24 stycznia 2025 roku o 18.00 odbędzie się w Oratorium Marianum kolejny koncert z cyklu "Ars Cameralis". Jego gwiazdą będzie światowej sławy artystka Agnieszka Rehlis (mezzosopran), której towarzyszył będzie na gitarze Krzysztof Meisinger. Usłyszymy dzieła takich twórców, jak H. Purcell, I. Albeniz, J. Rodrigo, M. de Falla, F. Chopin, W. Żeleński, B. Marusik, w których Agnieszka Rehlis będzie miała okazję zademonstrowania jej kunsztu interpretacyjnego w dziedzinie liryki wokalnej.
Agnieszka Rehlis w swojej wysoko ocenionej roli Amneris w "Aidzie" Verdiego, Teatro San Carlo 17, 20, 23 luty 2022, fot. Marcin Kopec, TACT International Art Management, fot. ze strony artystki na FB |
AGNIESZKA REHLIS, obok Aleksandry Kurzak i Piotra Beczały, jest dziś najwybitniejszą polską śpiewaczką o światowej sławie.
Studia ukończyła w Akademii Muzycznej we Wrocławiu pod kierunkiem prof. Barbary Ewy Werner. Po okresie pracy w operze Wrocławskiej (1996-2007) rozpoczęła działalność jako artystka niezależna. Przez wiele lat występowała głównie na estradach koncertowych Europy, Izraela, Argentyny i Chin, wykonując ponad osiemdziesiąt dzieł z repertuaru sięgającego od baroku aż po współczesność.
Jednak od wystąpienia w roku 2017 w Teatrze Wielkim w Warszawie w roli Adalgizy w "Normie" V. Belliniego (obok Edity Gruberowej) nastąpił zasadniczy zwrot i przyspieszenie jej kariery, która rozwija się przede wszystkim w dziedzinie muzyki operowej.
Kreacje jej ról w dziełach G. Verdiego, G. Belliniego, G. Bizeta, P. Czajkowskiego, A. Ponchiellego, H. Berlioza, M. Musorgskiego, P. Czajkowskiego, S. Prokofiewa, R. Wagnera, J.I. Paderewskiego, M. Weinberga, E. Knapika – w najbardziej prestiżowych teatrach operowych i festiwalach Europy, Stanów Zjednoczonych, Bliskiego Wschodu i Australii – spotkały się z entuzjastycznym przyjęciem krytyki i z podziwem impresariów, dyrygentów i reżyserów.
Olśniewający sukces odniosła w roku 2021 występując (u boku Piotra Beczały) w roli Azuceny w "Trubadurze" G. Verdiego w operze w Zurychu. Rok 2022 przyniósł serię jej wspaniałych debiutów m. in. w Teatro di San Carlo w Neapolu, w La Scali, w londyńskiej Royal Opera House, w Arena di Verona. Ostatni okres (w latach 2023 i 2024) potwierdził te sukcesy, przynosząc kolejne debiuty w teatrach operowych takich ośrodków, jak Amsterdam, Sydney, Tuluza, Salzburg, Dubai w Emiratach Arabskich i Muscat w Amanie.
W najbliższym czasie artystka, znajdująca się dziś u szczytu swej kariery, wystąpi w Berlińskiej Staatsoper, w teatrach operowych Nowego Jorku, Waszyngtonu, na Florenckim Festiwalu Maggio Musicale. Powróci także na wyżej wymienione, cieszące się wielką sławą sceny.
Agnieszka Rehlis swym występem zwieńczy cykl koncertów Ars Cameralis sezonu 2024-25. Wykonując z towarzyszeniem Krzysztofa Meisingera dzieła takich twórców, jak H. Purcell, I. Albeniz, J. Rodrigo, M. de Falla, F. Chopin, W. Żeleński, B. Marusik, będzie miała okazję zademonstrowania jej kunsztu interpretacyjnego w dziedzinie liryki wokalnej.
Krzysztof Meisinger, fot. ze strony internetowej artysty |
KRZYSZTOF MEISINGER jest jednym z najwybitniejszych i najbardziej charyzmatycznych gitarzystów klasycznych. Jego talent krytycy porównują do talentu takich artystów, jak pianista polsko-węgierskiego pochodzenia, Piotr Anderszewski czy hiszpański gitarzysta klasyczny, Pepe Romero. Jego mistrzami są wielcy gitarzyści naszych czasów: Aniello Desiderio i Christopher Parkening.
Koncertuje na całym świecie – od Tokio po Los Angeles i Buenos Aires, grając koncerty w najbardziej renomowanych salach, takich jak Musikverein w Wiedniu, Wigmore Hall w Londynie, Tokyo International Forum, Filharmonia Berlińska czy Théâtre Chatelet w Paryżu.
Artystami o międzynarodowej renomie, z którymi współpracuje są: Sumi Jo, Agnieszka Rehlis, Alicja Węgorzewska, Iwona Sobotka, Soyoung Yoon, Juanjo Mosalinim i Daniel Stabrawa.
Posiadając już znaczący dorobek nagraniowy (10 CDs), podpisał 3-letni ekskluzywny kontrakt płytowy z brytyjską wytwórnią CHANDOS. Solowy album nagrany dla tej firmy, zatytułowany „Elogio de la Guitarra” zyskał entuzjastyczne recenzje, a przez portal AllMusic uhonorowany został tytułem „Best of 2021”.
Artysta dyryguje też orkiestrami symfonicznymi oraz zespołami operowymi. Dzięki uzdolnieniom twórczym realizuje własne transkrypcje i aranżacje utworów, przenosząc je z ich oryginalnego medium dźwiękowego na skład instrumentów towarzyszących mu w jego koncertach.
ARS CAMERALIS - kilka słów o ideowych i artystycznych założeniach cyklu
Tytuł niniejszego cyklu koncertów wskazuje na ich repertuarową materię, ale też ich szczególny klimat oraz typ przeżyć, jakich doświadczyć mogą słuchacze. Warto więc zastanowić się, czym jest w istocie Ars Cameralis i na czym polega jej szczególny status w kulturze muzycznej.
Słusznie mówi się, że muzyka kameralna jest „sztuką dla wybranych”. Bo tylko wykonawcy najwyższej miary potrafią ukazywać piękno jej dzieł. I tylko słuchacze o wyrafinowanym smaku i szczególnej wrażliwości są w stanie na to piękno się otworzyć i nim się zachwycić.
Wyjątkowym wyzwaniem jest muzyka kameralna przede wszystkim dla jej twórców. Najwięksi z nich szczerze o tym mówili. O wiele trudniej jest skomponować dobry kwartet niż symfonię – przyznawał Krzysztof Penderecki.
Problemem, z jakim zmagał się Witold Lutosławski, pracując nad Koncertem fortepianowym, były „cienkie faktury” – stosowane w tych fragmentach dzieła, gdzie tylko kilka instrumentów gra jako zespół kameralny.
Nawet Mozart, tworząc muzykę z niedostępną innym twórcom łatwością, mając w dorobku już setki dzieł, nad sześcioma kwartetami smyczkowymi pracował trzy lata! On – mistrz – wrócił do roli ucznia. Biorąc za wzór kwartety Józefa Haydna, analizował ich kontrapunkt, grę półtonami, prowadzenie linii melodycznej i zmienność nastrojów. Niczego w całym życiu nie komponował tak długo i z takim wysiłkiem, jak te sześć kwartetów, które poświęcił „ojcu” Haydnowi, z poruszającą dedykacją: Oto powierzam Ci sześciu moich synów. Twoje uznanie dodało mi otuchy.
Henryk Górecki w wywiadzie radiowym wyznał: Całe życie nie pisałem muzyki kameralnej, bo miałem pietra przed kwartetami smyczkowymi. Na szczęście jednak w roku 1985 David Harrington, skrzypek z amerykańskiego zespołu „Kronos Quartet”, poruszony nagraniem III Symfonii, zamówił u Góreckiego utwór na kwartet smyczkowy. Spełnieniem tego zamówienia był Kwartet „Już się zmierzcha”. Kronos, zachwycony tym arcydziełem, poprosił o kolejny kwartet. Gdy i ten powstał (z tytułem „Quasi una fantasia”), Kronos wybłagał kwartet trzeci. I tej prośbie kompozytor uczynił zadość, tworząc kwartet, najbardziej osobisty, o niezwykłej głębi, pod tytułem „Pieśni śpiewają”.
Małe jest piękne. Tę formułę, ukutą przez Ernesta Schumachera w odniesieniu do świata ekonomii, odnieść można do świata muzyki kameralnej. Niewielkie są przecież wnętrza, w których się ją kultywuje, niewielki jest zespół wykonawców i względnie niewielkie jest też grono słuchaczy. Czynniki te sprawiają, że między (bliskimi sobie) grającymi i słuchającymi tworzy się emocjonalna więź, swego rodzaju „komunia”, bliskość serc.
Świadom znaczenia, jakie tego rodzaju relacje interpersonalne mieć mogą dla odbioru muzyki, Zygmunt Mycielski pisał: „Nie ma w życiu muzycznym przeżycia wspanialszego niż to, gdy arcydzieło muzyki kameralnej rozbrzmiewa pod palcami największych muzyków. Gdy na przykład Vladimir Horowitz, Nathan Milstein i Gregor Piatigorski grają Tria Beethovena, Rachmaninowa i Brahmsa. Albo gdy Henryk Szeryng z Arturem Rubinsteinem gra Sonaty skrzypcowe Beethovena. Albo gdy Artur Rubinstein, w osiemdziesiątym roku życia, w szczycie artystycznej dojrzałości, wspólnie ze słynnym Guarneri Quartet interpretuje Kwartet Fortepianowy op. 25 Brahmsa”. „To najwspanialsze wykonanie utworu kameralnego z fortepianem, jakie w życiu słyszałem” – przyznał Glenn Gould.
Ars Cameralis. Tytuł ten definiuje więc nie tylko gatunek muzyki, ale też charakterystyczny dla jej koncertów klimat duchowy. A skoro o nim mowa, na myśl przychodzi greckie słowo temenos. W antycznej Grecji zwano tak święty krąg przy świątyni, w którym celebrowano sztuki piękne z należną im godnością i stosownym rytuałem. Anthony Rooley, szef słynnego zespołu muzyki dawnej The Consort of Musicke, w swej książce o sztuce wykonawczej (Performance, 1990) sięgnął po ów grecki termin, ale związał go z aktem publicznego wykonywania muzyki. Nadał mu przez to nowy sens. Temenos – mówi Rooley – to magiczna aura, którą potrafią niekiedy wykreować występujący na koncercie muzycy. Aura ta sprawia, że w odczuciu słuchaczy przeobraża się rzeczywistość. Do wnętrza wnika specyficzna światłość. Sublimuje się jakość dźwięku, klarownie brzmią głosy i instrumenty. Inaczej płynie czas, wszystkie szczegóły dają się kontemplować jak w zwolnionym ujęciu filmowym.
Rzecz w tym, że tę magiczną aurę na wieczorze muzyki kameralnej są w stanie wykreować nie tylko sami muzycy. Także ich słuchacze. Myli się bowiem ten, kto sądzi, że są oni tylko biernymi odbiorcami. Są jego współwykonawcami, gdyż ich obecność i sposób słuchania w znacznym stopniu warunkuje to, co czyni na estradzie muzyk. Na to, co głosi on językiem dźwięku oni odpowiadają swego rodzaju pieśnią, co prawda niesłyszalną dla ludzkiego ucha, ale mającą realną moc. Bezdźwięczny śpiew publiczności sprawia, że artyście „rosną skrzydła” i w swej kreacji wznosi się wtedy na wyżyny w innych warunkach dla niego niedostępne. Grający i słuchający obdarowują się więc nawzajem. Nawzajem udzielają sobie natchnienia. Wspólnie są sprawcami dziejącego się w ich sercach i w ich świadomości misterium piękna.
Kierownictwo artystyczne cyklu
informacja prasowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz