|
W latach 60. - 80. uprawiała twórczość przez jednych zaliczaną do "nowej figuracji", przez drugich zaś nazywaną "realizmem magicznym". Przeważały portrety, bo artystkę zawsze interesował drugi człowiek, ale pojawiały się także autoportrety, świadczące o tym, że sztuka jest dla niej czymś osobistym: przyglądaniem się sobie, duchowym poszukiwaniem. Jeden z takich portretów - "Prawo do tajemnicy" (1973) również zobaczymy na tej wystawie.
Twórczość Miry Żelechower-Aleksiun wyróżnia spośród innych osobliwe współistnienie słowa i obrazu. Słowo pojawiało się w jej malarstwie na różne sposoby od początku: a to w postaci cytatów, a to poprzez oryginalne tytuły, którymi opatrywała swoje obrazy, np. "Katalog westchnień” (1978), "A tych, co kocham, przy tym sadzam stole”(przed 1077) albo „Sączy się przenika, przecieka, ucieka, umyka, ulata” (1980). Słowo rozgościło się na dobre w jej obrazach, kiedy przeżyła rodzaj duchowej przemiany i powróciła do swoich żydowskich korzeni. Powstał wtedy ogromny cykl obrazów z komentarzem do Tory: "Światło midraszy" (53 obrazy, bo tyle jest czytań paraszy w roku), a wkrótce po nim - kolejny cykl:
Kalendarz Schulzowski
Na wystawie znajduje się większość obrazów z tego cyklu, który powstał z inspiracji niemieckiego badacza twórczości autora "Sklepów cynamonowych” – Jörga Schulte. W wykładzie "Wielka kronika kalendarza” dowodził on, iż istnieje związek między "Sklepami …” a żydowskim kalendarzem, który stanowi "klucz do ukrytych konstrukcji” zbiorów prozy Schulza. W wywiadzie, którego udzieliła mi artystka w 2012 roku, tak wyjaśnia swoje intencje, które towarzyszyły powstaniu tego cyklu:
Intencją całej tej pracy była pamięć o Schulzu, z którym bardzo się w trakcie pracy zbliżyłam. Poczucie, że mogę przy nim trwać, to było … Wprost nie mogłam się od niego oderwać! Dzieliłam z nim rozpacz niespełnionego życia, wręcz identyfikowałam się z jego losem jako artysty. Tak bardzo było mi go żal, że zapragnęłam oddać mu hołd. W jakiś tajemniczy sposób zaczęłam wtedy myśleć również o moim ojcu, który zginął w tym samym czasie co Schulz, dwa miesiące po moim urodzeniu, i któremu nie poświęciłam dotąd zbyt wiele uwagi, ponieważ nie był w nim obecny, a także z powodu lojalności wobec mego ojczyma. To jest moje zapalenie świeczki za tych wszystkich … Więcej nawet – to jest akt wdzięczności, bo ja należę do tamtego pokolenia i wcale nie musiałam ocaleć, a jednak żyję …
Obrazy tego cyklu stanowią intertekstualną zagadkę, artystka bowiem nie tylko "czyta" Schulza przez pryzmat odkryć Jörga Schulte, ale również okrywa na nowo jego prozę w osobistej lekturze, cytuje również grafiki z "Xięgi Bałwochwalczej", tworząc jednakże własną, autonomiczną, pełną ukrytych treści opowieść, w której czas obrazują schody, występujące na wszystkich trzynastu płótnach.
Przypowieść o przezwyciężaniu śmierci
Drugą dominującą część ekspozycji stanowią obrazy inspirowane Księgą Ruth: "Za zasłoną". Sądzę, że przypomnienie treści tej księgi pozwala lepiej zrozumieć przesłanie cyklu. Otóż główna bohaterka tej pięknej historii - Moabitka wyrusza wraz ze swoją teściową do kraju jej przodków, po tym, jak Noemi straciła w obcej ziemi wszystkich najbliższych, w tym obu synów. Oznaczało to obumarcie rodu, a jednak Bóg do tego nie dopuścił. Dzięki prawu lewiratu Ruth wychodzi za mąż za krewnego Noemi, rodzi mu syna i w ten sposób ród się odradza.
Dla artystki, która w Holocauście straciła ojca i - z trudem przetrwawszy wojnę - odbyła z matką wędrówkę na tzw. Ziemie Odzyskane - historia Ruth staje się w jakimś sensie jej historią. Wychowana bez świadomości tego, kim jest - bez wiary, języka, kultury żydowskiej, wszystko to jednak odzyskała jakimś cudem na nowo. Stało się to, co wydawało się niemożliwe. Tajemnicze postaci zaludniające obrazy z cyklu "Ruth, poza zasłoną" mają często rysy samej artystki.
Mira Żelechower-Aleksiun, Księga Ruth, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek |
Liczne wątki splecione w tej pięknej przypowieści – takie jak "obcy wśród wspólnoty”, "podnoszenie się z klęski i zagrożenia”, stały się dla mnie inspiracją do intensywnej i pełnej emocji pracy twórczej - zdradza autorka kulisy pracy na swojej stronie internetowej. Wiele jest dawnych i współczesnych komentarzy do tej Księgi, a te rozważania są dla mnie tak fascynujące, że chcę opowiadać o tym obrazami. W tej pozornie prostej historii zawarta jest przypowieść o przezwyciężaniu śmierci. Rut podobnie jak Gilgamesz poszukuje sposobu na życie wieczne i pokonanie nieodwracalności śmierci. Gilgameszowi nie udaje się to, tymczasem w Księdze Rut mamy opowieść o tym, jak cudzoziemska księżniczka zostaje pramatką królewskiego rodu Dawida, z którego wywodził się będzie Mesjasz.
Mira Żelechower-Aleksiun, Księga Ruth, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek |
Mira Żelechower-Aleksiun należy do tych rzadkich artystów i ludzi, których twórcza aktywność nie ustaje. Ekspozycja w Galerii Miejskiej podkreśla wprawdzie, że mamy do czynienia z ponad półwieczną działalnością artystyczną, ale Mira - fizycznie i artystycznie - zdaje się być poza czasem. To zjawisko tajemnicze i ewenement.
Artykuł ukazał się na portalu Kulturaonline w kwietniu 2016 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz