poniedziałek, 2 października 2017

Agata Tuszyńska: Narzeczona Schulza. O życiu w cieniu artysty

Piękna, wykształcona, sporo od Schulza młodsza - co takiego widziała w niepozornym i pełnym sprzeczności mężczyźnie, że pozostała mu wierna przez całe życie? Próbuje to zrozumieć Agata Tuszyńska tworząc interesujący psychologiczny portret Józefiny Szelińskiej.


Agata Tuszyńska, Narzeczona Schulza, Wydawnictwo Literackie
Agata Tuszyńska, autorka głośnych biografii, m.in. Isaaka Singera, Marii Wisnowskiej i Very Gran, przybliża nam tym razem postać, która do niedawna występowała w pismach Jerzego Ficowskiego dotyczących Brunona Schulza jako tajemnicza pani J. Dopiero po jej śmierci, w 1991 roku, można było odkryć, że narzeczona Bruno Schulza nazywała się Józefina Szelińska, jednak jej postać nadal była owiana tajemnicą. Być może to właśnie potraktowała Tuszyńska jako wyzwanie, choć podjęcie się takiego tematu, w obliczu skąpych źródeł faktograficznych, było zadaniem karkołomnym. A jednak autorka odniosła sukces - dzięki swojej dociekliwości, wytrwałości i talentowi narracyjnemu doprowadziła swoje zamierzenie do końca. Wydobyła z cienia kobietę, której życie splotło się osobą wybitnego pisarza, i w jakimś sensie przywróciła ją istnieniu w świadomości społecznej. A poprzez nią - widzimy także nieco innego Schulza, bardziej prywatnego.

Portret Juny buduję na równi z jej własnej, ożywianej po latach pamięci, oraz pamięci świadków jej życia, jak z przypuszczeń i podszeptów wyobraźni - wyjaśnia autorka biografii Józefiny Szelińskiej - Agata Tuszyńska. Ponad dwadzieścia lat po jej śmierci przywracam Junę w trudnej relacji z tak różnym od niej artystą. Czasami granice zmyślenia i rzeczywistości zacierają się, a faktom "urastają skrzydła". Mam nadzieję, że to pomaga lepiej zrozumieć charakter tego skomplikowanego związku.

Juna i Geniusz

Józefina Szelińska, archiwum Jerzego Ficowskiego

Nosiła wprawdzie imię cesarzowych, ale Schulz wolał nazywać ją Juną, czyli mityczną Junoną. Jej męskim odbiciem był Genius, a za takiego uważała pisarza. Sądziła więc, że są dla siebie stworzeni. Ale czy rzeczywiście byli?

Ona - wysoka, elegancka, zadbana. On - niewysoki, skromny, przygarbiony, z przenikliwym spojrzeniem. Ona - po studiach polonistycznych na Uniwersytecie Jana Kazimierza, gdzie uzyskała tytuł doktora filozofii w zakresie polonistyki i historii sztuki - pracowała w Drohobyczu, w Prywatnym Żeńskim Seminarium Nauczycielskim. On - studiował krótko na Politechnice Lwowskiej, potem na Akademii Sztuk Pięknych w Wiedniu, ale żadnej z tych uczelni nie ukończył z powodu złego stanu zdrowia. Został nauczycielem w Gimnazjum  im. Króla Władysława Jagiełły, w którym sam wcześniej pobierał nauki. Malował portrety i to właśnie stało się pretekstem ich poznania. A później znajomość zaczęła się rozwijać: spacery, wspólne lektury, rozmowy pozwoliły Schulzowi olśnić Józefinę swoją wyobraźnią i erudycją. Potrafił jak czarodziej przemieniać rzeczywistość. Jak w "Sklepach cynamonowych", które olśniły wszystkich. A przecież

Wystarczyło wyjrzeć za okno, żeby zobaczyć tę zwykłą rzeczywistość drohobyckiej prowincji, której artystyczną wizję stworzył Bruno. (...) Te brawurowe słowne obrazy, ta przestrzeń panująca nad wszystkim. Krawcy, subiekci, kominiarze, cienie prawdziwych postaci, ale posiadające swój własny byt. A wszystko zawieszone w ciężkiej atmosferze, nie tej nafciarskiej jednak, lecz pełnej aromatycznego kurzu, między księgami, kartkami, wróżbami dawnych cadyków.

Najbliższy człowiek


Józefina Szelińska, rys. Bruno Schulz, Muzeum Literatury

Chociaż Józefina spełniała się w zawodzie nauczycielki, jednak na skutek likwidacji etatów została bez pracy. Postanowiła wtedy, że to dobry moment, aby wyjechać z prowincjonalnego miasteczka i ułożyć życie z Brunonem w Warszawie. Dzięki  protekcji Tadeusza Szturm de Sztrema dostała pracę w Głównym Urzędzie Statystycznym. Praca była nisko płatna i straszliwie schematyczna, ale na początek dobre było i to. Jej pobyt w Warszawie zaowocował bujnym rozkwitem korespondencji. Schulz pisywał listy pełne miłości i tęsknoty. Pisywał też "o "czarnych dniach", o lęku przed codziennością i przyszłością, o niemożności znalezienia czasu do pracy, o braku ważnych rozmów i szkolnych męczarniach". Jej wydawało się, że będzie dla niego muzą i opiekunką, on zaś będzie mógł poświęcić się sztuce. Przyjeżdżał do Warszawy i w pewnym momencie zaczął ją przedstawiać jako narzeczoną; pojawił się temat małżeństwa. Dopiero z czasem pojęła, że pisanie listów zastępuje mu  prawdziwe życie, że jest "listografem", "listożercą". Zupełnie jak Franz Kafka w relacjach z Felicją Bauer. Tylko, że Szelińska nigdy nie wytoczyła mu procesu. Przeciwnie - w pewnym momencie chciała usunąć się z jego życia, próbując popełnić samobójstwo. Kiedy leżała w szpitalu, odwiedził ją nawet, ale - jak zwykle mówił o sobie i własnych problemach... Wydawało mu się, że jest silniejsza od niego. Z prowincji wyjechać nie umiał i chyba nie chciał. Po latach miała okazję zapoznać  się z jego listami do Romy Halpern i ze zdumieniem odkryła, że za jej plecami radził się w sprawach małżeństwa:

Nie wyobrażam sobie - pisał, żeby nasze małżeństwo było filisterskim i mieszczańskim - jak się ono w Pani antycypującej wyobraźni przedstawia. (...) Czy naprawdę widzi Pani w tym związku takie niebezpieczeństwo dla mojej twórczości?

A jednak do końca życia "żyje tylko z nim. Ze swoim Brunem". Wiedziała, w jakich okolicznościach zginął (zachowało się świadectwo świadka) i że nie ma nawet śladu po jego grobie. Z tym większą pasją podejmuje korespondencję, a później osobisty kontakt z wielbicielem twórczości Schulza - Jerzym Ficowskim. To od niego dostaje także listy Brunona, które - po latach - przynoszą jej niejaką pociechę:

Ona, moja narzeczona, stanowi mój udział w życiu, za jej pośrednictwem jestem człowiekiem, a nie tylko lemurem i koboldem. Ona mnie więcej kocha niż ja ją, ale ja jej więcej potrzebuję do życia. Ona mnie odkupiła swoją miłością, zatraconego już prawie i przepadłego na rzecz nieludzkich krain, jałowych Hadesów fantazji. Ona mnie przywróciła życiu i doczesności... To jest najbliższy mi człowiek na ziemi.


Agata Tuszyńska zapowiada, że jej opowieść o "narzeczonej Schulza" jest apokryfem i że w dużej mierze jest "grą pamięci i wyobraźni". Istotnie, mamy tu do czynienia z dwoma rodzajami narracji, które się przeplatają: o sobie i o Schulzu opowiada sama Szelińska, a niekiedy obiektywny (?) trzecioosobowy narrator. Nie jest to jednak tylko fantazja autorki, choć nie można jej odmówić szczególnej empatii, kiedy wchodzi w skórę Szelińskiej, ukazując jej obawy, fascynację, rozczarowania, wreszcie - dojrzałą, pełną oddania miłość. Tuszyńska swobodnie porusza się w literaturze i obyczajowości tamtych czasów, jest dociekliwa - dociera do dokumentów, świadków, a nawet miejsc, w których rozegrały się opisywane przez nią wydarzenia. 

Książka Agaty Tuszyńskiej "Narzeczona Schulza" ukazała się w Wydawnictwie Literackim.

Recenzja została pierwotnie opublikowana na portalu Kulturaonline w 2015 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

BIEGUNI Olgi Tokarczuk I NFM I 15. Leo Festiwal

W dniach od 9 do 19 maja 2024 r. odbędzie się 15. edycja Leo festiwal, tym razem zainspirowana powieścią Olgi Tokarczuk: "Bieguni"...

Popularne posty