czwartek, 21 grudnia 2017

Maciej A. Brzozowski: Każdy kraj ma swoich boskich /wywiad/

Ze znawcą i miłośnikiem Półwyspu Apenińskiego rozmawiam o jego najnowszej książce: ”Boskie. Włoszki, które uwiodły świat”.

Maciej A. Brzozowski, Wrocław, Empik, sierpień 2016

Barbara Lekarczyk-Cisek: Tytuł Pańskiej książki, która właśnie się ukazała, skojarzył mi się w pierwszym momencie z filmem ”Boski” Paolo Sorrentino – o Gulio Adreottim. Czy chciał Pan w ten sposób przeciwstawić mężczyźnie – politykowi pozbawionemu uczuć inny rodzaj boskości – kobiecej i pełnej emocji?

Maciej A. Brzozowski: Z Andreottim łączy moje bohaterki przynależność do jednego narodu oraz sława. ”Boskie” w odniesieniu do kobiet to po włosku ”divine”. A ponieważ diva to i artystka operowa czy w ogóle wielka artystka, uznałem, że polskie słowo ”boska” najlepiej odda ich niezwykle złożony charakter.

Jaki był klucz do wyboru dziesięciu bohaterek? Dlaczego uznał je Pan za wyjątkowe?

Wybrałem kobiety, które uważam za niezbyt dobrze znane w Polsce, a których życie jest w jakiś sposób fascynujące. Kiedy spojrzymy na tych dziesięć kobiet, uznamy, że o niejednej można nakręcić interesujący film. Zresztą o córce Benita Mussoliniego – Eddzie Ciano – nakręcono we Włoszech dwa seriale i film pełnometrażowy. Nie chciałem pisać o kobietach pięknych i znanych, wybierałem raczej osoby o barwnych życiorysach. Chciałem, aby polscy czytelnicy uznali, że dokonałem wyboru niesamowitych postaci.

Pańska poprzednia książka, zatytułowana ”Włosi. Życie to teatr” przedstawiała mieszkańców Italii w innej perspektywie. Czego tym razem możemy się dowiedzieć o Włochach – poprzez życiorysy niezwykłych kobiet?

Obecna książka rzeczywiście jakoś do tamtej nawiązuje, pokazując złożoność tego narodu. Pamiętajmy, że Włochy mają około sto pięćdziesiąt lat. Przedtem było to mnóstwo państewek na Półwyspie Apenińskim i gdyby Katarzyna Medycejska – jedna z moich bohaterek – usłyszała, że jest Włoszką, zapewne by się zdumiała. Jedynie Matylda z Canossy, najstarsza z przedstawianych przeze mnie kobiet – mogła mieć taką świadomość, ponieważ była jedyną w historii wice królową Włoch.
Podróżując wraz z bohaterkami po Włoszech spotkamy nie tylko bardzo różne typy ludzkie, ale również różne kultury i środowiska. Jedna z moich bohaterek – Sonia Ganhdi jest córką stolarza z północnych Włoch, a obecnie bogatą wdową po Rajivie Gandhim, najpotężniejszą kobietą w Indiach, kontynuującą tradycje polityczne rodziny Nehru i Gandhi. Niedaleko miejsca jej urodzenia (Lusiana), we Florencji przyszła na świat Katarzyna Medycejska. Zacny ród Meduceuszów, z którego się wywodziła, był we Francji Walezjuszy traktowany z pogardą – jako ród bankierów, którzy się wzbogacili na operacjach finansowych. Niedaleko Mediolanu urodziła się Luisa Casati, która była swego czasu najbogatszą kobietą Włoch, a to dzięki ojcu – potentatowi bawełny. Jak stąd widać, większość moich bohaterek pochodzi z północy Włoch, a dwie z nich nie są w ogóle Włoszkami.

Czy podczas zbierania materiałów o swoich bohaterkach został Pan czymś zaskoczony?

Zaskoczyło mnie bardzo wiele rzeczy! Część z nich jest być może oczywista dla historyków, ale ja nie jestem zawodowym historykiem  i z wielką przyjemnością zagłębiałem się w czasy średniowiecza, gdy na terenie Półwyspu Apenińskiego działała Matylda z Canossy – jedna z najpotężniejszych kobiet tamtych czasów.
Dużo też zobaczyłem dzięki tym kobietom. Dzięki Olimpii Maidalchini, zwanej Papieżycą, zobaczyłem miasto, które zbudowała – San Martino, o wyglądzie angielskiego miasteczka, z szeregowcami. Olimpia wzniosła je w  XVII wieku  dla … nawróconych prostytutek. Przeżyłem także fascynację Krystyną Wazówną, która wprawdzie Włoszką nie była, ale spędziła w Italii pół życia – swoje najszczęśliwsze lata. Zwiedzanie pałaców, które zbudowała, ogrodów, które założyła, a także łuku na Piazza del Popolo, na którym znajduje się inskrypcja wykonana z okazji wjazdu do Rzymu Krystyny jako nawróconej katoliczki – to były momenty dla mnie szczególnie fascynujące. Zapewne nigdy nie pojechałbym w wiele miejsc, gdyby nie podróż śladami moich bohaterek. Włochy to taki zdradliwy kraj, w którym całe życie można spędzić jeżdżąc w jedno miejsce albo – mając dwa życia – jeżdżąc po całych Włoszech (śmiech).  Dzięki nim zobaczyłem na przykład piękne Viterbo, Fermo, zwiedziłem Ambasadę Brazylii w Rzymie, niesamowity pałac w Wenecji czy ruiny zamku w Canossie.
Poznałem też dużo ciekawostek. Nie wiedziałem np., że Francuzi nie używali widelca i że  nauczyli się nim  jeść dzięki Katarzynie Medycejskiej. Odkryłem z przyjemnością, bo Francuzi zwykli sobie wszystko przypisywać, że zupę cebulową również zawdzięczają Katarzynie, podobnie jak szparagi czy brokuły.

Napisał Pan w motcie swojej książki, że zazdrości Włoszkom ich życia. Czego konkretnie?

Nie zazdroszczę im bogactwa ani w ogóle rzeczy materialnych, ale tego, że każda z nich żyła w fascynującej epoce, spotykały tak fantastycznych ludzi, że większość z nich była częścią historii i na nią wpływała. Bardzo zazdroszczę im tego, że tak dużo przeżyły.

Wśród tych Włoszek znalazła się także Polka…

Tak, Jadwiga Toeplitz-Mrozowska, której biografia wpadła mi w oczy na jakimś straganie z książkami. Była to książka o słynnych włoskich autorach z 1935 roku. Wśród nich widniało także jej nazwisko. Bardzo mnie to zainteresowało. Toeplitz to była znana rodzina (z niej wywodzi się Jerzy oraz Krzysztof Teodor), która w XIX wieku podzieliła się na dwie gałęzie, z których jedna przeniosła się do Europy zachodniej. Józef Toeplitz – mąż Jadwigi osiadł we Włoszech i stworzył jeden z największych włoskich banków. Okazało się, że Jadwiga wydała po wojnie biografię (”Słoneczne życie”), ale dotarłem też do innych książek, które ukazały się jeszcze przed wojną. Jadwiga urodziła się w ziemiańskiej rodzinie, została aktorką i podobno była nawet muzą Wyspiańskiego, a już na pewno kochanką Boya Żeleńskiego. Przy tej okazji znalazłem różne wierszyki i kuplety dla niej pisane. Kiedy wyjechała do Włoch, aby studiować tam śpiew, wyszła za Toeplitza. Zaczęła podróżować i nie były to wcale typowe wojaże. Jadwiga spędziła np. trzy miesiące w dżungli w Indiach, robiła wyprawy w góry Pamiru, gdzie odkryła  jedną z przełęczy, noszącą dzisiaj  jej imię. Nie tylko podróżowała, ale także barwnie o tym pisała.

Czy po boskich Włoszkach zdecyduje się Pan na boskich Włochów?

Tak, choć bez Andreottiego, mimo że go ceniłem i miałem okazję poznać, ponieważ z zasady stronię od polityki. Na szczęście, boskich mężczyzn nie brakuje – począwszy od czasów średniowiecznych, przez renesans aż do współczesności. Jeden z moich bohaterów, żyjący w średniowiecznym Rzymie, którego nazwiska nie zdradzę, tak bardzo uwierzył we własną wielkość, że uznał się za boga. No właśnie. Znowu boski. Każdy kraj ma swoich boskich, więc pomysłów i inspiracji na pewno mi nie zabraknie.

Warto ich na nowo odkryć. Dziękuję za rozmowę.


Wywiad ukazał się pierwotnie na portalu Kulturaonline w sierpniu 2016 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

NFM I Rezonanse Sztuki XV - SOLO I W DUECIE l 15.11.2024–23.02.2025

29.listopada.2024 o godz. 17.30  w foyer NFM odbędzie się wernisaż wystawy Rezonanse Sztuki XV - SOLO I W DUECIE. Wielogłos Artystycznych Po...

Popularne posty