Barbara Lekarczyk-Cisek: To już
trzecia Pani książka poświęcona Zbyszkowi Cybulskiemu. Skąd ta fascynacja
aktorem?
Mariola Pryzwan: Od ponad trzydziestu lat jestem
zafascynowana Zbyszkiem Cybulskim. Z fascynacjami zaś jest tak, że trudno je
racjonalnie uzasadnić. Zaczęło się od mojego ojca, który interesował się filmem
i nawet był trochę podobny do Zbyszka. Na początku wiedziałam tylko, że
Cybulski nosił ciemne okulary, że zginął pod kołami pociągu i że był idolem
młodzieży, gdy zagrał Maćka Chełmickiego. Filmy z nim zaczęłam oglądać od ”Do
widzenia, do jutra”, który do dziś jest moim ulubionym, obok ”Giuseppe w
Warszawie”. Wtedy właśnie Zbyszek mnie oczarował swoim wyglądem, grą aktorską,
bezpośredniością i charakterystycznym uśmiechem. Miał w sobie to coś: tajemnicę
i urok, które nie przeminęły, gdy się dzisiaj ogląda jego filmy.
Spróbujmy spojrzeć na zbiór wspomnień
o nim trochę tak, jak zrobił to Orson Welles w ”Obywatelu Kane”. Każdy z Pani
rozmówców ma ”swojego” Zbyszka, podczas gdy on sam pozostaje jednak dla nas zagadką. Czy
spróbowałaby Pani naszkicować portret Zbyszka Cybulskiego, jaki wyłania się z
przeprowadzonych przez Panią rozmów?
To zadanie w
gruncie rzeczy niemożliwe, bo nie da się naszkicować jednego portretu Zbyszka
Cybulskiego. Był inny, kiedy zakładał w
Dzierżoniowie drużynę harcerską, a inny, kiedy zaczął studiować w Akademii
Handlowej, a następnie w Państwowej Wyższej Szkole Aktorskiej. Pewne jego cechy
były jednak już wtedy widoczne: wielka charyzma i zdolności przywódcze. Był
serdeczny i opiekuńczy w stosunku do kolegów: zachęcał ich do nauki, uprawiania
sportu, przestrzegał przed piciem alkoholu (sic!). Potem, w Gdańsku, znalazł
się w swoim żywiole tworząc z grupą przyjaciół
teatrzyk studencki Bim – Bom. W okresie warszawskim, zwłaszcza w
ostatnich latach swego życia, czuł się przegrany. Nie otrzymywał ról na miarę
swego talentu ani w teatrze, ani w filmie.
Był to więc ciągle inny Zbyszek, ale – co istotne – gdy grał w filmach, zawsze
był sobą.
Zbyszka Cybulskiego znamy głównie z
ról filmowych. Utarł się nawet
stereotyp, że jest to aktor nieteatralny, bo miał problemy z nauczeniem się i
dokładnym powtarzaniem tekstu. A przecież zagrał kilka bardzo dobrych ról,
m.in. w sztukach ”Dwoje na huśtawce” czy ”Kapelusz pełen deszczu”. Choć, jak wspomina Elżbieta Kępińska, która
grała z nim w tym pierwszym spektaklu, była to kiepska sztuka, Cybulski potrafił wnieść do niej tak wiele,
że wydała się ważna i głęboka. To paradoks, że tak twórczy aktor, nie był przez
reżyserów teatralnych oraz innych aktorów doceniany… Jaki był Cybulski
teatralny?
Nieprzewidywalny.
Aktorzy grając z nim musieli być czujni, gdyż Zbyszek potrafił zmieniać tekst oraz
interpretację roli i tym samym nie mogli odtwarzać swoich ról mechanicznie. Jerry
w ”Dwojgu na huśtawce” to była niezapomniana kreacja. W jakimś sensie dlatego,
że tego typu role bardzo mu odpowiadały. Tak samo jak Johnny w „Kapeluszu
pełnym deszczu” również w reżyserii Andrzeja
Wajdy. ”Dwoje na huśtawce” to już Warszawa, „Kapelusz pełen deszczu” -
Wybrzeże.
Drugą ważną
rolą stworzoną na Wybrzeżu był Jan w ”Pierwszym dniu wolności”, w reżyserii
Zygmunta Hübnera. Przedstawienie to pokazano podczas
festiwalu Teatru Narodów w Paryżu, gdzie zostało wysoko ocenione. Chwalono
Cybulskiego. Jego rolą zachwycił się także autor sztuki – Leon Kruczkowski. Zbyszek
zagrał także w kilku spektaklach Teatru Telewizji. Kreację stworzył w
monodramie ”Sammy”, w reżyserii Jerzego Gruzy. Zapomina się często o tym, że Zbigniew
Cybulski był także reżyserem teatralnym.
Reżyserował w teatrze Wybrzeże w Trójmieście, w Teatrze Polskim w Szczecinie, w
Teatrze Polskiego Radia, a przede wszystkim w Bim-Bomie.
Powszechnie
uważa się, że był najlepszy we współczesnych sztukach I filmach. ”Rękopis
znaleziony w Saragossie”, gdzie zagrał rolę kostiumową, dowodzi jednak, że był
aktorem wszechstronnym. Ten zawód był jego pasją i posłannictwem od samego
początku. To był jego prawdziwy świat.
Mimo zgrzebnych czasów PRL-u, w
których ten kolorowy ptak niezbyt dobrze się chyba odnajdywał, Cybulski grywał
również za granicą i dość często dostawał paszport…
Rzeczywiście,
często wyjeżdżał – a to na festiwal filmowy do San Sebastian, a to znów
na festiwal w Cannes, na Tydzień Filmów Polskich do Londynu, do Helsinek… Był
patriotą i wiecznym harcerzem - miał poczucie misji, kiedy gdzieś wyjeżdżał. Zawsze
pamiętał o tym, że reprezentuje Polskę.
Zagrał w wielu filmach, ale
najbardziej pamiętna jest o rola Maćka Chełmickiego w ”Popiele i
diamencie”. Mimo spektakularnego sukcesu, nie zagrał drugiej takiej roli u
Wajdy. Dlaczego nie wykorzystano takiego talentu?
Trudno
powiedzieć, można tylko przypuszczać, że reżyserzy nie obsadzali Cybulskiego w
innych rolach z obawy przed powtarzaniem postaci Maćka. Z drugiej znów strony,
w jego następnych rolach doszukiwali się rysów Chełmickiego. Taki paradoks.
Zbyszek nie wiedział już, czego od niego chcą, a on chciał tylko pokazać
wielostronność swego talentu, stąd udział w komediach ”Giuseppe w Warszawie” i
”Rozwodów nie będzie”. Reżyserzy nie robili filmów z myślą o nim. Jedynie
Tadeusz Konwicki napisał dla Cybulskiego ”Salto”. A Zbyszek cały czas czekał na
obiecaną rolę u Wajdy…
Wracając do portretu Zbyszka, ważną
rolę w jego życiu odgrywały kobiety. Ze wspomnień wyłania się dwoisty jego
portret. Z jednej strony był otoczony wieloma kobietami, a z drugiej – był szalenie romantyczny. Potrafił pouczyć młodą,
zauroczoną nim dziewczynę, że powinna zachowywać się skromnie, a sam
niejednokrotnie długo zabiegał o względy ukochanej kobiety. Zbyszek – amant
miesza się w tych wspomnieniach ze Zbyszkiem – harcerzem.
Tak, był
romantyczny i kochliwy. Swoim sympatiom czytał wiersze, przynosił kwiaty... We
wczesnej młodości zabiegał o względy Ewy Lassek czy Oli Balcerowicz, ale one
nie odwzajemniały jego uczuć. Kochał się w Barbarze Lerczak, z którą przyjaźnił
się do końca życia. Darzył ją platonicznym uczuciem. Był zakochany również w
Lucynie Winnickiej. W końcu ożenił się z Elżbietą Chwalibóg, także z miłości,
ale chyba żadne z nich nie było szczęśliwe w tym związku.
Zbyszek już za życia był dla wielu
mitem i takim pozostał. Pewne jego role, gesty, charakterystyczny strój –
zamieszkały na stałe w masowej
wyobraźni. Czy dotyczy to także młodego pokolenia?
Gdy
rozmawiam z kolegami czy przyjaciółmi Zbyszka, wspominają go chętnie i serdecznie.
Dla nich był ważną osobą, od której wiele się nauczyli. Natomiast kiedy
spotykam się z ludźmi młodszego pokolenia, niektórzy zastanawiają się, kto to
był albo powtarzają zasłyszane opinie, najczęściej na temat alkoholu. Są i
tacy, którzy pamiętają go z roli Maćka Chełmickiego. Większość młodych kojarzy jednak nazwisko.
Teraz, kiedy klasykę filmową można znaleźć w Internecie, wiele osób ogląda
filmy ze Zbyszkiem. Najbardziej przemawiają do młodzieży jego role komediowe.
Mit
Cybulskiego jest także podtrzymywany przez przyznawanie młodym zdolnym aktorom
Nagrody im. Zbyszka Cybulskiego. Trzy miasta w Polsce mają ulice jego imienia:
Gdańsk, Warszawa i Katowice. W Alei Gwiazd w Łodzi aktor ma swoją gwiazdę …
Powstało kilka książek o Zbyszku. Pamięć o nim żyje i trwa.
Dziękuję za rozmowę.
Mariola Pryzwan - polonistka, bibliotekarka,
biografistka, pracuje w Pedagogicznej Bibliotece Wojewódzkiej w Warszawie. Jest
autorką biografii literackich Marii Dąbrowskiej, Haliny Poświatowskiej, Marii
Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, Marii Kownackiej, Władysława Broniewskiego, Anny
Jantar, Anny German, Zbigniewa Cybulskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz