czwartek, 24 stycznia 2019

Z Wiesławem Myśliwskim przez "Ucho Igielne" /recenzja książki/

Powieść Wiesława Myśliwskiego "Ucho Igielne" jest dziełem wybitnym. Napisana piękną polszczyzną, zawierająca głębokie przemyślenia autora na temat różnych aspektów życia, a jednocześnie autotematyczna i pełna subtelnego humoru, stanowi - by użyć określenia samego pisarza - wielobarwne malowidło, w którym dostrzega się także własną historię.

Mój egzemplarz "Ucha Igielnego" Wiesława Myśliwskiego, Wydawnictwo Znak

Rozpoczynając swoją refleksję nad powieścią Wiesława Myśliwskiego, muszę podkreślić, że od czasu przeczytania powieści Dana Lungu "O dziewczynce, która bawiła się w Boga", żadna inna proza tak we mnie nie rezonowała. Zaczytywałam się w niej w uniesieniu, bo w jakimś sensie nałożyła się na moje własne doświadczenia, przemyślenia, a nawet ... sny.

 Kto wie, czy to nie koniec ustanawia dopiero początek...

Ucho Igielne to wąskie przejście, w którym spotykają się przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, a wokół głównych postaci powieści - młodego i starego bohatera, będącego narratorem opowieści i właściwie jednym i tym samym człowiekiem, który nieustannie się ze sobą konfrontuje - rozwijają się  jak liście chińskiej herbaty różne wątki z jego (ich) biografii, stanowiące same w sobie prawdziwe arcydzieła - cudowne mikroopowieści, które mogłyby funkcjonować niezależnie, a zarazem pozwalają lepiej poznać bohatera.

Opowieść jest nielinearna, jak każde życie, w którym przeplatają się ze sobą różne wspomnienia, zdarzenia i sny. Oś konstrukcyjną można porównać do tematu muzycznego, który ciągle powraca, a wokół niego pojawiają się rozmaite wariacje, oświetlające go na nowo z różnych perspektyw, skutkiem czego za każdym jego powrotem postrzegamy go nieco inaczej. Taką rolę odgrywa u Myśliwskiego temat spotkania starego i młodego człowieka, podczas którego w zagadkowych okolicznościach umiera ten pierwszy, ale to w gruncie rzeczy metafora konfrontacji z sobą samym, swoiste perpetum mobile, które pozwala  zastanowić się nad ludzkim losem i jego zawiłościami.

...człowiek chciałby odkryć początek swego losu nawet w niekiełkującym jeszcze ziarenku. Niestety, początek jest z natury swej nie do uchwycenia, można rzec, niezauważalny, więc kto wie, czy to nie koniec ustanawia dopiero początek.

Tylko się nam wydaje, że czas płynie razem z nami


Ów nielinearny czas narracji jest świadomym wyborem pisarza, który doskonale wie, że Czas lubi się tak nieraz zamienić z innym czasem. Czas jest chytry jak lis, a bywa i złośliwy. Potrafi płynąć w tę, a zarazem w przeciwną stronę. A tylko nam się wydaje, że zawsze płynie razem z nami i nasze życie wyznacza mu granice.

Czekanie w pobliżu Ucha Igielnego na ukochaną, która nigdy się nie pojawi, i wróżba Cyganki dotycząca długości życia - są takim właśnie powracającym w różnych wariantach tematem. Nasyconej realiami historii życia młodego człowieka towarzyszy refleksja nad słowem i nad opowieścią jako taką. Ta autotematyczna warstwa powieści, nasycona subtelnym humorem, jest właściwie najciekawszą i zarazem najgłębszą jej istotą. Refleksje na temat opowieści snują ponadto liczni, pozornie drugoplanowi, bohaterowie.

Jednym z nich jest mężczyzna piszący mowy pogrzebowe (to jedna z tych błyskotliwych wariacji, o których wspomniałam). Uważa, że spełnia szczególną misję, ponieważ większość ludzkich głów jest zachwaszczona przez gazety, radio, telewizję, internet. I słów jest coraz mniej w ludziach. (...) To i słowom ktoś musi przyjść z pomocą. Dręczą go jednak wątpliwości, bo każde życie niby inne, a każdego muszę zmieścić w jakimś wzorze. 

Co nie jest nazwane, nie istnieje

Każda opowieść jest ważna, bo coś, co nie jest nazwane, nie istnieje. Potrzebujemy słów, jeśli chcemy wiedzieć.

Innego z bohaterów, prostego człowieka, poznaje główny bohater, kiedy zaczyna po studiach pracę w muzeum. Jego słowa - wspomina - widziało się, nie tylko słyszało. Miało się wrażenie, że ze słów tworzy świat, nienaśladowany, niepowtarzany za kimś, niczym wielobarwne malowidło, na które się patrzyło, kiedy opowiadał, a nawet w którym widziało się i siebie, towarzyszącego mu w wędrówce przez ten jego świat, bo słowa nieraz tak wciągają w czyjeś życie, choćby nie wiadomo jak odległe od naszego.

W opowieści smakuje dużo lepiej

Tenże człowiek napisał powieść, za którą władza ludowa uhonorowała go, aby podkreślić swój w tym udział, a przyjęcie ku czci szanownego jubilata jest pyszną groteskową opowieścią młodego narratora, bo sam jubilat przez cały bankiet milczy, obserwując z rozbawieniem całą tę scenę, jakby z Gombrowicza rodem. Przy wyjątkowo suto zastawionym stole potrawy jakby się napraszały, pobudzały już nie tylko głód, lecz i wyobraźnię. A wyobraźnia i w jedzeniu, i piciu odgrywa niemałą rolę. Wyobraźnią można wyprzedzić, jak się potem będzie opowiadać znajomym, co się jadło i piło, a nawet wspólnie przeżywać, jakby się jadło i piło. Z tym, że w opowieści dużo lepiej smakuje, niż kiedy się jadło i piło.

Zapada w pamięć także rozdział o fryzjerze, który snuł opowieści soczyście i obrazowo, a którego historie pochodziły - jak twierdził - nie od niego samego, lecz od klientów:

A wezmę czyjąś głowę w ręce i od razu mam co opowiadać. Coś jest takiego w ludzkich głowach. Może opowiadam to, co te głowy pamiętają, o czym myślą, marzą? Raz tylko czułem, że z tej głowy lepiej nic nie wydostawać. I tak rozpoczyna historię o gestapowcu, którego strzygł podczas okupacji...


Nawet umarli snują swoje opowieści


U Myśliwskiego nawet umarli snują swoje opowieści jeszcze długo po śmierci, bo nikt nie zdąży za życia wszystkiego opowiedzieć. 

Także inni "nas opowiadają". Powrót starego profesora do miasteczka, z którego pochodził, uświadamia mu, że nie tylko my siebie opowiadamy, ale też żyjemy w opowieściach innych ludzi - czy tego chcemy, czy nie.

Ostatecznie narrator dochodzi do konkluzji, że być może te opowieści odraczają koniec świata, który już dawno by się dokonał, gdyby miał kto o tym końcu opowiedzieć i kto wysłuchać.

Powieść Wiesława Myśliwskiego "Ucho Igielne" jest - nie waham się tego powiedzieć - dziełem wybitnym. Napisana piękną polszczyzną, zawierająca głębokie przemyślenia autora na temat różnych aspektów życia, a jednocześnie autotematyczna i pełna subtelnego humoru, stanowi - by użyć określenia samego pisarza - wielobarwne malowidło, w którym dostrzega się także i własne historię. Czytałam ją w jakimś zapamiętaniu, czego i Wam życzę.

3 komentarze:

  1. Cudowna recenzja! Dziękuję! Książkę już mam, niestety, na razie w rodzinnym obiegu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! A książkę warto czym prędzej odzyskać - to prawdziwy skarb :-)

      Usuń
  2. Trudne przemyślenia mistrza,
    ale książka warta przeczytania i nad
    nią zamyślenia.

    OdpowiedzUsuń

Powrót Orfeusza - koncert pamięci Andrzeja Markowskiego w setną rocznicę urodzin w NFM /zapowiedź/

29 listopada o 19.00 Narodowe Forum Muzyki zaprasza na koncert NFM Filharmonii Wrocławskiej pod batutą maestra Jacka Kaspszyka, poświęcony p...

Popularne posty