środa, 14 listopada 2018

Barbara Banaś oprowadza po wystawie wybitnego angielskiego artysty Henry Moore`a /wywiad/

Z rozmowy z kuratorką wystawy, Barbarą Banaś, dowiadujemy się m.in. o drodze artystycznej Moore`ao wpływie rzeźby greckiej i prekolumbijskiej na jego sztukę, a także jak pojmował rzeźbę w relacji z naturą. Wystawę można oglądać do 20 stycznia 2019 roku w Pawilonie Czterech Kopuł we Wrocławiu.

dr Barbara Banaś, fot. z archiwum kuratorki wystawy

Barbara Lekarczyk-Cisek: Jakie były okoliczności towarzyszące powstaniu wystawy rzeźb Henry Moore`a we wrocławskim Muzeum Narodowym? Czy ma ona podobną koncepcję do tej, którą pokazano w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku?

Barbara Banaś: Inicjatywę sprowadzenia tej wystawy do Polski podjęło Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku, które zaproponowało współpracę Muzeum Narodowemu we Wrocławiu oraz w Krakowie. Wspólnie z Fundacją Henry Moore`a dokonaliśmy wyboru obiektów. Tworząc naszą wystawę chcieliśmy pokazać widzom możliwie szerokie spektrum działalności artystycznej tego -  jednego z najwybitniejszych - artysty XX wieku. Wrocławska edycja wystawy różni się od prezentowanej od kwietnia tego roku w Orońsku, mamy bowiem do czynienia z zupełnie inną przestrzenią. Gości we Wrocławiu w olśniewająco białych pomieszczeniach Pawilonu Czterech Kopuł, w których prace te zyskują niezwykłą świetlistość. Nasza wystawa zawiera dwadzieścia trzy prace, z czego cztery są prezentowane przed wejściem do Pawilonu, w plenerze.


Moc natury, wystawa w Pawilonie Czterech Kopuł, fot. MN

Czy prace Moore`a pokazano w układzie chronologicznym, czy też koncepcja była inna?

Zrezygnowaliśmy z układu chronologicznego, koncentrując się na tematach, które fascynowały artystę. Możemy zatem oglądać „Postaci leżące” – sylwetki kobiece w różnych konfiguracjach. Cała wystawa ma przemyślaną koncepcję plastyczną. Zależało nam, aby widzowie mogli w sposób swobodny kontemplować rzeźby Henry`go Moore`a – zgodnie z jego życzeniem. Artysta uważał, że rzeźbę należy oglądać ze wszystkich stron, toteż każdy obiekt jest tak wyeksponowany, aby było to możliwe. Natomiast scenografia wystawy ogranicza się do dyskretnie pojawiających się przy ścianach białych paneli z opisami dzieł, informacjami, reprodukcjami zdjęć i szkicami artysty. Pomysł ten zrodził się w trakcie przygotowań do wystawy, kiedy to przeglądaliśmy zdjęcia ukazujące pracownie Moore`a. Artysta na terenie swojej posiadłości w Perry Green miał ich kilka. Swoje notatki i przemyślenia przypinał do tablic znajdujących się przy ścianie.

Henry Moore podczas pracy w Studio Maquette, Perry Green (ok. 1960)© Photo: John Hedgecoe. Reproduced za zgodą Henry Moore Foundation

Uważa się tego rzeźbiarza za prekursora nowoczesnej rzeźby…

Tak. Niewątpliwie jest to postać, która odegrała olbrzymią rolę, jeśli chodzi o ukształtowanie się świadomości tego, czym może być w języku współczesnej sztuki rzeźba. Miał także ogromny wpływ na polskich artystów.

Podobno prace tego artysty pojawiły się we Wrocławiu już w 1960 roku?

Moore`a był pierwszym zagranicznym artystą tej klasy, którego indywidualna wystawa prezentowana była w Polsce w czasie tzw. „odwilży”, czyli dekadzie po śmierci Stalina, która przyniosła rozluźnienie cenzury i odstąpienie do narzucanego przez komunistyczne władze stylu socrealizmu. Wystawę zorganizowało British Council i pokazywano ją w różnych miastach w Polsce, m.in. we Wrocławiu, gdzie zaprezentowano ją w salach Ratusza.  W Pawilonie pokazujemy dokumentację tej wystawy wykonaną przez znakomitych fotografików: Henryka Derczyńskiego, Zdzisława Holukę, Tomasza Olszewskiego i Tadeusza Ciałowicza.  Z punktu widzenia historii naszego Muzeum  ważnej, bowiem w tym czasie wrocławski Ratusz był jednym z oddziałów Muzeum Śląskiego, dziś Narodowego. Pokazujemy na obecnej ekspozycji mamy także jedną z prac – „Głowę zwierzęcia”, która była wówczas prezentowana.

Wystawa Henry Moore we Wrocławiu, w 1960 r., Archiwum Fundacji H. Moore`a

Na co szczególnie warto by było zwrócić szczególną uwagę podczas zwiedzania wystawy w Pawilonie Czterech Kopuł?

Warto zacząć zwiedzanie od najstarszych rzeźb z lat 30. – „Postaci leżących” i przyjrzeć się, w jaki sposób artysta pracował nad postacią.

Te rzeźby właśnie przyniosły mu sławę. Skąd wzięła się idea takiego układu postaci?

Źródeł takiego sposobu traktowania rzeźby należałoby szukać w jego fascynacji rzeźbą grecką, a także prekolumbijską. gdzie pojawiały podobne figury – choć funkcjonujące w innych kontekstach symbolicznych. Moore oglądał je w British Museum i ten układ postaci – na wpół dynamiczny – wydał mu się szczególnie interesujący. To, co charakteryzuje wszystkie jego prace, jest balansowaniem pomiędzy abstrakcyjną formą dzieła a rzeźbą figuratywną. Wydaje się subtelnie łączyć te dwie, wydawałoby się przeciwstawne, koncepcje widzenia rzeźby. Staraliśmy się także dobrać prace w taki sposób, aby pokazać, jak artysta radził sobie z wielkością obiektu, w jaki sposób mógł każdą formę monumentalizować, jak pracował z kształtem. Miał swoją metodę, o której opowiedziała kuratorka z Fundacji Henry Moore`a, a mianowicie posiłkował się aparatem fotograficznym. Przygotowane w pracowni małe bozetta ustawiał przed obiektywem aparatu, pozostawiając bardzo szerokie tło i w ten sposób monumentalizował formę, co pozwalało mu zobaczyć, jak będzie funkcjonowała w przestrzeni. Najbardziej zależało mu, aby jego rzeźby znajdowały się w krajobrazie, ponieważ uważał, że znajdują w nim dopełnienie.

Henry Moore, Reclining Figure, 1984, Henry Moore Fundation

Podobno Moore był szalenie pracowity, ale uważał, że przede wszystkim jest szczęściarzem, który – jak sam powiadał – spotkał właściwych ludzi we właściwym czasie. Kim byli ci ludzie?

Można rzeczywiście powiedzieć, że był urodzony pod szczęśliwą gwiazdą. Na wystawie prezentujemy także oś życia artysty, dzięki czemu można prześledzić koleje jego życia. Urodził się w 1898 roku i pochodził z niezamożnej rodziny robotniczej – ojciec był górnikiem, a Henry siódmym z ośmiorga rodzeństwa. Miał zostać nauczycielem, ponieważ rodzice uznali, że jest to solidny i bezpieczny zawód, dający pewną pozycję społeczną. Jednak chłopiec od dzieciństwa przejawiał artystyczne zainteresowania, a postacią, która w pewnym momencie zupełnie zawładnęła jego wyobraźnią, był Michał Anioł. Do zmiany planów życiowych przyczyniła się… historia, a mianowicie wybuch I wojny światowej. Będąc żołnierzem Moore uległ zatruciu gazem musztardowym, skutkiem czego – jako kombatant – dostał od rządu brytyjskiego stypendium i mógł rozpocząć studia, najpierw w School of Art w Leeds, a następnie w Royalw College of ArtArt w Londynie.
Bardzo ważną rolę w życiu i rozwoju kariery Henry`go Moore`a odegrała jego żona, Irina Radetsky, imigrantka z Rosji. Poświęciła swoją karierę artystyczną, zajmując się domem i prowadząc administracyjne dossier swego męża.

Kiedy Henry Moore stał się artystą światowej sławy?

Stało się to podczas II wojny światowej i tuż po niej. Sławę i popularność zyskał dzięki rysunkom, które wykonywał podczas nalotów na Londyn. W ten sposób dokumentował swoje doświadczenia, utrwalając ludzi chroniących się przed hitlerowskimi bombardowaniami w londyńskim metrze. I te właśnie wstrząsające prace przyniosły mu rozgłos. A potem nastąpiło całe pasmo sukcesów: w 1948 roku otrzymał nagrodę na Biennale w Wenecji, a potem zamówienie na udekorowanie dziedzińca przed siedzibą UNESCO w Paryżu, po czym rozwiązał się istny worek z zaproszeniami do współpracy.

Sceny w  Tilbury Shelter , 1941, Tate Gallery

Zdumiewa fakt, że już w 1947 roku jego prace były prezentowane w Polsce. Jak to się stało, skoro znajdowaliśmy się za „żelazną kurtyną”?

W tym czasie, również dzięki British Council, zorganizowano wystawę w Muzeum Narodowym w Warszawie, prezentującą młodych brytyjskich artystów, wśród których znalazł się Henry Moore. Jednak pokazywał on nie prace rzeźbiarskie, ale właśnie owe rysunki z londyńskiego metra. Temat tych prac znakomicie wpisywał się także w doświadczenia wojenne Polaków. W roku 1958 artysta przyjechał do Polski, by wziąć udział w obradach jury konkursu na monument upamiętniający ofiary obozu Auschwitz-Birkenau. Wkrótce potem udało się zorganizować wystawę jego prac, prezentowaną w pięciu miastach. Po warszawskim pokazie w Zachęcie wystawa powędrowała do Krakowa i Poznania. Kolejnym miejscem był Wrocław, gdzie uroczyście otwarto ją 13 stycznia 1960 roku w Starym Ratuszu, ówczesnym Oddziale Muzeum Śląskiego.

Sam Henry Moore bardzo interesująco wypowiadał się na temat rzeźby. Stwierdził m.in., że jest ona sztuką otwartej przestrzeni, pisał też o niej bardziej poetycko: „Rzeźba jest jak podróż. Po powrocie inaczej widzicie rzeczywistość”. W jego myśleniu o rzeźbie widać, jak wielki ma wpływ na rzeczywistość…

Rzeczywiście, można mówić o pewnej poetyckości widzenia i o tym, że fascynowało go przenikanie się powietrza, światła i przestrzeni, którą kreował. Myślę, że nie bez znaczenia było dochodzenie do kształtu, nad którym pracował. Jedną z metod jego działania były… spacery, podczas których zbierał różne fragmenty świata organicznego: kamienie, kości. Jednocześnie przyglądał się, co robi z nimi natura – jak je kształtuje poprzez wodę, wiatr i czerpał stąd inspirację do budowania swoich form. Stąd też tytuł wystawy: „Moc natury”.

H. Moore, Warking Model for Seated Figure. Arms Outstretched, 1960, fot. Anita Feldman

W 1941 roku Moore`a przeniósł się z Londynu do urokliwej miejscowości Perry Green, gdzie osiadł na stałe. Przez lata, kiedy już stał się właścicielem posiadłości, dokupywał otaczające ją tereny zielone, by móc w rozległych plenerach umieszczać swoje monumentalne rzeźby. Będąc mieszkańcem Perry Green, dostrzegł, że dobra rzeźba nie może powstać w zamkniętej przestrzeni.
Dlatego też budował plenerowe studia, gdzie przygotowywał swoje wielkoformatowe prace w ciągłym kontakcie z naturą.

Prace Moore`a, które widzimy na wystawie mają także rozmaite kolory…

Każda z nich jest właściwie w innym kolorze. Moore eksperymentował na małych formach, jakiego rodzaju patyna będzie z daną formą współgrała. Obok zieleni grynszpanowej pojawiają się wyzłocone brązy, ciemne brązy itd.

Moore miał swoje ulubione tematy, co również można zauważyć oglądając tę wystawę.

Tak. Powiedzieliśmy już o postaci leżącej, a drugim tematem, do którego całe życie powracał, jest matka z dzieckiem. To bardzo mocno zakorzeniony w europejskiej tradycji ikonograficznej wątek, wywodzący się ze sztuki chrześcijańskiej. Jedna z prezentowanych na wystawie rzeźb łączy te dwa tematy: postać leżąca to jednocześnie matka z dzieckiem. Niektóre rzeźby powstały pod wpływem obserwacji animalistycznych i są w pewnym sensie „portretami” zwierząt z jego otoczenia. Z wielką subtelnością oddawał w rzeźbie gesty charakterystyczne dla zwierząt.

Henry Moore, Animal Turned Head, 1983, fot. Menor

Czy artysta pracował sam, czy też pomagali mu uczniowie?

Początkowo pracował sam, ale kiedy po wojnie zaczął otrzymywać zamówienia na wielkie prace, nie mógłby ich zrealizować bez pomocy. Przez jego pracownię w Perry Green przewinęło się mnóstwo osób, a niektórzy z nich zostawali tu na dłużej. Byli wśród nich także młodzi rzeźbiarze, którzy jednak w pewnym momencie wyzwolili się spod wpływu mistrza. To dowodzi, że mimo iż był silną osobowością artystyczną, to jednak pozwalał swoim uczniom kroczyć własną drogą. Jeszcze za życia artysty i z jego inicjatywy powołana została Fundacja Henry`ego Moore`a (Henry Moore Foundation), która miała na celu zabezpieczenie tej olbrzymiej spuścizny, ale nie tylko to. Otóż celem fundacji było stworzenie przyjaznego miejsca dla działań badaczy współczesnej rzeźby i innych artystów oraz promowania ich. W Perry Green odbywają się dziś wystawy, konferencje i jest to miejsce ciągle tętniące życiem.

Kiedy ogląda się rzeźby na wystawie, ma się odczucie harmonii – są doskonałym impulsem do kontemplacji, nie sądzi Pani?

Myślę, że jest to po prostu dobra rzeźba, która przetrwała próbę czasu. Zmieniają się nasze preferencje estetyczne, a niektóre dzieła się starzeją. Moore`owi udało się przetrwać.

Moc natury, wystawa w Pawilonie Czterech Kopuł, fot. MN
Dziękuję za rozmowę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wydarzenia w Muzeum Narodowym i oddziałach 22-24.11.2024

Muzeum Narodowe we Wrocławiu zaprasza w nadchodzący weekend na dwa wykłady – dra Dariusz Galewskiego o sztuce bizantyjskiej (w ramach cyklu ...

Popularne posty