środa, 28 lipca 2021

Agata Obłąkowska: Zawsze należy walczyć o miłość, wolność i własną kulturę /wywiad/

Rozmawiam z Agatą Obłąkowską – reżyserką  „Dziadów” w Teatrze Arka o okolicznościach powstania inscenizacji, jej koncepcji i przesłaniu.

Agata Obłąkowska, fot. z archiwum aktorki

Barbara Lekarczyk-Cisek: Wkrótce na deskach Teatru Arka ponownie zagoszczą „Dziady” – spektakl w Pani reżyserii. W jakich okolicznościach zdecydowała się Pani zrobić inscenizację tego wspaniałego i zarazem skomplikowanego dramatu Adama Mickiewicza?

Agata Obłąkowska: Żyjąc wyłącznie codziennością i współczesnymi sprawami, często zapominamy o tym, że świat składa się również z tajemnic, że istnieje sfera duchowości, świat naszych przodków… Sama odczuwam mocno istnienie tego niewidzialnego świata w swoim życiu. Czasem trzeba się zatrzymać, wsłuchać uważnie, aby nie zubożeć, nie spłaszczyć swego życia. „Dziady” Adama Mickiewicza, dramat mówiący zarówno o świecie duchowym człowieka, jak też o jego związku z przodkami, doskonale się nadawał do tego, aby te zapomniane prawdy przypomnieć.  Premiera spektaklu odbyła się w ubiegłym roku, przed Zaduszkami, co nabierało dodatkowych znaczeń. W tradycji obrzędu dziadów, jak ją przedstawia Mickiewicz we wstępie do części IV, nie tylko żywi pomagają umarłym przejść do lepszego świata, ale również umarli wspierają żywych zapewniając im szczęście, urodzaj plonów i dają szansę, aby – zanim znajdą się po tamtej stronie – przyjęli pewne prawdy moralne i według nich postępowali, aby uniknąć potępienia. 

Poza tym „Dziady” jako całość są dramatem wybitnym, mówiącym także o sensie cierpienia jednostki i narodu, dającym nadzieję w trudnych czasach zaborów i podkreślającym wartość polskiej kultury, która stanowi o naszej tożsamości. Gdy umiera kultura i wiara, wówczas naród jako taki również umiera. Idąc za tą myślą, w mojej interpretacji nie wiadomo, kto jest żywy, a kto umarły. Te dwa światy przenikają się i łączą w jedną mistyczną całość.

Scena ze spektaklu "Dziady" w Teatrze Arka

Jak wygląda praca nad spektaklem, o którym wiadomo, że jego inscenizacji podejmowali się najwybitniejsi ludzie teatru? Dość wspomnieć najwybitniejszy, jak się wydaje, spektakl Konrada Swinarskiego, a wcześniej: „Widma” Stanisława Moniuszki czy „Dziady” w interpretacji samego Stanisława Wyspiańskiego. To dramat szczególnie obrosły rozmaitymi interpretacjami, także współczesnymi: „Dziady” wystawiał Jerzy Grotowski czy Kazimierz Dejmek, którego inscenizacja rozpoczęła wypadki marcowe 1968. Z kolei „Lawa. Opowieść o Dziadach Adama Mickiewicza Tadeusza Konwickiego powstała w stanie wojennym i także odnosiła się do współczesnej historii. Wreszcie „Dziady” we wrocławskim Teatrze Polskim w reż. Michała Zadary, które – bez skrótów – trwały blisko 15 godzin! Jak się Pani w tym wszystkim odnalazła?

W naszej inscenizacji „Dziady” są przede wszystkim historią przemian i walki o wolność w całej wieloznaczeniowości tego słowa.  Każda z części dramatów Mickiewicza porusza trochę inne tematy, ale w każdej odnajdziemy część obrzędu Dziadów. Dlatego kluczem do naszej inscenizacji stał się właśnie ten obrzęd, na który zapraszane są różne dusze, w tym dusza Upiora. Dzięki temu wszystkie najistotniejsze problemy zawarte w dramacie: miłość, wolność, jednostka, kultura, walka łączą się podczas tej jednej magicznej nocy, ale również w postaci Gustawa, który zjawia się na obrzędzie jako Upiór. Przygotowując spektakl inspirowałam się także życiem samego autora. Dlatego też spektakl „Dziadów” rozpoczyna pojawienie się Dziewicy, będącej postacią zainspirowaną osobą Maryli – ukochanej Mickiewicza. Walka o miłość i walka o wolność splatają się w postaci głównego bohatera. Scaliłam poza tym w jedną postać księdza z IV cz., księdza Piotra z III i Guślarza. Ugruntowany w swojej wierze i przekonaniach ksiądz z części IV,  poprzez spotkanie z Gustawem, zaczyna poszukiwać korzeni i przemienia się w mistyka, wizjonera, dotyka przestrzeni dotąd mu nie znanych, aby być bliżej zwykłego człowieka. Każda postać w tym spektaklu ma swoją drogę – jest dynamiczna i ulega przemianom, nie tylko Gustaw. Nasz spektakl różni się od innych także tym, że biorą w nim udział aktorzy z niepełnosprawnością intelektualną i ruchową, co nadaje mu dodatkowych znaczeń. W romantyzmie takie osoby, niejako „wykluczone”, były zarazem wyposażone w większą wrażliwość i miały dar komunikowania się ze sferą niewidzialną, często były łącznikami z zaświatami, jak w słynnej balladzie „Romantyczność”. Mam wrażenie, że i nasi aktorzy posiadają ten dar. 

Scena ze spektaklu "Dziady" w Teatrze Arka

A jak tworzyli Państwo postać głównego bohatera Gustawa/Konrada, która spaja wszystkie części „Dziadów? To trudna rola…

Ta rola jest wielkim wyzwaniem, szczególnie gdy się pamięta, jak wielcy aktorzy się z nią mierzyli. Próbowaliśmy zawrzeć w niej przeżycia pokolenia poetów, pokolenia, które zostały zniszczone, ale równocześnie indywidualne cierpienia miłosne każdego młodego człowieka. Droga od romantycznego poety, poprzez buntownika, wyzwoliciela, do Upiora, który poświecił swe życie dla walki o wyższe wartości. Wolność i walka o nią stają się doświadczeniem uniwersalnym. Dużą rolę w budowaniu całości spektaklu odegrała także muzyka, scenografia, światło i rekwizyty. Wszystkie składowe inscenizacji mają swe korzenie w dawnych obrzędach, czasach bardzo odległych, ale zawierających wszystkie najistotniejsze dla nas wartości.  

Maciej Mazurkiewicz jako Gustaw w "Dziadach", 
Teatr Arka

Realizując to przedstawienie, chciałam sprawić, aby widzowie weszli z nami w ten czas mistyczny, przepełniony wizjami świat, poczuli się częścią obrzędu i uwierzyli, że zawsze należy walczyć i o miłość, i o wolność, i o naszą kulturę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mariusz Mikołajek o sztuce jako o zastępczym obszarze łaski /wywiad/

Ubecja "aresztowała" jego prace dyplomowe, a tworzenie w trudnych czasach stanu wojennego stało się drogą do wiary. Swoje projekty...

Popularne posty