niedziela, 10 grudnia 2017

Centrum Historii Zajezdnia: Opowieść o powojennym Wrocławiu

Opowieść o powojennej historii Wrocławia i Dolnego Śląska zaczyna się od ludzi – twierdzi Marek Mutor. A naszym zamiarem było sprowokowanie widza do interakcji. Przeczytajcie, jaką fascynującą przygodą jest zwiedzanie wystawy ” Wrocław 1945-2016” w Centrum Historii Zajezdnia.
Centrum Historii Zajezdnia we Wrocławiu
Opowiedzieć sobie i  światu naszą historię

Widoczna z daleka architektoniczna bryła dawnej zajezdni przy ulicy Grabiszyńskiej we Wrocławiu przykuwa wzrok, wyróżniając się na tle otaczającej ją przestrzeni. Wielkie okna w czerwonej cegle – tradycja i nowoczesność. A to dopiero preludium do tego, czego doświadczymy wchodząc do środka budynku. Kiedy bowiem znajdziemy się na wystawie ”Wrocław 1945-2016”, która jest ekspozycją stałą, a zarazem żywą i zmienną – doznamy uczucia, jakbyśmy wkroczyli w jakiś magiczny świat – nieistniejący, a przecież za pomocą obrazu i dźwięku ożywający na naszych oczach. To jakby świat przedwojennego Lwowa i w ogóle Kresów, ale także świat Polski międzywojennej lub raczej jego symbol. W jakiś tajemniczy sposób na chwilę ożywa na naszych oczach: ulica z przechodniami, latarniami, skwerem, fragmentem ściany budynku, z oknem i firanką… Czujemy, że znajdujemy się po środku tego świata – jak w filmie albo we śnie – i stajemy się jego częścią. Słychać gwar ulicy – polifonię różnych dźwięków, skutkiem czego nasza wyobraźnia zaczyna pracować. Wszystkie te wrażenia są zasługą zespołu autorskiego: Marka Mutora (dyrektora Centrum), Wojciecha Kucharskiego oraz Marka Stanielewicza (odpowiedzialnego za kształt plastyczny ekspozycji).

Centrum Historii Zajezdnia, pierwsza część ekspozycji

Jak zrodził się pomysł stworzenia takiej właśnie przestrzeni? – pytam dyrektora Centrum Historii Zajezdnia – Marka Mutora.

Pomysł powstania muzeum historii Wrocławia i Dolnego Śląska był wielokrotnie podnoszony – odpowiada. Na początku XXI wieku myślano o tym, aby zbudować Muzeum Ziem Zachodnich, co miało być także odpowiedzią na agresywną politykę pewnych niemieckich środowisk. Jednocześnie jednak był to czas po powodzi i Kongresie Eucharystycznym, kiedy skrystalizowała się myśl, że powinniśmy opowiedzieć sobie i  światu naszą historię, aby zrozumieć fenomen, który się tu wydarzył. Postulat ten został mocno wyartykułowany podczas debaty w Kolegium Europy Wschodniej przez Kazimierza Ujazdowskiego. W 2007 roku powołał on – jako minister kultury – Ośrodek Pamięć i Przyszłość, którego zadaniem było przygotowanie koncepcji Muzeum Ziem Zachodnich.

Opowieść zaczyna się od ludzi

Od samego początku działaliśmy bardzo dynamicznie: wychodziliśmy w przestrzeń publiczną, zbieraliśmy świadectwa świadków historii. Chcieliśmy rozpocząć budowę muzeum od ludzi, a nie od murów. Różne były koleje losu tego projektu, był to też czas na przemyślenie koncepcji muzeum. W rezultacie zdecydowaliśmy się na budowę Centrum Historii, która to nazwa – w przeciwieństwie do muzeum – budzi żywe konotacje.

Robiliśmy już takie wystawy, jak choćby ”Pociąg do historii”, która jeździła po Dolnym Śląsku. Kiedy w 2010 roku zajezdnię przy Grabiszyńskiej, w której zrodziła się wrocławska ”Solidarność”,  wyłączono z ruchu, zdecydowano, iż jest to właściwe miejsce dla Centrum Historii. I tak powstała interesująca multimedialna wystawa, którą można zwiedzać, której towarzyszy mnóstwo różnych zajęć edukacyjnych.

Historia powojennego Wrocławia inspirująco opowiedziana

Centrum Historii Zajezdnia, autentyczny wagon, którym przyjechali Polacy ze Wschodu

Z przedwojennej idylli przechodzimy mostkiem na drugą stronę, aby nagle znaleźć się w dramatycznym czasie II wojny. Projekcje wideo, mapa, na której uwidoczniono nowy podział Europy i szachy z figurami mającymi twarze znanych polityków – każą zamyślić się nad tym, jak życie milionów zostało zmienione ręką dyktatora oraz w wyniku politycznych kalkulacji tych, którzy posiadali wówczas władzę.

Umowna przestrzeń, w którą wchodzimy, nie jest właściwie próbą rekonstrukcji. To raczej impuls do snucia opowieści – najpierw o przedwojennym świecie, a później o czasie wojny i przesiedleniach. 
Naszym zamiarem było sprowokowanie widza do interakcji intelektualnej – tłumaczy Marek Mutor. Powinien zastanowić się, jaki przekaz płynie do niego z ekspozycji. Pragnęliśmy, aby odbiorca roztrząsał to także później i być może sięgnął po różne opracowania. Z wystawy nigdy nie wychodzi się z wiedzą, ale z emocjami. Jeśli więc ktoś wyjdzie stąd zafrapowany i poruszony, to jest szansa, że sięgnie po książkę i pogłębi swoją wiedzę.

Obok rekonstrukcji i powiększonych fotografii, na wystawie znajdują się liczne przedmioty autentyczne, z których największym jest prawdziwy wagon z 1946 roku, wyprodukowany w Illinois, którym w latach 40. przywieziono pomoc z UNR-y.

Od wagonu zaczyna się zasadnicza część wystawy, gdzie mamy możliwość wczuć się w sytuację ludzi przesiedlanych na Ziemie Zachodnie – wyjaśnia oprowadzająca mnie po wystawie dr Kinga Janusiak. Wewnątrz prezentujemy przedmioty, które były niezbędne podczas podróży, a większość z nich to oryginały, które podarowali nam ludzie.

Zbieraliśmy je przez dziesięć lat – dodaje Marek Mutor. Nie wartość muzealna decyduje o tym, że znalazły się na wystawie, ale fakt, że za każdym przedmiotem kryją się jakieś ludzkie historie. Ludzie widoczni na fotografiach jechali w miejsca zupełnie sobie nieznane, a na dodatek zamieszkiwane jeszcze wówczas przez Niemców, którzy byli sprawcami wielu tragedii i którzy także przeżywali dramat wysiedlenia.
Ekspozycja jako gra z widzem

Im dalej zwiedzamy wystawę, tym bardziej staje się ona symboliczna – wyjaśnia koncepcję wystawy Marek Mutor. Chcieliśmy zaprosić odbiorcę do swego rodzaju gry, w której nieustannie musi sobie zadawać pytania odnośnie tego, co napotyka na swojej drodze. Wystawa jest projektem otwartym – ludzie nadal przynoszą różne pamiątki, jest także sporo wolnej przestrzeni, w której powstają nowe ekspozycje. Są ponadto miejsca, które co jakiś czas będą przebudowywane. Przeznaczyliśmy dużo przestrzeni na warsztaty edukacyjne.

Centrum Historii Zajezdnia

Kiedy Breslau staje się Wrocławiem

Opuszczam z panią dr Kingą Janusiak wagon kolejowy i udajemy się w kierunku ekspozycji prezentującej powojenny Wrocław. Zaczynamy od ruin – bo tak wyglądało miasto po wojnie. Na skutek oblężenia Festung Breslau zniszczono ok. 70% budynków.

Chcemy, aby zwiedzający wczuli się w sytuację ludzi wyrwanych ze swoich małych ojczyzn, przyjeżdżających do obcego miasta, w którym wciąż obecni są Niemcy oraz wojska sowieckie – opowiada pani Kinga. Muszą w takich warunkach na nowo zorganizować swoje życie. Próby tego ”oswojenia” miasta symbolizuje słup ogłoszeniowy, na którym widzimy plakat pierwszego przedstawienia w Operze Wrocławskiej – ”Halkę” Stanisława Moniuszki. A obok tego – ogłoszenie  pierwszego zakładu fotograficznego.

Posuwając się w głąb wystawy natykamy się na czarno-białe filmy dokumentalne, a obok widzimy kolorowe zdjęcia przedstawiające Wrocław w obiektywie zwiedzającego miasto studenta, co jest wielkim zaskoczeniem. Dwoma najbardziej rzucającymi się w oczy przybyszów elementami miasta były podobno gotyckie okna kościołów oraz czerwona cegła, które w związku z tym symbolicznie odtworzono na wystawie. Obserwujemy także zmiany nazw ulic – z niemieckich na polskie. Proces zanikania niemieckich określeń tych ziem uwidoczniono także w nazwach przedmiotów, budynków.

Czasy stalinowskie i odwilż

Centrum Historii Zajezdnia

Wkraczamy w obszar polityki – odbywa się Światowy Kongres Intelektualistów w Obronie Pokoju (1948), pojawiają się hasła propagandowe, a zaraz potem więzienie jako symbol okresu stalinowskiego.
W jednym z pomieszczeń – obok zachodnich czasopism, w centralnym miejscu, stoi radio, dzięki któremu można posłuchać nagrań audycji Wolnej Europy. Znajdujące się w tym miejscu, sięgające sufitu drabiny, symbolizują próby przebijania się przez żelazną kurtynę po wolne słowo, chęć poznania tego, co dzieje się poza nią.
Wędrując po wystawie, mijamy okres odwilży i udokumentowane zaangażowanie wrocławian w pomoc walczącym o wolność Węgrom. A następnie rok 1968 – czas głębokiego PRL-u, protesty studentów, nagonka antysemicka, najazd na Czechosłowację, ale także życie codzienne tamtych czasów, zatrzymane w przedmiotach, które możemy oglądać w starannie zaaranżowanych pokojach – rekonstrukcjach. W ciągu chronologicznym ekspozycji życie codzienne miesza się z ważnymi wydarzeniami historycznymi, utrwalonymi na fotografiach i na filmach. I tak – poprzez stan wojenny – dochodzimy do czasów współczesnych, po transformacji ustrojowej.
Kultura i nauka

Na wystawie ”Wrocław 1946-2016” są także miejsca szczególne, związane z wrocławską kulturą: Festiwalem Jazz nad Odrą, Teatrem Laboratorium Jerzego Grotowskiego… Jest również zaaranżowana czytelnia, w której możemy zaznajomić się ze światem wrocławskiej nauki i kultury. Otwierając poszczególne szuflady, możemy poznać biogramy oraz przedmioty związane z konkretnymi osobami, a wśród nich natrafimy na szufladę Tadeusza Różewicza – pełną przedmiotów należących do autora ”Kartoteki”. Multimedialna księga wrocławskich naukowców pozwala na szybkie dotarcie do potrzebnych informacji. Można też po prostu usiąść i poczytać ułożone tematycznie książki. Zwiedzającym wystawę towarzyszy także muzyka wrocławskich artystów, m.in. Lecha Janerki.  

Centrum Historii Zajezdnia

Tajemnicze pokoje

Na mnie szczególne wrażenie wywarły tajemnicze pokoje z wieloma klamkami. Po pierwsze, nie było wiadomo, którą z nich uda się je otworzyć, po wtóre – po otwarciu czekała mnie zawsze jakaś niespodzianka. A to zrekonstruowana klasa szkolna o wyglądzie jakby żywcem przeniesionym z ”Umarłej klasy” Tadeusza Kantora, podczas gdy ławki pochodziły z pierwszej polskiej szkoły zorganizowanej na Dolnym Śląsku. Jak każdy autentyk, robiło to wielkie wrażenie. Za innymi tajemniczymi drzwiami znalazłam oryginalną budkę strażniczą i opowieść o epidemii czarnej ospy w latach 60… Innych niespodzianek nie zdradzę.
Solidarność i wolność

Potem udałam się przez podziemia drogą Solidarności i wolności, a na ścianach mogłam rozpoznawać zdjęcia znajomych twarzy, m.in. prof. Czesława Hernasa, Renaty Otolińskiej, Staszka Huskowskiego czy ”Orzecha” – ks. Stanisława Orzechowskiego, kapłana wrocławskiej Solidarności. Ten rozdział historii pointuje zdjęcie z zakończenia strajku w zajezdni przy Grabiszyńskiej, na którym utrwalono postacie znajdujące się dzisiaj po przeciwnych stronach sceny politycznej.

Centrum Historii Zajezdnia jest miejscem, do którego można – i należy – powracać wielokrotnie. Nie tylko dlatego, że bogactwo treści i wielość eksponatów nie dają się ogarnąć całkowicie podczas jednego zwiedzania. Istotne jest także to, że jest to ekspozycja żywa, zmieniająca się i nie poddająca schematom, za to sprzyjająca refleksji i zachęcająca do osobistych poszukiwań.


Artykuł ukazał się pierwotnie na portalu Kulturaonline w lutym 2017 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

NFM I Rezonanse Sztuki XV - SOLO I W DUECIE l 15.11.2024–23.02.2025

29.listopada.2024 o godz. 17.30  w foyer NFM odbędzie się wernisaż wystawy Rezonanse Sztuki XV - SOLO I W DUECIE. Wielogłos Artystycznych Po...

Popularne posty