czwartek, 30 listopada 2017

Joanna Lamparska: Szukam skarbów, zgłębiam tajemnice /wywiad/

Rozmawiam z Joanną Lamparską - podróżniczką, dziennikarką i pisarką, autorką niekonwencjonalnych przewodników po Dolnym Śląsku oraz „Złotego pociągu” - historii pewnego szaleństwa.

Joanna Lamparska, fot. z archiwum pisarki

Barbara Lekarczyk-Cisek: Kiedy filolog klasyczny zostaje podróżnikiem i popularyzatorem historii?

Joanna Lamparska: To długa i skomplikowana droga. O mały włos, a w ogóle nie poszłabym szlakiem humanisty, ponieważ będąc w szkole podstawowej planowałam pójść do technikum i ... naprawiać radia. Na szczęście, rodzice wybili mi to z głowy. Będąc już w liceum zapragnęłam zostać reżyserem filmowym, ale kiedy policzyłam, że pracę w zawodzie rozpocznę w wieku dwudziestu pięciu lat, uznałam, że będę już taka stara, że nie będzie mi się opłacało zaczynać coś od początku. W końcu zostałam we Wrocławiu. A ponieważ zawsze mnie pociągały rzeczy niezwykłe, pierwszą powieść napisałam już w czasach licealnych.

Potem, będąc już na studiach, bardzo szybko zaczęłam pracować jako dziennikarz "Słowa Polskiego" i to od razu pisząc reportaże. Był to okres wielkich zmian w Polsce i już wówczas zaczęliśmy mówić o przeszłości Wrocławia i Dolnego Śląska, a równocześnie zajmowałam się sprawami nietypowymi, np. ruchem uzdrowicielskim. Pierwszą książkę napisałam wspólnie z kolegą redakcyjnym Waldkiem Chudziakiem i dotyczyła ona polskich uzdrowicieli. Wtedy właśnie złapałam tego dziennikarskiego "bakcyla". Jeździliśmy autobusami po jakichś zapyziałych wioskach, w których uzdrowiciele przyjmowali ludzi w mizernych chałupkach. Były to tak barwne postacie, podobnie jak ludzie, którzy do nich przychodzili, że ten magiczny, niezwykły  świat wpłynął on na mój własny. Tak to się zaczęło. Od tego czasu szukam skarbów, zgłębiam tajemnice, chodzę po sztolniach, natomiast z trudem odnajduję się w zwykłej rzeczywistości.

Ponieważ zaczęłam także pisać o tych wszystkich dziwnościach, w redakcji doszli do wniosku, że trzeba stworzyć świat poszukiwaczy skarbów i zostałam przeznaczona do tego zadania. Spotkałam się wówczas z Wojtkiem Stojakiem - nieżyjącym już poszukiwaczem skarbów, który zabrał mnie niesamowitym samochodem, jak ze starych amerykańskich filmów, do  swojego domu położonego pod wrocławskim lotniskiem. Otoczenie domu także było niezwykłe. Ale najważniejsze było to, co kryło się w jego wnętrzu. Zobaczyłam tam mianowicie destrukty broni, stare mundury, guziki, słoje ze zwojami starych banknotów... I każdy z tych przedmiotów miał swoją opowieść. To było dla mnie najciekawsze. A zawarty w tych przedmiotach jakiś chichot historii pobudził mnie do dalszych poszukiwań. 

Joanna Lamparska, fot. z archiwum pisarki
Można by zaryzykować stwierdzenie, że od tej chatki wiodą szlaki Pani poszukiwań, dzięki którym powstały książki oraz niezwykły ze swej natury Dolnośląski Festiwal Tajemnic...

Ten festiwal zrodził się z przekonania, że wszyscy potrzebujemy tajemnicy. Każdy z nas robił w dzieciństwie podobne rzeczy: kiedy rodzice wychodzili z domu i zostawaliśmy sami, penetrowaliśmy szafy i szuflady komód, żeby zobaczyć, jaką kryją tajemnicę. Były to np. listy nieżyjącej już babci, zdjęcia, pamiątki, stare dokumenty. Uznałam więc, że dobrze byłoby zebrać ludzi w jednym miejscu, gdzie można by było posłuchać różnych ciekawych historii. Festiwal odbywa się w Zamku Książ, który sam w sobie jest także pełen tajemnic, związanych głównie z historią i rodziną Hochbergów. To szczególne miejsce prowokuje różnego rodzaju odkrycia. Ostatnio pan Prezes Zamku Książ - Krzysztof Urbański przywiózł z Kanady ponad czterysta zdjęć zrobionych przez przedwojennego kucharza. W ten oto niezwykły sposób zamek odzyskał część swojej pamięci. 

Odbyły się już trzy edycje tego festiwalu. Proszę zdradzić, jak wygląda jego przygotowanie.

Od początku założyłam, że historia, często sensacyjna, powinna być opowiadana w sposób interesujący i przystępny, ale muszą to robić fachowcy z najlepszym merytorycznym przygotowaniem. O tym, że jest to możliwe, przekonałam się spędzając dwa tygodnie na Pustyni Zachodniej w Egipcie. Był z nami szef działu starożytności z Luwru - prof. Luc Watrin oraz prof. Krzywiński z Bergen - specjalista od akacji afrykańskiej. Ten ostatni jeździ co roku na trzy miesiące do Afryki, aby zbierać informacje o tej roślinie i mieszka w tym czasie z plemieniem, które posiada jakąś tajemnicę dotyczącą tej odmiany akacji, której jednakże nie chce profesorowi zdradzić. Otóż ten specjalista tak opowiadał o akacji, że słuchaliśmy tego, jak historii kryminalnej. Takich właśnie ludzi, staramy się zapraszać na nasz Festiwal Tajemnic. 

A jak powstają tematy tych opowieści?

Pojawiają na bieżąco. W tym roku mamy "Złoty pociąg", ale także odkrycia związane z oddziałem Bartka AK, który został otruty na Opolszczyźnie przez SS i żywcem wysadzony w powietrze. W tym roku prof. Krzysztof Szwagrzyk z IPN wraz z  Dyrektorem Muzeum Archeologicznego  - Maciejem Trzcińskim i ze specjalistami medycyny sądowej odkryli dwa miejsca, w których znajdują się szczątki tych ludzi i będą odtwarzać cały przebieg zdarzenia. Przywracanie pamięci o tamtych czasach uważam za bardzo ważne, toteż chciałabym o tym opowiedzieć. 

Jest Pani z wykształcenia także archeologiem sądowym. Co to w praktyce oznacza?

To jest archeologia grobów, na podstawie której można odtworzyć przebieg zbrodni, a także ostatnie chwile zmarłego. Dzięki archeologii sądowej będzie można zrekonstruować ostatnie godziny życia tych zmarłych w dramatycznych okolicznościach młodych ludzi z AK. Znaleziono ich rzeczy osobiste.Wiemy także, że w oddziale znajdowała się ciotka braci Golców. Będzie można także odtworzyć sam przebieg zbrodni. Mam nadzieję, że uda się również zrobić o tym film. Jest to ważne nie tylko z punktu widzenia faktów historycznych, ale ma również znaczenie moralne. Strach, niechęć, ale i szacunek budzi w nas ciało, które się rozkłada, Natomiast kości ludzkie traktujemy często bez takiego szacunku. Sądzę więc, że takie wykłady pozwalają nam spojrzeć na kwestię śmierci i ciała ludzkiego w inny sposób. 

Czego jeszcze możemy się spodziewać na tegorocznym Dolnośląskim Festiwalu Tajemnic?

Joanna Lamparska w drodze do Mekki, z archiwum pisarki

W tym roku chciałabym zaprosić trzy kobiety związane z dolnośląskimi pałacami: właścicielkę, przedwojenną służącą i pierwszą powojenną mieszkankę. Będzie więc pani hrabina Melita Salaj - właścicielka Pałacu Morawa, która wydzierżawiła pałac swojej rodziny po wojnie i urządziła w nim miejsce spotkań. Jako dziecko była m.in. przypadkowym świadkiem ewakuacji dzieł sztuki, spośród których zapamiętała obraz Leonarda da Vinci: "Dama z łasiczką". Zapamiętała ten obraz, ponieważ za pałacem znajdowała się hodowla gronostajów.
Przyjedzie także ostatnia służąca z pałacu w Rogowie Sobóckim, wysadzonym w 1972 roku w powietrze. Będziemy gościć autochtonkę - żonę pierwszego po wojnie zarządcy pałacu w Domanicach. Myślę, że połączenie tych trzech historii może się okazać bardzo interesujące. 
Zaprosimy także gości z dalszych rejonów: nurka - Jerzego Janczukowicza, który jako pierwszy zbadał wrak MS Wilhelma Gustloffa. Udostępni nam wystawę swoich zbiorów.   

Na tegorocznym festiwalu będzie także obecny Krzysztof Kurzeja, przeor zakonu templariuszy w Polsce, bo chcielibyśmy opowiedzieć także trochę o zakonach w Polsce. Będzie dużo spotkań i wystaw. Chciałabym także odtworzyć szpital polowy z czasów II wojny światowej na strychu Zamku Książ. 

Od pewnego czasu zamki stanowią szczególny obiekt Pani zainteresowań, na co wskazują m.in. programy telewizyjne z Pani udziałem. Wcześniej pisała Pani nieszablonowe przewodniki o dolnośląskich zamkach.

Wraz z Michałem Wójcikiem prowadzę  program telewizyjny ”Kup pan zamek” dla stacji Discovery Canal Plus.  Razem wybieramy obiekty, choć staram się, aby były przede wszystkim z rejonu Dolnego Śląska. Mamy w tym regionie najwięcej pałaców w Polsce i co za tym idzie - najwięcej barwnych właścicieli. Wybieramy zatem obiekty, które mają ciekawą historię, a równocześnie takich właścicieli, którzy oddali im swoje serce.

Prezentowaliśmy m.in. Pałac Jedlinka w Górach Sowich, mający fantastycznych właścicieli, którzy dla lepszego poznania historii pałacu zaczęli studiować historię i historię sztuki. Mamy także przepiękny barokowy pałac w Pieszycach, którego właściciel odrestaurował w sposób budzący kontrowersje, a jednak jest w tym pasja i miłość do tego obiektu. Wszystkie te historie są niezwykle interesujące.  

Jest Pani także zawołaną podróżniczką. Dokąd prowadzi szlak tych podróży?

Kiedyś podróżowałam w poszukiwaniu jakichś ekscytujących sensacji. Obecnie lubię obserwować zwyczajne życie. Nie robię już także tylu zdjęć. Podróżuję dość daleko, ale nie tak często. W ciągu ostatnich dwóch lat byłam w Wietnamie, w Afryce Południowej, odbyłam też wspomnianą na początku podróż na Pustynię Zachodnią. Była to jedna z wielkich przygód mojego życia, ze względu na to, że ta cisza i brak sztucznych bodźców okazały się zbawienne, ponieważ wyostrzały zmysły i cudownie otwierały na bodźce naturalne: szum piasku, przesuwające się ziarenka... Pustynia ma różne oblicza: czasami są to zwykłe wydmy, innym razem obrazy jak z Salvadora Dali - dziwne, białe konstrukcje ciągnące się po horyzont. Ma złudne światło i często trudno jest określić odległość, co może się okazać niebezpieczne. 

Joanna Lamparska, z archiwum pisarki


Była to także wyprawa naukowa, która również wiele mi dała. Tarek El-Mahdi, założyciel Dabuka Expedition od 30 lat eksploruje pustynię To on, w towarzystwie badaczy z całego świata, m.in. wybitnych archeologów z Sorbony,  poprowadził nas śladem księcia Kamala - następcy tronu egipskiego na początku wieku, który pragnął życia pełnego przygód, a nie rządzenia krajem. Chciał nawet wprowadzić na pustynię samochody, aby łatwiej się po niej poruszać. W rezultacie sam jeździł po pustyni citroenem na gąsienicach i odkrył fantastyczny płaskowyż. Książę udał się w tę podróż śladami zaginionej mitycznej oazy, o której pisali średniowieczni arabscy podróżnicy. Nie znaleźli wprawdzie białej oazy pełnej skarbów, natomiast odkryli ów płaskowyż. Jego śladem wyruszył potem hrabia László de Almásy, który stał się potem bohaterem filmu "Angielski pacjent". Jechaliśmy ich śladami, zwiedzając przy okazji jaskinie, w których znajdują się freski mające po osiem tysięcy lat. Jedne przedstawiają ludzi wyglądających tak, jakby pływali, inne - wołu bez głowy, którego nazywają "potworem".  Fekri Hassan, jeden z najwybitniejszych archeologów i antropologów specjalizujących się w tym rejonie, starszy już profesor z Kairu, określił pływaków jako symbole odmiennych stanów świadomości. Młodszy, Luc Watrin z Paryża, przeciwstawił mu inną hipotezę, wedle której kiedyś w tym miejscu było morze. Pomyślałam, że skoro tak wybitni naukowcy dysponowali jedynie hipotezą, to i amator może mieć na ten temat własne zdanie - równie uprawnione jak tamte. 
Obecnie dochodzę do wniosku, że jedyne, co mogę zbierać, to wrażenia, odczucia, miłe wspomnienia. Czasem zupełnie nieplanowane spotkanie z kimś jest dla mnie o wiele ciekawsze niż zabytki. 

Dziękuję za rozmowę.

Wywiad ukazał się na portalu Kulturaonline.

1 komentarz:

  1. Dzisiaj byłem na spotkaniu z Joanną Lamparska. Wywiad Pani z Autorką potwierdza moje odczucia. Jest to niezwykle interesująca i miła osoba...i ciągle ciekawie pisze.

    OdpowiedzUsuń

`Vue d’optique i maszyny optyczne` – nowa wystawa w Muzeum Architektury we Wrocławiu /zapowiedź/

9 maja o 18.00 nastąpi uroczyste otwarcie nowej wystawy w Muzeum Architektury we Wrocławiu. Na ekspozycji "Vue d’optique i maszyny opty...

Popularne posty