały zniszczone, ale równocześnie indywidualne cierpienia miłosne każdego młodego człowieka. Droga od romantycznego poety, poprzez buntownika, wyzwoliciela, do Upiora, który poświecił swe życie dla walki o wyższe wartości. Wolność i walka o nią stają się doświadczeniem uniwersalnym. Dużą rolę w budowaniu całości spektaklu odegrała także muzyka, scenografia, światło i rekwizyty. Wszystkie składowe inscenizacji mają swe korzenie w dawnych obrzędach, czasach bardzo odległych, ale zawierających wszystkie najistotniejsze dla nas wartości.  

Maciej Mazurkiewicz jako Gustaw w "Dziadach", 
Teatr Arka

Realizując to przedstawienie, chciałam sprawić, aby widzowie weszli z nami w ten czas mistyczny, przepełniony wizjami świat, poczuli się częścią obrzędu i uwierzyli, że zawsze należy walczyć i o miłość, i o wolność, i o naszą kulturę.


wtorek, 27 lipca 2021

Ksawery Szczepanik: Motyw ikaryjski fascynuje mnie od lat /wywiad/

Z Ksawerym Szczepanikiem, reżyserem filmu dokumentalnego "Po złoto", rozmawiamy o okolicznościach powstania i pracy nad filmem o Władysławie Kozakiewiczu, a także o ... piętnie Ikara.

Władysław Kozakiewicz z ekipą filmującą, po prawej u góry: Ksawery Szczepanik,
fot. z archiwum reżysera

Barbara Lekarczyk-Cisek: Z przyjemnością obejrzałam Pański film „Po złoto” i skwapliwie korzystam z możliwości rozmowy na jego temat. Proszę na początek zdradzić, jakie były okoliczności, które sprawiły, że zainteresował się Pan osobą Władysława Kozakiewicza i postanowił zrobić o nim film?

Ksawery Szczepanik: Okoliczności były dwie. Po pierwsze, interesuje mnie… ikaryjski element w życiu człowieka, kiedy spełnienie marzenia staje się w pewnym momencie przekleństwem albo przynajmniej prowadzi do poważnych życiowych turbulencji. Dostrzegłem tę prawidłowość w biografii Kozakiewicza. Po drugie, duże wrażenie zrobił na mnie film dokumentalny Asifa Kapadii “Senna”, który zbudowany był wyłącznie z archiwaliów, a jednak znakomicie się go oglądało. Kapadia skonstruował swoją opowieść na bazie nieznanych nagrań z udziałem z wielu różnych źródeł, publicznych i prywatnych, zastosował dynamiczny montaż i w rezultacie mamy wrażenie, jakbyśmy oglądali trzymający w napięciu film fabularny. Uznałem, że to ciekawe reżyserskie wyzwanie i zapragnąłem zrobić taki film. 

O, tak, Kapadia to prawdziwy mistrz! Sama cenię bardzo wysoko jego filmy, szczególnie „Amy”. A czy Władysław Kozakiewicz chętnie przystał na Pana propozycję i czy był zadowolony z jej finalnego efektu?

Zgoda bohatera jest zazwyczaj warunkiem sine qua non i bez niej trudno rozpoczynać pracę nad dokumentem. Na szczęście, Władysław Kozakiewicz był bardzo otwarty na współpracę ze mną. Zaprosił mnie do swojego domu w Niemczech, a potem dużo i chętnie mi o sobie opowiadał. Miałem wówczas okazję zadać pytania dotyczące epizodów z jego życia, których nie było w jego książkowej  biografii lub - z mojej perspektywy - zostały niedostatecznie pogłębione.

Władysław Kozakiewicz na planie filmu "Po złoto", 
fot. z archiwum reżysera

W trakcie swojej opowieści w Kozakiewiczu zaczynają grać emocje, okazuje przed kamerą prawdziwe wzruszenie. Najwyraźniej nie wstydzi się łez i dzięki temu jego wypowiedź zyskuje walor szczerości, na którą nie każdy potrafi się zdobyć…

Okazało się, że Władysław Kozakiewicz – ten kawał atlety – jest wewnątrz wrażliwym człowiekiem; to było dla mnie pewnym zaskoczeniem. Co więcej, nie wstydził się tego i nie krył przed kamerą wzruszenia i łez, a także zgodził się, aby te fragmenty trafiły do filmu. Myślę, że taką postawą całkowicie zdobywa widza. 

Czym kierował się Pan przy doborze pozostałych rozmówców?

Celowałem przede wszystkim w świadków tamtych wydarzeń, czyli sportowców z otoczenia Kozakiewicza, jak również dziennikarzy i fotoreporterów, którzy brali udział w zawodach i treningach kadrowiczów. Jednym z nich był Leszek Fidusiewicz, który za młodu był sportowcem i minął się z zawodowstwem o włos, a następnie stał się znakomitym fotografem sportowym. Był blisko z Kozakiewiczem i miał także inwencje twórczą, dzięki temu robił wspaniałe zdjęcia. Kiedy zaproponowałem mu udział w filmie, podzielił się z nami nie tylko swoimi wspomnieniami, ale także własnym archiwum fotograficznym, co bardzo filmowi pomogło. 

Chciałem także zaprosić do filmu osoby, które mogłyby opowiedzieć o konflikcie Kozakiewicza z Polskim Związkiem Lekkiej Atletyki, ale okazało się, że wielu z nich już nie żyje, a ci, którzy pozostali, niechętnie opowiadają o tamtych czasach, a także mają pewne zastrzeżenia do postawy mojego bohatera. Ostatecznie więc odmówiły udziału w filmie. Choć zazwyczaj nie poddaję się po pierwszej odmowie, to tym razem musiałem zaakceptować fakt, że druga strona sporu, Kozakiewicz - władze sportowe, nie zamierza ze mną rozmawiać. 

Archiwalia, fot. z archiwum reżysera

Oprócz wywiadów korzystał Pan z licznych archiwów. Czy zdarzyło się Panu natknąć podczas kwerendy na jakieś unikalne, nieznane dotąd materiały?

Przede wszystkim udało mi się namówić pana Władysława, aby jeszcze raz przejrzał swoje archiwum rodzinne. Dzięki temu udało się odnaleźć jego dzienniki treningowe, które znalazły się w filmie w jednej animacji. Przy tym okazało się, że Kozakiewicz był bardzo skrupulatnym młodym lekkoatletą, który zapisywał przebieg swoich treningów dzień po dniu. Odnalazły się także slajdy, które nie trafiły do książki, a ja zrobiłem z nich skany i one także pojawiają się w filmie. Są tam m. in. fajne zdjęcia z żoną pana Władysława, podczas ich pierwszej podróży do Stanów Zjednoczonych, na których widać, że dla Kozakiewicza - chłopaka z PRL - świat stanął otworem . Poza tym korzystałem z archiwów ogólnodostępnych: Telewizji Polskiej, Wytwórni Filmów Dokumentalnych, czy Narodowego Archiwum Cyfrowego. Dzięki tym źródłom pokazujemy nie tylko Kozakiewicza “po godzinach”, ale również Polskę z tamtego okresu. Myślę, że te materiały uwiarygodniają bardzo narrację bohatera i sprawiają, że łatwiej mi widza przenieść do jego świata. 

Wojtek Staroń – reżyser m. in. „Braci” - kilka lat męczył się z tym filmem, bo nie chciał, aby była to jedynie biografia braci Kułakowskich, ale by przesłanie miało uniwersalny sens. Czy Pan od razu wiedział, o czym ma być ten film? O czym Pan chciał, poprzez postać Kozakiewicza, powiedzieć widzom? Jak to było z tym Ikarem?

Motyw ikaryjski jest czymś, co mnie fascynuje od lat. Uważam, że wszyscy nosimy w sobie piętno Ikara. Ale też nie od razu wszystko w historii Kozakiewicza układało się w jedną spójną całość. Być może dla celów wywiadu powinienem powiedzieć, że od razu wiedziałem, że chcę opowiedzieć o człowieku, który za wszelką cenę chciał zwyciężać i dla zwycięstwa gotów był poświęcić wszystko, włącznie ze swoją tożsamością narodową. W rzeczywistości był to proces i podczas “lepienia” tego filmu z montażystą Ziemowitem Jaworskiem sporo błądziliśmy. Ostatecznie uznaliśmy, że to chęć zwyciężania jest główną siłą napędową Kozakiewicza. To ona doprowadziła go do najważniejszej decyzji w jego życiu, którą - w moim przekonaniu - była ucieczka z PRL-u i rozpoczęcie nowego życia za żelazną kurtyną. 

Z archiwum Władysława Kozakiewicza, fot. dzięki uprzejmości reżysera filmu

Dla mnie Pański bohater jest przede wszystkim człowiekiem poszukującym wolności. Najpierw przyjeżdża z Litwy do Polski, ale okazuje się, że i tu tej wolności nie ma. Mnie się ten film kojarzył z Pańskim wcześniejszym dokumentem – „Wielką ucieczką”, w której bohater czuje się Niemcem (jego matka była Niemką, a ojciec Polakiem) i z obsesyjnym wręcz uporem próbuje dostać się do Republiki Federalnej Niemiec, a kiedy wreszcie – po upadku muru berlińskiego – udaje mu się to, wcale nie wygląda na szczęśliwego, jest człowiekiem rozdartym. Wolność nie jest czymś zewnętrznym. Albo ją w sobie mamy, albo nie. 

Zgadzam się z tym. Gdybyśmy mieli nieco większe możliwości produkcyjne - ten film jest mimo wszystko dość kameralny - to pewnie pokusilibyśmy się, by stworzyć epilog do historii bohatera z Moskwy. Byłoby nim życie Kozakiewicza w Niemczech Zachodnich. Być może wnioski byłyby wówczas podobne, jak w przypadku bohatera „Wielkiej ucieczki” - marzenie się spełniło, a jednak pewien wewnętrzny niedosyt czy niepokój pozostał. 

Sądzę, że to i tak widać po twarzy i sposobie mówienia Pańskiego bohatera.

Mnie bardzo zależało na tym, aby pokazać, że moment w którym Kozakiewicz decyduje się wystąpić przeciwko Polakom, jako reprezentant Niemiec Zachodnich, był dla niego bardzo trudny. Podczas rozmowy wracaliśmy kilkakrotnie do tego epizodu. Wówczas w Kozakiewiczu narastała jednak złość na władze Polskiego Związku Lekkiej Atletyki i o tamtej decyzji i tamtym występie mówił z lekceważeniem. Długo nie mogłem uzyskać od niego szczerej reakcji. Myślę, że widz dostrzeże, że decyzja ta nie zapadła z pełnym przekonaniem; miał argumenty za i przeciw. To widać w jego mowie ciała, w emocjach, które mu towarzyszą. 

Pańska filmografia wskazuje, że interesują Pana przede wszystkim ludzkie historie. Czy ma Pan jakieś niezrealizowane dotąd projekty, które chciałby zrobić?

Myślę już o następnym filmie, który będzie kontynuacją opowieści o znanych Polakach, na bazie archiwaliów. Przygotowuję film o Bohdanie Smoleniu, jednak intryguje mnie jeszcze jedna, niezwykle ważna postać z polskiej historii. Wiem też, że w pewnym momencie odejdę od archiwaliów, by zrobić film obserwacyjny, dziejący się tu i teraz, zrealizowany metodą „cierpliwego oka”, polegający na długotrwałym towarzyszeniu bohaterowi, który np. ucieka od współczesnej cywilizacji. 

Życzę powodzenia w nowych przedsięwzięciach i dziękuję za rozmowę.


Recenzję filmu znajdziecie TUTAJ.

poniedziałek, 26 lipca 2021

Millennium Docs Against Gravity we wrześniu wraca do Wrocławia

Kilkadziesiąt filmów dokumentalnych z całego świata, spotkania z twórcami oraz inspirujące rozmowy i dyskusje okołofilmowe – już za nieco ponad miesiąc rozpocznie się 18. odsłona festiwalu Millennium Docs Against Gravity! Od 3 do 12 września publiczność zgromadzona w Dolnośląskim Centrum Filmowym zobaczyć będzie mogła najlepsze propozycja światowego kina non-fiction.


Przeniesiona z maja na wrzesień pełnoletnia edycja festiwalu ponownie zabierze wrocławską publiczność w filmową podróż dookoła świata. Tradycyjnie w programie festiwalu pojawiły się nowe sekcje tematyczne, pokazujące tematy szczególnie ważne dla twórców filmowych w ostatnim roku.

Kryminalne zagadki, protest i pandemia

Wśród nowych sekcji znaleźć będzie można m.in. Alfabet protestu, który pokaże, że wystarczy wykonać pierwszy krok, aby zrobić coś pożytecznego dla społeczeństwa i planety. Na ekranach DCF-u zobaczyć będzie można film „Odwaga” (reż. Aleksiej Paluyan) – przejmujący zapis protestów po wyborach prezydenckich na Białorusi oraz „Drogie dzieci przyszłości” (reż. Franz Böhm), będący portretem trzech młodych aktywistek: Rayen, która jest zaangażowana w antyrządowe protesty w Chile, walczącą o niezależność Hongkongu Pepper oraz Hildy, będącej liderką Młodzieżowego Strajku Klimatycznego w Ugandzie.

The Mole Agent - Official Trailer

Wrocławska publiczność odkryje też Kryminalne zagadki MDAG, w których dążenie do poznania prawdy usłane jest przygodami jak z rasowego thrillera (i nie wszystkie z tych historii są ponure!). W tym zestawie obejrzeć będzie można m.in. nominowany do Oscara film „Śledztwo w domu spokojnej starości” (reż. Maite Alberdi) oraz holenderski dokument Miriam Guttmann „Nasienie kłamstwa”. Nie zabraknie również tytułów poruszających tematykę życia w czasach pandemii, szczególnie skupiających się na polskim doświadczeniu w oparciu o produkcje młodych twórców. Do programu trafił m.in. film „Bless You” Tatiany Chistovej i Macieja Hameli, wielki zwycięzca Doc Alliance Award dla Najlepszego Filmu Krótkometrażowego – prestiżowej nagrody przyznawanej podczas ceremonii w Cannes przez siedem najważniejszych europejskich festiwali filmów dokumentalnych.

Podczas wrocławskiej odsłony Millennium Docs Against Gravity nie zabraknie oczywiście jej nieodłącznej części, czyli konkursu o Grand Prix Dolnego Śląska dla najlepszego filmu dokumentalnego. Widzowie mogą liczyć również na rozbudowany program wydarzeń towarzyszących – w Dolnośląskim Centrum Filmowym zaplanowano spotkania z twórcami, dyskusje i wykłady, które zagłębią się w najbardziej interesujące problemy podnoszone przez festiwalowe tytuły, a także okołofilmowe propozycje warsztatowe.  

Dołącz do ekipy festiwalu

Organizatorzy zachęcają również do współtworzenia wrocławskiej edycji! Do 28 lipca trwa nabór dla „docsowych” wolontariuszy, którzy dołączą do zespołu i wspierać będą realizację festiwalu – od organizacji widowni, przez obsługę centrum festiwalowego, pomoc w opiece nad gośćmi, po wsparcie w działaniach promocyjnych. Więcej informacji o wolontariacie i link do formularza znaleźć można TUTAJ.

Do zobaczenia w kinie!

18. Millennium Docs Against Gravity, podobnie jak w zeszłym roku, przyjmie formę hybrydową. Stacjonarna część odbędzie się we Wrocławiu (ale też Warszawie, Gdyni, Poznaniu, Katowicach, Lublinie i Bydgoszczy) w dniach 3-12 września. Z kolei od 16 września do 3 października potrwa część online prezentująca wybrane filmy z programu kinowego. Festiwal w tym roku potrwa więc okrągły miesiąc - od 3 września do 3 października! Pełny program ogłoszony zostanie wkrótce.

18. Festiwal Filmowy Millennium Docs Against Gravity I ZWIASTUN FESTIWALU


informacja prasowa

sobota, 24 lipca 2021

Pióra, mikrofony i kamery w dłoń! Zgłoś się do konkursów dla krytyków i twórców filmowych

Jak co roku, również 12. edycja Festiwalu Krytyków Sztuki Filmowej Kamera Akcja będzie okazją do wzięcia udziału w trzech konkursach. Jesteś początkującym krytykiem filmowym, który prowadzi swój blog i ocenia filmy? A może od drugiej strony – to ty tworzysz etiudy i animacje? Oto coś specjalnie dla Ciebie!


Krytycznie, lecz nie krytykancko – na papierze


Jeśli Twoje drugie imię to kreatywność, powinieneś/aś zgłosić się do Konkursu Krytyk Pisze.  Niezmiennie promuje on i wspiera dalszy rozwój początkujących krytyków filmowych. W poprzednich latach laureatami konkursu byli Mateusz Demski, aktualnie spełniający się na łamach „Kwartalnika Przekrój”, Patrycja Mucha – znana jako autorka bloga „Filmowe odloty” czy podcastu „Wtem, piosenka”, Łukasz Mańkowski współpracujący „Filmawka.pl” i Festiwalem Pięć Smaków czy Dawid Dróżdż publikujący na łamach „Gazety Wyborczej”. W Twoje teksty będą wczytywać się eksperci i ekspertki z branży filmowej w dwóch składach jurorskich: W Jury Krytyków zasiądą uznane w świecie krytyki filmowej osoby. Podczas poprzednich edycji byli to Michał Oleszczyk, Katarzyna Czajka-Kominiarczuk, Diana Dąbrowska, Łukasz Maciejewski. W Jury Twórców możesz spodziewać się doświadczonych praktyków. Nad tekstami w poprzednich latach debatowały: Anka Sasnal („Z daleka widok jest piękny”), Kalina Alabrudzińska („Sexify”) czy Krystyna Kantor („Geniusze”). 

Poszukujemy syntezy odwagi i wrażliwości, szerokiej wiedzy o świecie zarówno filmowym, jak i pozafilmowym, a także umiejętności zadawania trafnych i celnych pytań, które czasem pozostawiane są bez odpowiedzi. Jeśli jesteś gotów na podjęcie rękawicy, możesz zgłosić swój tekst krytyczny do dnia 11 września 2021 r. poprzez formularz dostępny na stronie internetowej Festiwalu Kamera Akcja. Na laureatów czekają wyjątkowe nagrody rzeczowe.

informacja prasowa

czwartek, 22 lipca 2021

Co ukryła Ewa Kuryluk w `Białych fałdach czasu` /o wystawie w Pawilonie Czterech Kopuł/

Od 27 czerwca 2021 roku w Pawilonie Czterech Kopuł we Wrocławiu prezentowana jest wystawa instalacji Ewy Kuryluk z lat 1980-2000, zatytułowana nie bez przyczyny "Ewa Kuryluk. Białe fałdy czasu". Artystka jest nie tylko twórczynią, jej prace bowiem krążą wokół wątków autobiograficznych, refleksji nad przemijaniem czasu i własnym życiem, które jest wędrówką w czasie i przestrzeni. Zaproszeni do tego świata białych tkanin, pokrytych szkicami, rysunkami, niekiedy tajemniczymi znakami, mamy niepowtarzalną okazję dotknąć tej metafizyki, a jednocześnie zmierzyć się z własnymi refleksjami, wyobrażeniami, skojarzeniami... Zanurzenie w tym świecie jest doprawdy niepowtarzalnym i indywidualnym doświadczeniem, które warto przeżyć.

Ewa Kuryluk. Białe fałdy czasu, fragm. wystawy,
fot. Barbara Lekarczyk-Cisek

Na wystawie pojawiły się zrekonstruowane przez artystkę instalacje powstałe w czasie, gdy na dwie dekady zamieszkała w Stanach Zjednoczonych. Zobaczymy m.in. materie pokryte tekstami, zwane przez Ewę Kuryluk „Rysopisami”, o których mówiła: „Rysuję, czego nie mogę napisać. Piszę, czego nie mogę narysować”. 

Tytuł wystawy został zaczerpnięty z wiersza:

"tkanina to film

lubię go wyjąć z siebie

przypiąć do ściany

rzucić na krzesło

powiesić na drzewie

położyć na ziemi" 

Tkaniny na wystawie prac Ewy Kuryluk są istotnie takim "filmem" - obrazami, którymi artystka dzieli się z widzami, opowiadając o swojej wędrówce w czasie i przestrzeni, o matce, o ulubionej książce z dzieciństwa, która okazała się "scenariuszem na życie", a także o przemijaniu i zapisie tego przemijania w formie obrazu. 

Ewa Kuryluk i Barbara Banaś (kuratorka wystawy)

"W swojej sztuce instalacji uprawiam przecież <architekturę z powietrza> na przekór tej z betonu - powie w wywiadzie, który został opublikowany w książce Manhattan i Mała Wenecja. I tak istotnie jest! Kiedy wchodzimy w przestrzeń tej "architektury wyobraźni" - materialnej, a jednak za sprawą białych jedwabnych tkanin - umownej i ulotnej, czujemy, że dotykając tworów wyobraźni i przemyśleń artystki, wchodzimy z nimi w mentalny, wyobrażeniowy dyskurs. Nie sądzę, aby jakaś inna przestrzeń, bardziej materialna, uruchomiłaby nas do tego stopnia...

Ewę Kuryluk można by bez przesady nazwać artystką totalną: maluje (niegdyś obrazy hiperrealistyczne), tworzy instalacje, podróżuje, fotografuje (fotografie stają się często tworzywem do malowania na tkaninach),  ponadto zaś pisze - zarówno o sztuce, jak i o literaturze, dość wspomnieć Podróż do granic sztuki, Salome albo o Rozkoszy, Wiek 21, para się także poezją (tytuł wystawy "Białe fałdy czasu" został zaczerpnięty z jej wiersza), pisze książki autobiograficzne poświęcone rodzicom i bratu, że nie wspomnę już o wydawnictwach z historii sztuki... Mimo tylu form twórczej aktywności, jest to w gruncie rzeczy zawsze ekspresja samej artystki, która wypowiada się na różne sposoby, a jednocześnie jej sztuki przedstawiające, w tym prezentowane instalacje, są pełne ukrytych znaczeń i aluzji, których nie odczytamy nie znając jej książek, a które jednak są nie tylko takim hipertekstem, lecz także przestrzenią do wypełnienia przez erudycję i wyobraźnię oglądającego.

Villa Dei Misteri, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek

Kiedy po konferencji prasowej oprowadzała nas po wystawie, co i rusz uchylała przed nami rąbka tajemnicy, przybliżając okoliczności powstania poszczególnych instalacji i uchylając drzwi do swojego intymnego świata. Tak było np. w przypadku "Tria dla ukrytych", poświęconego matce. Fakt, że była chora na schizofrenię i słyszała głosy i że jej cierpienia łagodziła muzyka, nie zaskoczy kogoś, kto czytał Frascati, ale dla niewtajemniczonych znalezienie się wewnątrz tej przestrzeni może wywoływać własne skojarzenia. Ktoś zobaczy maskę wenecką, a jej długi nos przypomni mu czasy zarazy, ktoś inny dostrzeże w maskach naszą codzienność albo  zwróci uwagę na instrumenty muzyczne i ich symbolikę, wreszcie - podda się owemu wyczarowanemu z emocji i przeżyć światu, w którym znajdzie się na chwilę jak w sennym koszmarze, aby za chwilę się obudzić i pójść dalej. 

Trio dla ukrytych, fragm.
fot. Barbara Lekarczyk-Cisek

"Lecz nie każdemu odpowiada ambiwalencja moich rysunków na luźnych tkaninach, w których się gubią kontury postaci - powie artystka w wywiadzie-rzece, udzielonemu Agnieszce Drotkiewicz. (...) Od wykształcenia i oczytania ważniejszy jest dar wyobraźni i chęć, by popłynąć moim śladem na fali skojarzeń, reminiscencji, sugestii".

Ja jednak sądzę, że zaproszeni do tego świata białych tkanin, pokrytych szkicami, rysunkami, niekiedy tajemniczymi znakami, mamy niepowtarzalną okazję dotknąć metafizyki, a jednocześnie zmierzyć się z własnymi refleksjami, wyobrażeniami i skojarzeniami... Zanurzenie w tym świecie jest doprawdy niepowtarzalnym i indywidualnym doświadczeniem, które warto przeżyć.

Trio dla ukrytych, fragm.
fot. Barbara Lekarczyk-Cisek



Ewa Kuryluk podczas konferencji
prasowej, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek
                      Credo Ewy Kuryluk

                      osobna i ostrożna

                      w ostatniej odsłonie

                      obcuje z obcym odważnie


                       kora

                       córka garncarza dibutade

                       obrysowuje cień kochanka

                       nim wyruszy na

                       na wojnę


                                                                                          utrwala wiatr

                                                                                          na wodzie


                                                                       Ewa Kuryluk, Pani Anima

                                                                       Wiersze z lat 1975 – 1979

"Po złoto. Historia Władysława Kozakiewicza". Ucieczka do wolności /recenzja filmu/

Historię Władysława Kozakiewicza opowiada Szczepanik wykorzystując zachowane archiwa filmowe, a także stawiając przed obiektywem kamery samego bohatera oraz kilka innych osób. Ich głosy pozwalają zrozumieć tamte czasy i głównego bohatera. Najdłużej pozostają w pamięci wypowiedzi samego Kozakiewicza, jego emocje i prawda o sobie samym. Film Ksawerego Szczepanika jest opowieścią o ucieczce do wolności. Warto ją przeżyć na wielkim ekranie!

Sądzę, że film o Władysławie Kozakiewiczu MUSIAŁ powstać, dziwić może jedynie, że stało się to dopiero teraz. Reżyserem i autorem scenariusza jest Ksawery Szczepanik, twórca kilku dokumentów, m. in. filmu o Bohdanie Porębie (Prawda, dobro i piękno, 2009) oraz Wielkiej ucieczki (2013), która tematycznie w jakiś sposób zapowiada Po złoto. Obydwa filmy łączy bowiem problematyka wolności. 

Władysław Kozakiewicz przypomina mi jako żywo postać Wilimowskiego, jak ją opisał Miljenko Jergović w swojej fenomenalnej powieści jako tytułowego bohatera. Obu sportowców łączą okoliczności historyczne i determinacja, z jaką walczą o zwycięstwo. Przypomnę, że Ernst Wilimowski stoczył swój słynny mecz z drużyną Brazylii (wówczas praktycznie niepokonaną) 4 czerwca 1938 roku, podczas Mistrzostw Świata. W dwudziestej trzeciej minucie piłkarz toczy walkę z potężnym Brazylijczykiem Hérculesem – niczym Dawid z Goliatem. Miljenko Jergović opisuje to tak, że Wilimowski, który jest Górnoślązakiem, tzn. Niemcem i Polakiem zarazem, ale w tym momencie staje się tylko Polakiem, gra w uniesieniu i rozpaczy jakiś swój własny mecz przeciw całemu światu, jakby chciał sprawić, aby nie zostali zapomniani – on i jego koledzy, kiedy – już wkrótce – nadejdzie czas śmierci i zapomnienia. Jego samotne cztery gole długo nie zostaną powtórzone. 

Kadr z filmu Po złoto

Kozakiewicz, podobnie jak Wilimowski, jest niezwykle uzdolnionym zawodnikiem, o niejako "podwójnej" tożsamości: pochodzi z rodziny litewskich Polaków z Soleczników, którzy przyjechali do Gdyni i długo uważani byli za "Ruskich". To m.in. motywuje go do tego, by być kimś, udowodnić innym, że nie jest się gorszym (a Rosjanie byli w Polsce znienawidzeni z wiadomych powodów i traktowani z pogardą). Robi błyskawiczną karierę - jest niezwykle utalentowany i uparty w dążeniu do celu. Wprawdzie nie odnosi sukcesu w Montrealu (na skutek kontuzji), ale Olimpiada w Moskwie stanowi niewątpliwie ukoronowanie jego kariery. Kiedy  30 lipca 1980 zdobywa tytuł mistrza olimpijskiego w skoku o tyczce w Moskwie z wynikiem 5,78 m, ustanawiając nowy rekord świata - to jest to właśnie ta jego "23 minuta Wilimowskiego". Okoliczności są równie niesprzyjające. W Polsce zaczyna się Solidarność i atmosfera wokół Polski i Polaków staje się podczas igrzysk wyjątkowo niedobra. Agresja, gwizdy, niechęć wyzwalają u Kozakiewicza jeszcze większą wolę walki, a na koniec pokazuje gwiżdżącemu z dezaprobatą tłumowi wiadomy "gest". Dawid znowu zwyciężył Goliata i na dodatek oznajmił mu, co o nim myśli. W tym geście zawarł to wszystko, co Polacy chcieli, ale nie mogli Rosjanom pokazać, toteż stał się nieomal bohaterem narodowym. 

Kadr z filmu Po złoto

Początkowo hołubiony przez wszystkich, także przez polskie władze, z czasem stał się sportowcem do osiągania wszędzie sukcesów. Gdy ich nie miał, dawano mu to boleśnie do zrozumienia. Ostatecznie ten dumny człowiek nie zniósł dłużej presji i wyjechał na stałe do Niemiec, gdzie mógł dalej trenować i występować bez przeszkód. 

Kiedy oglądamy film i słuchamy jego opowieści, odkrywamy wrażliwego człowieka, który po latach ciągle boleśnie odczuwa klęskę poniesioną w Montrealu i nie jest specjalnie szczęśliwy jako obywatel Niemiec. Niełatwo być legendą... Przypomina mi nieco Diego Maradonę, którego spektakularna kariera w pewnym momencie się załamała i popadł w konflikty z prawem i samym sobą. Trzeba było lat, aby się w tym odnaleźć. Podobnie spektakularna kariera Kozakiewicza przypadła na czasy PRL-u. Zamknięty w złotej klatce sportowiec również szukał dla siebie miejsca, gdzie byłby wolny od pajęczej siły układów i zależności. Czy znalazł tę wolność w Niemczech, to już inna sprawa. Sam zadaje sobie to pytanie: "A gdzie mogłem wyjechać, do Rosji?". 

Władysław Kozakiewicz na planie filmu Po złoto

Historię Władysława Kozakiewicza opowiada Szczepanik wykorzystując zachowane archiwa filmowe, a także stawiając przed obiektywem kamery samego bohatera oraz kilka innych osób (m. in. brata, Jacka Wszołę i innych sportowców, sprawozdawcę sportowego Tadeusza Olszańskiego). Ich wypowiedzi pozwalają zrozumieć tamte czasy i głównego bohatera. Najdłużej pozostają w pamięci wypowiedzi samego Kozakiewicza, jego emocje i prawda o sobie samym. Gdyby jednak porównać film Ksawerego Szczepanika do filmów o sportowcach (Diego, Senna) Asifa Kapaddi, to brak mu jeszcze równie jasnego przesłania - owej umiejętności wydobycia z niezliczonych godzin nagrań klarownej opowieści, błyskotliwej i wciągającej bez reszty. Zabrakło mi np. szerszego kontekstu społeczno-politycznego, rodzinnego, a może nawet ukazania  rodzinnych stron bohatera. Mimo wszystko film Po złoto (brzmi to poniekąd jak "wyprawa po złote runo") wart jest uwagi i obejrzenia.

Wtwiad z reżyserem - pod tym linkiem.


środa, 21 lipca 2021

Co nowego w DCF od 23 do 29 lipca 2021

W najbliższym tygodniu DCF zaprasza na przedpremierowy pokaz "Suszy", a wśród premier zobaczymy m. in. film dokumentalny o Władysławie Kozakiewiczu ("Po złoto"), zaś Filmowy Klub Seniora zaprezentuje „Śniegu już nigdy nie będzie” w reż. Małgorzaty Szumowskiej.


POKAZY PRZEDPREMIEROWE

„Susza” | reż. Robert Connolly | Australia, USA 221

Nie poznasz prawdy, dopóki nie odkryjesz wszystkich kłamstw… Film producentki hitów „Zaginiona dziewczyna” , „Wielkie kłamstewka” i „Od nowa” na podstawie bestsellerowej powieści Jane Harper. W roli głównej Eric Bana („Troja”, „Monachium”, „Helikopter w ogniu”).

25 lipca | godz. 18:00 | Bilety: 22 zł

PREMIERY OD 23 LIPCA

„Małżeństwo na skróty” | reż. Josh Lawson | Australia 2021

Po złoto. Historia Władysława Kozakiewicza” | reż. Ksawery Szczepanik | Polska 2020


W CYKLACH:

FILMOWY KLUB SENIORÓW

„Śniegu już nigdy nie będzie” | reż. Małgorzata Szumowska | Polska 2021 | 113′
27 lipca | godz. 12:00 | Bilety: 13 zł

informacja prasowa

wtorek, 20 lipca 2021

Odrodzenie królewskich obyczajów. Pokaz mody renesansowej na Zamku Królewskim na Wawelu

Żółta polewka na bulionie z bażanta z gołąbkiem z liści winogron, czyli zniewalające zapachy i smaki, a także luksusowe stroje przeszywane złotymi i srebrnymi nićmi. 16 i 24 lipca – w tych dniach Zamek Królewski na Wawelu zamieni się w prawdziwy wehikuł czasu. Po kulinarnej rekonstrukcji wystawnej uczty weselnej Zygmunta Augusta i Katarzyny Habsburżanki zapraszamy na pełen estetycznych wrażeń pokaz mody renesansowej „Dwór z aksamitu i pereł” z towarzyszeniem muzyki dawnej.

fot. Stanisław Rozpędzik, archiwum Fundacji Nomina Rosae..

16 lipca na Zamku Królewskim na Wawelu odbyła się pierwsza edycja uczty renesansowej – kulinarnej rekonstrukcji wesela Zygmunta Augusta i Katarzyny Habsburżanki. Samo wydarzenie zaślubin zostało szczegółowo opisane przez Łukasza Górnickiego, renesansowego humanistę i sekretarza królewskiego, a także przez Stanisława Orzechowskiego, w którego pismach znajdziemy opis dekoracji sal arrasami zamówionymi i sprowadzonymi specjalnie na tę okazję. Wiemy, co i jak jadano na wawelskim dworze, znamy organizację dworu królewskiego, zachowały się zapiski potwierdzające zdobienia stołów, rachunki dworskie szczegółowo i precyzyjnie dokumentują kulinaria Jagiellonów.

fot. Anna Stankiewicz, Dział Dokumentacji Wizualnej Zamku Królewskiego na Wawelu

Ze stołu na wybieg


Kolejnym niezapomnianym doświadczeniem historii na Zamku będzie udział w pokazie mody „Dwór z aksamitu i pereł”. Jak noszono się na dworze? Co było trendy? W czym gustowały Panie, a w czym Panowie? Przekonamy się 24 lipca podczas wyjątkowego pokazu, który rozpocznie się o godz. 15:00 na dziedzińcu arkadowym. Wstęp na modowe wydarzenie jest bezpłatny. Uczestniczy zobaczą rekonstrukcje renesansowych kreacji dworskich z kręgu dworu Jagiellonów, a także dworów zagranicznych, które wywierały wpływ na wygląd ubiorów elit w dawnej Polsce. 

fot. Stanisław Rozpędzik, archiwum Fundacji Nomina Rosae


Strojom, przygotowanym w pracowni Fundacji Nomina Rosae i prezentowanym przez tancerki Teatru Tańca Terpsychora oraz aktorki Teatru Nomina Rosae, towarzyszyć będzie profesjonalny komentarz. Usłyszymy fragmenty ze źródeł historycznych i literackich utworów z XVI w odnoszące się do mody. Zabrzmi również muzyka z renesansowych dworów wykonywana na żywo przez Zespół Muzyki Dawnej Floripari.

Autorką projektów ubiorów oraz koncepcji pokazu jest dr Maria Molenda – historyk, kostiumolog, kostiumograf. Studiowała na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz na Uniwersytecie w Orleanie we Francji. Rekonstruowane przez nią kostiumy weszły do stałych ekspozycji muzeów polskich i słowackich. Jej zainteresowania badawcze obejmują szczególnie czasy renesansu i średniowiecza, a także XIX i początek XX w. Jest także autorką książki „Splendide vestitus. O znaczeniu ubiorów na królewskim dworze Jagiellonów w latach 1447–1572”, (Kraków 2012).


Kiedy: 24 lipca 2021, godz. 15:00-17:00 
Gdzie: Dziedziniec Arkadowy Zamku Królewskiego na Wawelu
Wstęp: bezpłatny

informacja prasowa

Cellos meet Chopin – koncert Międzynarodowej Akademii Wiolonczelowej, 27.07.2021

Międzynarodowa Akademia Wiolonczelowa (MAW) to jedno z niewielu wydarzeń w Europie skierowanych do wiolonczelistów z całego świata. Pełni przede wszystkim funkcję edukacyjną, przyjmując jednocześnie formę festiwalu. W ramach MAW organizowane są koncerty z bardzo szerokim repertuarem. W ich programach znajdują się zarówno utwory barokowe, jak i jazz oraz muzyka współczesna. MAW stworzono, by przybliżyć publiczności świat zespołów wiolonczelowych oraz wspomóc talenty pragnące doskonalić grę na tym instrumencie.

Polish Cello Quartet., fot. Łukasz Rajchert

Pomysłodawcą i organizatorem Międzynarodowej Akademii Wiolonczelowej jest zespół Polish Cello Quartet. Powstał on w 2011 roku z inicjatywy wybitnych polskich wiolonczelistów: Tomasza Darocha, Wojciecha Fudali, Krzysztofa Karpety i Adama Krzeszowca. W ich repertuarze znajdują się głównie dzieła oryginalnie skomponowane na kwartet wiolonczelowy. Repertuar ten jest stale powiększany o utwory pisane współcześnie przez kompozytorów polskich i zagranicznych, m.in. przez Agatę Zubel, Artura Zagajewskiego, Piotra Mossa czy Annelies Van Parys.

Wykonawcy:

Francesco Bottigliero – dyrygent

Julius Berger – wiolonczela

Polish Cello Quartet:

Tomasz Daroch, Krzysztof Karpeta, Adam Krzeszowiec, Wojciech Fudala – wiolonczele

Orkiestra Międzynarodowej Akademii Wiolonczelowej

Program:

F. Chopin Walc cis-moll op. 64 nr 2, Nokturn cis-moll op. posth., Preludium gis-moll op.28 nr 12, Preludium Des-dur op. 28 nr 15, Mazurek F-dur op. 68 nr 3, Walc Des-dur op. 64 nr 1 (opr. na kwartet wiolonczelowy zadedykowane Polish Cello Quartet: P. Moss, S. Meck, L. Kołodziejski)

Wykonawcy:

Polish Cello Quartet:

Tomasz Daroch, Krzysztof Karpeta, Adam Krzeszowiec, Wojciech Fudala – wiolonczele

O. Messiaen Louange à l'éternité de Jésus z Quatuor pour la fin du temps (opr. na wiolonczelę solo i orkiestrę wiolonczelową orkiestrę: F.J. Herfert)

Wykonawcy:

Julius Berger – wiolonczela

Orkiestra Międzynarodowej Akademii Wiolonczelowej

F. Bottigliero – Sentieri interrotti na cztery wiolonczele i orkiestrę wiolonczelową (prawykonanie)

Wykonawcy:

Francesco Bottigliero – dyrygent

Polish Cello Quartet:

Tomasz Daroch, Krzysztof Karpeta, Adam Krzeszowiec, Wojciech Fudala – wiolonczele

Orkiestra Międzynarodowej Akademii Wiolonczelowej

Lipcowy koncert rozpoczną wykonania opracowań utworów Fryderyka Chopina przygotowane specjalnie z myślą o Polish Cello Quartet. W programie znalazło się sześć bardzo odmiennych kompozycji: Walc cis-moll op. 64 nr 2, Nokturn cis-moll op. posth., Preludium gis-moll op.28 nr 12, Preludium Des-dur op. 28 nr 15, Mazurek F-dur op. 68 nr 3 oraz Walc Des-dur op. 64 nr 1. Następnie zabrzmi Louange à l’Éternité de Jésus (Uwielbienie wieczności Jezusa), czyli piąte ogniwo dzieła zatytułowanego Quatuor pour la fin du temps (Kwartet na koniec czasu) autorstwa Oliviera Messiaena. Historia powstania tego utworu jest dramatyczna. Kompozytor napisał kwartet, kiedy był więźniem w niemieckim obozie jenieckim Stalag VIII-A w Zgorzelcu z myślą o współwięźniach muzykach, zaś prawykonanie miało miejsce na świeżym powietrzu w połowie stycznia 1941 roku. Wysłuchało go wówczas przeszło czterystu więźniów i strażników, a kompozytor wspominał, że żadne z jego dzieł nie spotkało się nigdy z taką atencją. Fragment, który zostanie zaprezentowany podczas koncertu, to powolna, tęskna kantylena wiolonczeli, grana na tle jednostajnych akordów fortepianu (które zostaną zastąpione przez zespół wiolonczel). Koncert zwieńczy prawykonanie Sentieri interrotti (Szlaki przerwane) – utworu autorstwa włoskiego kompozytora Francesco Bottigliero. Jest to dzieło przeznaczone na cztery wiolonczele solo i orkiestrę wiolonczelową.

 
27 lipca 2021, wtorek, godz. 20:00

NFM, Sala Główna

Cellos meet Chopin

informacja prasowa

poniedziałek, 19 lipca 2021

Włoskie wakacje, czyli letnie spotkania z włoskim filmem w Kinie Nowe Horyzonty

Jeśli wakacje, to tylko w Italii, po której oprowadzą najwięksi mistrzowie współczesnego kina – od 23 lipca Kino Nowe Horyzonty zaprasza na pokazy włoskich perełek filmowych! 

Kadr z filmu Szczęśliwy Lazzaro

Pod słońcem Italii


Oscarowe „Wielkie piękno”, przepełnione zmysłowym klimatem „Tamte dni, tamte noce” oraz nagrodzony Złotą Palmą w Cannes za najlepszy scenariusz „Szczęśliwy Lazzaro” – już wkrótce widzowie Kina Nowe Horyzonty, dzięki filmowym opowieściom, ponownie przeniosą się do słonecznej Italii. 

Wszystko za sprawą przeglądu "Włoskie wakacje", który przypomni, że lato smakuje beztroską, melancholią i długimi wieczorami przed wielkim ekranem. W programie? Głośne filmy Paola Sorrentina, Luki Guadagnina i Alice Rohrwacher,  mające w sobie lekkość, wyrafinowanie i szyk, przez co uderzają do głowy niczym Aperol Spritz.

Kadr z filmu Wielkie piękno


Program:


23 lipca (piątek)

godz. 19:30 | „Wielkie piękno” reż. Paolo Sorrentino

30 lipca, (piątek)

godz. 19:30 | „Tamte dni, tamte noce” reż. Luca Gaudagnino

6 sierpnia, (piątek)

godz. 19:30 | „Szczęśliwy Lazzaro” reż. Alice Rohrwacher


Szczegóły i bilety: www.kinonh.pl/cykl.s?id=797 


informacja prasowa

Niewinni czarodzieje. Prace artystek i artystów II Grupy Krakowskiej z kolekcji Muzeum Narodowego w Szczecinie

W 1960 roku Andrzej Wajda nakręcił film „Niewinni czarodzieje” według scenariusza Jerzego Andrzejewskiego i Jerzego Skolimowskiego. Reżyser w latach 1946–1949 studiował na krakowskiej ASP rozpoczynając swoją artystyczną karierę od malarstwa. Wystawa „Niewinni czarodzieje”, eksponując kilkadziesiąt dzieł z tamtego okresu – obrazy, rysunki, grafiki i reliefy – przypomina artystycznie wyjątkową formację, tworzoną przez wybitne indywidualności w szczególnym politycznym kontekście. 


W tym samym czasie w Krakowie na podstawie licznych przed– i powojennych inicjatyw artystycznych powstała jedna z bardziej rozpoznawalnych współczesnych formacji twórczych – II Grupa Krakowska, którą kreowali wybitni polscy artyści m.in. Tadeusz Kantor, Maria Jarema, Jonasz Stern, Jerzy Nowosielski i Tadeusz Brzozowski. Tytuł wystawy, zaczerpnięty z wyjątkowego w dorobku Andrzeja Wajdy filmu, jest metaforą wspólnoty doświadczenia pokolenia powojennej inteligencji, która w sztuce i w muzyce (w filmie Wajdy jazz jest jednym z protagonistów) poszukiwała wolności i możliwości autoekspresji. W twórczości Wajdy „Niewinni czarodzieje” są obrazem nietypowym. W tytule reżyser nawiązał co prawda do bliskiej mu tradycji romantycznej (fraza pochodzi z pierwszej części „DziadówAdama Mickiewicza), jednak akcja filmu opiera się na innym pomyśle fabularnym i odwołuje do innych problemów, dylematów niż wcześniejsze jego filmy, takie jak „Pokolenie”, „Popiół i diament” czy „Lotna”. Niewinni czarodzieje to młodzi inteligenci, artyści, którzy nie mogąc pogodzić się z szarą rzeczywistością uciekają przed nią w autokreację. Relacje pomiędzy nimi oparte są na swoistej grze i bezustannej konfabulacji w zamkniętym kręgu towarzyskim. Zaczarowują rzeczywistość, symulują inny, lepszy świat, w którym istnieje wybór i wolność, możliwość spełnienia marzeń. 

Artyści funkcjonujący w rzeczywistości realnego socjalizmu, w tak kreowanym sztucznym świecie, tworzyli namiastkę nieskrępowanej wolności. Życie artystyczne w Polsce ewoluowało w latach 50. i 60. ubiegłego wieku od systemu totalitarnego do postaci „miękkiej dyktatury”. Odmrożona polityka kulturalna uznawała prawo twórcy do ekspresjonistycznej emocji i artystycznego eksperymentu pod warunkiem, że nie naruszał on politycznych dogmatów. Znamienna dla ówczesnej sztuki polskiej jest niechęć do praktyk jawnie kontestatorskich, zwłaszcza dotyczących sfery społeczno-politycznej i krytyki systemu władzy. Polska formuła nowoczesności bardziej estetycznie traktowała nowe kierunki artystyczne, które na Zachodzie związane były z próbą zmiany sposobu rozumienia sztuki i roli artysty. Przedstawiciele polskiego modernizmu w malarstwie, po odwilży wybrali autonomię sztuki, stroniąc od tematów zaangażowanych społecznie. 

Wystawa „Niewinni czarodzieje”, eksponując kilkadziesiąt dzieł z tamtego okresu – obrazy, rysunki, grafiki i reliefy – przypomina artystycznie wyjątkową formację, tworzoną przez wybitne indywidualności w szczególnym politycznym kontekście. 

Niewinni czarodzieje. 
Prace artystek i artystów II Grupy Krakowskiej z kolekcji Muzeum Narodowego w Szczecinie

Muzeum Narodowe w Szczecinie – Muzeum Sztuki Współczesnej

17 lipca – 29 sierpnia 2021

Artyści: Tadeusz Brzozowski, Maria Jarema, Tadeusz Kantor, Alfred Lenica, Jadwiga Maziarska, Adam Marczyński, Kazimierz Mikulski, Jerzy Nowosielski, Karol Pustelnik, Erna Rosenstein, Janina Kraupe-Świderska, Jerzy Skarżyński, Jonasz Stern, Bogusław Szwacz, Jan Tarasin, Jerzy Tchórzewski, Marian Warzecha, Jerzy Wroński

Kuratorka: Marlena Chybowska-Butler

informacja prasowa

sobota, 17 lipca 2021

Polskie filmy w gwiazdorskiej obsadzie na 21. MFF Nowe Horyzonty

Polskie kino autorskie jest w znakomitej kondycji, co udowodnimy podczas tegorocznej edycji Nowych Horyzontów. Równolegle z najgłośniejszymi tytułami z MFF w Cannes, Wenecji czy Berlinale, w programie wrocławskiego festiwalu znajdą się premierowo znakomite filmy rodzimych twórców – wśród nich: Hiacynt Piotra Domalewskiego, Moje wspaniałe życie Łukasza Grzegorzka, Najmro. Kocha, kradnie, szanuje Mateusza Rakowicza oraz dokumentalny 7-My sierpnia Michała Bollanda.

Kadr z filmu Życie jest wspaniałe

Ważnym wydarzeniem 21. Nowych Horyzontów będzie światowa premiera Hiacynta – polskiego filmu Netflix – w reżyserii wielokrotnie nagradzanego reżysera, Piotra Domalewskiego – autora wyróżnionej dziesięcioma Orłami i siedmioma Złotymi Lwami Cichej nocy. Jest to kryminalna historia osadzona w latach 80-tych. Robert, młody milicjant „z zasadami”, wpada na trop seryjnego mordercy gejów. W toku śledztwa poznaje Arka. Postanawia wykorzystać go jako informatora, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo ta relacja wpłynie nie tylko na jego pracę, ale także życie osobiste. W roli Roberta zobaczymy Tomasza Ziętka, z kolei Arka zagra Hubert Miłkowski. W filmie wystąpią również Ada Chlebicka, Tomasz Schuchardt, Marek Kalita, Mirosław Zbrojewicz i Agnieszka Suchora. Hiacynt, wyprodukowany przez Shipsboy, swoją premierę na Netflix będzie miał jesienią 2021.


Kadr z filmu Hiacynt

Ciepłe, a zarazem brawurowe Moje wspaniałe życie jest historią kobiety, która nie chce być dłużej grzeczną dziewczynką. „Jo”, wzorowa żona, matka, nauczycielka, ryzykuje więc rozpad rodziny i utratę reputacji, by poczuć, że naprawdę żyje. Agata Buzek, Jacek Braciak i Adam Woronowicz tworzą na ekranie aktorski trójkąt, w którym aż iskrzy od emocji, a ich zmaganiom towarzyszy muzyka Emade i wykonywana przez Ralpha Kamińskiego piosenka „5 minut łez”. W komedii obyczajowej Łukasza Grzegorzka (Córka trenera, Kamper) wypatrzycie także legendarnego czeskiego barda, Jaromira Nohavicę. Producentem Mojego wspaniałego życia jest Koskino, a dystrybutorem Gutek Film. Dzieło Łukasza Grzegorzka będzie jednym z filmów otwarcia tegorocznej edycji Nowych Horyzontów. Pozostałe tytuły, które zaprezentujemy pierwszego dnia festiwalu, ujawnimy 3 sierpnia, podczas konferencji programowej.

Kadr z filmu Najmro. Kocha, kradnie, szanuje

Najmro. Kocha, kradnie, szanuje to komedia akcji inspirowana prawdziwymi wydarzeniami z życia Zdzisława Najmrodzkiego, legendarnego celebryty półświatka, który ośmieszał władze PRL wymykając się 29 razy organom ścigania. Kobiety go kochały, a mężczyźni podziwiali. Milicja dawała za głowę Najmrodzkiego milionowe nagrody, a jego brawurowe wyczyny śledziła cała Polska. W filmie Najmro wraz ze swoją ferajną obrabia Peweksy, żeby żyć kolorowo w czasach, w których wszystko jest szare i zakazane. Ponad wszystko kocha wolność i dobrą zabawę. Choć żyje w świecie najpiękniejszych kobiet, najszybszych samochodów i wielkich pieniędzy, poznaje dziewczynę, dla której chce wszystko zmienić. Tylko czy będzie potrafił? W głównej roli występuje Dawid Ogrodnik, a partnerują mu Robert Więckiewicz, Jakub Gierszał, Rafał Zawierucha, Olga Bołądź oraz debiutująca na wielkim ekranie Masza Wągrocka.


* * *


21. Międzynarodowy Festiwal Filmowy Nowe Horyzonty w tym roku odbędzie się hybrydowo: między 12 a 22 sierpnia zapraszamy na część stacjonarną we Wrocławiu, między 12 a 29 sierpnia na pokazy online. Pełny program festiwalu ogłosimy 3 sierpnia, sprzedaż biletów na pokazy stacjonarne rozpocznie się 4 sierpnia, sprzedaż dostępów online – 5 sierpnia. Więcej szczegółów: nowehoryzonty.pl.

informacja prasowa

PO ZŁOTO. Historia Władysława Kozakiewicza W KINACH od 23 lipca

23 lipca do kin studyjnych w całej Polsce trafi niezwykła historia naszego legendarnego tyczkarza i mistrza olimpijskiego, autora pamiętnego „gestu” na igrzyskach w Moskwie ’80 – Władysława Kozakiewicza. To niepowtarzalna okazja, by u progu sportowych zmagań na XXXII Letnich Igrzyskach Olimpijskich w Tokio przypomnieć sobie prawdopodobnie najsłynniejszy wyczyn polskiego lekkoatlety w całej nowożytnej historii igrzysk.  


„Po złoto” to triumf optymizmu, a zarazem fascynująca opowieść o pełnej wzlotów i upadków karierze sportowej. Władysław Kozakiewicz prezentuje się w tym filmie jak ambitny, niepokorny bohater, świadomy swojej sportowej wartości. Jego zwycięski gest wobec dygnitarzy i radzieckiej widowni na olimpiadzie w Moskwie w 1980 roku przeszedł do historii polskiego sportu, ale miał też nieoczekiwane, pozasportowe konsekwencje. W filmie śledzimy wyboistą drogę Kozakiewicza na olimpijski szczyt oraz poznajemy jego losy po moskiewskim triumfie, o których dziś już mało kto pamięta.    

Po złoto, fot. Leszek Fidusiewicz

- Co pomyślałem, kiedy po raz pierwszy obejrzałem „Po złoto”? Że to najlepszy film, jaki kiedykolwiek widziałem – przyznaje bez ogródek sam Władysław Kozakiewicz. 

Na olimpiadzie w Montrealu w 1976 roku jest murowanym kandydatem do zwycięstwa, ale na drodze do złota staje niespodziewana kontuzja, a może też brak stadionowego obycia u młodego wówczas zawodnika. Cztery lata później, podczas Igrzysk Olimpijskich w Moskwie '80, popularny „Kozak” na oczach milionów telewidzów toczy pasjonujący pojedynek z reprezentantem ZSRR – Konstantinem Wołkowem. W finale zdobywa złoto i pobija rekord świata, ale wyprowadzony z równowagi pokazuje sowieckiej publiczności niesportowy, obraźliwy gest. "Wał" zostaje uznany za prowokację polityczną i życie naszego lekkoatlety ulega radykalnej odmianie. Początkowo Kozakiewicz staje się… bohaterem narodowym - jego gest miliony Polaków odebrało jako symbol sprzeciwu wobec sowieckiej dominacji. „Kozak” zyskuje w kraju ogromną popularność i wpływy. Kiedy jednak przychodzi kryzys formy, zasłużonego tyczkarza dopadają lojalni wobec komunistycznego systemu działacze sportowi. Czy kochającemu ponad wszystko tyczkę i pragnącemu zawsze wygrywać skoczkowi uda się jeszcze wrócić na szczyt?

Kadr z filmu Po złoto

- Blaski i cienie sławy to aspekty życia, które niezmiennie mnie intrygują. Parę lat temu dostrzegłem je w biografii Władysława Kozakiewicza. Uznałem więc, że warto bliżej przyjrzeć się jego drodze przez życie – pełnej wzlotów i upadków. Właśnie takie powikłane, zmienne losy interesują mnie najbardziej i sprawiają, że budzi się we mnie chęć ich opowiedzenia. – mówi reżyser filmu Ksawery Szczepanik.  

Twórcy filmu dotarli do unikatowych materiałów archiwalnych, polskich i zagranicznych, aby w porywający sposób opowiedzieć o wielkiej karierze sportowej, za którą kryją się nie tylko chwile triumfu, ale też łzy, gorycz i rozczarowania.  

– Udało nam się zdobyć wyjątkowe materiały z archiwów telewizyjnych w Rosji, Niemczech i Francji, swoimi zasobami wsparła nas też Telewizja Polska i Wytwórnia Filmów Dokumentalnych i Fabularnych. Dzięki tym ujęciom, wsadzamy widza w wehikuł czasu i wysyłamy na wycieczkę w przeszłość. Dajemy szansę samodzielnego odkrycia historii życia Władysława Kozakiewicza, z której prawdopodobnie zna tylko jakieś strzępy – opowiada producent filmu Darek Dikti.

Swoimi wspomnieniami z tamtych czasów dzielą się w filmie również inni utytułowani lekkoatleci – Jacek Wszoła i Marian Kolasa, a także dziennikarze i działacze sportowi oraz starszy brat bohatera - Edward Kozakiewicz. 

Film „Po złoto” dotychczas prezentowany był jedynie na festiwalach, m.in. podczas Warszawskiego Festiwalu Filmowego czy Koszalińskiego Festiwalu Debiutów Filmowych „Młodzi i Film”.

Kadr z filmu Po złoto

- Kolejny wspaniały polski dokument sportowy, w którym sport łączy się z polityką (...). Scenariusz znakomicie wykorzystuje dramaturgię całej kariery mistrza skoku o tyczce (...). Reżyser świetnie wykorzystuje materiały znane i te zapomniane w archiwach, a najmocniejszym ogniwem tego filmu okazuje się sam Kozakiewicz, który ze swadą, dystansem ale i z emocjami komentuje własne życie - pisał w pofestiwalowej recenzji Przemysław Gulda.

- „Po złoto” ma świetny reaserch, bohatera, sprawnie operuje archiwaliami i zdecydowanie powoduje, że całość ogląda się z wypiekami na twarzy. Jest tam kilka momentów, które poruszają i wzruszają. Kozakiewicz przed kamerą nie kryje wzruszenia i ja mu wierzę. Film przede wszystkim ukazuje nam kulisy życia sportowca w PRL-u, sportowca o aspiracjach zawodowca klasy światowej – tak na swoim blogu Sporwkinie pisze z kolei Krzysztof Spór. 

Scenarzystą i reżyserem filmu jest Ksawery Szczepanik, a producentem DAREK DIKTI Biuro pomysłów (producent m.in. pełnometrażowego dokumentu „BEKSIŃSCY. Album wideofoniczny”). Autorem zdjęć jest Michał Żuberek, za montaż odpowiada Ziemowit Jaworski. Koproducentami są Telewizja Polska S.A. i Mazowiecki Instytut Kultury. Produkcję współfinansowały Polski Instytut Sztuki Filmowej, Mazowiecki i Warszawski Fundusz Filmowy oraz Gdyński Fundusz Filmowy.

„Po złoto” - historia spektakularnej kariery sportowej polskiego tyczkarza - Władysława Kozakiewicza, którego wyczyny dostarczały Polkom i Polakom tak wielu wzruszeń i radości, już od 23 lipca w kinach studyjnych w całej Polsce.


zwiastun film Po złoto

informacja prasowa

Recenzję filmu przeczytacie TUTAJ

Retransmisja wybranych koncertów Misteria Paschalia na antenie Dwójki

Festiwal muzyki dawnej Misteria Paschalia tradycyjnie gości na antenie Polskiego Radia. Dzisiaj w środę 24 kwietnia o godzinie 19.30 wysłuch...

Popularne posty