poniedziałek, 4 lipca 2022

Jubileusz "Wieczorów w Arsenale" z fawerwerkami /relacja z festiwalu/

Wprawdzie XXV edycja Festiwalu Muzyki Kameralnej "Wieczory w Arsenale" dobiegła końca, ale zarówno repertuar ostatniego koncertu, zatytułowanego znacząco "Finałowe fajerwerki", jak też atmosfera całości, nastroiła pozytywnie zarówno wykonawców, jak i melomanów. Pozostaje mieć nadzieję, że nastąpiło nowe otwarcie "Wieczorów...", nad którymi czuwa teraz ich Patron - Jan Stanienda. 

Jan Stanienda, fot. wieczorywarsenale.pl

"Wieczory..." bez Jana Staniendy

XXV edycja Festiwalu Muzyki Kameralnej "Wieczory w Arsenale" była na wiele sposobów wyjątkowa. Przede wszystkim dlatego, ze zabrakło w tym roku ich pomysłodawcy i spiritus movens - Jana Staniendy... Wyjątkowa była również dlatego, że w tym roku "Wieczory..." odbyły się po raz 25. Ten zacny festiwal muzyki kameralnej wpisał się już na trwałe w pejzaż wrocławskich wydarzeń muzycznych i ma już swoją publiczność. Obawy, że bez lidera festiwal wypadnie blado, okazały się płonne. "Po owocach poznacie ich". Drzewo, które przed dwudziestu pięciu laty zasadził śp. Jan Stanienda, wydało dobre owoce. Pozostała przecież wspaniała, założona przez Niego, Orkiestra Kameralna Wratislavia, niepowtarzalna atmosfera "Wieczorów...", muzyka...  Artysta mógłby powtórzyć za św. Pawłem: "W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem" - piękne, spełnione życie. 

Jan Stanienda ukończył Akademię Muzyczną im. Fryderyka Chopina w Warszawie, w klasie skrzypiec Krzysztofa Jakowicza. Od 1975 roku był członkiem Polskiej Orkiestry Kameralnej prowadzonej przez Jerzego Maksymiuka, a od 1977 r. jej koncertmistrzem i solistą. Następnie, w latach1986-2000 był koncertmistrzem orkiestry Sinfonia Varsovia, w latach 1992-95 pełnił także funkcję kierownika artystycznego Orkiestry Kameralnej "Leopoldinum". Kiedy w 1996 r. powstała Wrocławska Orkiestra Kameralna Wratislavia, założona przez byłych członków Orkiestry "Leopoldinum", jej dyrektorem artystycznym został Jan Stanieda. 

A tak zmarłego skrzypka w radiowej Dwójki wspominał m.in. prof. Krzysztof Jakowicz: - Jan Stanienda to jeden z moich najwybitniejszych studentów. Swego czasu miałem przyjemność grać z nim podczas pierwszego tournee Polskiej Orkiestry Kameralnej w Stanach Zjednoczonych. Był nieprzeciętnym artystą, pracującym niezmiernie intensywnie, mającym fantastyczny dorobek artystyczny i pedagogiczny. Odszedł nie tylko mój wspaniały uczeń, ale i bardzo serdeczny kolega.

Jan Stanienda grał z wieloma znakomitymi muzykami, m.in. z Sir Yehudi Menuhinem, Maurice'em André, Michalą Petri, Wandą Wiłkomirską, Krzysztofem Jakowiczem, Janoszem Starkerem, Barbarą Hendricks, Maurice'em Bourgue, Lidią Grzanką-Urbaniak, Krzysztofem Jabłońskim, Andriejem Gridczukiem, Grzegorzem Nowakiem, Tadeuszem Wojciechowskim, Guyem Touvronem, Nigelem Kennedym i Ewą Pobłocką. 

Koncert inauguracyjny, fot. Kazimierz Ździebło

Celnym pomysłem organizatorów była decyzja niezastępowania Jana Staniendy nowym dyrektorem artystycznym, lecz zaproszenie do udziału w festiwalu artystów, którzy należeli do grona współpracowników i przyjaciół artysty, by poprowadzili kolejne "Wieczory...", nadając im własny "charakter pisma", nawiązując wszakże do zmarłego Mistrza. Nie przypadkiem koncert inauguracyjny poprowadziła Jego znakomita studentka - skrzypaczka Roksana Kwaśnikowska, podczas gdy program wypełniły dzieła ulubionych kompozytorów Staniedy: Edvarda Griega, brytyjskiego skrzypka i kompozytora - Franka Bridge`a, a także amerykańskiego kompozytora - Samuela Barbera. To był szczególnie poruszający "Wieczór...", nie tylko za sprawą muzyki, ale także dlatego, że odsłonięto na dziedzińcu Muzeum Miejskiego Arsenał, gdzie odbywają się festiwale, tablicę pamiątkową poświęconą Janowi Staniendzie.  Zabrała przy tym głos wdowa po artyście. Na koniec festiwalu, kiedy muzycy Orkiestry Kameralnej Wratislavia zostali obdarzeni kwiatami, wykonano bis na cześć śp. Jana, a jedną z róż umieszczono przy tablicy pamiątkowej Jemu poświęconej...

"Kwintety fortepianowe" i "Fortepian Mozarta" pod kierownictwem Krzysztofa Staniendy

"Wieczór..." pod hasłem "Kwintety fortepianowe" wypełniła muzyka Beli Bartóka  (Kwintet fortepianowy C-dur BB 33) i Johannesa Brahmsa (Kwintet fortepianowy f-moll op. 34), a co istotne było rodzinnie. Tym razem wystąpił działający od 2013 roku Chopin Piano Quintet, w którym grają m. in. Krzysztof  i Maria Stanienda (fortepian i altówka), zrobiło się więc rodzinnie 😀. Syn Jana - bardzo uzdolniony młody pianista, znakomicie wykształcony. Ukończył ZPSM im. K. Szymanowskiego w Warszawie, w klasie prof. Marii Palmowskiej-Guz oraz Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina w Warszawie (klasa fortepianu prof. Edwarda Wolanina i klasa kameralistyki prof. Krystyny Makowskiej-Ławrynowicz). Ponadto jest uczniem tak wybitnych pianistów, jak: Dang Thai Son, Wiera Nosina, Martin Hughes, Katarzyna Popowa-Zydroń, Andrzej Jasiński, Stefan Kutrzeba, a także znanych kameralistów, takich jak Lee Kum-Sing, żeby wymienić tylko tych. Maria zaś (Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina w Warszawie w klasie altówki prof. Marka Marczyka, liczne zagraniczne kursy mistrzowskie) koncertowała wraz z Baltic Youth Philharmonic pod dyrekcją Kristiana Järviego, współpracowała z Filharmonią Narodową, Filharmonią Łódzką, Sinfonią Iuventus. Działający już blisko dekadę zespół jest dobrze zintegrowany, więc muzyka w ich wykonaniu zabrzmiała pięknie.

Chopin Quintet, fot. Kazimierz Ździebło
Jedną z gwiazd tegorocznych "Wieczorów pod Arsenałem" był znakomity chopinista z Wrocławia - Piotr Alexewicz, niesprawiedliwie i po macoszemu potraktowany na ubiegłorocznym Konkursie Chopinowskim. A był to jeden z najciekawszych interpretatorów muzyki Fryderyka Chopina, niezwykle wrażliwy i dojrzały, mimo młodego wieku. Oprócz Koncertu fortepianowego A-dur KV 414 W. A. Mozarta, pianista zagrał "Romans" z Serenady na smyczki op. 2 Mieczysława Karłowicza oraz  Serenadę na smyczki E-dur op. 22 A. Dvořáka. I nie zawiódł naszych oczekiwań - prawdziwy wirtuoz!

Jakub Jakowicz - rozważny i romantyczny


Choć największym powodzeniem cieszyła się Anna Maria Jopek, która wystąpiła ze znanym trębaczem jazzowym, Piotrem Wojtasikiem (wszystkie bilety wykupiono), to dla mnie prawdziwą gwiazdą tego festiwalu był Jakub Jakowicz. Wirtuoz skrzypiec (jak jego ojciec, Krzysztof - mistrz Jana Staniendy) i muzyk z pasją wraz z członkami zespołu Orkiestry Wratislavia już podczas pierwszego koncertu porwał nas... do Madrytu, z wdziękiem i humorem wykonując Kwintet smyczkowy C-dur op. 30 nr 6 „La musica notturna delle strade di Madrid” L. Boccheriniego. Utwór opisuje tętniące życiem ulice nocnego Madrytu. O kompozycji tej pisze krytyk Jaume Tortella: „Biorąc inspirację z nocnych scen ulicznych Madrytu, wydaje się, że z nostalgią spogląda wstecz na wesołość i gwar hiszpańskiej stolicy, przywołując dźwięk dzwonów kościelnych miasta, dzwoniących na wieczorną modlitwę, a także popularne tańce, które były rozkoszą jego młodych lat...”. 

Koncert "Wieczór w Madrycie", fot. Barbara Lekarczyk-Cisek
Sam Boccherini uznał ten utwór za bezużyteczny, a nawet śmieszny, uważał bowiem, że jest zbyt "hiszpański" i publiczność mieszkająca gdzie indziej nie zrozumie jego znaczenia, a wykonawcy nie zagrają go w odpowiedni sposób. Tymczasem siedzący na dziedzińcu Muzeum Arsenał melomani byli najlepszym dowodem na to, jak bardzo się kompozytor mylił! I zapewne nie była to jedynie sprawa wyobraźni polskich melomanów, ale przede wszystkim znakomita gra artystów. Zaplanowano nawet choreografię do tego utworu! Jakub Jakowicz, ukryty za murem, rozpoczynał swoją grę pozostając niewidocznym dla publiczności, by następnie wyłonić się z ciemności i wejść na estradę. I doprawdy daliśmy się ponieść wyobraźni!  Na zakończenie koncertu zabrzmiał Oktet smyczkowy Es-dur op. 20  F. Mendelssohna-Bartholdy`ego - muzyka inna z ducha, ale nostalgicznie piękna. Oktet powstał, gdy kompozytor miał zaledwie szesnaście lat, ale jest dziełem prawdziwie mistrzowskim. Inspirację tej czteroczęściowej kompozycji stanowiła "Noc Walpurgii" z "Fausta" Goethego.  W pogodnym nastroju i migotliwych melodiach utwór przenosi słuchacza do tajemniczego świata duchów. 

Prawdziwym popisem wirtuozerii Jakuba Jakowicza był drugi koncert z jego udziałem: "Romantyczny wirtuoz". Wybitny skrzypek znakomicie się odnalazł w roli romantycznego wirtuoza - był porywający i błyskotliwy. A przy tym niepostrzeżenie dyrygował orkiestrą, posługując się nieznacznie mimiką, w istocie zaś prowadząc ją swoją grą - jej tempem i swoją pasją, co dało znakomite rezultaty. Artyści wykonali najpierw niedokończone, młodzieńcze dzieło I. J. PaderewskiegoSuitę G-dur na orkiestrę smyczkową. Dwie kolejne kompozycje: Introdukcja i Rondo capriccioso op. 28 Camille Saint-Saënsa oraz Wariacje na temat własny op. 15 Henryka Wieniawskiego były de facto wirtuozowskim popisem Jakuba Jakowicza, który na dodatek dzielił się z publicznością swoim poczuciem humoru. O Saint-Saënsie powiedział żartobliwie, parafrazując tekst "Dziennika" Witolda Gombrowicza, poświęcony Henrykowi Sienkiewiczowi, że jest pierwszorzędnym kompozytorem drugorzędnym 🙂 Zapewne dlatego wspaniale się tej znanej kompozycji słuchało! 

Koncert "Romantyczny wirtuoz", fot. Barbara Lekarczyk-Cisek
Równie porywający, choć w innym stylu, był Henryk Wieniawski, którego "Wariacje..." były wspaniałym popisem umiejętności, a także swobody wykonawczej Jakowicza. Wykonanie tego utworu wymaga bowiem od skrzypka swobody w grze akordowej i oktawowej, umiejętności wykonywania różnorodnych form staccata, błyskotliwych pasaży oraz całego sztafażu elementów wirtuozowskiej techniki, jak również czystości intonacji flażoletów. Kompozycja ta oparta jest na technice wariacyjnej i posiada nietypową formę. Temat z trzema wariacjami (w dur) poprzedza molowy wstęp z elementami kadencji. Fragment ten pojawia się ponownie po wariacjach, po czym następuje finał w formie błyskotliwego walca, zakończony efektowną kodą. W interpretacji Jakuba Jakowicza było to zachwycające doświadczenie! 

Wprawdzie XXV edycja Festiwalu Muzyki Kameralnej "Wieczory w Arsenale" dobiegła końca, ale zarówno repertuar ostatniego koncertu, zatytułowanego znacząco "Finałowe fajerwerki", jak też atmosfera całości, nastroiła pozytywnie zarówno wykonawców, jak i melomanów. Pozostaje mieć nadzieję, że nastąpiło nowe otwarcie "Wieczorów...", nad którymi czuwa teraz ich Patron.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Aśki Borof (nie)codziennik /relacja z wystawy " "Aśka Borof. Powszednie misterium"/

Od 27 kwietnia we wrocławskim Muzeum Etnograficznym można oglądać absolutnie unikalną wystawę prac Aśki Borof – artystki, która opisuje świa...

Popularne posty