wtorek, 22 lutego 2022

Dyskretny urok opowieści na wystawie Ewy Rossano w Muzeum Teatru

Wyjątkową wystawę prac Ewy Rossano możemy obejrzeć w Muzeum Teatru im. Henryka Tomaszewskiego. Wyjątkową, bo rzeźby i obrazy na tej ekspozycji zdają się dialogować ze sobą, z widzem, z przestrzenią... Snują swoje opowieści (taki jest zresztą tytuł wystawy), a zarazem pozostawiają przestrzeń dla widza - z jego wyobraźnią, skojarzeniami, historiami. 

Ewa Rossano, fot. Sabin Kluszczyński

O jednym z bohaterów powieści Ucho Igielne Wiesława Myśliwskiego powiada narrator: "Miało się wrażenie, że ze słów tworzy świat, nienaśladowany, niepowtarzany za kimś, niczym wielobarwne malowidło, na które się patrzyło, kiedy opowiadał, a nawet w którym widziało się i siebie, towarzyszącego mu w wędrówce przez ten jego świat, bo słowa nieraz tak wciągają w czyjeś życie, choćby nie wiadomo jak odległe od naszego".

Myśliwski porównuje opowieść do wielobarwnego malowidła, tworzącego świat, w którym  - patrząc uważnie - można zobaczyć także siebie. Takie samo odczucie miałam obcując z wyjątkowymi dziełami rąk Ewy Rossano. Jej rzeźby - połączenie kruchego szkła i twardego metalu - opowiadają  o dwoistości ludzkiej natury, o tym, że spotkanie z drugą istotą nas przemienia, ale zapraszając do refleksji pozostawiają także rozbudowaną sferę tajemnicy. Może tu właśnie jest przestrzeń dla nas - naszych opowieści płynących ze świata, z którym przybywamy..?

Niewielkie rozmiarami, zawierają piękne detale, które w odpowiednim oświetleniu nabierają blasku i wigoru. Można też zajrzeć do zaimprowizowanej pracowni artysty i poczuć atmosferę, w jakiej powstają, przyjrzeć się narzędziom, materiałom, detalom...

Miałam szczęście obcować z nimi najpierw wędrując po wystawie sama, a następnie z artystką, która uchyliła przede mną rąbka tajemnicy - dowiedziałam się m. in. jak powstawały rzeźby i obrazy, jaki był pierwotny zamysł, co pragnęła poprzez nie wyrazić... 

Ewa Rossano, Sekret, 2021, brąz i kryształ, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek

Barbara Lekarczyk-Cisek: Chodząc  po tej niezwykłej wystawie, z ciekawością zatrzymywałam się przy prezentowanych na niej artefaktach. To było doświadczenie podobne do spotkań z ludźmi - jedni mieli mi do opowiedzenia więcej, inni mniej, ale każdy wart był uważnego zatrzymania się i posłuchania. Byłam na przykład  ciekawa sekretu, który powierzają sobie dwie kobiety połączone ze sobą jakąś tajemnicą, co zresztą podkreśla tytuł: "Sekret".  A może jest to jedna i ta sama postać? Ich subtelne piękno, rodzaj wspólnoty i dualizm przejawiający się w połączeniu szlachetnego, pełnego rozmaitych wypukłości brązu z rozświetlonym fioletem kryształu są doprawdy intrygujące... Równie intrygujące są tytuły i cytaty. Interesujący jest także sam zamysł.

Ewa Rossano: Początkowy zamysł często ulega przeobrażeniom. W tym przypadku chciałam na początku wyrzeźbić dwie siostry, ale w trakcie - tak jest zazwyczaj w moim przypadku - zaczęłam podążać za tym, co "mówiła" sama rzeźba, poddałam się jej prowadzeniu. To moje  ręce "opowiadają" i sama postać zaczyna powstawać jakby autonomicznie. Najpierw powstał kryształ w moim ulubionym kolorze ultramaryny, który odsyła nas w inne rejony: nieba, morza, chabru... Nadaje głębię. Kiedy zaczęłam tworzyć suknię, stała się niejako podwójna - powstały dwie postaci, ale zarazem nie o dwie postaci tu chodzi, co raczej o sekret człowieczeństwa, ludzkiej dwoistości. Chciałam pokazać duchowość i cielesność, delikatność i siłę, jawę i sen... Są sekrety, o których chcielibyśmy wiedzieć, ale są także i takie, których być może nigdy się nie poznamy. Trzeba by pogodzić się z faktem, że nie musimy wiedzieć wszystkiego, ale możemy żyć w harmonii ze sobą i ze światem.

B.L.C. Całe szczęście, że tak jest! Świat byłby nudny bez tajemnic. Jednak pomiędzy postaciami istnieje interakcja, toczy się rozmowa...

E. R. Postaci rzeczywiście ze sobą rozmawiają, a jedna z nich trzyma coś w dłoni, co? - nie wiemy, a także czy się z nami tym podzieli, w każdym razie nie skrywa tego. W tej pracy chciałam też zawrzeć myśl, że otaczają nas różne osoby, które żyją czasami daleko, ale mimo to istnieją, więc nie powinniśmy myśleć tylko o sobie, bo nie jesteśmy pępkiem świata. 

Ewa Rossano, Szepty, 2021, brąz i kryształ, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek

B.L.C. Obok postaci "Sekretu" widzimy inną rzeźbę, zatytułowaną nie mniej interesująco: "Szepty" i widoczne jest, że postać szepce z inną formą bytu (śmiech)...

E. R. Tak, to nie chodzi nawet dosłownie o ptaka, ale właśnie o inną formę bytu. Ptaki dużo podróżują i widzą świat z zupełnie innej perspektywy - to mnie w nich najbardziej fascynuje. Stworzenie przedstawione w tej rzeźbie jest wyjątkowo duże, może więc przeżyło wiele ważnych podróży (śmiech). Nie mamy też pewności co do tego, czy ptak dopiero przyleciał, czy może się żegna... W każdym razie czujemy jego zaufanie. W tej relacji zawarta jest prawda, a o to mi zawsze najbardziej chodzi. 

Ewa Rossano, O świcie, 2021, technika mieszana i słoma na drewnie

Na wystawie - w towarzystwie rzeźb - znajdują się także obrazy, równie intrygujące - jak choćby ten zatytułowany "O świcie", w którym leżąca sylwetka kobiety zdaje się wyłaniać z nietypowego tła, w którym dostrzegam...słomę. Czy jest to opowieść o związkach człowieka z naturą, od której wprawdzie odeszliśmy, ale jednak nadal jest częścią nas samych, co w jakiś sposób czujemy znajdując się na pograniczu jawy i snu? 

Któż to wie... Może i tak jest. Ciągle eksperymentuję i nie byłoby tych obrazów, gdyby nie moja ciekawość. Nie zadowalam się tym, co już umiem, ale nieustannie pragnę poznawać. Ten obraz jest tego przykładem. Wykorzystuję tutaj techniki, której używało się dawno temu do lepienia ścian domów. Poznałam tę technikę w pracowni Patricka Fischera w Alzacji, który nie tylko maluje, ale produkuje też własne farby z naturalnych pigmentów. Tego rodzaju obrazy nazywam "malowaniem na sianie" (śmiech). Natura jest czymś niezwykłym - nawet siano połyskuje. Z moimi pracami już tak jest, że kiedy maluję, to trochę rzeźbię, a gdy rzeźbię, to także maluję. 

Ewa Rossano, Frida, 2021, technika mieszana i słoma na drewnie,
fot. Barbara Lekarczyk-Cisek

W podobnej technice została wykonana także "Frida", ale nie jest to Frida Kahlo?

Nie, to nie ten trop. Nazwałam tak tę postać, bo wydawało mi się, że to imię do niej pasuje. Jest trochę surowa, ale bardziej dla siebie - widać to w jej spojrzeniu. W tej technice podoba mi się to właśnie, że ma charakter szkicu, fresku, formy otwartej. Ważne jest także otoczenie postaci, jakby wyjęte z innej rzeczywistości. 

Ewa Rossano, Ogród wypowiedzianych słów, 2021, brąz i kryształ,
fot. Barbara Lekarczyk-Cisek

"Fridę" oglądamy w towarzystwie bardzo interesującej rzeźby o poetyckim tytule: "Ogród wypowiedzianych słów", przedstawiającej kobiecą sylwetkę, której tułów połyskuje soczystą zielenią, a całą przednią część sukni stanowi ażurowy liść, prowadzący jakby do wewnętrznego świata postaci...

Od początku miałam zamysł ukazania ogrodu, do którego prowadzi tajemne wejście - wejście do innego świata. Kojarzy mi się on z rajskim ogrodem, z biblijnym dziełem stworzenia, kiedy Bóg wypowiada słowa, które powołują świat do istnienia. Poza teologicznymi skojarzeniami ma to dla mnie również i takie znaczenie, że tym ogrodem jesteśmy my sami dzięki słowom, które wypowiadamy. Częścią naszego ogrodu stają się także inni ludzie, do których kierujemy słowo. Ogród zawiera w sobie te słowa, które zostały wypowiedziane, a więc przyoblekły się w ciało - stały się rzeczywistością, choć niekoniecznie materialną. Czasami piękne, niekiedy trochę nam zawadzają, ale są. 

Ewa Rossano, Albertyna, 2021,
brąz, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek
A obok "Ogrodu..." stoi Albertyna, o której nie wiedziałam, że sprowokowała Cię do napisania wiersza, dopóki nie zajrzałam do katalogu:

Albertyna prostuje się w wyniosłej pozie i wstrzymuje oddech,
by już za moment, za chwilę wyszeptać najskrytsze życzenia.
(...)
Jestem Nią, jestem Albertyną.

Każda rzeźba jest właściwie po trosze Tobą...

 "Albertyna" jest utrwalona w geście zatrzymania się, ale przeżywa rodzaj wewnętrznej burzy. Czuje się wibrujące w niej emocje. 

Dla mnie jest to także Albertyna Prousta, która pozostaje dla bohatera niedocieczoną tajemnicą...

Takie skojarzenie jest możliwe, mnie jednak chodziło o pokazanie wewnętrznego świata, którego nie widać, a czasami nawet go nie odczuwamy. Albertyna stoi jak forteca i broni do siebie dostępu, a wewnątrz bardzo wiele się dzieje. Końcówka wiersza: "Albertyna to ja" sugeruje, że każdy z nas jest nią. 

Ewa Rossano, Równonoc, 2020, brąz,
fot. Barbara Lekarczyk-Cisek

Fascynująca jest także "Równonoc", która mnie się kojarzy z "Umarłą klasą" Tadeusza Kantora. Wszystkie postaci w tym spektaklu niosą na swoich plecach rozmaite wydarzenia z przeszłości: swoje traumy, doświadczenia itd. Podobnie niesie to "COŚ" postać twojej rzeźby, ale jej pełna energii, wyprostowana sylwetka wskazywałaby raczej na pozytywny bagaż doświadczeń...

Ta rzeźba ma swoją historię. Początkowo były to dwie odrębne postacie, a zarazem jedna i ta sama osoba. Potem jednak połączyły się w jedną całość: jedną jej część stanowią lata młodzieńcze, druga symbolizuje dojrzałość. To, co trzyma w ręku, jest rodzajem nici, którymi tka swoje życie. Pomyślałam też, że ta nić być może łączy ją z przeszłością - z jej przodkami...A może są to słowa i sprawy, o których myśli, a potem je niesie... To jedna z tych prac, których sama jeszcze nie odkryłam do końca. 

Ewa Rossano, Namiętność, 2021, brąz i kryształ
fot. Barbara Lekarczyk-Cisek

Czasami rzeźby długo nie dają się odkryć, jakby broniły dostępu do siebie. "Namiętność" należy do takich właśnie prac. Nasza intymność, namiętność jest takim bogactwem emocji, że może mieć różne odsłony. Może o to właśnie chodzi, aby nie była za każdym razem taka sama. Dlatego ma tyle różnych drzwi i odsłon...

Ewa Rossano, Przyszłość - Przeszłość", 2010, technika mieszana na drewnie,
fot. Barbara Lekarczyk-Cisek

Zainteresowało mnie, dlaczego na obrazie "Przeszłość - Przyszłość" tak bardzo są one od siebie oddzielone, czyżbyś chciała się odciąć od przeszłości (śmiech)?

Nie wiem (śmiech), być może pionowa kreska oznacza teraźniejszość, która dopiero się zapisuje...

Twoja wystawa w Muzeum Teatru ma jeszcze inną odsłonę. Na najwyższym piętrze, obok rzeźb i obrazów, towarzyszą nam multimedia, a ściślej - realizacje filmowe inspirowane Twoimi pracami. O ile rzeźba jest nieruchoma, o tyle na nich widać żywioł ruchu, słychać muzykę... Świetnie się to dopełnia.

Etiuda pantomimiczna, choreografia i reżyseria etiud: Katarzyna Sobiszewska,
realizacja  filmu i montaż: Sabin Kluszczyński

Ta okoliczność, że wystawa ma miejsce w Muzeum Teatru im. Henryka Tomaszewskiego, sprawiły, że pojawił się pomysł projektu z aktorami pantomimy, którzy pracowali z Tomaszewskim. Pięknie opowiadają ciałem Mariusz Sikorski, Anną Nabiałkowską i Katarzyną Sobiszewska. Natomiast pomysł z bokserkami zrodził się wiele lat temu, kiedy zrobiłam odlew swoich pięści. Bardzo mi się podobało to połączenie siły i delikatności, które próbowałam następnie oddać w rzeźbie za pomocą kryształu. Poznani dzięki Małgorzacie Bruder, kierowniczce Muzeum Teatru aktorzy zaangażowali się w projekt etiud i filmu. Bardzo lubię poznawać nowych ludzi - niezmiernie mnie to inspiruje.

Ewa Rossano, To miejsce, w którym dotknęłam nieba - i już nie puściłam, 2015, kryształ,
fot. Barbara Lekarczyk-Cisek

Bardzo dziękuję za tę opowieść o wystawie. Sądzę, że zachęci ona i zaintryguje kolejnych poszukiwaczy tajemnic i opowieści, których nieocenionym medium jest sztuka, szczególnie tak piękna jak Twoja.


Wywiad z Ewą Rossano można znaleźć pod tym linkiem.


Ewa Rossano, Kraina czułości, 2016, brąz i kryształ,
fot. Barbara Lekarczyk-Cisek

Ewa Rossano, Kraina czułości (detal), 2016, brąz i kryształ,
fot. Barbara Lekarczyk-Cisek


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wydarzenia w Muzeum Narodowym i oddziałach 1.12.2024

 W nadchodzący weekend Muzeum Narodowe we Wrocławiu zaprasza na wykłady w ramach cyklu „Kurs historii sztuki” oraz w cyklu „Jakie to ameryka...

Popularne posty