poniedziałek, 7 stycznia 2019

"Farinelli" w Teatrze Polskim: Trzech autorów w poszukiwaniu postaci /recenzja teatralna/

18 czerwca 2011 roku na Scenie Kameralnej Teatru Polskiego zaprezentowano prapremierowe przedstawienie „Farinellego” w reżyserii Łukasza Twarkowskiego. W monodramie  wystąpił Bartosz Porczyk. Scena jest rodzajem „pokoju wyobraźni”, istniejącym poza czasem albo raczej w czasie subiektywnym głównego bohatera. W przestrzeni tej aktor spotyka się z Farinellim, a także z sobą samym – z własnymi problemami i ograniczeniami.



Spektakl nawiązuje wprawdzie swoim tytułem do postaci najsłynniejszego z kastratów, ale nie jest - jak film Gerarda Corbiau – osnute na kanwie biografii śpiewaka. Tekst sztuki powstał w wyniku współpracy trzech osób: reżysera Łukasza Twarkowskiego, aktora Bartosza Porczyka i dramaturg Anki Herbut. Jest to – jak czytamy w programie – „eksperyment na żywej tkance ciała aktora, performera, sztuki”.

Odwracając tytuł znanej sztuki Luigi Pirandello (Sześć postaci scenicznych w poszukiwaniu autora), można by rzec, iż jest to sztuka o tym, jak trzech autorów poszukuje postaci, w tym przypadku – Farinellego.


Bartosz Porczyk jako Farinelli, T. Polski we Wrocławiu

Zarówno temat, jak i akcja sztuki (o ile można użyć tych kategorii pojęciowych w odniesieniu do tego przedstawienia) rozgrywa się równolegle na scenie i na ekranie. Podobnie jak współczesny człowiek, bohater ogląda siebie okiem kamery (już nie lustra). Scena jest rodzajem „pokoju wyobraźni”, istniejącym poza czasem albo raczej w czasie subiektywnym głównego bohatera. W przestrzeni tej aktor spotyka się z Farinellim, a także z sobą samym – z własnymi problemami i ograniczeniami.

Kim był tytułowy bohater? Najsłynniejszym włoski śpiewakiem operowym, którego prawdziwe nazwisko brzmiało Carlo Broschi. Urodził się w południowych Włoszech w 1705 r., zmarł w 1782 r. w Bolonii. Podobno miał imponującą skalę i niezwykłą barwę głosu. Właściwie niewiele o nim wiadomo poza legendą, nie zachowały się bowiem żadne dokumenty ani pamiątki po nim. Dla twórców przedstawienia jest on rodzajem fantazmatu, symbolu, punktu odniesienia – jako mityczny śpiewak, a zarazem pozbawiony wyraźnych cech płciowych damsko-męski twór.


Bartosz Porczyk jako Farinelli, T. Polski we Wrocławiu
Sztuka jest monodramem, w którym aktorowi towarzyszy Chłopiec (Kacper Kuryś). Chłopiec ów to postać Farinellego sprzed kastracji, symbol czasów niewinności i naiwnej wiary, że baśnie się spełniają.  Ta, którą opowiada, nie daje jednak nadziei, przeciwnie - odbiera złudzenia. Aktor także opowiada swoją baśń o Farinellim -  o roli, o grze i o śpiewie, o teatrze i operze. Marzenia Chłopca lądują na śmietniku. Marzenia aktora o swojej roli – także okazują się niemożliwe do spełnienia.

Najbardziej interesujące w tej sztuce jest właśnie zmaganie się aktora z rolą. Bartosz Porczyk – obnażony, a jednak nadal sztuczny, parafrazuje Gombrowicza: „poniedziałek – nie ja, wtorek – nie ja…”. Porczyk w obcisłym trykocie i z piórami na głowie miota się po scenie czy też – jak sam powiada – „kroczy” i w żaden sposób nie może utożsamić się z rolą, „stać się” bohaterem. W końcu wychodzi z pudełka sceny, ponieważ chce „lepiej zarządzać swoimi marzeniami”, nie sprzedawać się. I wówczas następuje najbardziej bodaj poruszający moment tej sztuki. Aktora nie ma na scenie, za to słychać arię zaśpiewaną głosem… No właśnie, czyim głosem?  A może to bez znaczenia, ważne, że głos ten porusza, bo jest piękny.
Aktor zszedł ze sceny. Przychodzi na myśl znany cytat z „Makbeta” Williama Szekspira:

Życie jest jedynie 
Przelotnym cieniem; żałosnym aktorem, 
Co przez godzinę puszy się i miota 
Na scenie, po czym znika; opowieścią 
Idioty, pełną wrzasku i wściekłości, 
A nie znaczącą nic.

Recenzja ukazała się na portalu PIK Wrocław 20 czerwca 2011 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

BIEGUNI Olgi Tokarczuk I NFM I 15. Leo Festiwal

W dniach od 9 do 19 maja 2024 r. odbędzie się 15. edycja Leo festiwal, tym razem zainspirowana powieścią Olgi Tokarczuk: "Bieguni"...

Popularne posty