czwartek, 8 sierpnia 2019

Stanisław Moniuszko: "Widma" - nagrodzony album Narodowego Forum Muzyki /recenzja płyty/

Wśród płyt nagrodzonych w tym roku Fryderykiem znajduje się nagranie szczególne: "Widma", pięknie i niezwykle starannie wydane w Roku Stanisława Moniuszki. Dołączony do płyty esej Moniuszkowskie „Widma” Grzegorza Zieziuli pozwala wniknąć w okoliczności powstania utworu, przypadające na czas trudny w dziejach narodu i samego kompozytora.


Myślimy dziś o Moniuszce przede wszystkim jako o kompozytorze polskiej opery czy "Śpiewnika domowego", a tymczasem dzięki "Widmom" jawi się on także jako twórca kantat. Co więcej, sam dostrzega w tej formie muzycznej wielki potencjał, o czym wiemy z jego korespondencji. W liście do Józefa Ignacego Kraszewskiego stwierdza ponad wszelką wątpliwość, że ma ona /kantata/

"... nieobliczalną wyższość pod każdym względem nad operą. Każdą treść najfantastyczniejszą możemy wygodnie w kantatę ułożyć. (...) Zaledwie oratoria mogą być dla niej wskazówką. (...) Przedmiot obrany - do nieskończoności zmienia jej charakter. Może być nawet komiczną (...), sielską (...) itd.".

To zasadniczo zmienia utrwalony stereotyp Moniuszki - kompozytora "Halki", o której wystawieniu mógł tylko w tamtych trudnych czasach pomarzyć. Powstaje pytanie, skąd ta fascynacja kantatą i wiara w jej nieograniczone możliwości? Otóż w latach 1837-1840 Moniuszko studiował w Berlinie u Carla Friedricha Rungenhagena, dyrektora Singakademie. Dzięki temu poznał utwory dawnych mistrzów: Johanna Sebastiana Bacha, Georga  Friedricha Händla, a także współczesnego mu
Felixa Mendelssohna-Bartholdy. Czyż po takim doświadczeniu mógł nie ulec fascynacji oratorium i kantatą? Co więcej, wobec problemów z wystawieniem "Halki", kantaty łatwiej było zaprezentować w świecie, m. in. w Petersburgu, gdzie zostały bardzo dobrze przyjęte.

"Widma" w rocznicę wybuchu powstania styczniowego


Z kantatą "Widma" nie poszło jednak tak łatwo - warszawska  publiczność usłyszała ją dopiero w 1865 roku, a więc (prawdopodobnie) po piętnastu latach od jej skomponowania. Przyczyna była prozaiczna -  zakaz cenzury na dzieła pisarzy emigracyjnych, a przecież libretto "Widm" oparte jest na II części "Dziadów" Adama Mickiewicza. Poza tym są to lata szczególnie dla Polaków bolesne. Po krótkiej odwilży, kiedy na tron wstępuje car Aleksander II, w roku 1860 w Warszawie spotykają się zaborcy trzech państw, co wywołuje liczne protesty. W ich rezultacie żandarmi strzelają do tłumu, giną ludzie, a uroczystości żałobne zamieniają się w demonstrację patriotyczną. Uczestniczy w niej także Stanisław Moniuszko. Rosjanie otwierają w odwecie ogień, na skutek czego ginie setka manifestantów, a wielu z nich zostaje rannych. W Warszawie zostaje wprowadzony stan wojenny, a żołnierze rosyjscy profanują kościoły podczas uroczystości religijno-patriotycznych. Teatr Wielki zostaje opanowany przez wojsko, Moniuszko przestaje otrzymywać pensję, a ma na utrzymaniu liczną rodzinę. Dopiero w 1865 roku, w rocznicę wybuchu powstania styczniowego, w Teatrze Wielkim ma miejsce prapremiera "Widm". Wszystko to odbywa się w podniosłej, żałobnej atmosferze, która koresponduje z treścią utworu. Dla tamtej publiczności kantata "Widma" była prawdziwym, głębokim przeżyciem.


"Dziady" część II "Obrzęd"

W "Dziadach" cz. II Adam Mickiewicz przedstawia pogański obrzęd, w którym żywi spotykają się z umarłymi - z pożytkiem dla obu stron.

"Dziady - pisze w przedmowie do cz. II Adam Mickiewicz - jest to nazwisko uroczystości obchodzonej dotąd między pospólstwem w wielu powiatach Litwy, Prus i Kurlandii, na pamiątkę dziadów, czyli w ogólności zmarłych przodków. (...) Dziady nasze mają to szczególnie, iż obrzędy pogańskie pomieszane są z wyobrażeniami religii chrześcijańskiej, zwłaszcza iż dzień zadusznyprzypada około czasu tej uroczystości. Pospólstwo rozumie, iż potrawami, napojem i śpiewami przynosi ulgę duszom czyścowym".

Obrzęd jest zakazany, toteż odbywa się nocą, w zamkniętej kaplicy cmentarnej. Przewodzi mu Guślarz, a Chór wieśniaków i wieśniaczek (w czasach romantyzmu zwykło się uważać, że "prostota" najlepiej "czuje" tajemnice, czucie bowiem stało się narzędziem poznania, a nie rozum) powtarza znamienne słowa: "Ciemno wszędzie, głucho wszędzie..." oraz prawdy moralne, które wypowiadają kolejno ukazujące się duchy.

Na początek będą to "duchy lekkie" - dwoje zmarłych dzieci: Józio i Rózia, które potrzebują zaznać goryczy, bo

"Kto nie doznał goryczy ni razu,
Ten nie dozna słodyczy w niebie".

Gromada powtarza te słowa, wierząc, że cierpienie jest do prawdziwego życia niezbędne.
Z kolei Widmo złego pana, ukazujące się w towarzystwie kruków i sów szarpiących jego rozkładające się zwłoki, staje się dla zgromadzonych dowodem na to, że

"Kto nie był  ni razu człowiekiem,
Temu człowiek nic nie pomoże."

Trzecim duchem jest umarła za młodu Dziewczyna imieniem Zosia, która przynosi gromadzie przesłanie mówiące o tym, że aby przeżyć w pełni swoje życie, nie można bujać w obłokach, ale trzeba kochać, bo

"Kto nie dotknął ziemi ni razu,
Ten nigdy nie może być w niebie".

Przesłanie ostatniej postaci, która pojawia się na obrzędzie, a która milczy i nie reaguje ani na zaklęcia, ani na wodę święconą, usłyszymy dopiero na koniec IV części "Dziadów" i jest ono poniekąd odwrotnością tego, o czym mówi Dziewczyna. Gustaw powiada:

"Kto za życia choż raz był w niebie,
Ten po śmierci nie trafi od razu".

To niebo, to oczywiście miłość...

Jak więc widać, Mickiewicz przekazuje ważne prawdy moralne i filozoficzne, mówiące o tym, że świat to nie tylko to, co widać i co można objąć rozumem, ale także - a może przede wszystkim - to, czego nie widać. Jest w tym tajemnica, której można doświadczyć we wspólnocie. Jednocześnie część II "Dziadów" zawiera ważne prawdy moralne, mówiące o tym, jak należy żyć. Z tego też powodu dzieło to - jak i cały dramat Mickiewicza - ma walory uniwersalne.

Tekst "Dziadów" w interpretacji Stanisława Moniuszki  


Stanisław Moniuszko odniósł się - jakże by inaczej - z pietyzmem do Mickiewiczowskiego pierwowzoru. Zachował układ fabularny, a także brzmienie utworu. Rytm, rymy i rozkład akcentów czynią to dzieło z natury swej muzycznym. Zachował także tradycyjny kształt partytury, zaś nagłówki poszczególnych części odzwierciedlają strukturę muzyczną. Wypowiedzi Guślarza i poszczególnych osób dramatu podzielone są na muzyczne frazy. Zmiany są więc nieznaczne. To, co wydaje się dziś takie oczywiste, było jak na owe czasy rodzajem odważnego eksperymentu. W podobny sposób rosyjscy kompozytorzy próbowali umuzycznić dramaty Puszkina czy Gogola (np. "Ożenek" M. Musorgskiego). Później tym tropem poszli inni: Debussy czy Strauss.

Stanisław Moniuszko zastosował wewnętrzny trójpodział utworu (tyle pojawia się duchów), ponadto każdemu z widm towarzyszy inny temat muzyczny oraz inne (nie zawsze) metrum. Na przykład Widmo I - Allegretto g-moll, 3/4, Widmo II - Un poco agitato, ma non troppo presto, g-moll, 3/4, w piosence Aniołka - Allegretto, G-dur, 6/8 - pojawia się motyw barkaroli. Być może zapowiada on "duchy lekkie"..? 
Już choćby te przykłady dowodzą otwartości Moniuszki na eksperymenty, a także jego kreatywności.

"Widma" na płycie NFM


Należałoby tutaj dodać, że płytę poprzedził spektakl muzyczny w reżyserii Pawła Passiniego w Narodowym Forum Muzyki, we wrześniu 2017 roku. O ile wykonywany przez Chór NFM utwór Moniuszki zabrzmiał pięknie, o tyle inscenizacja Passiniego wydała mi się zbiorem filmowych klisz rodem z filmów SF. Jakieś potwory, nagie kobiety, kostiumy popkulturowe - wszystko to nie miało NIC wspólnego z romantyzmem i poważnym przesłaniem dramatu Mickiewicza.  Ponadto muzykę skutecznie zagłuszali aktorzy. To nie było dobre przedstawienie i niczego nie wniosło do interpretacji Mickiewicza oraz Moniuszki. Pokazało raczej, że współczesne pokolenie twórców ma wyobraźnię płaską jak Nizina Mazowiecka. Szkoda...

Za to płytę gorąco polecam. Oczyszczona z tego, co zbędne, wzbogacona o aktorską interpretację fragmentów, począwszy od Mickiewiczowskiego wstępu do Dziadów, jest przede wszystkim wspaniała muzycznie. Rozpoczyna ją uroczyste bicie dzwonów i nastrojowa muzyka. Część obrzędu z dziećmi - słodka i liryczna. Oczywiście, partię Józia wykonuje chłopiec i robi to znakomicie. Część druga - z Widmem Złego Pana to zmiana nastroju na dramatyczny i pełen niepokoju. Wreszcie trzecie - to powrót do lirycznej atmosfery, z Dziewczyną-pastereczką, trochę w duchu "Pór roku" Haydna.
Chór NFM śpiewa porywająco, wokaliści wspaniali, szczególnie bas-barytony: Bogdan Makal i Jerzy Butryn. Świetnie współbrzmi z nimi Wrocławska Orkiestra Barokowa pod batutą Andrzeja Kosendiaka. Obowiązkowo! :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

`Vue d’optique i maszyny optyczne` – nowa wystawa w Muzeum Architektury we Wrocławiu /zapowiedź/

9 maja o 18.00 nastąpi uroczyste otwarcie nowej wystawy w Muzeum Architektury we Wrocławiu. Na ekspozycji "Vue d’optique i maszyny opty...

Popularne posty