Wspominana jako piękny, kolorowy
ptak, pierwsza dama polskiej krytyki filmowej, znakomita znawczyni kina. Wybór
tekstów Marii Kornatowskiej ukazał się w tym roku pod redakcją Tadeusza
Szczepańskiego.
Wydawnictwo Biblioteki Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. L. Schillera w Łodzi
Na okładce
solidnego tomu recenzji filmowych Marii
Kornatowskiej urodziwa autorka uśmiecha się promiennie, ale jej oczu nie
dostrzeżemy – zasłaniają je ciemne okulary, jakby chciała coś przed nami ukryć.
Portret zdobią ponadto intensywnie czerwone ni to gałązki, ni to kwiaty. Oto Maria
radosna i tajemnicza – zjawiskowa. Taką też pozostała w pamięci przyjaciół,
znajomych i studentów zmarła w 2011 roku wybitna eseistka i znawczyni kina.
Pierwsza dama polskiej krytyki filmowej
Wyboru
tekstów dokonał inny znakomity znawca kina – Tadeusz Szczepański, autor m.in.
monografii poświęconej Ingmarowi Bergmanowi.
Jej krytyczne pisarstwo – czytamy we wstępie pod poetycznym
tytułem ”Professoressa” – lśniło osobnym
blaskiem. Była pierwszą damą polskiej
krytyki filmowej. (…) Tym, co ją wyróżniało, była przede wszystkim oryginalność myśli, niezależność sądów i
świetny styl. Uprawiała autorską
krytykę filmową. Jej teksty zapadały w pamięć dzięki sugestywnym
sformułowaniom, kreślonym niekiedy krótkimi równoważnikami zdań, które były
dobitnym śladem intensywnych emocji odbiorczych.
Ponad
pięciusetstronicowy tom zawiera zapis fascynacji i zainteresowań Kornatowskiej.
Znajdziemy w nim zatem rozdział poświęcony kinu włoskiemu, które darzyła
największą miłością, czego kwintesencją jest monografia wielkiego mistrza –
Federico Felliniego. Ale znajdziemy tu także teksty poświęcone Rosselliniemu,
Viscontiemu czy Antonioniemu. Towarzyszą im – i jest to w tym tomie regułą –
wypowiedzi na temat Kornatowskiej i jej pisarstwa twórców i znawców kina: LechaMajewskiego, Tadeusza Sobolewskiego i innych. Jest także wywiad z
Professoressą, przeprowadzony podczas jej pobytu we Wrocławiu, na festiwalu
Nowe Horyzonty. Rozdział ten wieńczy wspomnienie włoskiego reżysera i
scenarzysty: Gabriele Iacovone, zatytułowane znacząco: ”We Włoszech Maria czuła
się szczęśliwa”.
Bardzo mi brak Marii – pisze w zakończeniu autor
wspomnienia – jej otwartego umysłu, jej
ostrego, inteligentnego poczucia humoru, pozbawionego uprzedzeń krytycznego
myślenia, a przede wszystkim jej woli, by pozostać wierną swoim wartościom,
zawsze, aż do końca.
Marii Kornatowskiej
portret zwielokrotniony
Kolejne
rozdziały ukazują Marię Kornatowską zafascynowaną kinem amerykańskim. Także i o
tym wspominają jej znajomi. Filip Bajon twierdzi,
że ”Nowy Jork stał się jej drugą ojczyzną”, Zbigniew Rybczyński wspomina jej czerwoną szminkę i bardzo
indywidualne podkreślanie kobiecości, zaś Małgorzata Kałuża twierdzi, iż ”Żyła
według własnego scenariusza i zgodnie z nim odeszła”.
Tak oto tworzy
się Marii Kornatowskiej portret zwielokrotniony, wzbogacony o wspomnienia
najwcześniejsze, którymi dzieli się z czytelnikami jej najbliższa przyjaciółka,
jeszcze z czasów dzieciństwa – Krystyna Serejska – Olszer.
Trudno pogodzić się z jej
nieobecnością -
wyznaje. Ktokolwiek zetknął się z Marią,
pamięta nie tylko osobę wielkiej humanistycznej wiedzy i światowej kultury, ale
i uroczą, wiecznie młodą kobietę. Pozostaną z nami jej kasztanowate włosy,
modne, zawsze oryginalne stroje, wyszukane zapachy i niezwykła biżuteria. (…)
Była jedyna w swoim rodzaju, może trochę ekscentryczna, ale nigdy pospolita.
Ceniła także
polskie kino, szczególnie filmy Wojciecha Hasa, ale także Jerzego Kawalerowicza,
Romana Polańskiego i Andrzeja Wajdy. O tym ostatnim pisze Kornatowska, iż jego
filmy na zawsze wpisały się w naszą
pamięć i mitologię – zarówno indywidualną, jak też narodową. I dodaje:
Są trzy filmy Andrzeja Wajdy
szczególnie mi bliskie. Filmy poety, który właśnie w obliczu przemijania i
śmierci potrafił dostrzec całą urodę i blask życia, promień światła, dotykalną
cielesność ludzi i rzeczy.
Pięknie
pisze o Kornatowskiej Agnieszka Holland:
(…) najbardziej ją polubiłam, kiedy zobaczyłam
ją w Łodzi, na tle Szkoły Filmowej, ze studentami. To oni byli jej dziećmi,
rodziną i nadzieją. Umiała – co nie znaczy wcale, że była bezkrytyczna –
dostrzec ich najlepsze cechy, zapalić ich do kina JAKO PRAWDZIWEJ SZTUKI,
pobudzić intelektualnie i poznawczo. Była w tym wyjątkowa i nie do zastąpienia.
Maria była pięknym, kolorowym, rajskim ptakiem – dodaje w swoim wspomnieniu ”Maria
to tajemnica” Grażyna Torbicka.
Kiedy
czytamy teksty Marii Kornatowskiej, musimy przyznać, że nie straciły nic ze
swojej erudycji i przenikliwości, będąc w istocie tym, co Tadeusz Sobolewski
określa jako jej ”sejsmograf duszy”. Sejsmograf, dodajmy, niezwykle czuły.
Książka ”Sejsmograf duszy. Kino
według Marii Kornatowskiej, pod redakcją Tadeusza Szczepańskiego, ukazała się
nakładem Wydawnictwa Biblioteki Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej,
Telewizyjnej i Teatralnej im. L. Schillera w Łodzi. |
Recenzja ukazała się pierwotnie na portalu Kulturaonline w listopadzie 2016 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz