poniedziałek, 30 września 2024

Przyjazna przyszłość za sprawą muzyki. Relacja z 59. Międzynarodowego Festiwalu Wratislavia Cantans

W dniach od 5. do 15 września 2024 roku odbył się -  już po raz 59! – Międzynarodowy Festiwal Wratislavia Cantans. Tym razem pod hasłem "Migracje". Były to zatem dni nie tylko wypełnione piękną muzyką, znakomitymi koncertami, ale także czas na refleksję. W niespokojnym świecie ciągłych wojen, powodzi i innych kataklizmów dawał nadzieję, że muzyka potrafi ocalić to, do dla człowieka najważniejsze i dać mu nadzieję na lepszą przyszłość. 


Przyjazna przyszłość dzięki muzyce

Maestro Giovanni Antonini, dyrektor artystyczny festiwalu, który pełnił tę funkcję przez 12 lat, od 2012, co roku, poddawał melomanom pod refleksję  rozmaite interesujące i często nad podziw aktualne tematy, pozwalające przechodzić "Z ciemności w światło" (49. odsłona), śledzić "Niebezpieczne związki" władzy i muzyki (57. Wratislavia), snuć refleksje na temat tego, czym jest wolność (53. "Wyzwolenie") lub –  jak w tym roku: rozważać rozmaite znaczenia słowa "migracje".  Jak mogliśmy przeczytać w książce programowej,  zjawisko to dotyczyło kompozytorów i ich rodzin, czego przykładem jest Georg Friedrich Händel, którego dziadek był kotlarzem w Breslau, zanim przeniósł się z rodziną do Halle. A sam kompozytor... Osobny koncert, w którym znalazły się kompozycje Henryka Mikołaja Góreckiego i Mikołaja Góreckiego poświęcono twórcy Festiwalu Wratisłavia Cantans - Andrzejowi Markowskiemu, nawiązując do jego udziału w Powstaniu Warszawskim. W innym pojawił się Nokturn na orkiestrę smyczkową Romana Palestra - kompozytora urodzonego w Śniatyniu na Kresach, który wyemigrował do Monachium, gdzie współtworzył polską sekcję Radia Wolna Europa, a następnie mieszkał do śmierci w Paryżu. Dla wybitnego dyrygenta Christopha Eschenbacha, obecnie szefa NFM Filharmonii Wrocławskiej, jest to z kolei powrót do miejsca narodzin. Można by na różne sposoby rozważać to zjawisko, faktem jest jednak, że ma ono charakter dość powszechny, o czym świadczą losy i dzieła kompozytorów, których utwory zostały zaprezentowane na tegorocznym festiwalu. W swoim słowie wstępnym Giovanni Antonini zawarł również ważne przesłanie:

"Spotkajmy się na festiwalu w mieście spotkań religii i kultur, przeszłości i teraźniejszości. Spróbujmy pomyśleć o przyjaznej przyszłości dzięki muzyce".

Giovanni Antonini z solistami - od lewej: Julia Lehzneva, Anet Fritsch, 
Lucile Richardot, Krystian Adam Krzeszowiak, koncert " Triumf Czasu",
fot. Karol Adam Sokołowski/NFM


Triumf  Händla


Na początek Festiwalu Wratislavia Cantans zabrzmiało oratorium Georga Friedricha Händla: "Triumf czasu i prawdy", tak bowiem brzmi ostateczny tytuł kompozycji napisanej w trzech różnych wersjach na przestrzeni pięćdziesięciu lat twórczości kompozytora. I to właśnie ten utwór, wraz z oratorium "Izrael w Egipcie", był prawdziwą perłą tegorocznego festiwalu, którego charakter był wszakże w zamyśle jego twórcy Andrzeja Markowskiego oratoryjno - kantatowy.

Händel stworzył własny rodzaj oratorium, który zwykł nazywać "a sacred drama", a który był w istocie wielkim dramatem biblijnym, mającym w sobie niekiedy patos antycznych tragedii. Koncepcja oratorium, świadomość, czym ma być ta forma, dojrzewała w wyobraźni Händla stopniowo, nakładając się na ostatnią fazę aktywności operowej kompozytora. Punktem zwrotnym okazał się przełom 1738/39 roku, kiedy to powstały dwa wielkie oratoria: "Saul" oraz "Izrael w Egipcie", diametralnie odmienne, jak gdyby ich autor chciał wypróbować różne sposoby podejścia do Biblii. 

Pierwsze oratorium Händla, skomponowane wiosną 1707 roku do włoskojęzycznego libretta kardynała Benedetto Pamphiliego nosiło tytuł "Czas i Rozczarowanie" i chociaż zostało skomponowane przez młodego twórcę, dostrzeżemy w nim zalążki geniuszu, a także niewyczerpane źródło pomysłów, do których kompozytor wielokrotnie później sięgał. Jedno jest pewne, że bez tej i kolejnych wizyt w Italii twórczość i kariera Händla potoczyłaby się zupełnie inaczej, ale przecież wielu twórców migrowało do tego kraju, nie osiągając tak wspaniałych rezultatów. Zresztą, ostatecznie Händel został uznany narodowym kompozytorem ... Anglików. 

"Triumf Czasu": od lewej  Stefano Barneschi (skrzypce) i Anet Fritsch (sopran, Piękno),
fot. Karol Adam Sokołowski/NFM

Dwuczęściowe oratorium miało swoją premierę latem 1707 roku w Rzymie. Jedną z jego słynnych arii jest "Lascia la spina, cogli la rosa" (Zostaw cierń, weź różę), przekształconą później w "Lascia ch'io pianga" (Zostaw mnie, abym płakał) w operze "Rinaldo". Dzieło zostało poprawione i rozszerzone do trzech części w marcu 1737 roku, zmieniono również jego tytuł na "Triumf Czasu i Prawdy". Händel mieszkał w tym czasie w Anglii i wystawiał anglojęzyczne oratoria i opery włoskie. Premiera tej wersji odbyła się 23 marca, w następnym miesiącu doczekała się trzech kolejnych wykonań, a wznowiono ją w 1739 roku. W marcu 1757 roku, być może bez większego zaangażowania niewidomego już i starzejącego się Händla, oratorium zostało jeszcze bardziej rozbudowane. Libretto zostało przetłumaczone na język angielski, prawdopodobnie przez ostatniego librecistę kompozytora, Thomasa Morella, podczas gdy John Christopher Smith Jr. prawdopodobnie skomponował partyturę. Chociaż "Jefta" (1751) jest uważany za ostatnie oratorium kompozytora, to trzecia wersja Il trionfo pojawia się później. Takie to były losy pierwszego oratorium Händla...

"Triumf Czasu", od lewej: Lucile Richardot (mezzosopran, Prawda), Krystian Adam Krzeszowiak (tenor, Czas), fot. Karol Adam Sokołowski/NFM

"Triumf czasu i prawdy" ma formę moralitetu: upostaciowane w nim Piękno i Przyjemność zostają skonfrontowane z Czasem i Prawdą. Można by powiedzieć za Freudem, że obrazują pewne etapy rozwoju człowieka, począwszy od okresu narcystycznego, kiedy to skupia się on na sobie – na własnych potrzebach i przyjemnościach, sprawach zewnętrznych, z pominięciem duchowych. Taka postawa prowadzi donikąd, jak usiłuje to w oratorium uświadomić Prawda, bez której człowiek żyje złudzeniami i nigdy nie osiągnie prawdziwej dojrzałości. Ta zaś polega na przyjęciu do świadomości, że istnieją nie tylko przyjemności, ale również cierpienie – bez jego doświadczenia i przyjęcia człowiek nigdy nie stanie się sobą i nie osiągnie prawdziwej wewnętrznej wolności. Uświadamia to także upostaciowany Czas, któremu wszystko podlega. Prawdziwe szczęście (pełnię) osiąga człowiek dopiero w obecności Boga, gdzie Czas nie ma już nad nim władzy. Część III oratorium ukazuje dramatyczną walkę Piękna z samym sobą. Pomimo uświadomienia sobie, że piękno duchowe jest nieprzemijające, ciągle jednak kuszone jest przez Przyjemność, będącą personifikacją "rozkoszy ziemskich", by użyć tytułu obrazu Hieronima Boscha. Ostatecznie jednak Piękno zwycięża, a Prawda i Czas triumfują.

"Triumf Czasu", od lewej: Stefano Barneschi (skrzypce) i Anet Fritsch (sopran, Piękno), 
fot. Karol Adam Sokołowski/NFM

Dramat na dwa soprany, mezzosopran i tenor został zaprezentowany we Wrocławiu przez znakomitych wykonawców: rolę Piękności (Bellezzy) zaśpiewała niemiecka śpiewaczka operowa Anet Fritsch, jako Przyjemność (Piacere) wystąpiła znana i lubiana Julia Lehzneva, partie Prawdy wykonała francuska mezzosopranistka Lucile Richardot, a w roli Czasu wystąpił Krystian Adam Krzeszowiak. Solistom towarzyszył zespół Il Giardino Armonico pod dyr. Giovanniego Antoniniego. Choć bardzo cenię sobie Julią Lehznevą i zazwyczaj piszę o niej entuzjastycznie, jej występ mnie tym razem rozczarował. Artystka wpadła w manierę śpiewania "na pokaz", słabo interpretowała tekst, gdy tymczasem po dojrzałej już wykonawczyni można by tego oczekiwać... Natomiast od pierwszej arii zawojowała mnie Lucile Richardot – piękny mezzosopran o ciemnej barwie (śpiewa także kontraltem i altem), artystka świadoma tego, o czym śpiewa, znakomicie interpretująca tekst libretta. Towarzyszący jej w roli Czasu Krystian Adam Krzeszowiak, dysponujący pięknym tenorem lirycznym, tym razem pokazał swój talent dramatyczny, wyróżniał się także sposobem interpretacji tekstu. 

Koncert "Izrael w Egipcie": Vaclav Luks z Collegium Vocale 1704, fot. Sławek Przerwa

Drugim oratorium Händla, które zaprezentowano podczas tegorocznego Festiwalu Wratislavia Cantans, było dzieło napisane w 1739 roku dla londyńskiego King's Theatre: "Izrael w Egipcie". Wykonał je znakomity Václav Luks ze swoim zespołami Collegium Vocale 1704 oraz Collegium 1704 i równie interesującymi solistami. Charakteryzuje je bogaty skład orkiestry (z trąbkami, rogami, puzonami, kotłami), która staje się głównym medium w jego odkrywczym malarstwie dźwiękowym. To także znakomite sceny realistycznie: oddane wodne kataklizmy (z potężną wizją przejścia przez Morze Czerwone), a chór zaś bierze żywy udział w akcji jako lud Izraela.

Premiera "Izraela w Egipcie" odbyła się 4 kwietnia 1739 roku w londyńskim King's Theatre. Oratorium nie było początkowo dobrze przyjęte przez publiczność, choć zostało pochwalone w "Daily Post". Drugie wykonanie zostało skrócone i ten głównie chóralny utwór został wzbogacony o arie w stylu włoskim. Komponując oratorium "Izrael w Egipcie", Händel przetwarzał muzykę ze swoich wcześniejszych kompozycji, a także szeroko korzystał z muzycznej parodii, czyli przerabiania muzyki innych kompozytorów, co było jego częstą praktyką. W swojej skróconej dwuczęściowej formie "Izrael w Egipcie" był bardzo popularny w XIX wieku dzięki partiom chóralnym. Począwszy od nagrania Johna Eliota Gardinera z 1978 roku, wiele współczesnych wykonań tego utworu wykorzystuje oryginalną, trzyczęściową wersję Händla. Podczas wrocławskiego koncertu, zatytułowanego "Exodus", zaprezentowano wersję dwuczęściową, którą wieńczy "Pieśń Mojżesza" po przejściu Izraelitów przez Morze Czerwone.

Koncert "Exodus", na pierwszym planie: Helena Hozová i Tereza Zimková (soprany),
fot. Sławek Przerwa

Tekst oratorium czerpie ze starotestamentalnej Księgi Wyjścia oraz Księgi Psalmów. Jego treść dotyczy historii Izraela, który zamieszkał w Egipcie w czasach wielkiego głodu, gdy drugą osobą w państwie był Józef, sprzedany niegdyś przez braci kupcom zmierzającym do Egiptu. Po latach zostaje im to wybaczone, a Józef sprowadza do Egiptu całą swoją rodzinę. Gdy jednak umiera, a państwem rządzi inny faraon, niepomny na zasługi Józefa, zaczyna się ucisk Izraelitów. Wreszcie Bóg wysłuchuje ich modlitw i powołuje Mojżesza, by wyprowadził naród z ziemi egipskiej, "domu niewoli". Zanim to się stanie, Bóg zsyła na Egipt dziesięć plag oraz dokonuje innych cudów (jak przejście przez Morze Czerwone), mających ukazać jego potęgę. Wydostanie się z niewoli jest początkiem długiej, trwającej czterdzieści lat, drogi do Ziemi Obiecanej, podczas której Bóg towarzyszy swojemu ludowi, zawiera z nim przymierze, a także obdarowuje przykazaniami, które mają go uchronić przed zniewoleniem grzechami. Chodzi bowiem także o wewnętrzną wolność od rozmaitych niedobrych przywiązań, a uwolnienie od nich jest długim i żmudnym procesem, dlatego Izraelici wędrują tak długo, choć pustynia nie jest przecież wielka. 

Koncert "Exodus", Krystian Adam Krzeszowiak (tenor)

Na początku I części oratorium Izraelici opłakują śmierć swego dobroczyńcy Józefa, Izraelity, a zarazem ulubionego doradcy faraona, króla Egiptu. Po nich następują czasy wzmożonego ucisku. Jest to wyjątkowo dramatyczna partia utworu, w której dominuje chór i orkiestra, odmalowując kolejne plagi spadające na Egipt, po których  następuje przejście przez Morze Czerwone. Na końcu następują dramatyczne wydarzenia: morze powraca na swoje miejsce i otchłań pochłania wojska egipskie ścigające Izraelitów. Po tych wypadkach świętują wyzwolenie. Następuje seria radosnych refrenów, a całość kończy się solowym sopranem i chórem oznajmiającym, że "Pan będzie królował na wieki wieków" oraz że "konia i jeźdźca jego wrzucił do morza". Śpiewom przewodzi prorokini Miriam, siostra Mojżesza i Aarona, a za nią podążają kobiety, tańcząc i grając na bębenkach. 

W interpretacji zespołu Collegium 1704 i Collegium Vocale 1704 Václava Luksa oratorium zabrzmiało niezwykle pięknie i podniośle. Nieliczne pojedyncze głosy: Krystian Adam Krzeszowiak (tenor), Benno Schachtner (kontratenor),  Tomáš Šelc i Tadeáš Hoza (basy), Helena Hozová i Tereza Zimková (soprany) splatały się z partiami chóralnymi. Siłą tego koncertu było doskonałe wyważenie proporcji pomiędzy śpiewem a brzmieniem orkiestry. Nic zatem dziwnego, że spotkał się on z wielkim aplauzem publiczności. 

Dodajmy, że Händel pojawił się także podczas 48 Kursu Interpretacji Muzyki Oratoryjnej i Kantatowej, kiedy to wraz z Orkiestrą Festiwalową pod batutą Andrzeja Kosendiaka wykonano arie i duety z "Almiry". Okazuje się, że kompozytor ten daje rozliczne możliwości, zarówno wytrawnym interpretatorom muzyki dawnej, jak też początkującym śpiewakom.


A jeżeli nie Händel, to kto?

Chociaż Händel triumfował na tegorocznym Festiwalu Wratislavia Cantans, wspaniałych koncertów było więcej. W swojej relacji nie mogę pominąć co najmniej trzech z nich: "Hommage à Markowski", poświęconemu twórcy Wratislavia Cantans, "Głos zmian" z kompozycjami Mykoły Dyleckiego oraz "Nowe początki", które zwieńczyły tegoroczny festiwal.

Yaroslav Shemet podczas koncertu "Hommage à Markowski", fot. Sławek Przerwa


Góreccy - trwałość pamięci

Pierwszy z nich, poświęcony pamięci Andrzeja Markowskiego, wypełniła muzyka Henryka Mikołaja Góreckiego i jego syna - Mikołaja Piotra, a wykonała Orkiestra i Chór Filharmonii Śląskiej w Katowicach pod dyrekcją Yaroslava Shemeta, z udziałem solistów: Izabeli Matuły (sopran) oraz Adama Kutnego (bas). Był to wybór wysoce przemyślany, Andrzej Markowski bowiem najczęściej dyrygował prawykonaniami utworów Henryka Mikołaja Góreckiego. Skomponowany w 1987 roku "Totus Tuus" powstał z okazji trzeciej pielgrzymki papieża Jana Pawła II do Polski. Papieska dewiza, kilkakrotnie powtórzona w Jego testamencie, jest cytatem z modlitwy pochodzącej z "Traktatu o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny" św. Ludwika Marii Grignion de Montfort i była zawołaniem biskupim już w czasach krakowskich. Libretto zostało zaczerpnięte z wiersza współczesnej pisarki Marii Bogusławskiej, w którym podmiot liryczny zwraca się do Matki Boskiej, patronki Polski. Faktura kompozycji wykorzystuje homofonię, aby umożliwić wyraźny głos libretta, a prosta forma chorału powtarza się, aby powoli budować muzyczną afirmację wiary.  Ostatnie kilka minut "Totus Tuus" jest zniewalająco ciche. W końcowych taktach jest już tak cicho, że ledwo słychać słowa. Efekt tej "szeptanej modlitwy" chwyta za serce i słuchacz rzeczywiście staje się "cały Twój"...

Z kolei wcześniejszy, bo powstały w 1971 roku, Ad Matrem na sopran, chór mieszany i orkiestrę op. 29, dedykowany pamięci matki kompozytora, nawiązuje do motywu Stabat Mater. Język muzyczny utworu cechują niezwykle ostre kontrasty dynamiczne. Początek, w którym narasta dźwięk bębnów, do którego dołączają wysokie dźwięki trąbek, sprawia słuchaczom niemal fizyczny ból, zaś następujące po nich delikatne partie skrzypiec  brzmią jak płacz... Wreszcie następuje stonowany lament głosu solowego (Mater mea, lacrimosa dolorosa), który wraz z towarzyszącymi mu instrumentami i chórem składają się na spójny i bardzo emocjonalny obraz muzyczny. Arcydzieło! 

Izabela Motuła (sopran), fot. Sławek Przerwa

Dojmujące wrażenie zrobiła na mnie także kompozycja Mikołaja Góreckiego: 1944 na chór i orkiestrę, zadedykowana Andrzejowi Markowskiemu w setną rocznicę jego urodzin. Rok zapisany w tytule stanowi odwołanie do daty Powstania Warszawskiego, w którym Andrzej Markowski wziął udział jako żołnierz Armii Krajowej. Przed jego wybuchem zaś grywał w stolicy w kawiarni „U Aktorek”, pisał też piosenki i pieśni, które podnosiły na duchu Polaków w okupowanej ojczyźnie. Fragment jednego z tych utworów zacytowany został w finale kompozycji. 

Yaroslav Shemet znany jest wrocławskiej publiczności z kwietniowego koncertu "Reunification", w którym poprowadził NFM Filharmonię Wrocławską. Tym razem było równie wspaniale i  koncert poświęcony Andrzejowi Markowskiemu z pewnością pozostanie w pamięci słuchaczy.

Koncert "Głos zmian", fot. Joanna Stoga/NFM


Nikoła Dylecki – wspólnota muzycznych doświadczeń

Nie sposób nie napisać choćby krótko o innym niezwykłym koncercie, zatytułowanym tajemniczo "Głos zmian", a zawierającym kompozycje XVII-wiecznego ukraińskiego kompozytora i teoretyka muzyki – Mykoły Dyleckiego. Znalazły one znakomitych interpretatorów: Wrocław Baroque Ensemble pod batutą Andrzeja Kosendiaka, entuzjasty kompozytora i inicjatora tego nagrania, które niedawno ukazało się na płytach Narodowego Forum Muzyki, a w dniu koncertu miało swoją premierę. 

Podczas koncertu w Katedrze Prawosławnej pw. Narodzenia Przenajświętszej Bogarodzicy we Wrocławiu zabrzmiał Kanon Zmartwychwstania (którego miałam okazję wysłuchać w październiku ub. roku) oraz Liturgia Rekwialna.  Dylecki był zaznajomiony z osiągnięciami kompozytorów polskich, m. in. Marcina Mielczewskiego i Jacka Różyckiego, do których twórczości się odwoływał, toteż jego kompozycje są w jakiś sposób zbliżone do muzyki polichóralnej tworzonej dla kościoła katolickiego. Kompozytor brał aktywny udział w przeszczepieniu na grunt muzyki cerkiewnej nowych form i technik zapożyczonych z zachodnioeuropejskiej muzyki barokowej.

Artyści pięknie wykonali a capella teksty liturgiczne. Pierwsza część koncertu: Liturgia Rekwialna była podniosłą pochwałą Trójcy Świętej oraz Bogarodzicy. Z kolei część druga: Kanon Zmartwychwstania zabrzmiała radośnie, głosząc zwycięstwo Chrystusa nad śmiercią:

Chrystus powstał z martwych

Chrystus powstał z martwych, śmiercią

podeptał śmierć i będącym w grobach życie dał.

I nam dał żywot wieczny. Kłaniamy się Jego

Zmartwychwstaniu po dniach trzech.

Zaopatrzeni w tłumaczenie mogliśmy delektować się pięknem wielogłosowego śpiewu, konstatując zarazem, że teksty pieśni brzmią znajomo. "Głos zmian" okazał się głosem wspólnym.

Aldona Bartnik (sopran), koncert "Głos zmian", fot. Joanna Stoga/NFM


Czas zatacza koło – "Nowe początki"


Na koniec, w koncercie o znaczącym tytule "Nowe początki,  zabrzmiały utwory Antona Brucknera
Symfonia d-moll WAB 100 „Zerowa” oraz III Msza f-moll WAB 28. Czekaliśmy niecierpliwie na ten koncert, bo po raz pierwszy NFM Filharmonię Wrocławską miał poprowadzić jej nowy dyrektor artystyczny – światowej sławy dyrygent Christoph Eschenbach, urodzony we Wrocławiu (wówczas Breslau) 20 lutego 1940 roku.  Matka artysty, Małgorzata z d. Jaross, zmarła przy porodzie, zaś ojciec Heribert Ringmann (oboje byli muzykami) został wysłany za poglądy antynazistowskie na front wschodni, gdzie zginął. Chłopiec cudem przeżył i został wychowany przez kuzynkę matki Wallydore Eschenbach, której nazwisko przyjął. Dyrygent gościł już we Wrocławiu w 2016 roku. Uczcił wówczas swoje 76. urodziny. Odsłonięto wówczas płytę upamiętniającą ten koncert i osobę maestro Christopha Eschenbacha, inaugurując tym samym na placu przed gmachem NFM Aleję Gwiazd. W ubiegłym roku, koncertem "Kosmogonia", na który złożyły się utwory Krzysztofa Pendereckiego i Ludwiga van Beethovena, otworzył 58. edycję Festiwalu Wratislavia Cantans. Tym razem jednak artysta powrócił do swego rodzinnego miasta w sposób bardziej trwały – jako dyrektor artystyczny NFM Filharmonii Wrocławskiej. Historia zatoczyła koło, stąd tytuł koncertu "Nowe początki".

Christoph Eschenbach podczas koncertu "Nowe początki", fot. Karol Adam Sokołowski/NFM
Na początku zabrzmiała Symfonia d-moll WAB 100 „Zerowa”, skomponowana przez Antona Brucknera w 1869 roku. W 1895 roku Bruckner oświadczył, że symfonia ta jest "gilt nicht" (nie liczy się) i nie przypisał jej numeru. Później, podczas recenzowania swoich symfonii, Brukner na pierwszej stronie napisał "annullirt" ("unieważniony") i zastąpił oryginalne "Nr. 2" symbolem "∅". stąd jest "Zerowa". Symbol "∅" został następnie zinterpretowany jako cyfra zero, a symfonia otrzymała przydomek Die Nullte ("Nr 0"). Cytując Davida Griegela: "Podobnie jak wielu innych kompozytorów, uważam, że Bruckner był po prostu zbyt samokrytyczny, a nienumerowane symfonie są również dziełami godnymi naszej radości". Kompozycja składa się z czterech części: Allegro Andante, Scherzo: Presto – Trio: Langsamer und ruhiger, Finał: Moderato. Ta niedoceniona przez austriackiego kompozytora symfonia jest rzadko wykonywana, tym bardziej więc była to szczególna okazja do jej wysłuchania na żywo, w dobrym wykonaniu wrocławskich filharmoników. Okazało się, że wcale nie jest taka "zerowa"...

Koncert "Nowe początki": soliści, fot. Karol Adam Sokołowski
Drugim utworem Brucknera, wykonanym tego wieczoru na orkiestrę, Chór NFM i solistów: Marisol Montalvo (sopran), Sarah Romberger (mezzosopran), Peter Sonn (tenor), Jan Martiník (bas-baryton), była monumentalna III Msza f-moll WAB 28. 
Po sukcesie Mszy I d-moll w 1867 roku Bruckner otrzymał zlecenie "napisania nowej Mszy dla Burgkapelle". Pierwszą wersję skomponował na przełomie 1867 i1868 roku w Linzu (tuż przed przeprowadzką do Wiednia). Jej premiera (po rozmaitych poprawkach) odbyła się ostatecznie 16 czerwca 1872 roku w Augustinerkirche, pod batutą samego Brucknera. W latach dziewięćdziesiątych XIX wieku kompozytor wciąż poprawiał utwór, wprowadzając bardzo niewiele zmian w partiach wokalnych. Podczas wykonania tej mszy w listopadzie 1893 roku podobno Johannes Brahms "bił brawo [...] tak entuzjastycznie ... że Bruckner osobiście mu podziękował". 

Msza podzielona jest na sześć części: Kyrie – Moderato f-moll, Gloria – Allegro C-dur, Credo – Allegro C-dur, Sanctus – Moderato, F-dur, Benedictus – Allegro moderato As-dur, Agnus Dei – Andante, f-moll przechodzący w F-dur. 

NFM Filharmonia Wrocławska pod dyr. Christopha Eschenbacha,
fot. Karol Adam Sokołowski
Mimo bogactwa instrumentów, wspaniałego jak zawsze Chóru NFM  i pojedynczych głosów solistów, III Msza f-moll Brucknera była dla mnie sporym wyzwaniem. Nie oklaskiwałam jej tak entuzjastycznie jak Brahms 😓 Być może, wychowana na Mszy h-moll Johanna Sebastiana Bacha, pozostaję głucha na romantyczne (czytaj: nowatorskie) potraktowanie tego tematu. Nie mniej uważam, że koncert wieńczący tegoroczną Wratislavię, miał swoją moc i pozytywne przesłanie. W niespokojnym świecie ciągłych wojen, powodzi i innych kataklizmów dawał nadzieję, że muzyka potrafi ocalić to, do dla człowieka najważniejsze i dać mu nadzieję na lepszą przyszłość. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Maria Grabas - wspomnienie

4 października 2021 roku odeszła do Pana Maria Grabas - moja nauczycielka języka polskiego, mentorka, przyjaciółka... Z pewnością pozostała ...

Popularne posty