środa, 1 listopada 2017

"We mgle" Siergieja Łoznitsy

Czy człowiek miażdżony bywa przez Los? Historię? Fatalistyczny splot wydarzeń? Film Siergieja Łoznitsy "We mgle" zdaje się stawiać takie pytania. To opowieść jak z tragedii greckiej, w dodatku zaprawiona romantyczną ironią.


polski plakat filmu, Against Gravity

Film Łoźnicy rozgrywa się w 1942 roku, w małym przygranicznym miasteczku Związku Radzieckiego. Na początku jakiś żołnierz oznajmia, że Niemcy są sojusznikami Rosjan i należy okazywać im posłuszeństwo. Potem widzimy idących na śmierć ludzi, których biernie obserwują miejscowi mieszkańcy, całkowicie zastraszeni. Dopiero potem dowiadujemy się, że Niemcy nie są już sojusznikami, ale wrogami i że ludzie zostali skazani na śmierć za sabotaż. Tylko jeden z nich został puszczony wolno, wszyscy podejrzewają go więc o to, że jest zdrajcą kolaborującym z wrogiem. „Swoi” próbują go zabić, ale na przeszkodzie staje przypadkowy patrol żandarmerii. 

Vladimir Svirskiy jako Suszenija (po prawej), Against Gravity

Główny bohater, Suszenija (w tej roli znakomity Vladimir Svirskiy), od razu budzi naszą sympatię: spokojny, ciepły, pełen godności, gotów do ofiar. Kiedy opowiada umierającemu partyzantowi swoją historię, utwierdzamy się tylko w tym przekonaniu. Ironia losu polega jednak na tym, że zostaje celowo wypuszczony przez Niemców, ponieważ odmawia z nimi współpracy. Naczelnik kolei doskonale wie, że w ten sposób skazuje go na inną, bardziej wyrafinowaną  śmierć – śmierć moralną w oczach własnej społeczności. Nikt mu nie ufa, toteż próbuje zrehabilitować się i opowiedzieć prawdę o sobie, ale partyzant, znany mu od dzieciństwa prawy człowiek, umiera, kiedy ten snuje swą opowieść. 

Droga przez las, z trupem zmarłego dowódcy oddziału na plecach, wygląda jak droga krzyżowa bohatera. Ale ostatecznie nie dochodzi do celu. Kiedy ginie również drugi eskortujący go partyzant, główny bohater popełnia – jak się domyślamy – samobójstwo. Gęstniejąca mgła nie pozwala nam nawet dostrzec, co się naprawdę wydarzyło, a jednocześnie staje się symbolem zagubienia bohatera w nieprzyjaznym, złym świecie, gdzie nie ma miejsca dla takich jak on.

Film ma cechy paraboli, co podkreślają dodatkowo coraz bardziej odrealnione miejsca wydarzeń: od chaty i miasteczka – do gęstego lasu, w którym wszystko może się wydarzyć. Owo odrealnienie przypomina swoją poetyką filmy Andrzeja Tarkowskiego, jak choćby „Ofiarowanie”, ale – w przeciwieństwie do niego – nie daje widzowi żadnej nadziei. To – przyznaję – budziło mój największy opór. Nawet nie dlatego, że naiwnie oczekiwałam happy endu, ale dlatego, że takie zakończenie filmu wydało mi się zbyt jednoznaczne.

Tym nie mniej film skłania do refleksji nad ludzkim losem i Historią (taką przez duże H), które mogą boleśnie dotknąć nagle każdego z nas, jeśli znajdziemy się w odpowiednim miejscu i czasie. Film Łoznitsy jednoznacznie powiada, że nie widać wyjścia we mgle, że go de facto nie ma. Doświadczenie uczy jednak, że tak nie jest i nie musi być. Polecałabym film rosyjskiego reżysera tym wszystkim, którzy lubią oglądać dobre, refleksyjne kino, w dodatku pięknie sfotografowane kadry.

zwiastun polski filmu We mgle






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

BIEGUNI Olgi Tokarczuk I NFM I 15. Leo Festiwal

W dniach od 9 do 19 maja 2024 r. odbędzie się 15. edycja Leo festiwal, tym razem zainspirowana powieścią Olgi Tokarczuk: "Bieguni"...

Popularne posty