Bruno Dumont, MFF T-Mobile Nowe Horyzonty |
Dumont pokazuje miłość zdegradowaną do beznamiętnej kopulacji, a jego bohaterowie są odrażająco brzydcy. Po projekcji „Flandrii” reżyser spotkał się z publicznością. Fragmenty tej rozmowy spisałam i cytuję poniżej.
Prowadzący spotkanie: Czy widzi Pan ten film jako syntezę swojej twórczości?
Bruno Dumont: Chciałem zrobić film o miłości. (śmiech publiczności, zrozumiały w kontekście ostatniej sceny filmu, kiedy to bohaterka kolejny raz beznamiętnie rozwiera nogi, a mężczyzna kładzie się na niej)
W związku z bohaterką „Flandrii” pojawiły się skojarzenia z postacią Joanny d`Arc. Czy było to Pana zamierzeniem?
Nie, nie wiem dlaczego pan mówi o Joannie d`Arc. (śmiech publiczności)
B. Dumont, Flandria/MFF T-Mobile Nowe Horyzonty |
Czy rozgraniczenie na to, co dzieje się we Flandrii i w czasie działań wojennych ma wymiar symboliczny?
Chciałem rzeczywiście pokazać, że istnieje paralelizm między historią o miłości i wojną. I że źródłem wojny jest miłość. Pragnienie to sprawia, że ludzie chcą walczyć dlatego, że np. pragną tej samej kobiety albo ziemi. U podstaw przemocy jest pragnienie i miłość.
Głos publiczności: Chciałbym zapytać o redukcjonizm w Pańskich filmach. Czemu służy wyludnienie ulic Bailleul czy umieszczenie konfliktu wojennego w bliżej nieokreślonym miejscu?
Rzeczywiście, jeśli chodzi o wojnę, jest to tylko metafora wojny wewnętrznej, jaką toczymy ze sobą. Film jest historią człowieka, który potrzebuje wojny, żeby powiedzieć „kocham cię”.
Głos publiczności – Chciałbym zapytać o funkcję seksu w Pańskich filmach. Zauważyłem w nich silną skłonność do naturalizmu.
Film jest świadomie ekspresjonistyczny, tzn. eliminuje pewne aspekty natury.(sic!) Brakuje w nim rozkoszy, przyjemności, dlatego że w życiu tak właśnie się dzieje (?!) Seksualność w tym filmie [mowa o „Flandrii”] jest kompletnie surrealistyczna, nie do końca wiernie odtworzona.
Głos publiczności: Dlaczego mężczyźni w Pana filmach są bardzo brzydcy, a kobiety – przeciwnie: piękne?
Cóż, to są po prostu prawdziwi, normalni ludzie. (śmiech publiczności)
Głos publiczności: W jaki sposób wobec tego przeprowadza Pan castingi?
Najczęściej udaję się do urzędów pracy. Znacznie prościej jest pracować z bezrobotnymi, bo są dyspozycyjni. Chętniej pracuję z ludźmi, którzy potrzebują pieniędzy. Kino kompletnie ich nie interesuje. Dokonuję więc takiej wstępnej selekcji, następnie przeprowadzam próbę, i tyle. Dużo z nimi rozmawiam i cały czas nimi kieruję, opierając się o ich własne doświadczenie życiowe. Ciekawie jest filmować, kiedy twarze są niezbyt piękne, ale dopiero stają się takie. Kobieta niezbyt piękna może się stać przepiękna poprzez magię jej gry i magię kamery.
Głos publiczności: Ale postaci w Pana filmie są wydrążone z emocji i miłości!
Postać w filmie jest po to, żeby Państwa poruszyć, zmienić. Jesteśmy wszyscy wyalienowani, szaleni. Film funkcjonuje jak lustro. Widzicie w nim samych siebie i dlatego się identyfikujecie. Jeżeli bohater czyni rzeczy złe, to będziecie musieli nad tym pracować. Przekonacie się wówczas, że w większym stopniu tworzymy się w oparciu o negatywnych bohaterów (?!) niż pozytywnych.
Głos publiczności: Ależ są to ludzie prymitywni, niewykształceni…
To jesteście państwo właśnie! A postaci są abstrakcyjne. Ludzie we Flandrii tak nie wyglądają. Wydaje mi się, że widz będzie mi wdzięczny za to, czego od niego wymagam. Ja po prostu nie biorę was za kretynów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz