środa, 27 grudnia 2017

Kazimierz Braun: Świadek historii i Człowiek Teatru /recenzja książki "Pamięć. Wspomnienia")

Kazimierz Braun pozostawił po sobie pamięć znakomitych inscenizacji. Autor książek z dziedziny historii teatru, dramaturg i prozaiki. dokonał tym razem podsumowania swojego życia i twórczości. 

Wydawnictwo Marszałek
Książka Kazimierza Brauna nosi znaczący tytuł "Pamięć. Wspomnienia". Cóż to może oznaczać?

Zasadniczo opieram się na własnej pamięci - wyjaśnia we wstępie autor. I dodaje: Pamiętamy to, co związane było ze szczególną emocją, uderzającym obrazem, przenikliwym słowem, szczególnym nastrojem, porą dnia czy roku, światłem, a najbardziej z określonymi ludźmi: ich twarze i wyrazy twarzy, ich imiona, czynności, słowa, zdania, intonacje głosu. Pamięć lubi dobro. Utrwala to, co piękne, jasne, miłe, przyjazne, przyjemne. Rzadko przechowuje ból. 

Taka myśl przenika wspomnienia Kazimierza Brauna, które są w swej głębszej istocie summą życiowych doświadczeń autora i refleksją nad nimi. 


Wszechogarniający las i dzieje rodziny

Pamięć jest wartością, a pamiętanie służbą - zakłada reżyser i zaprzęga swoje wspomnienia w służbie innym: bliskiej i dalszej rodzinie, swoim mistrzom, a także napotkanym  obcym ludziom, którzy - jego zdaniem - na wspomnienie zasługują. Ono ich ocala od zapomnienia, a książka staje się rodzajem żywicy, w której zatopieni - pozostają na zawsze. Wspomnienia są także świadectwem głębokiej wiary ich autora, który nigdy nie dał się zwieść pokusie robienia kariery za wszelką cenę, a swoją niezłomność w tym względzie czerpał  właśnie z tradycji i wiary. Wreszcie jawi się on także jako świadek historii - wojny oraz przemian, które przyniósł komunizm i zniewolenie. 

Aby swoje wspomnienia uporządkować i zarazem nadać im głębszy sens, Kazimierz Braun dzieli je na etapy, które opatruje znaczącymi tytułami. I tak dziesięcioletni okres dzieciństwa, które spędził w majątku rodziców, w domu w Milechowicach, zatytułował "Las", jest to bowiem krajobraz, który ukształtował jego wrażliwość i wyobraźnię. O lesie pisze poetycko:

Las był moim żywiołem, środowiskiem, krajobrazem. Dom był w lesie, więc las zaczynał się natychmiast, gdy spojrzało się z okna, gdy tylko wyszło się za próg. (...) Las miał ciągłość i siłę wszechogarniania. (...) Był las letni, suchy, pełen brzęku pszczół, komarów przeróżnych owadów. Był las mokry na wiosnę i na jesieni, z kroplami kapiącymi, spadającymi z liści i igieł prosto za kołnierz. Był las później jesieni, bez liści podszycia i gałęzi, więc jakby przeźroczysty, widać było przezeń dlatego. Był las unieważniony, jakby wykasowany przez mgłę i wiedziało się, że tam jest, ale widać było tylko pnie najbliższych drzew...

Las to także wspomnienie wojny, powrót ojca z niemieckiego więzienia, święta i uroczystości rodzinne we dworze w Mokrsku, gdzie autor przyszedł na świat. Również  ukochani dziadkowie i ich dzieje. Autor opisuje dramatyczne losy starszego pokolenia, a także rodzeństwa ojca - Juliusza Henryka Brauna i siostry Jadwigi. Wspomina Kazimierza - legionistę, który walczył z bolszewikami w 1920 roku, ale był także poetą i skomponował słynną pieśń "Płonie ognisko w lesie". Jako ostatni Delegat Rządu na Kraj został uwięziony po wojnie, a następnie wyemigrował i zmarł na wygnaniu. Juliusz  miał także siostrę Jadwigę - aktorkę, która została skazana na osiem lat łagrów za udział w Związku Walki Zbrojnej, ale udało się jej wyjść z Armią Andersa. Po wojnie zamieszkała w Londynie, a następnie  żyła na emigracji w Kanadzie. Autor poświęca wiele miejsca rodzicom i dziadkom, a nawet pradziadkom - ukazując typowe losy ziemian, z którymi historia obeszła się okrutnie. Znajdujemy w tych wspomnieniach zarówno smakowite ciekawostki, jak choćby ta, że pradziadek Konstanty Miller (urodzony na Podolu), studiował i podróżował po zachodniej Europie, był zaprzyjaźniony z Cyprianem Kamilem Norwidem i przez czas jakiś przebywał w Stanach Zjednoczonych, gdzie pracował jako pianista i nauczyciel muzyki. 

Ze wspomnień dowiadujemy się także, jak wyglądały święta w Milechowach - jak się do nich przygotowywano, jakie jadano potrawy, a także jak wyglądały codzienne praktyki religijne i jakie były popularne dziecięce zabawy. Ten wspaniały świat tradycji i kultury polskiej został całkowicie zmieciony przez komunizm.

... ci wszyscy ziemianie - konkluduje autor - to byli po prostu ludzie ciężkiej, wielkiej, pożytecznej, uczciwej pracy. Wstawali do dnia, wyjeżdżali w pole, doglądając robót, prowadzili księgowość swoich majątków, załatwiali wszelkie transakcje, zatrudniali, dając zarobek i dach nad głową, dziesiątkom, a sezonowo setkom ludzi. Utrzymywali szeroką rodzinę. Budowali kościoły i szkoły. Dotowali klasztory. Fundowali stypendia.

Dożywali zaś żywota w ciasnych, jednopokojowych mieszkaniach, pozbawieni możliwości pracy i napiętnowani jako "wrogowie ludu"... 

Miasto - studia polonistyczne  i wyjazdy za żelazną kurtynę

W 1946 roku Kazimierz Braun przeniósł się wraz z rodzicami do Częstochowy. W tym samym czasie odwiedził także w Krakowie Mehoffera, u którego rodzice zamówili obraz. Widział też powojenną zrujnowaną stolicę. Ojciec pracował w Izbie Przemysłowo-Handlowej jako dyrektor tej instytucji, a także jako rektor Wyższej Szkoły Administracyjno-Handlowej. Niedługo jednak, choć tak wiele zrobił dla miasta. W grudniu 1948 roku został aresztowany, podobnie jak stryj Jerzy i wielu innych. Siedział długo i wyszedł po latach z zaawansowaną gruźlicą. Wprawdzie przeżył, ale został całkowicie odsunięty, a jego zdolności i umiejętności nigdy już nie zostały wykorzystane. Rodzina "wroga ludu" żyła przez pięć lat w nędzy, bo fizyczna praca matki  (absolwentki Uniwersytetu Jagiellońskiego) nie wystarczała na utrzymanie dzieci i teściowej. Od czasu do czasu rodzinę wspomagał Kościół - również w tych latach represjonowany. 

Po zdaniu matury Kazimierz nie miał szansy dostać się na studia, mimo że wyjechał do Poznania, gdzie przygarnęła go pod swój dach dalsza rodzina, aby w ten sposób wspomóc krewnych.  Kiedy nie dostał się na filologię germańską (informacje o tym, że ojciec jest uwieziony jednak za nim dotarły), rozpoczął pracę jako robotnik na budowie, dzięki czemu otrzymał skierowanie na studia. W tym czasie ojciec został urlopowany z więzienia, zapadł bowiem poważnie na gruźlicę. W rezultacie nowych okoliczności Kazimierz dostał się na polonistykę, a jednocześnie rozwijał zainteresowania teatrem: grał w studenckich przedstawieniach, próbował reżyserować, współpracował z radiem i telewizją jako spiker. Za pracę w teatrze studenckim otrzymał w nagrodę wczasy w Szwajcarii, które jednak odwołano. Pojechał za to później na festiwal do Paryża z ekipą Bim-Bomu. Była to podróż niezwykle owocna pod wieloma względami. Poznał wówczas Konstantego Jeleńskiego i Jerzego Giedrojcia, co zaowocowało wydaniem powieści "Pomnik", rekomendacją do Radia Wolna Europa i ... wielokrotnymi odmowami otrzymania paszportu. 

Było także zwiedzanie Paryża "śladami Norwida", oglądanie filmów i spektakli, a nawet pielgrzymka do Lisieux – na prośbę ojca, który uważał, że swoje uwolnienie zawdzięcza św. Teresce.  Mógł wreszcie zobaczyć swoich krewnych, którzy wyemigrowali i dla których wizyta kogoś z Polski była równie niezwykłym przeżyciem. Nie sądzili, iż taka podróż jest w ogóle możliwa. Odwiedzając w Londynie ciocię Jadzię - aktorkę, Kazimierz Braun nie tylko konstatuje, że Polonia żyje bardzo skromnie, ale ma również niepowtarzalną okazję obejrzeć zbiory British Museum, Tate Galery oraz występ Marcela Marceau. 

Studia reżyserii i praca w teatrze

Braun bardzo interesująco opowiada o studiach na Wydziale Reżyserii w Warszawie. Jego mistrzami byli: Bohdan Korzeniewski (który uczył się teatru inscenizacji u samego  Leona Schillera oraz - pośrednio - u Gordona Craiga) i Erwin Axer. Ich błyskotliwie nakreślone portrety pozwalają wyobrazić sobie, jakimi byli ludźmi i jaką stwarzali wokół siebie atmosferę. Z pewnością byli wymagającymi profesorami, ponieważ były to wielkie osobowości, o szerokich horyzontach i olbrzymiej wiedzy. Korzeniewski był błyskotliwy i okrutny zarazem, a studenci musieli  na zaliczenie przedstawiać prace inscenizacyjne, które składały się z opracowania pisemnego oraz projektu inscenizacji w formie makiety. Zabierało to mnóstwo czasu, ale można było zaszaleć, tzn. zaproponować każde, nawet najbardziej zaskakujące, rozwiązanie, byleby je rzeczowo uzasadnić. Jednak chyba najwięcej zyskał młody student reżyserii pracując pod opieką Erwina Axera, który tak go sobie upodobał, że szybko zrobił go swoim asystentem. Braun przyznaje, że najsilniej utkwiły mu w pamięci zajęcia z seminarium scenograficznego Andrzeja Pronaszki - prawdziwego wizjonera. Braun był także asystentem Stanisławy Perzanowskiej przy "Pastorałce" Schillera. Dla starszego pokolenia - znana jako Matysiakowa, była Perzanowska już wówczas legendą polskiej sceny. Zagrała w prapremierowym przedstawieniu "Pastorałki" przygotowanym w 1922 roku przez samego Leona Schillera w Reducie. Pamiętam ją jeszcze ze znakomitej krakowskiej inscenizacji "Czekając na Godota" Becketta, którą reżyserowała w latach 70. ubiegłego wieku.

Pisząc o początkach swojej pracy jako reżysera, Braun nie stroni od anegdot i refleksji. Opowiadając np. o tym jak asystował Axerowi w "Biedermannie i podpalaczach" Maxa Frisha i konstatuje, że autor już w latach 60. zobaczył groźbę rozpanoszenia się w Europie potencjalnych podpalaczy, przybyszów z zewnątrz. Sztuka opowiada, jak to do mieszczańskiego domu Biedermannów przychodzi domokrążca, którego gospodarze zapraszają na śniadanie. Potem pojawia się drugi. Zaczynają się panoszyć i wreszcie doprowadzają do tego, że kiedy chcą podpalić dom, gospodarz usłużnie podaje im zapałki… 

Braun snuje równolegle swoją opowieść o pracy w teatrze - dyrekcjach, zwolnieniach z kolejnych placówek, znaczących w jego karierze przedstawieniach - na wrocławskiej "Dżumie" w okresie stanu wojennego kończąc. Jednocześnie pisze o swoim życiu osobistym: szczęśliwym małżeństwie, które zaowocowało trzykrotnym ojcostwem, o poznanych dzięki teatrowi ludziach: przyjaźniach, charakteryzuje trafnie znane postaci ze świata teatru, m.in. Tadeusza Łomnickiego, Jerzego Grotowskiego, Krystynę Skuszankę i Jerzego Krasowskiego, Krzysztofa Chamca, Aleksandrę Śląską… Pisze także o swojej idei teatru wspólnoty:
Zrozumiałem, że ta wspólnota może powstać w widowisku teatralnym, jeśli aktorów i widzów zjednoczy, uczyni wspólnotą właśnie, jakiś jeden wspólny czynnik, moc, energia. (…) Przeżycia oraz społeczne relacje wspólnotowe pomiędzy aktorami i widzami powstawały na gruncie wartości zarówno w dziedzinie kultury, jak polityki, a ogólnie losu.

„Pamięć. Wspomnienia” Kazimierza Brauna jest to znakomite źródło dla teatromanów, ale także dla wszystkich, którzy pamiętają lub chcieliby poznać życie teatralne i społeczne w Polsce w latach 60., 70. i 80. Autor pisze o tym barwnie i z charakterystyczną dla siebie swadą. Dotyczy ona także współczesności - życia na obczyźnie i nieustającej pracy twórczej. Kazimierz Braun bowiem jest nie tylko znakomitym inscenizatorem, o czym mogliśmy się przekonać wielokrotnie, oglądając jego przedstawienia w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Każde z nich było wydarzeniem: "Anna Livia" na podst. "Ulissesa" Joyce`a, czy sztuki Tadeusza Różewicza, a także "Dziady" Adama Mickiewicza pozostają w pamięci na zawsze. Braun to autor wielu książek o teatrze, a także dramatów i powieści. Wielki Nieobecny polskiego teatru. Szkoda...

Książka Kazimierza Brauna "Pamięć. Wspomnienia" ukazała się nakładem Wydawnictwa Adam Marszałek.

Recenzja ukazała się na portalu Kulturaonline w lutym 2016 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jubileuszowa Gala Muzyki Poważnej Fryderyk 2024

Od baroku po współczesność, od muzyki kameralnej po symfoniczną i koncertującą, od klasyki muzyki poważnej po lżejsze brzmienia z Ameryki Po...

Popularne posty