poniedziałek, 29 października 2018

"Szatan i Adam" Scotta Balcerka: Historia pewnej przyjaźni /recenzja filmu/

Najmocniejszą stroną filmu "Szatan i Adam" Scotta Balcerka, dzięki której głęboko poruszył wrocławską publiczność, jest jego uniwersalny wymiar. Przemawia do każdego człowieka pod każdą szerokością geograficzną, bo jego przewodnim tematem jest przyjaźń i relacje międzyludzkie. 



Spośród filmów obejrzanych podczas 9. American Film Festival najmocniej utkwił mi w pamięci dokument Scotta Balcerka: "Szatan i Adam". Tytułowi bohaterowie są muzykami, którzy przez dziesięć lat grali wspólnie bluesa, a potem ich drogi się rozeszły. Balcerek spotkał ich w Harlemie, kiedy zdążyli już osiągnąć lokalny sukces, i postanowił nakręcić o nich film. Reżyser o swojsko brzmiącym nazwisku ma polskie korzenie, o czym mogliśmy się dowiedzieć na spotkaniu z nim po seansie filmu, ponadto jest także muzykiem (gitarzystą), co trochę tłumaczy zarówno jego wybory, jak też determinację w realizacji tego dokumentu. Projekt rozrósł się bowiem niespodziewanie do epickich rozmiarów, a scenariusz - jak to zwykle bywa - dopisało samo życie.

Czarno-biały duet

Jednym z  narratorów filmu jest   tytułowy Adam, czyli Adam Gussow. Był młodym, zagubionym człowiekiem, poszukującym sensu życia, kiedy - dość przypadkowo - trafił do Harlemu. Tam usłyszał grającego i śpiewającego Pana Szatana (tak się przedstawiał niemłody już bluesmen, którego prawdziwe nazwisko brzmiało: Sterling Magee). Był porywający! A co więcej, otwarty i życzliwy,  pozwolił więc, by młody człowiek towarzyszył mu na harmonijce ustnej. A było to w czasach, kiedy wystąpiły szczególnie mocno antagonizmy na tle rasowym i biali w ogóle nie zapuszczali się do Harlemu. Duet szybko zyskał sobie lokalną sławę i w jakimś sensie stał się znakiem pojednania.
                                   
Satan and Adam, Mountainfilm
Sterling Magee wyjaśnia do kamery, skąd się wziął jego kontrowersyjny przydomek. Otóż po przedwczesnej śmierci ukochanej, popadł w depresję, a w końcu zbuntował się przeciw Bogu i przyjął imię Jego odwiecznego wroga. Chciał w ten sposób udowodnić, że szatan może być mniej od Boga okrutny i rzeczywiście Mr Satan, jak sama siebie nazywa, jest człowiekiem niesłychanej dobroci i życzliwości. Dzieli się z uboższymi pieniędzmi, które zarabia grając i w ogóle okazuje ludziom życzliwość, a nawet serdeczność. Dla Adama prędko staje się mentorem i poniekąd ojcem, tworząc z nim relację, jakiej chłopiec nie miał w domu. Adam darzy go podziwem i szacunkiem oraz pomaga rozwinąć karierę, sam na tym korzystając. Niegdyś Sterling Magee był muzykiem towarzyszącym uznanym gwiazdom, potem (z wyboru) ulicznym grajkiem, teraz sam staje się gwiazdą. Adam i Pan Szatan koncertują z sukcesem oraz nagrywają płyty. Jednak dla człowieka tak wewnętrznie wolnego jak Mr Satan, a także niemłodego już, takie tempo życia okazuje się zgubne. W pewnym momencie znika i przez dwa lata nie można go odnaleźć. W tym czasie Adam Gussow postanawia zacząć nowe życie - zostaje profesorem college`u, specjalizującym się w literaturze amerykańskiej i afrykańskiej, bo dzięki swemu mentorowi znacznie rozwinął skrzydła i uwierzył w swoje możliwości. Pisze nawet książkę o ich duecie, którą promuje sam, bez prawdziwej gwiazdy, której był jednak tylko towarzyszem. Co, więcej, nie szuka Pana Szatana, bo uważa, że pewien okres w jego życiu się zamknął.

Tak Adam Gussow promował książkę o wspólnej karierze muzyków/prasowe

Sterlinga Magee życie po wylewie

Odnajduje go Scott Balcerek i aranżuje spotkanie przyjaciół. Okazuje się, że Sterling Magee przeszedł załamanie nerwowe oraz wylew i znajduje się w ośrodku pomocy społecznej, sam jak palec. To spotkanie Balcerek także sfilmował, a Adam skomentował. Wstrząsnęło mną, że nie czuł się ani trochę zobligowany do pomocy człowiekowi, któremu tyle zawdzięczał. Był jedynie rozczarowany stanem przyjaciela i tym, że ma niesprawną rękę, a więc już nie zagra...
Na szczęście jednak Bóg nie opuścił swojego buntownika i postawił na jego drodze dobrego człowieka, który dostrzegł, że pacjent jest kimś nietuzinkowym, i zajął się nim. Był na tyle wrażliwy, że nie tylko zadbał jego zdrowie fizyczne, ale również o psyche, zachęcając znajomych muzyków (także "po przejściach") do odwiedzin i wspólnego muzykowania. I tak stał się prawdziwy cud: smutny, wycofany Mr Satan ożył i ponownie zaczął grać i śpiewać! Na którymś z koncertów pojawił się znowu Adam i było prawie tak jak dawniej. Na koniec towarzyszymy Panu Szatanowi podczas jego 80. urodzin - jest w radosnym nastroju i życzy sobie przeżyć 150 lat :-)  Do domu opieki społecznej przybywa także jego żona (która również nie wytrzymała czasu próby) - nie jest już sam. A Adam ze swoją czarnoskórą żoną i synem, zadowolony z życia, pokazany jest na tle własnego domu - człowiek sukcesu po prostu. I choć reżyser tego nie zamierzył, wyszło na to, że "murzyn zrobił swoje...".

Adamn Gussow, Sterling Magee i V. Scott Balcerek uczestniczą
w promocji filmu`Satan & Adam`, fot. prasowa

Opowieść o nietypowej przyjaźni

Dokument Scotta Balcerka powstawał przez wiele lat - opowieść zaczyna się w latach 80., a dopiero w 2018 roku film miał swoją premierę. Złożyły się nań także materiały filmowe nakręcone jeszcze wcześniej przez innych. Opowieść snuje kilku narratorów, ale wiodącym jest Adam Gussow, ponieważ jest wykształcony i potrafi zgrabnie opowiadać, a ponadto jest też autorem książki o duecie Adam i Szatan. To opowieść z perspektywy dojrzałego człowieka - widzimy posiwiałego przedstawiciela amerykańskiej inteligencji, profesora college`u, a jednak trudno się oprzeć wrażeniu, że ten człowiek mówi przede wszystkim o sobie i nie ma głębszej refleksji na temat swojej relacji ze Sterlingiem Magee. Przede wszystkim kręci go, że może znowu zaistnieć, tym razem w filmie. Przypomina mi bohatera innego filmu dokumentalnego - Herba Tarrace`a z "Projektu Nim" Jamesa Marsha. Dzięki temu jednak, że film pokazuje skomplikowane relacje międzyludzkie, jest naprawdę interesujący i nie można jego problematyki sprowadzić do jednego tematu. W istocie bowiem jest to także film, w którym możemy się przejrzeć i utożsamić z którąś z postaci. I na tym przede wszystkim polega jego wartość. To, że jest opowieścią o nietypowej przyjaźni, że utrwala postać fantastycznego muzyka bluesowego, że jest zapisem kawałka rzeczywistości amerykańskiej z różnych lat - za to chwała reżyserowi, który okazał się wrażliwym na tę rzeczywistość dokumentalistą. Jednak jego najmocniejszą stroną, dzięki której głęboko poruszył wrocławską publiczność (czego dowodem jest główna nagroda na AFF), jest jego uniwersalny wymiar. Przemawia do każdego człowieka pod każdą szerokością geograficzną, bo jego przewodnim tematem jest przyjaźń i relacje międzyludzkie. 


trailer filmu Scotta Balcerka: "Szatan i Adam"
                                                      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Powrót Orfeusza - koncert pamięci Andrzeja Markowskiego w setną rocznicę urodzin w NFM /zapowiedź/

29 listopada o 19.00 Narodowe Forum Muzyki zaprasza na koncert NFM Filharmonii Wrocławskiej pod batutą maestra Jacka Kaspszyka, poświęcony p...

Popularne posty