czwartek, 2 listopada 2023

Krystyna Sienkiewicz: Życie to kabaret /wywiad/

Rozmawiam z popularną i lubianą aktorką przy okazji promocji książki Grzegorza Ćwiertniewicza: "Krystyna Sienkiewicz, różowe zjawisko". Opowiadała   m.in. o bachorstwie, wiciu gniazd, napotkanych ludziach i ukochanych zwierzętach.

Krystyna Sienkiewicz w Salonie Śląskim we Wrocławiu,
fot. Barbara Lekarczyk-Cisek

Barbara Lekarczyk-Cisek: Jest Pani postrzegana jako aktorka emanująca delikatnym poczuciem humoru, kojarzona z Kabaretem Starszych Panów, a także Kabaretem Olgi Lipińskiej. Kiedy czyta się Pani biografię, zdumienie budzi fakt, że "komediantka liryczna" - jak ktoś ładnie Panią nazwał - miała takie trudne dzieciństwo, a mimo to ciągle ma w sobie niezbadane pokłady ciepłego humoru i sił witalnych. Skąd Pani czepie tę energię i te niezliczone talenty?

Krystyna Sienkiewicz: Jeremi Przybora mówił, że miałam nie dzieciństwo, ale bachorstwo. Talenty odziedziczyłam po mamie. Była nie tylko piękna, ale miała liczne zdolności. Mimo że umarła, kiedy byłam dzieckiem, mam odczucie, że zawsze na mnie patrzy, a jej portret nieustannie mi towarzyszy. Nie jestem osobą, która chodzi do kościoła, ponieważ uważam, że Pan Bóg źle widzi, bo nie dostrzega małych, cierpiących istot. Nie mogę pojąć, dlaczego są sieroty... To jest na pewno wielkie szczęście, że umiem malować, pisać i tańczyć, że umiem grać. Sądzę, że się z tymi talentami urodziłam i z nich czerpię siłę. 

 Miała Pani szczęście spełniać się w wielu dziedzinach, sztuki...

Byłam prawdziwą siłaczką. Nie miałam niczego, bo utraciliśmy nasz dom. Dopiero kiedy stałam się sławna, zaczęłam dostawać przedmioty, które jakoś się zachowały, mimo wojennej zawieruchy, np. wazę. Otrzymałam także zdjęcie z mamą, tatą i bratem Rysiem, na którym mam niespełna dwa lata.  Rysio został później znakomitym matematykiem. Ale zanim to się stało, wychowywał się  - podobnie jak ja -  w sierocińcu. No, dobrze, więc jednak ktoś dał nam szczęście (śmiech), może to jednak Bóg...

Mała Krysia na rękach mamy, obok brat Rysio/skan książki
Kto, poza rodzicami, był dla Pani osobą, która w sposób znaczący wpłynęła na Pani los?

Myślę, że takim człowiekiem był Władysław Birencwaig - kierownik Domu Dziecka w Aleksandrowie Łódzkim, gdzie przebywał mój brat Rysio. Ja w tym czasie mieszkałam u stryjecznej siostry ojca - Janiny Pieńkowskiej. Birencwaig uważał, że powinniśmy być razem (ciocia była zbyt biedna, aby się zaopiekować obojgiem).  Przyjechał do domu cioci, do Szczytna, aby mnie poznać i zapytał, co umiem robić. Prowadziłam w tym czasie sztambuch zatytułowany "Krysia sama dla siebie", w którym rysowałam jakieś krasnoludki, muchomorki, lalki. Nie skomentował tego, ale widziałam, że oglądając je, minę miał obrzydliwą (śmiech). W tym czasie marzyłam o zostaniu tancerką, ale kierownik sierocińca zdecydował, że ukończę liceum plastyczne. Zachęcał mnie także do czytania ambitniejszych lektur, np. dzieł filozofów. Dzięki niemu więc zaczęłam czytać ambitną literaturę. Liceum ukończyłam z wyróżnieniem, a wybór uczelni artystycznej był już czymś oczywistym.

Z Pani osobą kojarzą się też magiczne miejsca, z których, stwarzając je, czerpała Pani zapewne siłę do życia i do wykonywania swojego, trudnego przecież, zawodu. 

Pierwszym takim szczególnym miejscem był dom w starym młynie, nad Świdrem, zakupiony częściowo za pieniądze pożyczone od Agnieszki Osieckiej. Nie cały dom należał do nas - zaadaptowaliśmy poddasze. Wnętrze urządziłam starymi, często secesyjnymi meblami i różnymi bibelotami. Był w nim stary wiejski kredens, moje obrazy, hafty, firanki oraz ... gromada psów. Chciałam też stworzyć dom dla dziewczynki, którą matka porzuciła po urodzeniu. Julia miała wtedy trzy i pół roku. Niestety, po latach okazało się, że cierpi na schizofrenię paranoidalną... Do dziś bardzo jej pomagam. Swoich dzieci nie chciałam mieć, bo ciągle ciążyły na mnie wspomnienia z dzieciństwa.
 
Krystyna Sienkiewicz z ulubionymi psami, skan książki

Drugi dom stworzyłam w Warszawie. Był to na początku zaniedbany baraczek, ale za to z ogromnym ogrodem, również bardzo zapuszczonym. Praktycznie nadawał się do rozbiórki. Został poniekąd zbudowany od nowa. Podobno moja babcia mieszkająca w Sopoćkiniach koło Grodna miała dla mnie przygotowany kufer posażny, którego, oczywiście, nigdy nie otrzymałam. Zaczęłam więc sama kupować sobie kufry i haftować  ślubną wyprawę. Było tych kufrów aż dwadzieścia pięć! Może to nie było takie bezsensowne, co robiłam, ponieważ odtwarzając przeszłość - odnawiałam się. W ten sposób wiłam sobie gniazdo z tęsknoty za tym, które utraciłam. 

Dzięki wyjazdom do Stanów Zjednoczonych kupiłam następnie drewnianą chatę we wsi Zatory, którą również zagospodarowałam po swojemu. Mój kuzyn Kuba Sienkiewicz często z niej korzysta, komponując tam swoje utwory.

Wiele osób kojarzy Panią jako miłośniczkę psów i kotów, o których opowiada Pani pyszne anegdoty. Słyszałam kiedyś jedną z nich - o jamniczce wabiącej się na cześć Witkacego Janulką córką Fizdejki, która wspaniale śpiewała w pewnych okolicznościach. 

Janulka rzeczywiście śpiewała, szczególnie, gdy słyszała głos Gustawa Holoubka, ale wtórowała również mnie. Żałuję, że nie miałam okazji zagrać w żadnej sztuce Witkacego... Wśród moich zwierząt był także kot Marcepan, który dwukrotnie podarował mi złowioną przez siebie mysz. Po raz pierwszy, gdy wzięłam go do domu ze schroniska, a po latach - gdy umarł mój mąż - na otarcie łez. 

Jest Pani przede wszystkim postrzegana jako aktorka kabaretowa. Lubi Pani bawić ludzi?

Jeżeli robię śmiechoterapię, ludzie na widowni śmieją się, chichoczą, rechoczą i ten śmiech narasta, staje się coraz silniejszy. Śmiech jest dla mnie jak pożywienie. Myślę, że życie przypomina kabaret z bardzo różnymi pointami. Czym jest dla mnie kabaret? Pasją mojego życia, z pewnością pasją.

Pamiątkowa fotografia z Panią Krysią. Niestety, pani, która nas fotografowała,
zadrżała ręka...

Dziękuję za rozmowę.

Wywiad z Krystyną Sienkiewicz ukazał się 22 grudnia 2015 r. na portalu Kulturaonline.

Dedykacja na stronie książki biograficznej "Krystyna Sienkiewicz"
autorstwa Grzegorza Ćwiertniewicza



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wydarzenia w Muzeum Narodowym i oddziałach 4-5.05.2024

 Podczas długiego majowego weekendu (1–5 maja 2024) wszystkie Oddziały Muzeum Narodowego we Wrocławiu są otwarte dla zwiedzających. Natomias...

Popularne posty