Opowiadając dramatyczne koleje losu bohatera autorzy filmu stawiają więcej znaków zapytania, niż dają odpowiedzi. To raczej rozważanie na temat dramatu i tajemnic ludzkiego losu, mające ciężar greckiej tragedii. I jak starożytni - odczuwamy współczucie i litość, a także trwogę, co też może przynieść nam los...
Kadr z filmu "Najpiękniejszy chłopiec na świecie" |
Dokument Kristiana Petri i Kristiny Lindström uznałam za najciekawszy film tegorocznego festiwalu - ważkiej treści towarzyszy interesująca forma. Chociaż film zapowiadany był (jest) jako demaskujący kulisy powstania słynnego dzieła Luchino Viscontiego "Śmierć w Wenecji" oraz naganne, przedmiotowe wykorzystywanie dziecięcego aktora w promocji dzieła, to jednak przede wszystkim jest to dokument opowiadający o ukrytym dramacie głównego bohatera - Björna Andresena. Rozpoczyna go i kończy wątek osobisty: tajemnicze zaginięcie i śmierć matki, które kładzie się cieniem na całym jego życiu.
Kiedy dojrzały już mężczyzna o wyglądzie proroka (ascetyczny, długie siwe włosy i broda) przemierza tajemnicze przestrzenie domu (?), który ukazany został w sposób oniryczny, jak ze snu, będąc zarazem przestrzenią zamkniętą, z której nie można się wydostać, towarzyszą mu głosy dziecka i matki. To jakby niezatarte wspomnienie z wczesnego dzieciństwa. Kolejna sekwencja jest już datowana: to 16 listopada 1962 roku - rozmowa z dzieckiem, której towarzyszy niepokojąca muzyka. Retrospekcje z dzieciństwa (nagrania filmowe oraz utrwalone na taśmie rozmowy telefoniczne) będą odtąd powracały i przeplatały się z wątkiem roli Tadzia w filmie Viscontiego oraz z obrazami współczesnego życia Andresena.
Z planu filmowego "Śmierci w Wenecji" |
Drugi istotny wątek filmu, stanowią materiały filmowe dotyczące poszukiwań chłopca do roli w filmie, a także pracy na planie. Autorzy dokumentu i ten wątek traktują głębiej - jako zagadkę, tajemnicę ludzkiego losu. Oto bowiem spośród setek kandydatów zostaje wyłoniony właśnie 15-letni Björn, mimo że Visconti poszukiwał młodszego chłopca. Towarzysząca mu asystentka zauważa po latach, że na jego widok reżyser się rozpromienił - nie miał wątpliwości, że to właściwy kandydat do roli. Każe go dokładnie sfotografować, nie licząc się z nieśmiałością i wstydliwością młodego człowieka. Traktuje go przedmiotowo od początku do końca. Wydaje się jednak, że o tym wyborze zdecydowała nie tylko uroda chłopca, ale też - a może przede wszystkim - tkwiąca w nim tajemnica, skrywane cierpienie, które Visconti intuicyjnie wyczuł. Tadzio miał być dla głównego bohatera filmu, pisarza Gustava von Aschenbacha symbolem Anioła Śmierci. Wątek fascynacji urodziwym chłopcem nie miał jednak charakteru fizycznej fascynacji, od tego Visconti stanowczo odżegnywał się w wywiadach, ale rodzajem miłości platonicznej. Podczas plenerów filmowych dbał o to - jak opowiada po latach Andresen - aby chłopiec nie był narażony na zakusy ze strony ekipy, która w większości składała się z homoseksualistów. Björn miał szwedzką opiekunkę, a poza tym była z nim babcia, która otrzymała od Viscontiego epizodyczną rólkę. Problemy zaczęły się po premierze filmu, ponieważ okazało się, że chłopiec stał się jego twarzą i ma obowiązek go promować. Skończył się także czas parasola ochronnego i trzeba było stawić czoła sławie oraz oszałamiającemu powodzeniu.
"Byłem przerażony - komentuje tamte chwile bohater - jakby mnie otaczało stado nietoperzy".
Z planu filmowego "Śmierci w Wenecji" |
Rola w filmie Viscontiego i nagła szalona popularność(m. in. w Japonii) całkowicie zmieniły jego życie.
"Nie radziłem sobie z mrokiem, który nosiłem wewnątrz" - mówi po latach.
Tym mrokiem były przede wszystkim wspomnienia z dzieciństwa. Pojawiają się archiwalne prywatne zdjęcia rodzinne, przedstawiające uśmiechniętą młodą kobietę, która czule przytula małego chłopca. Widać ją także, kiedy po raz ostatni wychodzi z domu i znika na zawsze. Andresen opowiada o niej po latach, że była nietuzinkową osobą, indywidualnością nie mieszczącą się w mieszczańskich schematach. Nie wiadomo, kim byli mężczyźni - ojcowie Björna i jego siostry. Dlaczego matka, którą widzimy szczęśliwą w otoczeniu dzieci, znika z ich życia (prawdopodobnie popełniła samobójstwo)? Wiele zagadek, na które nie ma odpowiedzi, choć bohater wraz z siostrą całe życie ich usilnie poszukują... Jakąś pociechę znajdują w pożegnalnym wierszu napisanym przez matkę:
Nie umrę, zostaną drzwi
Bo co mogę zrobić innego
niż wyjść z pokoju, który noszę w sobie?
Ja nie umieram, tylko znikam.
Wrócę, aby cię znaleźć.
Czy ktoś pozostawiony w dzieciństwie i pozbawiony miłości rodziców może sobie poradzić z traumami, założyć normalną rodzinę, żyć jak inni?
Björn Andresen współcześnie |
Mimo wszystko bohater do pewnego momentu próbuje to robić, ale nie potrafi sprostać wyzwaniom. Po śmierci syna, o którą oskarża siebie, odchodzi od rodziny, popada w depresję, alkoholizm... Kiedy go poznajemy, jest wrakiem człowieka.
"Od początku było coś nie tak z moim życiem - mówi - z jej [matki] życiem". Ma poczucie ulotności istnienia. Czyta "Życie i nauki Jezusa" i z pomocą znacznie młodszej od siebie kobiety próbuje znowu stanąć na nogi. Pomocą i ostoją jest mu także córka.
Opowiadając dramatyczne koleje losu bohatera autorzy filmu stawiają więcej znaków zapytania, niż dają odpowiedzi. To raczej rozważanie na temat dramatu i tajemnic ludzkiego losu, mające ciężar greckiej tragedii. I jak starożytni - odczuwamy współczucie i litość, a także trwogę, co też może przynieść nam los...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz