wtorek, 28 września 2021

Czy możliwy jest uśmiech bez kota, „Rosjanie” bez Rosjan oraz świat bez miłości i współczucia? O (nie)widzeniu – relacja z pierwszego dnia VI Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Dialog Wrocław

Międzynarodowy Festiwal Teatralny Dialog Wrocław rozpoczęły dwie sztuki teatralne, które są mniej lub bardziej wiernymi adaptacjami utworów pisarzy rosyjskich : Mikołaja Gogola i Antoniego Czechowa. Poza tym zderzono ze sobą spektakle, które dzieli właściwie wszystko: problematyka, estetyka, forma teatralna. 

"Płaszcz" Mikołaja Gogola, Teatro Milagros, fot. materiały prasowe

„Płaszcz” Mikołaja Gogola A.D. 2007  – moralitet w obronie „szaraczka”

Znane opowiadanie Gogola o niewiele znaczącym urzędniku, który budzi śmiech i irytację otoczenia, ale żyje skromnie i nawet jest na swój sposób szczęśliwy, Paola Giannini (autorka scenariusza) uzupełniła o dzieciństwo – pełne nieudanych prób „bycia kimś” albo „bycia kochanym”. Naszemu bohaterowi nie udaje się ani jedno, ani drugie. Jego powołaniem jest kopiowanie dokumentów i czyni to rzetelnie i z upodobaniem. Można by nawet zaryzykować żartobliwe stwierdzenie, że taki żywot zdaje się być kopią prawdziwego życia.  Tymczasem  realizatorki chilijskiego Teatro Milagros wcale go nie wykpiwają, przeciwnie – krytycznie oceniają tych, którzy - mimo że mają się za inteligentniejszych i poniekąd lepszych od Akakiusza Akakiewicza Kamaszkina – wcale takimi nie są. W interpretacji chilijskich aktorek  łagodny i cichy bohater budzi u widza współczucie i sympatię. Punkt kulminacyjny sztuki, kiedy wzruszony przymierza uszyty za cenę wielu wyrzeczeń nowy płaszcz, wcale nie czyni go śmiesznym. Co więcej, płaszcz ten staje się jego pierwszym i jedynym sukcesem, jaki osiągnął w życiu. Tracąc go, traci właściwie wszystko, przekonując się jednocześnie, że nikogo to nie obchodzi. 

O ile Gogol przedstawił w swoim opowiadaniu nędznego urzędnika, którego monotonia życia i jego miałkość irytują i śmieszą zarówno otoczenie bohatera, jak i czytelnika, to autorki i zarazem aktorki przedstawienia spojrzały na niego z prawdziwie kobiecą czułością. Dostrzegły w nim mianowicie godnego współczucia człowieka. 

„Wybrałyśmy ten tekst – mówiły podczas spotkania z publicznością w Klubie Lewitacja, gdzie codziennie toczą się dyskusje wokół obejrzanych przedstawień -  ze względu na jego aktualność. Chile ma swoje obszary nędzy, dla których los bohatera nie jest żadną metaforą, ale czystym realizmem. Język teatru lalkowego pozwolił nam dotrzeć do emocji widza. My oddziałujemy  poprzez emocje i wrażliwość”  

Spektakl na podst. „Płaszcza” M. Gogola jest autorski w literalnym sensie tego słowa. Tworzące go chilijskie aktorki same wykonały laki i dekoracje. Skromnie określiły proces tworzenia jako „pracę  rzemieślniczą”, ale jeśli jest to rzemiosło, to w najlepszym stylu. Realistyczny szczegół, znakomita praca z lalką - to charakterystyczne cechy tego teatru. Na tę przestrzeń teatralną nakłada się druga, filmowa animacja, tworząc z nią spójną i bogatą znaczeniowo całość. 

„Płaszcz” Gogola w scenicznym opracowaniu Aline Kuppenheim i  Paola Giannini i w wykonaniu Teatro Milagros (Chile) jest moralitetem pełnym wdzięku, opowiedzianym z kobiecą wrażliwością i humorem.

„Rosjanie” bez Rosjan i uśmiech bez kota

Fragment spektaklu ''Rosjanie!'' w reż. Ivo van Hove. (Fot. materiały prasowe)

Spektakl „Rosjanie” w reżyserii znanego festiwalowej publiczności holenderskiego twórcy Ivo van Hove i w wykonaniu Toneelgroep Amsterdam powstał na kanwie dwóch wczesnych sztuk Antoniego Czechowa: „Płatonowa”(ok. 1881)  i „Iwanowa”(1987). Teksty te zostały jednak potraktowane dość radykalnie przez belgijskiego pisarza i poetę, autora m.in. zaprezentowanej na deskach Teatru Polskiego w Poznaniu sztuki „Mamma Medea” – o destrukcyjnych mechanizmach związku kobiety i mężczyzny. Powstał właściwie nowy tekst, z gotowym przesłaniem. 

Na spotkaniu z publicznością w Klubie Lewitacja reżyser stwierdził, że zbytnio upiększamy Czechowa i że dlatego sięgnął do jego wczesnych sztuk, ponieważ – jego zdaniem – ich bohaterowie mają „punkową wrażliwość” i buntują się dla samego buntu. Zapytany o charakterystyczną dla tego przedstawienia brutalność, odparł, że po „Tragediach rzymskich”, gdzie przedstawił polityków manipulujących społeczeństwem, pragnął w kolejnej sztuce spojrzeć na kondycję tego społeczeństwa. W jego przedstawieniu jest ono zbiorem samolubnych jednostek i egocentryków. „To egoiści – mówił van Hove – którzy nie dają miłości, tylko miłość biorą. Spośród bohaterów jedynie żona Iwanowa jest zdolna do poświęceń. Mamy zatem do czynienia z katastroficznym światem samolubnych egocentryków zajętych szukaniem kozła ofiarnego, który by zrekompensował ich własne niepowodzenia.”

W przedstawieniu „Rosjanie” obaj czechowowscy bohaterowie się spotykają. Ponadto akcję sztuki przeniesiono do współczesności i rozgrywa się ona w zachodnich realiach.  O ile pierwsza część spektaklu ma charakter realistyczny, a jej akcja toczy się na dachach miasta (co symbolizuje zawieszenie między niebem a piekłem), o tyle pozostałe części sztuki są próbą pokazania sytuacji duchowej bohaterów – ich frustracji i agresji. Zdaniem reżysera, „Rosjanie” są spektaklem o walorach uniwersalnych. Równie dobrze mogliby to być Amerykanie czy Francuzi.

Obecny na spotkaniu jego gość specjalny, prof. Cezary Wodziński – filozof, tłumacz i eseista - uznał takie dowolne potraktowanie tekstów Czechowa za nieporozumienie. „Dlaczego spektakl zatytułowany „Rosjanie” – pytał – odwołuje się do jakiegoś doświadczenia uniwersalnego? W takim razie, dlaczego Rosjanie, a nie np. Kaszubi czy Anglicy?” Przytoczył też smakowitą anegdotę wiele mówiącą o stosunku zachodnich intelektualistów do literatury rosyjskiej, po którą tak chętnie sięgają, nie zgłębiając jej specjalnie. Otóż przywołał scenę z „Alicji w Krainie Czarów”, której bohaterka przygląda się znikającemu kotu i mówi: „Tyle razy widziałam kota bez uśmiechu, ale uśmiech bez kota – nie, takiego nigdy nie widziałam” Prof. Wodziński konkludował: „To jest właśnie nasza sytuacja, kiedy próbujemy spojrzeć na Rosję przez zachodnie okulary i mówić o niej w naszych idiomach. Paradoks polega nie tylko na tym, że widzimy kota bez uśmiechu, ale na tym, że widzimy uśmiech bez kota. Ja tego uśmiechu bez kota w przedstawieniu Ivo van Hove nie widziałem”.

Jak to zaznaczyłam na wstępie, obie sztuki, które zaprezentowano pod hasłem „O (nie)widzeniu” są diametralnie różne, choć obie wywodzą się z tego samego matecznika rosyjskiej kultury. Przede wszystkim dzieli je przepaść, jeśli chodzi o stosunek do człowieka, o którego kondycji mówią.  Aktorki z Teatro Milagros pochylają się nad swoim bohaterem współczująco, podczas gdy tzw. świat nie zauważa go albo nim pomiata. Ivo van Hove  natomiast postrzega swoich bohaterów jako ludzi odrażających, których kochać się nie da.

Artykuł ukazał się pierwotnie na portalu PIK  Wrocław w październiku 2011 roku.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szkicownik Stanisława Witkiewicza zabytkiem miesiąca w Muzeum Podlaskim w Białymstoku

Zabytkiem miesiąca w maju jest Szkicownik Stanisława Witkiewicza, Obiekt do końca miesiąca można oglądać w białostockim Ratuszu.  Z tych pra...

Popularne posty