Miłosz powtarzał, że chciałby tworzyć poezję czystą, będącą zachwytem nad światem. Życie jednak sprawiało, że musiał pisać wiersze naznaczone żałobą i cierpieniem – tak, w wykładzie inaugurującym tegoroczną edycję festiwalu mówiła amerykańska poetka i przyjaciółka noblisty, Jane Hirshfield.
|
Festiwal Miłosza, zdj. organizatorów |
Cierpienie i empatia – to dwa tematy, które jak refren powracały w spotkaniach i dyskusjach pierwszego dnia festiwalu. Hirshfield w odczycie z cyklu Miłosz Lecture przedstawiła je jako elementy nierozerwalnie związane w pracą poety. -
Twórcę nazywamy wielkim wtedy, gdy potrafi wznieść się ponad własne doświadczenie i ze współczuciem spojrzeć na innych - tłumaczyła. Taką właśnie postawę dostrzec można u Katji Gorečan i Rona Padgetta – dwojga poetów którzy wczoraj spotkali się z festiwalową publicznością. Choć reprezentują różne style i różne pokolenia (Padgett to klasyk szkoły nowojorskiej, Gorečan zaś jest przedstawicielką młodego pokolenia słoweńskich poetów) obydwoje tematem swojej twórczości uczynili codzienne doświadczenia. U Padgetta przyjmują one formę krótkich, uniwersalnych refleksji, których punktem wyjścia jest bliska osoba, codzienny rytuał czy dobrze znane miejsce. - Kiedy tworzę wiersz, niczego nie planuję, po prostu siadam i piszę – mówił. - Lubię myśleć o pisaniu jako o przygodzie. O ryzyku, które czasem znajduje piękny, a czasem dramatyczny finał, ale zawsze warto je podjąć. Wrażliwość Gorečan jest inna: bardziej intymna, emocjonalna. - Kiedy zaczynałam pisać, wszyscy mówili, że powinnam się zdystansować, dlatego stworzyłam literackie alter ego: Hanę – tłumaczyła wczoraj Gorečan. - Tematy, o których piszę: zawiedziona miłość, menstruacja, niska samoocena, mogą wydawać się błahe, ale ostrzegam, że jest to zwodnicze – przecież nie od dziś wiemy, że to co prywatne, bywa również polityczne.
|
Festiwal Miłosza, zdj. organizatorów |
Goście pierwszego dnia Festiwalu Miłosza udowodnili, że poetycka empatia, o której mówiła Hirshfield, nie ogranicza się tylko od ludzi. Wyraźnie wybrzmiewa to w poezji Ilony Witkowskiej – tegorocznej nominantki do Nagrody im. Wisławy Szymborskiej, w której tomie „Lucyfer zwycięża” odnajdujemy istne bestiarium. - Chciałabym, żeby zwierzęta, których jest na świecie o wiele więcej niż ludzi, żyły z nami we wspólnocie na równych prawach – mówiła. - Mam nadzieję, że moje wiersze choć trochę naruszą mur ignorancji, który wznosimy. Wśród gości pierwszego dnia festiwalu pojawił się też Jerzy Jarniewicz, który czytał krakowskiej publiczności swoje wiersze, pełne erotyzmu i intymności.
|
Festiwal Miłosza, zdj. organizatorów |
O budowaniu i przekraczaniu murów mówili też uczestnicy debaty „W pułapce dekretowanych prawd czy w wolności chaosu?” : prof. Paweł Dybel, Dominika Kozłowska i prof. Joanna Tokarska-Bakir. W poszukiwaniu odpowiedzi paneliści m.in. analizowali echa rewolty 68. roku, przyglądali się przemianom w światopoglądowo bliskiej Polsce Irlandii oraz zastanawiali się, co sprawia, że dajemy się uwieść ludziom i ideom. - Podział swój-obcy jest nieunikniony - mówił prof. Dybel. - Istotne jest natomiast, jak postrzegamy obcego: czy jako kogoś interesującego, czy jako zagrożenie, w opozycji do którego budujemy własną tożsamość.
Festiwal Miłosza to nie tylko spotkania i debaty, ale też zajęcia praktyczne. W czwartek pod okiem ekspertów swoich sił próbowali tłumacze (warsztaty translatorskie z języka angielskiego, hiszpańskiego i słoweńskiego) oraz redaktorzy, fotografowie i wszyscy ci, którzy chcieliby dowiedzieć się, jak słuchać i opowiadać (warsztaty historii mówionej z Mikołajem Grynbergiem. )
Pierwszy dzień imprezy zamknął „Niecodziennik”, wyjątkowy wieczór poetycko-muzyczny z udziałem poetek i poetów oraz tłumaczek i tłumaczy przybyłych na Festiwal Miłosza. Przy szczelnie wypełnionej sali zabrzmiały wiersze gości w sześciu językach, a wtórował im Mikołaj Trzaska z improwizacjami na saksofonie i klarnecie basowym.
.informacja prasowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz