Film ”Na barkach lwa” jest
pełnometrażowym debiutem Patryka Rębisza i jego żony Erinnisse. Kino oryginalne i dojrzałe –
skłaniające do refleksji. Jego bohaterami są artyści dotknięci poważnymi
chorobami, z którymi na różne sposoby starają się zmierzyć.
z planu filmowego Na barkach lwa (Shoulder the Lion) |
Dwie kobiety: Alice i Katherine
zajmują się sztukami wizualnymi, Graham jest muzykiem.
Najstarsza, Alice, została dotknięta ślepotą, ale – paradoksalnie – zajmuje
się … fotografowaniem. Opowiada poruszająco
swoją historię, a jednocześnie obserwujemy jej życie codzienne i słuchamy
przemyśleń. To, że zajęła się fotografią, okazuje się tylko pozornie
paradoksalne. Artystka bowiem za pomocą
fotografii niejako na nowo organizuje świat: odtwarza z pamięci przestrzeń,
której już nie widzi.
Cokolwiek
robimy – powiada – nie możemy uciec od
przeszłości, od wspomnień. Obraz
wydobywa się z ciemności.
Alice - kadr z filmu |
Fakt, że nie jest typowym fotografem i że nie utrwala obrazów, lecz je
tworzy na nowo, owocuje bardzo interesującymi zdjęciami, nieoczywistymi
kadrami, a nawet zadziwiającą symboliką – jak choćby na fotografii, która
przedstawia ją siedzącą na krześle, nad nią zaś pochyla się w geście
zatroskania… ona sama. Artystka doznała utraty, a jednocześnie coś zyskała. Jej
sztuka i przemyślenia, którymi dzieli się z widzami, są pełne oryginalnych
skojarzeń, ale i bólu istnienia.
Katherine - kadr z filmu |
Katherine jest malarką i rzeźbiarką, ale zanim nią została, walczyła na
ringu do momentu, kiedy została tak pobita, że była bliska śmierci. Przeżyła,
ale latami musiała uczyć się na nowo mówić, chodzić, nazywać, codziennie
pokonywać własne słabości. Zwyciężyła. Z trojga artystów ona jedna powie, że dzięki chorobie nareszcie odnalazła samą
siebie.
Graham, kadr z filmu |
Trzeci z bohaterów, tracący słuch Graham, jest właściwie na początku drogi.
Nie umie pogodzić się z utratą zdrowia, a co za tym idzie – możliwości grania.
Muzyka jest dla niego sensem życia, innego nie widzi.
"Na barkach lwa" Patryka Rębisza - trzy różne opowieści, które łączy temat utraty, są prawdziwie poruszające, bo życie każdego z nas to następujące po sobie utraty. Możemy więc w tym
filmie przejrzeć się jak w lustrze. Pomaga nam w tym ekwiwalent obrazowy: tło
przeżyć bohaterów ma swój symboliczny, uniwersalny wymiar. Do tego ich
dzieła tak wiele mówiące o nich samych i … o nas – wszystko to składa się na
wielowymiarową, mądrą opowieść. ”Żyjąc tracimy życie”, chciałoby się powtórzyć
za Marią Janion, podejmującą w swojej książce refleksje na temat niepokojących
paradoksów istnienia. Okazuje się, że film dokumentalny także może stać się
miejscem podobnej refleksji.
Recenzja ukazała się na portalu Kulturaonline w maju 2016 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz