12 września zakończyła się we Wrocławiu stacjonarna edycja festiwalu filmów dokumentalnych, a 3 października - jego wersja online. Obejrzałam 14 filmów, a dwa z nich - nawet dwukrotnie. Największe wrażenie zrobiły na mnie właśnie te dwa ("Jacinta" i "Najpiękniejszy chłopiec świata"), dlatego powróciłam do nich w wersji online, nie pragnąc już oglądać nic innego. Warte uwagi okazały się ponadto "Film balkonowy" i "Śledztwo w domu spokojnej starości". Rozczarował "Polaków portret własny" oraz "Herbert - barbarzyńca w ogrodzie".
Spośród obejrzanych przeze mnie dokumentów wyróżniał się film Maite Alberdi: "Śledztwo w domu spokojnej starości". Nominowany do Oskara w kategorii Pełnometrażowy Film Dokumentalny, zdążył już zebrać sporo nagród na rozmaitych festiwalach. Reżyser zrobił właściwie film socjologiczny, ale nadając mu formę gatunku szpiegowskiego sprawił, że przykuwa uwagę każdego widza. Główny bohater, 83-letni Sergio, wygrywa casting, a w rezultacie udaje się w charakterze "szpiega" do domu spokojnej starości, by sprawdzić na miejscu, jaka jest sytuacja jednej z rezydentek. W ośrodku przeważają kobiety, więc pojawienie się dziarskiego staruszka budzi emocje i nadzieje różnych pań. Zabawne sceny, w których Sergio uczy się obsługi rozmaitych szpiegowskich gadżetów, przeplatają się z rozmowami i celebracją urodzin poszczególnych pensjonariuszy. Sergio - przemiły, kulturalny i empatyczny starszy pan - zaprzyjaźnia się z niektórymi paniami, pozwala im dowoli się wygadać, a przede wszystkim akceptuje je, pomimo rozmaitych dziwactw. Okazuje się, że pacjentki domu spokojnej starości mają dobrą, troskliwą opiekę, ale wszystkie bez wyjątku cierpią na straszliwą samotność. Rodziny jakby o nich zapomniały, więc na ogół pogrążone są we wspomnieniach i (lub) wyobcowane. Film głęboko poruszający i jakże aktualny w naszym starzejącym się społeczeństwie...
Ponieważ pandemia zasadniczo zmieniła nasze życie, interesującym było skonfrontować własne doświadczenia z refleksją innych. Obejrzałam więc "Polaków portret własny" - dokument trojga reżyserów: Jakuba Droczyńskiego, Macieja Białoruskiego i Roberta Rawłuszewicza. Film jest de facto kompilacją zainscenizowanych scen oraz zlepkiem materiałów pozyskanych od różnych osób. To nie miało prawa dobrze wyjść... Niczego sensownego się nie dowiedziałam, za to wyszłam z seansu z przekonaniem, że Polacy to naród bezrefleksyjny...
"Film balkonowy" - ludzkie historie i wartość rozmowy
Kadr z Filmu balkonowego |
Niektórych bohaterów swego filmu zna osobiście (m. in. panią Zosię, sprzątającą, bardzo mądrą życiowo osobę), innych dopiero poznaje. Trzeba przyznać, że ma talent do nawiązywania kontaktów, intuicję i wielką cierpliwość (film powstawał ponad dwa lata, ma 165 dni zdjęciowych!). Łoziński potrafi słuchać swoich rozmówców, nie dzieli ich na mniej i bardziej interesujących. Ostatecznego wyboru postaci i tak dokonał na etapie montażu i nie decydowała o tym bynajmniej jakaś intelektualna cenzura, raczej to, co bohaterowie wnieśli do filmu, czyli ich osobowości. Przed naszymi oczami przechodzi galeria różnorodnych postaci, niektóre wielokrotnie, co oddaje wrażenie właściwej życiu powtarzalności, a nawet porządku. Sprzątaczka, kobieta w ciąży, która później pokazuje swoje nowo narodzone dziecko do kamery, w nadziei, że utrwali jakąś ważną chwilę; poza tym pojawia się były więzień, który szuka swego miejsca do życia... Czasami są to tylko zdjęcia przechodzących osób, nikt nic nie mówi, ale jest czas na refleksję. Łoziński wpisuje owe spotkania w pory dnia i roku - mamy świadomość, że mijają dni, sceneria rozmów się zmienia - życie płynie Z czasem czujemy, że w jakimś sensie znamy tych ludzi, widząc ich i słuchając kolejny raz. Posługując się bardzo oszczędnymi środkami, reżyser zapisał ważne doświadczenie, nie stroniąc przy tym od subtelnego humoru, a nawet autoironii. Film doprawdy wart polecenia.
A tak mówił o swoim filmie sam reżyser podczas spotkania w Gdyńskim Centrum Filmowym.
Jacinta Jessici Farnshaw: o walce ze złym losem
Spośród obejrzanych podczas 18. Millennium Docs Against Gravity FF dokumentów najbardziej zapadły mi w pamięć dwa filmy, które nazwałabym wariacjami na temat ludzkiego losu: "Jacinta" oraz "Najpiękniejszy chłopiec na świecie".
Kadr z filmu Jacinta |
Pierwszy z nich jest wprawdzie debiutem zrealizowanym przez Jessicę Earnshaw, ale jakże ważnym i poruszającym. Reżyserka jest dokumentalistą i fotografem, od lat zajmującą się programami społecznymi. Jej praca skupia się na sądownictwie karnym, związkach rodzinnych i kobietach. Jest absolwentką programu fotoreportażu International Center of Photography (Nowy Jork). Nie jest więc taką zwyczajną debiutantką. Przede wszystkim jednak okazała się także wrażliwą i empatyczną osobą, która poświęciła swojej bohaterce kilka lat, aby pokazać jej życie i problemy, które – jak się ostatecznie przekonujemy – mają uniwersalne przesłanie.
Film jest właściwie dramatyczną opowieścią o rodzinnych traumach - o tym, jak destrukcyjny mają wpływ na kolejne pokolenia kobiet i mężczyzn. W centrum opowieści znajduje się tytułowa bohaterka i jej toksyczna więź z matką, ale dzięki bliskiemu towarzyszeniu młodej kobiecie (kiedy ją poznajemy ma 26 lat) zaczynamy lepiej rozumieć jej postępowanie i niemożność odcięcia się od trudnej przeszłości. To nie jest pierwszy pobyt w więzieniu bohaterki filmu. Trafia tam, ponieważ kradnie, bierze narkotyki, a nawet prostytuuje się. Przede wszystkim jednak naśladuje we wszystkim swoją matkę, którą bałwochwalczo podziwia i pragnęłaby być taka jak ona... Jacynta ma córkę, którą w wieku trzech lat (miała 16., kiedy ją urodziła) oddaje na wychowanie rodzicom swego partnera - ojca dziewczynki. Bardzo ją kocha, a zarazem ma świadomość, że jej relacja z córką jest równie toksyczna jak jej relacja z matką. "Kocham ją na tyle mocno, aby ją chronić od mojego życia" - mówi w pewnym momencie.
Ciąg dalszy recenzji znajdziecie pod tym linkiem.
"Najpiękniejszy chłopiec na świecie" - o dramacie i tajemnicach ludzkiego losu
Kadr z filmu "Najpiękniejszy chłopiec na świecie" |
Kiedy dojrzały już mężczyzna o wyglądzie proroka (ascetyczny, długie siwe włosy i broda) przemierza tajemnicze przestrzenie domu (?), który ukazany został w sposób oniryczny, jak ze snu, będąc zarazem przestrzenią zamkniętą, z której nie można się wydostać, towarzyszą mu głosy dziecka i matki. To jakby niezatarte wspomnienie z wczesnego dzieciństwa. Kolejna sekwencja jest już datowana: to 16 listopada 1962 roku - rozmowa z dzieckiem, której towarzyszy niepokojąca muzyka. Retrospekcje z dzieciństwa (nagrania filmowe oraz utrwalone na taśmie rozmowy telefoniczne) będą odtąd powracały i przeplatały się z wątkiem roli Tadzia w filmie Viscontiego oraz z obrazami współczesnego życia Andresena.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz