12 kwietnia, gdy wiosna we Wrocławiu była w pełni rozkwitu, mieliśmy okazję wysłuchać koncertu, którego przewodnim motywem była ta właśnie piękna pora roku. Wieczór wypełniła przede wszystkim muzyka Roberta Schumanna w znakomitym wykonaniu NFM Filharmonii Wrocławskiej pod batutą maestro Christiana Zachariasa, który wystąpił w podwójnej roli: dyrygenta i pianisty. W w jednej, i w drugiej okazał się znakomity.
Christian Zacharias i NFM Filharmonia Wrocławska, fot. Sławek Przerwa |
Koncert rozpoczęła jednak kompozycja Aarona Coplanda: suita z baletu "Appalachian Spring", do której choreografię stworzyła Martha Graham. Później balet został zaaranżowany jako utwór orkiestrowy. Został dobrze przyjęty podczas premiery w 1944 roku, a Copland otrzymał Nagrodę Pulitzera w dziedzinie muzyki podczas tournée po Stanach Zjednoczonych w 1945 roku. Suita orkiestrowa skomponowana w 1945 roku była grana w tym samym roku przez wiele orkiestr symfonicznych i jest jednym z najbardziej znanych dzieł Coplanda, a balet pozostaje ciągle w repertuarze Martha Graham Dance Company.
Akcja baletu rozgrywa się wiosną w małej osadzie w XIX-wiecznej Pensylwanii. Koncert stanowi część trzech tzw. „baletów kowbojskich” tego artysty (pozostałe to "Rodeo" i "Billy the Kid"). To muzyka ilustracyjna, popularna, łatwo wpadająca w ucho i zawierająca cytaty z piosenek kowbojskich i hymnów religijnych. Bogactwo brzmienia daje też wspaniałe możliwości orkiestrze, o czym mogliśmy się przekonać słuchając suity w Narodowym Forum Muzyki.
Christian Zacharias, fot. Sławek Przerwa |
Pozostałą część koncertu wypełniły dwie kompozycje Roberta Schumanna. Na początek zabrzmiał Konzertstück G-dur na fortepian i orkiestrę op. 92, podczas którego maestro Zacharias wystąpił w podwójnej roli: dyrygenta i pianisty. Koncert był znakomity!
Utwór został skomponowany w Dreźnie, we wrześniu niezwykle płodnego roku 1849. Kompozytor napisał go dla żony, Klary, która wspomina w swoim pamiętniku: "Nie mogę się doczekać, kiedy go zagram – jest bardzo namiętny i jestem pewna, że zagram go w taki sposób. Wstęp, który stał się dla mnie całkiem jasny [...] jest bardzo piękny, melodia głęboko odczuwalna – muszę najpierw bliżej poznać Allegro, aby mieć o nim doskonałe wyobrażenie".
Istotnie, była solistką podczas prawykonania utworu koncertowego w lipskim Gewandhausie 14 lutego 1850 roku, pod dyrekcją Juliusa Rietza. Jednak dopiero drugie wykonanie, 13 marca 1851 roku, w Geisler Hall w Düsseldorfie, którym dyrygował sam Robert Schumann, a jego żona ponownie wykonała partię solową, spotkało się ze znacznie cieplejszym przyjęciem.
Chociaż Schumann eksponuje instrumenty dęte, traktując je nieomal jak solistów, to właściwy instrument solowy, fortepian, zachowuje dominującą rolę ze względu na wszechobecne figuracje akordowe. W Allegro appassionato przedstawiony we wstępie motyw emancypuje się w prawdziwe formacje tematyczne. Temat pierwszy, pojawiający się energicznie poprzez rytmiczną zwięzłość i dynamiczne akcenty, nabiera elementarnego znaczenia. Jako niemal czyste solo fortepianowe słychać cantabile - temat drugorzędny. Po skoncentrowanym rozwinięciu, ostatni odcinek potwierdza niezwykłą symetrię i spójność motywu tego koncertowego utworu. Schumann realizuje tu poniekąd ideę koncertu na dwa ściśle ze sobą powiązane muzycznie zespoły, sformułowaną już w styczniu 1839 roku, jako "kompromis między symfonią, koncertem i wielką sonatą [...] Nie ma koncertu [...] dla wirtuoza".
Christian Zacharias rzeczywiście nie zdominował koncertu jako pianista, ale z niezwykłą subtelnością i konsekwencją łączył swoją rolę pianisty z funkcją dyrygenta, co – choć trudne – sprawiło jednak, że osiągnął ów zamysł kompozytora, w którym panuje harmonia pomiędzy orkiestrą a solistą.
NFM Filharmonia Wrocławska, dyr. Christian Zacharias, fot. Sławek Przerwa |
W drugiej części koncertu zabrzmiała Symfonia B-dur op. 38, zwana „Wiosenną”. To pierwsza symfonia Schumanna, skomponowana w ciągu zaledwie czterech dni, w styczniu 1841 roku, świeżo po ślubie, w godzinach, które sam nazywał gorącymi: "Napisałem tę symfonię, jeśli mogę tak powiedzieć, w tej wiosennej gorączce, która prawdopodobnie porywa człowieka na starość i atakuje go co roku na nowo. Nie chciałem opisywać, nie chciałem malować, ale wierzę, że sam czas, w którym symfonia została napisana, wywarł wpływ na jej kompozycję i że stała się taka, jaka jest".
Składająca się z czterech części kompozycja, urzeka swoją dynamiką, elegancją, świeżością. Schumann przywiązywał szczególną wagę do tego, aby jego symfonia nie była traktowana jako muzyka programowa, ale by nazwa wskazywała raczej na genezę symfonii. Pęd wiosny dał mu więc tylko siłę i energię, które znajdują odzwierciedlenie w muzyce. Kompozytor Nie chciał jednak ilustrować natury jako takiej. Pisał:
"Chciałbym, żeby już pierwsza trąbka zabrzmiała jakby z góry, jak wołanie do przebudzenia – w dalszej części mógłbym potem opisać, jak wszędzie zaczyna się zielenić, pewnie nawet motyl się unosi, jak stopniowo wszystko, co należy do wiosny, łączy się ze sobą". Taneczna część pierwsza kończy się hymnem wiosennym, druga uosabia nieco subtelną pieśń miłosną, trzecia zaś, którą wprowadza chorał puzonowy, zawiera elementy zarówno poważne, zabawne, szorstkie, jak i czułe, aż do muzycznego obrazu tajemnic natury w finale części czwartej.
NFM Filharmonia Wrocławska, kierowana przez mistrza Zachariasa, zagrała ten koncert wspaniale! Znakomita sekcja trębaczy, świetna grupa fletów, waltornia... – miały możliwość zaprezentowania swego kunsztu. Zresztą, cała orkiestra brzmiała wspaniale i ... wiosennie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz