Crazy God w reż. Grzegorza Brala, fot. Mateusz Bral |
Prawdziwym
wydarzeniem Brave Festival 2016 była premiera najnowszej sztuki Teatru Pieśń Kozła: ”Crazy God” w reżyserii Grzegorza Brala.
W spektaklach
tego teatru śpiew odgrywał zawsze rolę wiodącą. Widać to zwłaszcza w poprzednim przedsięwzięciu: "Returnto the Voice" – spektaklu z
pogranicza teatru i muzyki oratoryjnej. Jednakże w ”Crazy God” śpiew jest równorzędny wobec
akcji scenicznej, rozgrywającej się w oszczędnej, a bogatej znaczeniowo
scenografii (słowa uznania dla Roberta
Florczaka), uwodzącej plastycznym ruchem scenicznym. Oglądając je miało się
odczucie harmonii i syntezy sztuk.
|
W spektaklu
wykorzystano fragmenty ”Hamleta” Szekspira i zderzono je z "HamletMachine"
Heinera Müllera oraz ze "Skowytem" Allana Ginsberga, co pozwoliło
zobaczyć tekst Mistrza ze Stratfordu w nowej perspektywie. Tytułowy ”Szalony bóg”
to niema postać przypominająca wyglądem wschodnie bóstwo, człowiek, który – znajdując
się na szczycie – popada w pychę i
zaczyna uzurpować sobie, że jest bogiem. To rodzaj szaleństwa, na które
zapadało już wielu. Czternastu performerów, tworzących zespół, przedstawia
konsekwencje takiej postawy.
Opowieść o
szaleństwie, zbrodni i gwałcie w wykonaniu chóru i koryfeuszy (m.in. znakomity Kelvin Chan) nadaje spektaklowi posmak
antycznej tragedii, ale sposób prezentowania zdarzeń na scenie jest na wskroś
nowoczesny. Porywający,
niekonwencjonalny, dynamiczny, fantastycznie zaśpiewany. Niektóre sceny
porażają swoją teatralną urodą. Królowa Gertruda w dialogu z wyrzucającym jej
niewierność i niestałość Hamletem ma dwoistą osobowość – postać tę grają bowiem
dwie aktorki: czarnoskóra Ifi Ude staje się głosem i gestem
grającej Gertrudę Anu Almagro. Takie
rozwiązanie sceniczne staje się niekonwencjonalnym komentarzem do tajemnicy osobowości kobiety.
Również Ofelia nie jest przedstawiona typowo – jako ofiara mężczyzn (ojca,
brata, narzeczonego). W pięknej śpiewanej scenie Ofelie są trzy i wszystkie
czują się samotne i wykorzystane.
|
Spektakl
składa się z wielu takich znakomicie pomyślanych i odegranych scen. Aktorzy
dysponują bowiem nie tylko fantastycznymi głosami, ale też potrafią grać na
różnych niezwykłych instrumentach, jak np. na elektrycznych łukach. Są przy tym
nieprawdopodobnie sprawni fizycznie i radykalni w swojej grze. Scena kończąca
spektakl, w której aktorzy wirowali w kołach tworząc człowieka witruwiańskiego
Leonarda da Vinci, tj. wpisanego w okrąg i kwadrat, zapierała dech…
o spektaklu
Recenzja ukazała się na portalu Kulturaonline
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz