Zstąp, Mojżeszu, fot. Luca Del Pia |
Z tej polifonii artystycznych wydarzeń z pewnością najsilniejszym głosem przemawiają spektakle tzw. głównego nurtu. Ponieważ jest to przegląd znaczących przedstawień z całego świata, mogliśmy doświadczyć wielkiej różnorodności – od śpiewów ormiańskich w ”Armine, Sister” w reż. Jarosława Freta, chińskiego monodramu ”Życie między niebem a ziemią” w wykonaniu Liu Libina, którego bohater przypomina nieco Chaplinowskiego Charliego, poprzez spektakle bogate inscenizacyjnie, jak ”Maskarada” w reż. Walerego Fokina czy ”Max Black, czyli 62 sposoby wsparcia głowy ręką” w reżyserii Heinera Goebbelsa. Pisaliśmy już o ”Trojankach” - wybitnym przedstawieniu Tadashi Suzuki z 1974 roku, który został ponownie pokazany po latach we Wrocławiu. Tym razem chciałabym podzielić się refleksją na temat spektaklu, który zrobił na mnie, jak dotąd, największe wrażenie, a mianowicie ”Zstąp, Mojżeszu” włoskiego reżysera Romeo Castellucciego. Przedstawienie zagrali aktorzy Socìetas Raffaello Sanzio, której Castellucci jest współzałożycielem.
Świat miejscem prawdy?
Na początek mała prowokacja, nie sposób jej bowiem uniknąć pisząc o teatrze Castellucciego. Otóż jakby wbrew przewodniemu hasłu Olimpiady Teatralnej, reżyser powiada:
Prawda nie ma nic wspólnego z teatrem. To okropne słowo. Prawda wyklucza teatr. Nietzsche, filozof, który zrodził się z tragedii greckiej, powiedział, że sztuka jest instrumentem pozwalającym uwolnić się od prawdy. Jeśli wszyscy znalibyśmy prawdę, bylibyśmy niewolnikami. (…) Dlatego trzeba zaburzyć komunikację, która stała się ideologią dominującą, wprowadzić wątpliwość, niepewność. Sztuka nie jest komunikacją, ale rodzajem odkrywania. Odkrywanie jest odwrotnością, wywróceniem komunikacji. To właśnie jest zadaniem teatru – stworzyć możliwość odkrycia, wręcz objawienia.
W teatrze Castellucciego w istocie nie tyle o gotowe prawdy chodzi, co odkrycia będące udziałem każdego widza z osobna. W swojej praktyce artystycznej reżyser poszukuje nowego języka teatralnego, wykorzystując spektakularne środki techniczne i tworząc z ich pomocą interesujące kompozycje teatralne, prowokujące widza do myślenia poza schematami. Teatr Castellucciego jest niepowtarzalny, w pełni autorski, a jednocześnie trudny, momentami agresywny i może się nie podobać. Z całą pewnością jest oryginalny i dotyczy spraw istotnych, a to wystarczy, aby uznać tego twórcę za godnego uwagi, jeśli nawet się z nim nie zgadzamy.
Zstąp, Mojżeszu, fot. Luca Del Pia |
Świat potrzebuje nowego Przymierza
Tekst przedstawienia został zainspirowany starą pieśnią religijną, śpiewaną w Stanach przez niewolników z Afryki, którzy wzywali Mojżesza, by – jak ongiś naród wybrany – wyprowadził ich z niewoli. Romeo Castellucci powraca do tego motywu, twierdząc w swoim przedstawieniu, że świat potrzebuje nowego Przymierza, bez którego ludzie nigdy nie staną się wolni.
Do swojego przedstawienia reżyser zaprojektował także scenografię, kostiumy i światło. Efekt sceniczny jest doprawdy oszałamiający! Jego plastyczną urodę i niepowtarzalność można by porównać ze sztukami Tadeusza Kantora. W obu przypadkach mamy do czynienia z precyzyjną, świadomą środków scenicznych autorską wizją spektaklu. Jednakże ”malarskość” Castellucciego (który ukończył malarstwo i scenografię na Akademii Sztuk Pięknych w Bolonii) przypomina raczej obraz filmowy, nieco zamglony, niekiedy niewyrazisty, innym razem uderzający naturalizmem. Tak było w przypadku spektaklu ”Zstąp, Mojżeszu”, ujętym w ramy obrazu, na którym na początku i na końcu ubrane elegancko panie i panowie poruszają się w przestrzeni niby-galerii, oglądając słynny obraz Albrechta Dürera "Młody zając", do dziś zachwycającego dbałością o szczegół, realizmem oraz umiejętnością przekazania specyficznego wewnętrznego napięcia. Pomiędzy tymi scenami rozgrywa się zasadniczy dramat. Castellucci zdaje się wychodzić od sztuki klasycznej, realistycznej, ale natychmiast burzy jej schematy, dokonując twórczej reinterpretacji i tworząc własny, niezwykły świat.
Oto współczesna młoda kobieta rodzi dziecko w hotelowej łazience, a potem – jak jej biblijny pierwowzór – pozostawia je w koszu na wodzie. Tak pojawia się ponownie wyczekiwany Mojżesz. Oczywiście, nikt tego nie rozumie i kobieta jest przesłuchiwana przez policję, która podejrzewa ją o dzieciobójstwo. Następnie trafia do szpitala, gdzie zostaje umieszczona w urządzeniu przypominającym tomograf, który staje się rodzajem ”kapsuły czasu”.
Zstąp, Mojżeszu, fot. Guido Mencari |
Poszczególne obrazy tego spektaklu następują po sobie w sposób logiczny, a jednak nieoczywisty. Pomiędzy nimi pojawia się i głośno pracuje znajdująca się blisko proscenium dziwna machina, przypominająca wielki wał korbowy, na którą nawijają się ludzkie włosy (?). Budzi niepokój, lęk, drgając, hałasując i rozwibrowując ciała siedzących w pobliżu widzów. Do tego nieznośny dźwięk. Doprawdy, Castellucci prowokuje nieustannie uwagę i zaangażowanie widza – czy on tego chce, czy też nie. Zupełnie, jakby chciał powiedzieć:
Nie przyszedłeś obejrzeć jeszcze jedną sztukę, siedząc wygodnie w fotelu. Ja tobą potrząsnę!
Przed nami znaczące inscenizacje ”Dziadów” Adama Mickiewicza oraz tajemnicze obrzędy, a także konferencja o przodkach zza morza, które wpisują się w listopadowe Zaduszki. Ponadto ”Prometeusz w okowach” T. Terzopoulosa oraz ”Pole bitwy” Petera Brooka, a także warsztaty i spotkania z wybitnymi twórcami.
Recenzja ukazała się pierwotnie na portalu Kulturaonline w październiku 2016 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz