piątek, 3 listopada 2017

Zbigniew Cybulski: Wieczny wędrowiec

Pamiętamy Go z wielu filmów, a jego postać obrosła legendą. Mimo upływu lat jawi się jako żywy i nietuzinkowy człowiek. A jakim zapamiętali Go znajomi i przyjaciele?

Zbigniew Cybulski,  Muzeum Kinematografii w Łodzi

Wyróżniająca się osobowość

Sylwester Chęciński poznał Zbyszka Cybulskiego w dzierżoniowskim gimnazjum, gdzie prowadził drużynę harcerską i był w szkole wyróżniającą się postacią.
Był autorem mnóstwa inicjatyw, działał na terenie szkoły, drużyny, klubu sportowego, kółka dramatycznego. (…) Znajomość z nim była formą nobilitacji, uchodziła za wyróżnienie, wprowadzenie do ”towarzystwa”.
Jednocześnie podkreśla jego bezinteresowność i szlachetność, której doświadczył podczas wspólnych studiów w szkole filmowej.
(…) graliśmy w jednym z filmów, on – główną rolę, ja – podrzędną, on otrzymał 150 złotych dniówki, ja – nic. Swój zarobek dzielił na połowę, utrzymywał mnie, i to było dlań tak oczywiste, że prawdopodobnie zdziwiłby się, gdyby ktokolwiek zwróciłby mu na to uwagę.

Zbyszek Cybulski jako Staszek w Pociągu Jerzego Kawalerowicza

Kochał ludzi

Wiesława Czapińska – krytyk filmowy i scenarzystka wspomina Zbyszka z czasów gimnazjum, kiedy to w 1947 roku zajął pierwsze miejsce na konkursie recytatorskim, prezentując w poruszający sposób ”Czerwone maki pod Monte Casino”. W tych czasach nikt nie mówił takich wierszy i w taki sposób. Śledziła karierę Zbyszka i utrzymywała z nim kontakty. Mimo zdobytej sławy, nie zmienił się:
Kochał ludzi. Był zawsze taki sam. Nie przywiązywał wagi do marki samochodu. Nie kupował antyków, niczego nie kolekcjonował. Wielu Jego kolegów zmieniło i siebie, i tryb życia. Tylko nie On. Jemu pojęcie zarówno małej, jak i dużej stabilizacji, było najzupełniej obce.


Porywał entuzjazmem i był życiowo niezaradny

Najbliższy przyjaciel Zbyszka Cybulskiego – Bogumił Kobiela – wspomina, że powstanie Teatrzyku Bim-Bom wzięło się z rozczarowania pracą w zawodowym teatrze.
Powstanie ”Bim-Bomu”, jego bujny żywot – to stanowiło w głównej mierze zasługę Zbyszka. Był nie tylko pełnym inwencji i pomysłów kierownikiem artystycznym, ale również, co mogło być zaskoczeniem dla wielu, wspaniałym organizatorem. (…) pracował bez wytchnienia. Ślęczał na próbach, kleił dekoracje, to znów pędził do ciotki po jakiś rekwizyt. Porywał nas swoim entuzjazmem. (…) Krzątanina wokół codziennych, bytowych spraw była mu najzupełniej obca. Przez dłuższy czas nie miał mieszkania, pół życia spędzał w pociągach, nie płacił żadnych składek, nie gromadził niczego wiecznie się spóźniał. Martwił się z tego powodu ogromnie.

Zbyszek Cybulski jako Alfons van Worden w filmie Rękopis znaleziony w Saragossie w reż. J. Hasa


Prowokator i nonkonformista

Nieżyjący już aktor Zdzisław Maklakiewicz wspomina Cybulskiego jako świadomego prowokatora, który za wszelką cenę unika rutyny, zarówno w zawodzie, jak i w życiu:
Wszystko, co robił, cały jego styl pracy i styl życia był świadomą prowokacją, zaprzeczeniem zawodowego i życiowego konformizmu. Grając z nim zrozumiałem, że aktor może, a nawet często powinien ingerować w tekst, zgłaszać i forsować własne propozycje i rozstrzygnięcia, brać czynny udział w kształtowaniu filmowego spektaklu, słowem – musi być twórczym artystą.

Potwór opętany pracą

Tadeusz Konwicki, zmarły przed dwoma laty pisarz i reżyser, wspomina Zbyszka jako opętanego pracą podczas realizacji filmu ”Salto”:
O świcie jechaliśmy na odległy plan – a Zbyszek bardzo nie lubił wcześnie wstawać. Ulegał perswazjom jedynie ulubionych kierowników zdjęć. Wreszcie pojawiał się owinięty po czubek nosa w swoją baranicę, pełen urazów, narzekań, gniewów, pretensji i ciężko padał na tylne siedzenie samochodu. Przez większą część drogi dochodziły stamtąd groźne pomruki, sapania, a także straszliwe obelgi, kierowane m.in. w moją stronę. Wreszcie potwór uspokajał się, cichnął. Wtedy nie odwracając się mówiłem, jak gdyby nigdy nic np.: ”Dobrze by było, gdybyś w tym, a tym miejscu zrobił to i to…” Jeszcze nie skończyłem, a z tyły już grzmiało radosne: ”Geniusz, Napoleon!!!” Znaczyło to, że trafiłem w wyobraźnię Zbyszka, że w tym momencie zaczynał pracować.

Do widzenia, do jutra  J. Morgensterna

Ludzki i bliski

Zbigniew Hübner, który sprowadził Zbyszka Cybulskiego do Teatru Wybrzeże, gdzie był w latach 60. kierownikiem artystycznym, tak Go wspomina:
Mówić o Zbyszku-aktorze, to mówić o Zbyszku-człowieku. W każdej Jego roli na scenie czy na ekranie, fascynowała szczerość i odwaga mówienia wprost, od siebie. Każda rola odkrywała Jego osobowość, przynajmniej jedną z cech Jego osobowości. (…) była to osobowość nieprzeciętna, wybitna. (…) Był kimś. Kimś, kto dzieli się z nami własnymi myślami, troskami, kto mówi nie tyle o swoich sukcesach, co o lękach, słabościach, o swojej śmieszności… I dlatego był tak ludzki i bliski.

Wszechstronny i inspirujący

Wojciech Jerzy Has, wspominając udział Zbigniewa Cybulskiego w filmie ”Pamiętnik znaleziony w Saragossie”, podkreśla, jak bardzo był profesjonalny:
(…) musiał jeździć konno i walczyć na białą broń. Okazało się – nigdy o tym nie wspominał – że żadna z owych dyscyplin nie jest mu obca. Zawód aktora traktował jak zabawę, uważał jednak, że musi być do niej wszechstronnie przygotowany. Zaskakiwał mnie mnogością propozycji (nie rozwiązań). W większości przypadków były one nie do przyjęcia, ale ferment, jaki wprowadzał, działał inspirująco, ożywczo.

Zbyszek, Fototeka

Wieczny wędrowiec

Kazimierz Kutz zwraca uwagę na charakterystyczne szczegóły garderoby Zbyszka, na jego nieodłączne rekwizyty: okulary, chlebach, ”pionierki”.
Jego przyciemnione okulary są szczegółem krystalicznym. Zbyszek nosił okulary, bo bardzo źle widział. Ale za ciemnymi szkłami chował oczy. (…) Chodził w ”pionierkach”. Innych butów nie uznawał, z ”pionierkami” nie rozstawał się prawie nigdy. Nie posiadał też drugiej pary. Lubił przywiązywać się do jednej rzeczy i nosić ją do całkowitego rozpadu. (…) Dla człowieka, którego całe życie gnało, który źle widział, miał temperament domokrążcy, a wskakiwaniem trudnił się niemal zawodowo  – ”pionierki” były butami idealnymi. Tę samą rolę w jego tułaczkach odgrywały inne części garderoby. Spodnie, koszula polo, skórzana marynarka. (…) to był kostium na użytek współczesnego wędrowca.

Jedyną rzeczą, którą miał do ręki, był ten jego słynny chlebaczek. Nie rozstawał się z nim nigdy poza domem. Woził w nim swoje skarby, świętości, relikwie – czy jak to nazwać. Ten wojskowy chlebaczek odegrał ważną rolę w jego życiu i w chwili jego śmierci. Być może był ostatnim materialnym łącznikiem pomiędzy tamtym, o którym nie mamy pojęcia, a tą chwilą o godzinie 4.20 dnia 8 stycznia na dworcu we Wrocławiu. (…) Do stałych ”relikwii” w chlebaczku należała książeczka do nabożeństwa i świecidełko z Matką Boską z Lourdes. Pierwsze otrzymał od matki, drugie od ojca. To były relikwie rodzinne na drogę. (…) w ostatnich sekundach życia zdjął go z pleców, podał i dopiero skoczył nie trafiając na stopień. Wpadł pod pociąg już bez tych swoich świętości, bez swego woreczka pielgrzyma pełnego ”kamyków”  od ludzi, których nosił w sercu i kochał ponad własne życie.

fragmenty filmów ze Zbyszkiem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jubileuszowa Gala Muzyki Poważnej Fryderyk 2024

Od baroku po współczesność, od muzyki kameralnej po symfoniczną i koncertującą, od klasyki muzyki poważnej po lżejsze brzmienia z Ameryki Po...

Popularne posty