niedziela, 10 grudnia 2017

Leszka Długosza szczęsny czas Pod Baranami /recenzja książki/

Wspomnienia, anegdoty, rozważania, opowiedziane w gawędziarskim stylu,  okraszone poezją i licznymi fotografiami – oto zalety książki Leszka Długosza o Piwnicy pod Baranami.

Wydawnictwo Zysk i S-ka
Przypuszczam, że nie sięgnęłabym po książkę Leszka Długosza, gdyby nie pewien tajemniczy splot okoliczności. Nie dlatego, abym była do szanownego autora jakoś uprzedzona, bynajmniej. Będąc jednak po lekturze dwóch książek Joanny Olczak-Roniker (”Piwnica pod Baranami” i ”Piotr”), uznałam, że to temat dobrze mi znany. Tak się jednak złożyło, że pewnego dnia usłyszałam w Programie Drugim PR Leszka Długosza czytającego swoje wspomnienia i jego znakomita interpretacja tekstu, wydobywająca gawędziarski ton opowieści, pełen dygresji i subtelnego poczucia humoru, kompletnie mnie zaczarowała. Nie na tym jednak koniec tej zadziwiającej historii. Oto bowiem niezwłocznie napisałam do Wydawnictwa Zysk i S-ka mail z prośbą o egzemplarz recenzencki i nie minęło kilka godzin, kiedy do moich drzwi zapukał listonosz, wręczając mi przesyłkę z pieczątką wspomnianego wydawnictwa. Kiedy ją otworzyłam, kompletnie oniemiałam, bo oprócz zamówionej wcześniej nowej biografii Adama Mickiewicza, ujrzałam … książkę Leszka Długosza. Potem okazało się wprawdzie, że przedstawiciel wydawnictwa uznał, że książka ta mnie na pewno zainteresuje, ale wolę jednak taką ”wersję magiczną”, wedle której otrzymałam ją na skutek jakiegoś tajemniczego splotu wydarzeń. Na dodatek ta wersja znakomicie splata się z atmosferą samej książki, w której

Widzialni z Niewidocznymi
Nierozłączeni wciąż przechodnie
- Cienie poszeptujące ze sobą
Idziemy

Meandrująca struga pamięci

Napisać, że autor wspomina ludzi związanych z Piwnicą oraz prezentuje własne przeżycia z jej wczesnego okresu, to nie napisać nic. Długosz, kojarzony przede wszystkim jako śpiewający poeta i piwniczny kompozytor, to przede wszystkim wspaniały gawędziarz. Aż żal, że książka nie ukazała się w wersji audio, oczywiście w interpretacji autora.  Pierwszy raz zdarza mi się, abym wolała ją właśnie w takiej wersji.
Autor gawędy może sobie pozwolić na wszystko, szczególnie, że jest poetą. Toteż, czytając, trzeba zaakceptować fakt, że obok relacji głównej pojawia się nagle dłuższy fragment poświęcony jakiejś postaci, okraszony wierszem. Wiemy od początku, że to Długoszowe ”gadanie” nie podlega żadnym utartym schematom, o czym nas autor uczciwie zapewnia:

Łaskawy Czytelniku, lojalnie przeto Cię uprzedzam, nie licz na marszrutę dobrze zorganizowaną. O moich możliwościach w tym względzie mam trzeźwe zdanie. Struga mojej pamięci, niosąc kolejne obrazy, sceny i scenki, meandruje, nie przejmując się przesadnie chronologią i przejrzystością narracji.

I trzeba przyznać, że Leszek Długosz wcale nas nie kokietuje, odsłaniając ową meandryczną naturę pamięci.
W tych wspomnieniach, obok legendarnego Marka Rostworowskiego czy Skrzyni (Piotra Skrzyneckiego), pojawia się np. postać pani Felicji – szatniarki z Domu Kultury pod Baranami, która będąc gorliwą uczestniczką maryjnych chórów, była jednocześnie skazana na przebywanie latami w pobliżu popiersia Lenina i nawet zdarzyło się jej ścierać ”nieortograficzny trzyliterowy napis” – takie to były czasy.

Kiedy przeczytałam opowieść o Krzysztofie Wierzbiańskim, który ”zaniemógł procentowo” po jakimś programie w Piwnicy i jego siostra – piękna Teresa Wierzbiańska pocieszała go, że ”jeszcze kiedyś jego geniusz zaświeci pełnym blaskiem”, zadumałam się ponownie nad splotami okoliczności. Będąc bowiem niedawno na premierze filmu o Tadeuszu Kosarewiczu, miałam okazję zobaczyć starszego, nobliwego reżysera dokumentu, który dowcipnie opowiadał o okolicznościach jego powstania. Był nim, a jakże, Krzysztof Wierzbiański. Czy jego geniusz w końcu zabłysnął, nie mnie oceniać…

Długosz pozwala także czytelnikom zajrzeć za kulisy sztuki, opowiadając o tym, jak się tworzyło kabaretowe numery. Otóż tworzywo brało się z literatury, ale też z banalnej rzeczywistości (np. Dymnego ”Zbiór bzdur”), z ”form nieudacznych”, do których autor zalicza pamiętniki, ogłoszenia, fragmenty listów, a nawet donosy i zażalenia.

Książka obfituje z liczne zdjęcia, dokumenty, programy, rysunki, które przybliżają ową niepowtarzalną atmosferę Piwnicy. Przyjemnie jest po prostu wziąć ją do ręki i zanurzyć się w tamten nieistniejący świat.

Książka Leszka Długosza ”Pod Baranami ten szczęsny czas… Sceny i obrazy z ”życia piwnicznego” w Krakowie w latach 60. i 70. XX wieku” ukazała się w Wydawnictwie Zysk i S-ka.

Recenzja ukazała się pierwotnie na portalu Kulturaonline w listopadzie 2016 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Powrót Orfeusza - koncert pamięci Andrzeja Markowskiego w setną rocznicę urodzin w NFM /zapowiedź/

29 listopada o 19.00 Narodowe Forum Muzyki zaprasza na koncert NFM Filharmonii Wrocławskiej pod batutą maestra Jacka Kaspszyka, poświęcony p...

Popularne posty