Od 15 do 25
listopada 2013 roku, przez ponad tydzień, trwała w Kino Nowe Horyzonty retrospektywa
filmów Mike `a Leigh, wybitnego angielskiego reżysera. Jej tytuł nawiązywał do jednego z najbardziej znanych jego filmów – Sekrety
i kłamstwa. Można było obejrzeć wiele filmów w Polsce nieznanych, a znane
zobaczyć w szerszej perspektywie. Ogółem zaprezentowano ich 17, w tym dwa
krótkometrażowe, począwszy od Ponurych chwil z 1971 roku, a skończywszy na Kolejnym roku, którego premiera odbyła się w 2010 r.
Mike Leigh, prasowe
Kino Mike`a Leigh jest w pełnym tego słowa znaczeniu kinem autorskim. Choć rozpoznawalne, charakteryzuje się jednak różnorodnością poetyk. Cechą wspólną filmów jest natomiast – jak się wydaje – ich kameralność i nieśpieszna narracja.
Ponure chwile Mike` a Leigh - o samotności kobiet
Bleak Moments (1971)
Przegląd rozpoczęły Ponure chwile (1975) – debiutancki film Mike` a Leigh, w którym opowiada on o samotności kobiet. Mężczyźni – jeśli się pojawiają – sprawiają wrażenie nierozgarniętych lub znerwicowanych. W każdym razie nie są w stanie sprostać oczekiwaniom kobiet. A te nie są w gruncie rzeczy zbyt wygórowane – chodzi o trochę czułości i zainteresowania.
Główna bohaterka – Sylwia (urodziwa Anne Raitt), z pochodzenia Szkotka, mieszka wraz z niesprawną intelektualnie siostrą w typowym rodzinnym domu z Londynie i pracuje jako sekretarka. Krąg jej znajomych jest bardzo niewielki: koleżanka z pracy, opiekująca się toksyczną matką, znajomy nauczyciel, który nieporadnie stara się o jej względy, mężczyzna pracujący na powielaczu w wynajętym przez bohaterkę garażu, a wolne chwile uprzyjemnia grą na gitarze. Wszyscy ci bohaterowie rozmawiają ze sobą gotowymi formułami, za którymi nie kryje się właściwie żadna treść – to raczej „wypełniacze” pustki, która istnieje między nimi. Jedynie główna bohaterka i jej ułomna siostra starają się – bezskutecznie – nawiązać prawdziwe relacje z innymi ludźmi. Film dotyka wprawdzie poważnego problemu egzystencjalnego, jakim jest niemożność porozumienia się z drugim człowiekiem, czyni to jednak z dystansem i humorem. Groteskowe sceny w biurze, nieudane randki, zabawny lunch w chińskiej restauracji czy tragikomiczne sceny między despotyczną matką a zdominowaną i sfrustrowaną córką sprawiają, że – mimo trudnego tematu – oglądamy film nieustannie chichocząc. Jest to jednak śmiech podszyty refleksją i dystansem. Dodatkowym atutem tego dojrzałego debiutu Leigha jest bardzo dobre, charakterystyczne aktorstwo. Four Days in July i Zmysł historiiFour Days in July
Pochodzący z 1985 roku film, zatytułowany Four Days in July, ukazuje cztery dni z życia dwóch rodzin: katolickiej oraz protestanckiej. To kameralny dramat, który przedstawia konflikt w Irlandii Północnej końca lat 70. Sposób ujęcia tematu - również niepozbawiony specyficznego humoru, a w szczególności ostatnia scena, kiedy to kobiety nadają imiona swoim potomkom, uświadamia, jak bardzo historia wnika w życie bohaterów. I nie jest to bynajmniej optymistyczna refleksja.
Jim Broadbent w Zmyśle historii
W tym samym dniu dane mi było obejrzeć fantastyczny, podszyty typowo angielskim czarnym humorem fabularyzowany dokument ironicznie zatytułowany Zmysł historii. Narratorem i zarazem bohaterem tego filmu jest potomek rodu, książę Leete (w tej roli wystąpił Jim Broadbent, jeden z ulubionych aktorów Mike' a Leigh), który oprowadza nas po odziedziczonej po przodkach posiadłości, zdradzając jednocześnie zbrodnicze fakty, które dotyczą zarówno jego, jak i jego przodków. Historia Szekspirowska z ducha, w zderzeniu z czarnym humorem, daje kapitalny efekt, będąc zarazem refleksją na temat historii, własności, rodziny. Prawdziwa perełka!
Sekrety i kłamstwaPonieważ opisanie całej retrospektywy jest zajęciem ryzykownym, toteż odniosę się jeszcze do dwóch filmów: rewelacyjnych Sekretów i kłamstw (1996) oraz komedii Happy-Go-Lucky, czyli co nas uszczęśliwia (2008).
Sekrety i kłamstwa
Pierwszy z nich obejrzałam po raz wtóry z równą przyjemnością i stwierdzam, że to bardzo dobre kino, działające nie tylko na umysł, ale także na emocje widza. Historia skomplikowanych związków rodzinnych – splotu miłości i nienawiści, okraszona charakterystycznym dla tego artysty humorem, zdaje się być najcieplejszym ze wszystkich filmów. Leigh bywa tu sarkastyczny i ironiczny, ale zarazem w spojrzeniu narratora widzimy sympatię do bohaterów, wszystkich bez wyjątku. Moryca Purley`a - jednego z głównych bohaterów tej opowieści (w tej roli znakomity, „misiowaty” Timothy Spall) – można by nawet uznać za porte parole autora, kiedy godzi zwaśnione strony, ponieważ wszystkich darzy bezwarunkową, współczującą miłością. Świetny film, który śmieszy i wzrusza, a poza tym błyskotliwie opowiedziany i brawurowo zagrany. Nic więc dziwnego, że otrzymał Złotą Palmę w Cannes, pięć nominacji do Oscara i Złotą Żabę za zdjęcia na festiwalu Camerimage. Happy-Go-Lucky, czyli co nas uszczęśliwia
Sally Hawkins w filmie Happy-Go-Lucky
|
Na koniec dwa słowa o uroczym dowcipnym filmie, którego bohaterkami pozytywnymi są – znowu! – kobiety: komedii Happy-Go-Lucky, czyli co nas uszczęśliwia.
Główna bohaterka – Poppy (w tej roli Sally Hawkins) – jest trzydziestoletnią nauczycielką, pracującą z małymi dziećmi, podobnie jak jej przyjaciółka, z którą dzieli mieszkanie (obie są samotne). Kobiety zachowały zresztą wrażliwość i wyobraźnię dziecka, zwłaszcza Poppy, której pogoda ducha i życzliwość są doprawdy zdumiewające. Jest cudownie „zakręcona” i nie zraża jej doprawdy nic: burkliwy sprzedawca książek w pierwszej scenie filmu, a przede wszystkim instruktor nauki jazdy, który jest jej skrajnym przeciwieństwem i zapewne dlatego zakochuje się w niej (choć objawia to w sposób zaiste osobliwy). Niezapomniane sceny podczas nauki jazdy są znakomicie zagrane i mają świetne dialogi.
Ostatecznie Poppy poznaje sympatycznego młodego człowieka, z którym znajduje wspólny język i przy którym może pozostać sobą – pełną fantazji i nietuzinkową kobietą. Jak sugeruje tytuł, niektórym (jak Poppy) niewiele trzeba do szczęścia, ponieważ produkują je oni jak pszczoła miód. Inni zaś (jak instruktor) we wszystkim widzą zło i nie potrafią cieszyć się życiem, choćby nawet szczęście było na wyciągnięcie ręki. Reżyser zdaje się twierdzić, w lekkiej, humorystycznej formie, że sami jesteśmy sprawcami naszego szczęścia (albo poczucia jego braku).
Film błyskotliwie opowiedziany, przy tym niebanalnie i niestereotypowo. Ta nieprzewidywalność i zarazem poetyckość narracji jest głównym atutem filmu, obok dobrego aktorstwa (jak zresztą we wszystkich obrazach Mike` a Leigh). Komedia została zauważona na festiwalu filmowym w Berlinie, gdzie odtwórczyni głównej roli – Sally Hawkins – została uhonorowana Srebrnym Niedźwiedziem.
Odbywająca się we Wrocławiu i innych miastach Polski retrospektywa filmów Mike`a Leigh, pozwoliła amatorom dobrego kina lepiej przyjrzeć się twórczości tego bez wątpienia bardzo interesującego artysty.
Artykuł ukazał się pierwotnie na portalu WYWROTA.pl 29 listopada 2013 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz