czwartek, 7 marca 2019

Irena Maria Palka: Słowo ukryte w materii /wywiad/

O ludziach i miejscach, które ukształtowały jej wrażliwość i wyobraźnię, a także o próbach zrozumienia świata i siebie poprzez sztukę rozmawiam z Ireną Marią Palką - artystką malarką specjalizującą się w tkaninie artystycznej.

Irena Maria Palka, fot. G. Jaworowska, z archiwum artystki

Barbara Lekarczyk-Cisek: Podobno Twoje zamiłowanie do kapeluszy i do tkaniny sięga dzieciństwa? Jak to właściwie było?

Irena Maria Palka:  Urodziłam się i do dziesiątego roku życia mieszkałam w prowincjonalnym miasteczku, Ostrowcu Świętokrzyskim. To ono mnie ukształtowało, nie Kraków. Często wspominam tzw. Wąską Uliczkę, na którą prawie codziennie przychodziłam… Niedawno, po prawie czterdziestu latach, odwiedziłam Ostrowiec i tę uliczkę. Wiele się zmieniło od tamtego czasu, gdy dla mnie, wtedy małej dziewczynki, cały ten świat był tak bardzo piękny.  Zresztą i dzisiaj dla mnie taki jest, bo to są takie kameralne miejsca na miarę człowieka… A wracając do kapeluszy... Przy tej uliczce znajdowało się wiele małych sklepików,a wśród nich zakład kapeluszniczy.  Często przychodziłam tam z Babcią i z Mamą i spotykałam się z Panią ,,Czapniczką'', jak ją wszyscy nazywali. Dla mnie to było magiczne miejsce, w którym czułam się trochę jak Alicja w Krainie Czarów. Pani Anna rozkładała magiczne materiały, rozwijała magiczne wstążki, a my wybierałyśmy fasony, kolory, dekoracje. A już absolutną magią było dla mnie to, że z tych sznurków, słomek, sztucznych kwiatów,(które ona też sama robiła), materiałów i filców powstawały cudownie prawdziwe i niepowtarzalne kapelusze. Każdy z nich pasował tylko tej osobie, dla której był przeznaczony. Był stworzony w jakiś szczególny sposób, specjalnie ozdobiony. Myślę, że to ten dziecięcy  zachwyt był właśnie początkiem mojego umiłowania szczegółu.

Zawsze wracałam z tych wypraw szczodrze obdarowana, bo oprócz  niezwykłych doznań, dostawałam przeróżne skrawki materiałów, filcu, kawałki wstążek, czasem jakiś nieudany kwiat, złamane pióro. Takie sobie strzępki, które skrzętnie gromadziłam. Przechowywałam je razem ze ścinkami materiałów, po które chodziłam do ostrowieckiej Wólczanki, gdzie szyto męskie koszule, oraz kawałkami niepotrzebnych papierów, które dostawałam w drukarni. To one właśnie stały się materią, z której dzisiaj powstają moje tkaniny i prace z papieru.  Już wtedy fascynowała mnie ta przemiana: tworzywo - tworzenie-stworzenie, będąca dla mnie jakimś tajemniczym procesem, jak samo życie, narodziny, wzrastanie, przemijanie. Myślę, że to  ta fascynacja zrodziła we mnie pragnienie tworzenia i nadawania materialnego kształtu temu, co żyło tylko w mojej wyobraźni .
To cudowne, że wiele z tego, co robimy w dorosłym życiu, ma swój początek w dziecięcych marzeniach…

Irena Maria Palka na tzw. wąskiej uliczce, Ostrowiec Świętokrzyski, 2018, z archiwum artystki

Jakie są początki Twojego zainteresowania sztuką?

Zanim nauczyłam się mówić i chodzić, już rysowałam. Mam całe sterty dziecięcych bazgrołów - to był mój pierwszy język.. Zachowały się także zdjęcia z Bratem, na których jako maleńkie dzieci oglądamy albumy ze sztuką. Po przeprowadzce do Krakowa zaczęłam powoli odkrywać swoje powołanie, do czego w dużym stopniu przyczynili się moi rodzice. Oboje byli artystami malarzami. Mama była studentką Hanny Rudzkiej-Cybisowej, Ojciec – Adama Marczyńskiego. W domu zawsze się rysowało, malowało, Tato także rzeźbił. Moi Bracia również byli plastykami. Wychowałam się z w otoczeniu obrazów, poza tym  często chodziliśmy do muzeów, rozmawialiśmy o sztuce. Moi rodzice byli trochę przeciwni temu, abym rozpoczynała naukę w liceum plastycznym,bo to przesądzało o moim przyszłym zawodzie. Uczyłam się bardzo dobrze, więc mogłam zdobyć zawód, który dałby mi pewniejszy kawałek chleba niż zawód artysty. Ja jednak wiedziałam,że tworzenie to nie zawód, lecz powołanie i właśnie ono skierowało mnie najpierw do Liceum Sztuk Plastycznych w Krakowie, a po pięciu latach - na ASP .W latach licealnych malowałam martwą naturę, interesował mnie haft… Fascynowały mnie  stare, zetlałe szaty liturgiczne, dla mnie tak  bardzo bliskie i inspirujące przez swoje podobieństwo  do naszego ludzkiego życia...Do dzisiaj tak to odczuwam, że w materialnym wymiarze jesteśmy mikroświatem utkanym ze ścięgien, tkanek, żył, który ciągle się odradza, zmienia,ale też ulega degradacji.

Czym się zajmowałaś studiując w Akademii Sztuk Pięknych?

W Akademii uczyłam się człowieka. Byłam szczęśliwa, bo miałam modela - prawdziwego człowieka, którego można było studiować, więc te pięć lat minęło mi na studiowaniu go. Byłam studentką w Pracowni Malarstwa - malowałam więc, rysowałam, lecz ciągle myślałam o  realizacji moich marzeń o sztuce włókna. No i tak trafiłam do Pracowni Tkaniny Artystycznej na Wydziale Malarstwa, prowadzonej przez prof.  Lillę Kulkę i prof. Ryszarda Kwietnia. Na pierwszych zajęciach profesorowie posadzili mnie przy warsztacie tkackim, abym nauczyła się podstawowych splotów. Byłam przerażona, bo to co robiłam, wcale nie było tym, co przez tyle lat we mnie dojrzewało, czekając na urzeczywistnienie. W końcu przyniosłam rysunki, a także kilka prac z papieru. Był to cykl ,,Martwe ptaki''. Ponieważ prace te były tak całkowicie różne od tego, co udało mi się z ogromnym bólem utkać, Pani Lilla zapytała mnie, dlaczego właśnie tego nie robię z tkaniną . Na szczęście, prof. Kulka, która zajmowała się zarówno malarstwem, jak i sztuką włókna (zrobiła dyplom u Magdaleny Abakanowicz), niczego mi nie narzucała. i powiedziała,że wobec tego daje mi ,,wolną rękę''.Odtąd pracowałam w domu. .Posługiwałam się techniką haftu i aplikacji znaną już w średniowieczu jako acupictura i acusculptura, czyli malarstwo i rzeźba igłą. Ponieważ nikt mnie tego nie uczył, zastanawiałam się nieustannie, dlaczego przez tyle lat czekałam na naukę tego, co od dawna potrafiłam. Moją pierwszą pracą, którą przyniosłam na przegląd semestralny, była „Dolina Ezechiela”. Pani Lilla popatrzyła na nią uważnie i po chwili powiedziała, że mam dar od Boga. To było dla mnie wielkie przeżycie. Myślę, że dobry nauczyciel powinien pozwolić uczniowi znaleźć swoją drogę i dać mu wiarę, że to, co robi, ma sens. Pozwolić i pomóc, by maleńka iskierka w jego duszy stała się wielkim płomieniem. Lilla Kulka dała mi taką wiarę w siebie. Finałem tych pięcioletnich poszukiwań był mój wspólny dyplom na malarstwie i tkaninie. To była duża (2/3 m), dwustronna tkanina, cykl rysunków, prac z papieru i dwa duże olejne obrazy. Na wszystkich był człowiek.  Mnie zawsze interesował człowiek. I tak jest do dzisiaj.

Irena Maria Palka, Dolina Ezechiela, fot. z archiwum artystki

Czy tylko rodzice-artyści mieli wpływ na to, co robisz w sztuce?

Nie sposób oddzielić wpływu rodziców od innych wpływów. Wiele razy o tym myślałam i mówiłam, że miałam szczęście do dobrych pedagogów. Na Wydziale Malarstwa studiowałam u prof. Stanisława Rodzińskiego oraz u prof. Zbyluta Grzywacza, który prowadził rysunek i mam świadomość, jak to było dobrze być w ich pracowni. To byli artyści, którzy nie tylko uczyli nas technik, ale też dużą wagę przywiązywali do samego procesu twórczego. W pracowni prof. Rodzińskiego panowała nieomal rodzinna atmosfera: słuchaliśmy jego opowieści o malarzach, często też mieliśmy zajęcia w różnych ciekawych miejscach, poza akademią. Na przykład w Muzeum w Kamienicy Szołayskich, gdzie obcowaliśmy z dziełami sztuki starożytnej i tworzyliśmy własne ich interpretacje. A to znowu w Teatrze Starym obserwowaliśmy próby przedstawienia "Antygona" w reżyserii Andrzeja Wajdy. Z naszych rysunków robionych podczas prób powstała potem wystawa... Z kolei prof. Grzywacz przekazywał nam egzystencjalne spojrzenie na rzeczywistość. Dobry nauczyciel powinien pomóc wykluć się młodemu talentowi. I tacy właśnie byli moi profesorowie.

Tkanina z wystawy Nagi wyszedłem..., fot. z archiwum artystki

A jak to się stało, że zdecydowałaś się na tkaninę artystyczną?

Myślę, że to się już zaczęło w dzieciństwie, gdy z zachwytem obserwowałam cudowne metamorfozy tkanin w pracowni kapeluszniczej. Pokochałam włóknistą materię , z której można było tworzyć przeróżne przestrzenne formy. Próbowałam sama haftować. Początkowo były to niewielkie obrazki - martwe natury, pejzaże, rośliny.
Jak już wspominałam, podczas studiów na Wydziale Malarstwa chodziłam równolegle na zajęcia z tkaniny artystycznej, ale tak naprawdę  nie rozróżniałam technik, łącząc je wszystkie w akcie tworzenia. Tkanina jest dla mnie malarstwem, a malarstwo tkaniną. Tworzywem może być wszystko. Mówiłam o średniowiecznej technice acupictury i acusculptury, czyli dosłownie malarstwa igłą i rzeźby igłą. Tak wykonywano między innymi szaty sakralne, np. wawelski ornat Piotra Kmity. Bazując na tych średniowiecznych technikach, stworzyłam swoją własną technikę autorską , w której powstało wiele moich tkanin. Wśród nich są prace, które wykonałam wyłącznie haftem i aplikacją, posługując się igłą i farbowanymi przeze mnie nićmi, włóknami i tkaninami tak jak pędzlem i farbami. Pracuję też techniką haftu, aplikacji i malarstwa na tkaninie - często jest to jedwab.
W psalmie 139 czytamy: "Utkałeś mnie w łonie mojej matki"... Taki tytuł nadałam także jednej z moich prac. Tkanina, tkanie, zszywanie, szycie to pojęcia bardzo bliskie mojemu pojmowaniu życia, świata, losu...wszystkiego, co nas tutaj spotyka .
Tworzenie to dla mnie modlitwa, medytacja.  To moje życie.

Wystawa I stał się Człowiekiem, fot. z archiwum artystki

Twoje prace pojawiają się na różnych wystawach...

Trzykrotnie byłam zapraszana na Międzynarodowe Triennale Tkaniny w Łodzi, które jest najstarszym, największym i najbardziej reprezentatywnym przeglądem tkaniny unikatowej na świecie. Moja tkanina ,,Oto człowiek'' była eksponowana na jednym z najbardziej prestiżowych konkursów tkackich - na Międzynarodowym Biennale Tkaniny w Kyoto, w Japonii.

Do zaprezentowania moich prac zaprosił mnie także Leszek Mądzik. Poliptyk ,,Położyłeś mnie w prochu śmierci',' który wykonałam w mojej autorskiej technice papierowej - jak często mówię w technice ,,papieru męczonego'' - jest eksponowany jako depozyt w  Galerii Współczesnej Sztuki Sakralnej "Dom Praczki" w Kielcach.
Miałam tam też dużą i długą, bo trwającą trzy miesiące, monograficzną wystawę moich prac. Bardzo bliskie memu sercu jest Muzeum Jana Sarkandra w Skoczowie. Niewielkie sale wystawiennicze, nieduże miasto, może więc decyduje o tym moje ukochanie kameralnej przestrzeni. Wystawiałam tam wielokrotnie i za każdym razem były to dla mnie niezwykle ważne wydarzenia. W 2012 roku wraz z moim przyjacielem, architektem Piotrem Sobańskim zrobiliśmy wystawę zatytułowaną "W poszukiwaniu Drogi, Prawdy i Życia". Każdy z nas ukazywał własne poszukiwanie - Piotr poprzez górskie pejzaże, ja zaś poprzez nieduże obrazy olejne, przedstawiające Oblicze Jezusa.
Był tam także obraz przedstawiający Serce Jezusa. Wszystkie moje prace zostały udostępnione dzięki życzliwości ich obecnych właścicieli.

W 2014 roku powróciłam do skoczowskiej Sarkandrówki z wystawą "Od początku". I dla mnie tak naprawdę było. Tak potoczyło się moje życie, że kolejny raz zaczynałam wtedy od początku.  Napisałam wówczas króciutki autorski tekst, który znalazł się w katalogu wystawy. Tak sobie utkałam taki ,, strzępek", zetlały kawałeczek słownej tkaniny. Kocham takie strzępki. Jako osnowa posłużyły mi słowa z Ewangelii według Św Jana : ,,Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga...''
Powracam tu do tego, co powiedziałam wcześniej o moim umiłowaniu szczegółu. Myślę, że to ono właśnie jest  istotą mojego życia. Być może to niemądre i niedobre, ale dla mnie to wyjątkowo ważne. Moje tkaniny, a także prace z papieru są zbudowane z tysięcy takich szczegółów. Kiedyś przez miesiąc tworzyłam but, który jest częścią jednej z moich prac pt.,,Mój anioł pójdzie przed tobą''. Niewielu ludzi zdaje sobie sprawę, jak pieczołowicie go tworzyłam, bo wtapia się w całość pracy. Ale mnie właśnie o to chodzi.  Myślę, że to moja pochwała Stwórcy, który tak właśnie stworzył świat, z człowiekiem na czele, i uczynił to pieczołowicie w każdym najmniejszym szczególe, choć nie zawsze potrafimy to dostrzec. Moja twórczość często jest określana jako sztuka sakralna, a to z pewnością ze względu na ciągle powracający wizerunek Chrystusa, ale także tytuły prac, które w większości pochodzą z Biblii lub też nawiązują do prawd wyznawanej przeze mnie wiary. Prace, które pokazywałam na skoczowskiej wystawie w 2014 roku, mówiły o człowieku. Znalazł się tam cykl tkanin z przedstawieniem nagiej kobiety (ja-człowiek) ale również liczne wizerunki Chrystusa -Boga-Człowieka. Taki był mój zamysł tej wystawy.

Irena Maria Palka, Oblicze Jezusa, fot. z archiwum artystki

A dlaczego twarz Chrystusa?

Prawdą  jest, że całe moje dotychczasowe życie poświęciłam poszukiwaniu i przedstawianiu tego Jedynego Oblicza, które dla mnie jednoczy w sobie wszystkie człowiecze twarze, spojrzenia, uśmiechy, łzy. Wielokrotnie pytano mnie dlaczego w nieskończoność przedstawiam wizerunek Jezusowego Oblicza. Wiele razy odpowiadałam, że szukam Oblicza, szukam Jezusowego wzroku...Usiłuję Go znaleźć, a potem zatrzymać w tkaninie, obrazie, pracy z papieru.
Wpatrując się godzinami w powstającą pracę, rozważam słowa z Ewangelii, Psalmu, wiersza, wspominam czyjąś twarz. Mozolnie odkrywam, zbieram i składam w całość okruchy tego jedynego spojrzenia.

Jednakże oblicza te emanują smutkiem, cierpieniem...

Bardzo często moja sztuka jest określana jako pełna smutku. Myślę, że jest to stwierdzenie bardzo powierzchowne. To Człowiek jest głównym bohaterem moich twórczych poszukiwań..., a w człowieku, w jego losie, odnajdziemy wiele odcieni radości, smutku, nadziei, rozpaczy. Tak jak w naszej ludzkiej drodze od narodzin do śmierci. Tego nikt nie potrafi zmienić. A ponieważ jestem żywym, czującym człowiekiem, to usiłuję pojąć i zrozumieć to, czego w życiu doświadczam. Tworzenie jest moim narzędziem poznania, więc i smutek i cierpienie można odnaleźć w moich pracach. Ale też i moje zadziwienie życiem.
Ja się przyglądam życiu i dziwię mu się, podobnie jak to robią dzieci. Ciągle dziwię się ludzkiej kruchości i przemijaniu.

Wernisaż wystawy w Muzeum Jana Sarkandra w Skoczowie, 31 lipca, 2014

Jaką rolę pełnią tytuły Twoich prac?

Tytuł to dla mnie  Początek, Tajemny rdzeń każdego z moich dzieł, wokół którego tkam, buduję.
Są to  słowa, które stają się osnową.. Bardzo często są to słowa  z Biblii. Jedna z moich tkanin na jedwabiu nosi tytuł ,,Któryś nas z niczego stworzył'' i naprawdę jest bardzo enigmatyczna, prawie niewidoczna przy nieodpowiednim świetle. Również tkanina o tytule ,,I poznam swe prawdziwe Imię''. Celowo piszę słowo ,, Imię'' z dużej litery, bo to dla mnie coś niesłychanie ważnego. Nasze życie, a dla mnie także  tworzenie, to poszukiwanie Imienia prawdziwego, które być może kryje się właśnie w tych mało znaczących dla wielu szczegółach.

Któryś nas z niczego stworzył,
malarstwo na jedwabiu, fot.
B. Lekarczyk-Cisk
Któryś nas z niczego stworzył, 
malarstwo na jedwabiu, fot.
B. Lekarczyk-Cisk
Kiedy tak oglądam Twoje prace: tkaniny, obrazy, ale także piękne kapelusze i wyjątkowej urody stroje, a nawet kompozycje kwiatowe, dochodzę do wniosku, że nie mieścisz się w żadnych ramach - umiesz robić wszystko. I wszystko, czego się tkniesz, jest piękne.


Chyba rzeczywiście, coś w tym jest (śmiech). Niejednokrotnie tworzyłam kostiumy do przedstawień teatralnych. Jeden z kostiumów do ,,Wyzwolenia'' Stanisława Wyspiańskiego przemieniłam potem w tkaninę unikatową o tytule ,,Przesłanie. Pamięci Stanisława Wyspiańskiego", ponieważ był zbyt ciężki dla aktora i krępował jego ruchy. Powstała też  cała kolekcja kapeluszy i kostiumów  do przedstawienia ,,Szwejk'' w Teatrze Polskim w Bielsku Białej. Od lat w okresie Wielkiej Nocy tworzę w Kościołach moje autorskie dekoracje Ciemnicy i Grobu Pańskiego. Ale umiem także naprawiać stare rzeczy: obrazy, biżuterię. Moja pasją jest również muzyka - jestem absolwentką Średniej Szkoły Muzycznej II stopnia w Krakowie, w klasie fletu poprzecznego. Piszę też autorskie teksty. Spełniam się w różnych dziedzinach.

Maria Irena Palka w kapeluszu do spektaklu Szwejk w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej,
fot. z archiwum artystki
     
Kostiumy do spektaklu Szwejk w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej, fot. artystki
Co jest dla Ciebie najważniejsze?

Jestem człowiekiem, który szuka  Prawdy. Wierzę, że nawet wówczas, kiedy człowiek się myli, to zawsze ma szansę dotrzeć do Niej. Taką szansę daje mi właśnie moje tworzenie - pomaga mi żyć, zrozumieć wiele spraw, może coś w sobie wyleczyć. W mojej sztuce dotykam człowieka w sobie, dotykam człowieka w człowieku, dotykam Boga w człowieku, dotykam Boga - człowieka... Tworzenie jest moim sposobem na życie, poznawanie, a także - co dla mnie ważne - na dialog. Moje prace są moim głosem - prawdziwym i poważnym. Może to zabrzmi staroświecko, ale w nich mówi moja Dusza. Poprzez moje dzieła rozmawiam z tymi, którzy zatrzymują się na chwilę, aby się im przyjrzeć, wejść z nimi (ze mną) w dialog. Mam wtedy okazję zajrzeć im w oczy. I tylko ja wiem, jakie to czasem bolesne i jak wiele w tym nadziei, gdy dotkną myśli, którą zawarłam w mojej pracy. Napisałam kiedyś taki tekst , który znalazł się w katalogu jednej z moich wystaw:

"Przyszywam światło do cienia przetykam je cierniem. W materii szukam Ducha. Wzywam obraz Tego, na Którego podobieństwo zostałam utworzona. Ja, stworzenie, szukając spojrzenia Stwórcy, zamykam moją myśl w akcie tworzenia od Początku.
Moja myśl staje się Słowem ukrytym w materii".

Dziękuję za rozmowę.

Oblicze Chrystusa, fot. z archiwum artystki

.........................................................................................................................................


Irena Maria Palka, fot. z archiwum
artystki

Irena Maria Palka, jedna z najciekawszych artystek średniego pokolenia, uprawiająca tkaninę artystyczną. W latach 1980-1985 studiowała malarstwo i tkaninę w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. W 1985 roku otrzymała dyplom z wyróżnieniem w Pracowni Malarstwa prof. Stanisława Rodzińskiego oraz w Pracowni Tkaniny Artystycznej prof. Lilii Kulki. Absolwentka Państwowej Szkoły Muzycznej II stopnia w Krakowie w klasie fletu poprzecznego prof. Stanisława Pawlika.
Dwukrotna stypendystka Ministerstwa Kultury i Sztuki. Jest autorką Tryptyku Miłosierdzia i tryptyku św. Antoniego w kościele pw. św. Antoniego w Wałczu, obrazu św. Jana Pawła II w Bazylice św. Franciszka w Krakowie. Od 1985 roku brała udział w kilkudziesięciu wystawach w kraju i za granicą, m. in. trzykrotnie w Międzynarodowym Triennale Tkaniny w Łodzi oraz w Międzynarodowym Biennale Tkaniny w Kyoto (Japonia), w także w Meksyku, Niemczech, Włoszech i Czechach.



Wystawy indywidualne:

1987 - „Psalmy” Oświęcim, kościół św. Maksymiliana
1990 - „Przesłanie”- „Galeria rzeźby” Warszawa - BWA
1998 - „Spotkanie w przestrzeni” Kraków, Galeria „Piano Nobile”
1998 - „Dziwię się życiu”- „Galeria 526”- wystawa towarzysząca Międzynarodowemu Triennale Tkaniny Łódź, Poleski Ośrodek Sztuki
1999 - „Confiteor” Kraków, Dom Parafialny Kościoła św. Szczepana
1999 - „Musica Sacra” Skoczów, muzeum św. Jana Sarkandra
2003 -„A światłość w ciemności świeci” Kraków, Galeria Katolickiego Centrum Kultury
2003 - „Mój przyjaciel anioł” Skoczów, Muzeum św. Jana Sarkandra
2004 - „Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz...” Czechy, Karwina, Galeria Uniwersytetu
2005 – ,,I żyć będę pod Twym rozmiłowanym spojrzeniem'' Muzeum Ziemi Wałeckiej, Wałcz
2006-,,I stał się człowiekiem''-Galeria Sztuki Sakralnej Dom Praczki Kielce
2012-,,W poszukiwaniu Drogi Prawdy i Życia''-Muzeum św. Jana Sarkandra, Skoczów
2014 - "Od początku", Muzeum św. Jana Sarkandra, Skoczów
2023 - TAK - TAK, NIE - NIE. Wystawa malarstwa, tkaniny artystycznej i prac z papieru Ireny Marii Palki, Muzeum Ziemi Wałeckiej

Nagrody i wyróżnienia:

1986 - medal za tkaninę pt. „Psalm” Warszawa, Muzeum Archidiecezjalne
1987 - wyróżnienie za tkaninę Wrocław, biennale „Droga i prawda”
1993 - wyróżnienie za pracę pt. „Który przenikasz skrytości” Katowice, Muzeum Archidjecezjalne
1993-medal za zestaw prac Gorzów Wielkopolski, BWA
1996 - medal za pracę na papierze z cyklu „Confiteor” pt. „I ukryj mnie w cieniu swoich skrzydeł” Gorzów Wielkopolski, BWA
1997 - wyróżnienie za tkaninę Częstochowa, BWA
2004 - nagroda „Vox meble” za projekt ornatu paschalnego, Poznań, Galeria u Jezuitów

5 komentarzy:

  1. Mój podziw i pełne uznanie dla koleżanki Ireny (ze szkolnych lat i nie tylko ) za pracowitość ,wytrwałość i pełne zaangażowanie w
    w ,,nieśmiertelną -sakralną sztukę , która ,,jedynie wiecznie trwa ,a reszta to jest walka dobra i zła cZŁOwieka ".Dalszej pomyślności ,wytrwałości i weny twórczej kolega Cenio.

    OdpowiedzUsuń
  2. Irena rozdaje piękno, tworzy je, broni go... W czasach, gdy brzydota jest nazywana sztuką wymaga to szczególnego hartu ducha, siły charakteru, trwania przy prawdzie... To zasługuje na pełen podziw, szacunek, docenianie... Z pozdrowieniami, Anna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Irena rozdaje piękno, tworzy je, broni go... W czasach, gdy brzydota jest nazywana sztuką - taka postawa wymaga hartu ducha, siły charakteru, trwania przy wartościach wbrew naciskom... i zasługuje na pełen podziw, głęboki szacunek, docenienie i promowanie, choć o to coraz trudniej... Serdeczności, Anna.

    OdpowiedzUsuń
  4. Istotnie, Irena jest totalna i bezkompromisowa w tym, co robi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Irena tworzy unikalne prace...niezwykle w jej silnej kreatywnosci.Konceptualna orginalnosc jej prac laczy rozne techniki wywolujace emocje na odbiorcow.

    OdpowiedzUsuń

Mariusz Mikołajek o sztuce jako o zastępczym obszarze łaski /wywiad/

Ubecja "aresztowała" jego prace dyplomowe, a tworzenie w trudnych czasach stanu wojennego stało się drogą do wiary. Swoje projekty...

Popularne posty