Opowieść
o powojennej historii Wrocławia i Dolnego Śląska zaczyna się od ludzi – twierdzi Marek Mutor. A naszym zamiarem było sprowokowanie widza
do interakcji. Przeczytajcie, jaką fascynującą przygodą jest zwiedzanie
wystawy ” Wrocław 1945-2016” w Centrum Historii Zajezdnia.
Centrum Historii Zajezdnia we Wrocławiu |
Opowiedzieć
sobie i światu naszą historię
Widoczna z daleka architektoniczna bryła dawnej
zajezdni przy ulicy Grabiszyńskiej we Wrocławiu przykuwa wzrok, wyróżniając się
na tle otaczającej ją przestrzeni. Wielkie okna w czerwonej cegle – tradycja i
nowoczesność. A to dopiero preludium do tego, czego doświadczymy wchodząc do
środka budynku. Kiedy bowiem znajdziemy się na wystawie ”Wrocław 1945-2016”, która jest ekspozycją stałą, a zarazem żywą i
zmienną – doznamy uczucia, jakbyśmy wkroczyli w jakiś magiczny świat – nieistniejący,
a przecież za pomocą obrazu i dźwięku ożywający na naszych oczach. To jakby świat
przedwojennego Lwowa i w ogóle Kresów, ale także świat Polski międzywojennej
lub raczej jego symbol. W jakiś tajemniczy sposób na chwilę ożywa na naszych
oczach: ulica z przechodniami, latarniami, skwerem, fragmentem ściany budynku,
z oknem i firanką… Czujemy, że znajdujemy się po środku tego świata – jak w
filmie albo we śnie – i stajemy się jego częścią. Słychać gwar ulicy –
polifonię różnych dźwięków, skutkiem czego nasza wyobraźnia zaczyna pracować. Wszystkie
te wrażenia są zasługą zespołu autorskiego: Marka Mutora (dyrektora Centrum), Wojciecha Kucharskiego oraz Marka
Stanielewicza (odpowiedzialnego za kształt plastyczny ekspozycji).
Centrum Historii Zajezdnia, pierwsza część ekspozycji |
Jak
zrodził się pomysł stworzenia takiej właśnie przestrzeni? – pytam
dyrektora Centrum Historii Zajezdnia –
Marka Mutora.
Pomysł
powstania muzeum historii Wrocławia i Dolnego Śląska był wielokrotnie
podnoszony – odpowiada. Na
początku XXI wieku myślano o tym, aby zbudować Muzeum Ziem Zachodnich, co miało
być także odpowiedzią na agresywną politykę pewnych niemieckich środowisk.
Jednocześnie jednak był to czas po powodzi i Kongresie Eucharystycznym, kiedy
skrystalizowała się myśl, że powinniśmy opowiedzieć
sobie i światu naszą historię, aby
zrozumieć fenomen, który się tu wydarzył. Postulat ten został mocno
wyartykułowany podczas debaty w Kolegium Europy Wschodniej przez Kazimierza Ujazdowskiego. W 2007 roku
powołał on – jako minister kultury – Ośrodek
Pamięć i Przyszłość, którego zadaniem
było przygotowanie koncepcji Muzeum Ziem Zachodnich.
Opowieść
zaczyna się od ludzi
Od
samego początku działaliśmy bardzo dynamicznie: wychodziliśmy w przestrzeń
publiczną, zbieraliśmy świadectwa świadków historii. Chcieliśmy rozpocząć budowę muzeum od ludzi, a nie od
murów. Różne były koleje losu tego projektu, był to też czas na
przemyślenie koncepcji muzeum. W rezultacie zdecydowaliśmy się na budowę Centrum Historii, która to nazwa – w
przeciwieństwie do muzeum – budzi żywe konotacje.
Robiliśmy
już takie wystawy, jak choćby ”Pociąg do
historii”, która jeździła po Dolnym Śląsku. Kiedy w 2010 roku zajezdnię
przy Grabiszyńskiej, w której zrodziła się wrocławska ”Solidarność”, wyłączono z ruchu, zdecydowano, iż jest to
właściwe miejsce dla Centrum Historii. I tak powstała interesująca
multimedialna wystawa, którą można zwiedzać, której towarzyszy mnóstwo różnych
zajęć edukacyjnych.
Historia
powojennego Wrocławia inspirująco opowiedziana
Centrum Historii Zajezdnia, autentyczny wagon, którym przyjechali Polacy ze Wschodu |
Z przedwojennej idylli przechodzimy mostkiem na
drugą stronę, aby nagle znaleźć się w dramatycznym czasie II wojny. Projekcje
wideo, mapa, na której uwidoczniono nowy podział Europy i szachy z figurami
mającymi twarze znanych polityków – każą zamyślić się nad tym, jak życie
milionów zostało zmienione ręką dyktatora oraz w wyniku politycznych kalkulacji
tych, którzy posiadali wówczas władzę.
Umowna przestrzeń, w którą wchodzimy, nie jest właściwie
próbą rekonstrukcji. To raczej impuls do
snucia opowieści – najpierw o przedwojennym świecie, a później o czasie
wojny i przesiedleniach.
Naszym
zamiarem było sprowokowanie widza do
interakcji
intelektualnej
– tłumaczy Marek Mutor. Powinien zastanowić się, jaki przekaz płynie do niego z ekspozycji.
Pragnęliśmy, aby odbiorca roztrząsał to
także później i być może sięgnął po różne opracowania. Z wystawy nigdy nie
wychodzi się z wiedzą, ale z emocjami. Jeśli więc ktoś wyjdzie stąd zafrapowany
i poruszony, to jest szansa, że sięgnie po książkę i pogłębi swoją wiedzę.
Obok rekonstrukcji i powiększonych fotografii, na
wystawie znajdują się liczne przedmioty autentyczne, z których największym jest
prawdziwy wagon z 1946 roku, wyprodukowany w Illinois, którym w latach 40.
przywieziono pomoc z UNR-y.
Od
wagonu zaczyna się zasadnicza część wystawy,
gdzie mamy możliwość wczuć się w sytuację ludzi przesiedlanych na Ziemie
Zachodnie – wyjaśnia oprowadzająca mnie po wystawie
dr Kinga Janusiak. Wewnątrz prezentujemy przedmioty, które
były niezbędne podczas podróży, a większość z nich to oryginały, które
podarowali nam ludzie.
Zbieraliśmy
je przez dziesięć lat – dodaje Marek Mutor. Nie wartość
muzealna decyduje o tym, że znalazły się na wystawie, ale fakt, że za każdym
przedmiotem kryją się jakieś ludzkie historie. Ludzie widoczni na fotografiach
jechali w miejsca zupełnie sobie nieznane, a na dodatek zamieszkiwane jeszcze
wówczas przez Niemców, którzy byli sprawcami wielu tragedii i którzy także
przeżywali dramat wysiedlenia.
Ekspozycja
jako gra z widzem
Im
dalej zwiedzamy wystawę, tym bardziej staje się ona symboliczna – wyjaśnia
koncepcję wystawy Marek Mutor. Chcieliśmy zaprosić odbiorcę do swego rodzaju gry, w której
nieustannie musi sobie zadawać pytania odnośnie tego, co napotyka na swojej drodze.
Wystawa jest projektem otwartym – ludzie nadal przynoszą różne pamiątki, jest
także sporo wolnej przestrzeni, w której powstają nowe ekspozycje. Są ponadto
miejsca, które co jakiś czas będą przebudowywane. Przeznaczyliśmy dużo przestrzeni
na warsztaty edukacyjne.
Centrum Historii Zajezdnia |
Kiedy
Breslau staje się Wrocławiem
Opuszczam z panią dr Kingą Janusiak wagon kolejowy i udajemy się w kierunku ekspozycji
prezentującej powojenny Wrocław. Zaczynamy od ruin – bo tak wyglądało miasto po
wojnie. Na skutek oblężenia Festung Breslau zniszczono ok. 70% budynków.
Chcemy,
aby zwiedzający wczuli się w sytuację ludzi wyrwanych ze swoich małych ojczyzn,
przyjeżdżających do obcego miasta, w którym wciąż obecni są Niemcy oraz wojska
sowieckie – opowiada pani Kinga. Muszą w takich warunkach na nowo zorganizować swoje życie. Próby tego
”oswojenia” miasta symbolizuje słup ogłoszeniowy, na którym widzimy plakat
pierwszego przedstawienia w Operze Wrocławskiej – ”Halkę” Stanisława Moniuszki.
A obok tego – ogłoszenie pierwszego
zakładu fotograficznego.
Posuwając się w głąb wystawy natykamy się na
czarno-białe filmy dokumentalne, a obok widzimy kolorowe zdjęcia
przedstawiające Wrocław w obiektywie zwiedzającego miasto studenta, co jest
wielkim zaskoczeniem. Dwoma najbardziej rzucającymi się w oczy przybyszów
elementami miasta były podobno gotyckie okna kościołów oraz czerwona cegła,
które w związku z tym symbolicznie odtworzono na wystawie. Obserwujemy także
zmiany nazw ulic – z niemieckich na polskie. Proces zanikania niemieckich
określeń tych ziem uwidoczniono także w nazwach przedmiotów, budynków.
Czasy
stalinowskie i odwilż
Centrum Historii Zajezdnia |
Wkraczamy w obszar polityki – odbywa się Światowy
Kongres Intelektualistów w Obronie Pokoju (1948), pojawiają się hasła
propagandowe, a zaraz potem więzienie jako symbol okresu stalinowskiego.
W jednym z pomieszczeń – obok zachodnich czasopism,
w centralnym miejscu, stoi radio, dzięki któremu można posłuchać nagrań audycji
Wolnej Europy. Znajdujące się w tym miejscu, sięgające sufitu drabiny,
symbolizują próby przebijania się przez żelazną kurtynę po wolne słowo, chęć
poznania tego, co dzieje się poza nią.
Wędrując po wystawie, mijamy okres odwilży i
udokumentowane zaangażowanie wrocławian w pomoc walczącym o wolność Węgrom. A
następnie rok 1968 – czas głębokiego PRL-u, protesty studentów, nagonka
antysemicka, najazd na Czechosłowację, ale także życie codzienne tamtych
czasów, zatrzymane w przedmiotach, które możemy oglądać w starannie
zaaranżowanych pokojach – rekonstrukcjach. W ciągu chronologicznym ekspozycji
życie codzienne miesza się z ważnymi wydarzeniami historycznymi, utrwalonymi na
fotografiach i na filmach. I tak – poprzez stan wojenny – dochodzimy do czasów
współczesnych, po transformacji ustrojowej.
Kultura
i nauka
Na wystawie ”Wrocław
1946-2016” są także miejsca szczególne, związane z wrocławską kulturą:
Festiwalem Jazz nad Odrą, Teatrem Laboratorium Jerzego Grotowskiego… Jest również
zaaranżowana czytelnia, w której możemy zaznajomić się ze światem wrocławskiej
nauki i kultury. Otwierając poszczególne szuflady, możemy poznać biogramy oraz
przedmioty związane z konkretnymi osobami, a wśród nich natrafimy na szufladę Tadeusza Różewicza – pełną przedmiotów należących do autora
”Kartoteki”. Multimedialna księga wrocławskich naukowców pozwala na szybkie
dotarcie do potrzebnych informacji. Można też po prostu usiąść i poczytać
ułożone tematycznie książki. Zwiedzającym wystawę towarzyszy także muzyka
wrocławskich artystów, m.in. Lecha
Janerki.
Centrum Historii Zajezdnia |
Tajemnicze
pokoje
Na mnie szczególne wrażenie wywarły tajemnicze
pokoje z wieloma klamkami. Po pierwsze, nie było wiadomo, którą z nich uda się
je otworzyć, po wtóre – po otwarciu czekała mnie zawsze jakaś niespodzianka. A
to zrekonstruowana klasa szkolna o wyglądzie jakby żywcem przeniesionym z
”Umarłej klasy” Tadeusza Kantora, podczas
gdy ławki pochodziły z pierwszej polskiej szkoły zorganizowanej na Dolnym
Śląsku. Jak każdy autentyk, robiło to wielkie wrażenie. Za innymi tajemniczymi
drzwiami znalazłam oryginalną budkę strażniczą i opowieść o epidemii czarnej
ospy w latach 60… Innych niespodzianek nie zdradzę.
Solidarność
i wolność
Potem udałam się przez podziemia drogą Solidarności i wolności, a na ścianach mogłam
rozpoznawać zdjęcia znajomych twarzy, m.in. prof. Czesława Hernasa, Renaty
Otolińskiej, Staszka Huskowskiego czy ”Orzecha” – ks. Stanisława
Orzechowskiego, kapłana wrocławskiej Solidarności. Ten rozdział historii pointuje
zdjęcie z zakończenia strajku w zajezdni przy Grabiszyńskiej, na którym
utrwalono postacie znajdujące się dzisiaj po przeciwnych stronach sceny politycznej.
Centrum Historii Zajezdnia jest miejscem, do którego
można – i należy – powracać wielokrotnie. Nie tylko dlatego, że bogactwo treści
i wielość eksponatów nie dają się ogarnąć całkowicie podczas jednego
zwiedzania. Istotne jest także to, że jest to ekspozycja żywa, zmieniająca się
i nie poddająca schematom, za to sprzyjająca refleksji i zachęcająca do
osobistych poszukiwań.
Artykuł ukazał się pierwotnie na portalu Kulturaonline w lutym 2017 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz