sobota, 12 kwietnia 2025

Fenomenalny. Zdzisław Beksiński - wystawa w Pawilonie Czterech Kopuł we Wrocławiu /relacja/

Wczoraj miałam przyjemność uczestniczenia w konferencji prasowej i oprowadzaniu kuratorskim po wystawie oryginalnych fotografii Zdzisława Beksińskiego, która zostanie otwarta dla zwiedzających 13 kwietnia. Zaprezentowano na niej ok. 200 fotografii z lat 50. ubiegłego wieku, kiedy to artysta eksperymentował z tym medium, zanim zdecydował się zająć wyłącznie malarstwem. Ekspozycja została zaprezentowana z okazji 20. rocznicy dramatycznej śmierci artysty. Obok prac Beksińskiego wystawę otwiera wizualizacja jego życiorysu przygotowana specjalnie przez Normana Leto oraz zdjęcia legend polskiej fotografii: Jerzego Lewczyńskiego i Bronisława Schlabsa. Kuratorką jest Aleksandra Szwedo. Wystawa potrwa do 24 sierpnia. 

Kuratorka wystawy, Aleksandra Szwedo, podczas oprowadzania po wystawie,
fot. Barbara Lekarczyk-Cisek

Początki fotografii Zdzisława Beksińskiego przypadają na lata 40. ub. wieku, kiedy to otrzymał od ojca aparat fotograficzny. Pierwsze zdjęcia dokumentują rodzinny Sanok w czasach II wojny. Potem, będąc studentem na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej, kupił używany aparat Praktiflex i zaczął fotografować, co było dla niego w tym czasie substytutem działań reżysera i operatora w jednym. Pierwsze zdjęcia są tradycyjne: miękkie światło, pejzaż żona Zofia, kwiat... Możemy je zobaczyć na początku wystawy w przestrzeni zatytułowanej "Piktorialne początki".

Inny wątek wystawy stanowią "Antyportrety", przedstawiające ludzi pozbawionych cech indywidualnych, eksponujące kruchość i brzydotę modeli, wobec których fotografia staje się nawet formą przemocy swego ojca fotografuje tak długo, że ten przestaje pozować). Realizm ustępuje miejsca niemal surrealistycznym kreacjom.

Zdzisław Beksiński, Portret, 1958, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek
Po latach powie:
"Bardzo niewiele fotografii zrobiłem dlatego, że coś zobaczyłem i szybko pstryknąłem zdjęcie. Ja je w zasadzie wymyślałem, tak jak się wymyśla film czy cokolwiek innego. (...)Chyba mnie bardziej interesowało, jak będzie wyglądało zdjęcie, niż czy ta twarz wyraża problem psychologiczny. Jeżeli nawet posługiwałem się nią, zawsze starałem się pokazać to, co jest we mnie, a nie w człowieku, który mi pozował". 

Zdzisław Beksiński, Akt, 1056, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek
Jedna z przestrzeni wystawienniczych, dyskretnie ukrywa akty, do których pozowała żona artysty Zofia. Nie pokazywał jej twarzy ani też nie epatował pięknem ciała. Najczęściej są to fragmenty aktu, nigdy całość. Wśród prezentowanych fotografii jest także "Gorset sadysty". Z biografii Beksińskiego, znakomicie napisanej przez Magdalenę Grzebałkowską, możemy dowiedzieć się o okolicznościach, w jakich ten portret powstawał. Otóż w sesji uczestniczył pomocnik(Julian Rudak, przyjaciel i fotograf z Sanoka, który był zobowiązany do tego, aby nie patrzeć na nagą panią Zofię. Jego zadaniem było rozwieszenie prześcieradeł stanowiących tło. W tym czasie Beksiński skrępował Zofię szpagatem i ustawił tyłem do obiektywu. Pomiędzy nią a obiektywem ustawia krzesło. Podobno nikt nie rozpoznał w kobiecie Zofii...Ta anegdota dobrze oddaje to, o czym mówi po latach sam artysta: tak naprawdę chodzi zawsze o niego samego i jego wizje.

Zdzisław Beksiński, Gorset sadysty, 1958
Z upodobaniem eksperymentował, tworząc fotomontaże. Na portret żony nakłada szybę posmarowaną wazeliną, która zniekształca twarz i znów robi zdjęcie. Poszukując własnych metod narracji tworzy także cykle zdjęć, nawiązując do zasady montażu konstruktywnego Siergieja Eisensteina. Z anonimowych fotografii, zdjęć dokumentalnych i tekstów powstaje rodzaj intelektualnej gry, będącej zaproszeniem widza do odkrywania nowych sensów, wykraczających poza granice obrazu. W cyklach fotograficznych zaznacza się mocno temat opresji i kontroli. W cyklu "Strefa" wykracza poza klasyczne przedstawienie ciała, tworząc obrazy mające wymiar fizyczny, psychiczny i oniryczny. Stają się one metaforą ludzkiej kondycji, pełnej napięć pomiędzy siłą twórczą a destrukcją.

Zdzisław Beksiński, Bez tytułu, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek
Pojęcie antyfotografii w odniesieniu do prac artysty zawdzięczamy Alfredowi Ligockiemu, który użył tego terminu pisząc recenzję z wystawy w Gliwickim Towarzystwie Fotograficznym, z czerwca 1959 roku, na której swoje fotografie zaprezentowali oprócz Beksińskiego także Jerzy Lewczyński i Bronisław Schlabs. Fotografie te skojarzyły mu się z francuską antypowieścią,  której głównym przedstawicielem był Robbe-Grillet. Krytyk pisał:

Dlatego  ciśnie mi się pod pióro nazwanie tych prób antyfotografią. (...) Beksiński tworzy obraz "Kołysanka", złożony z trzech fotografii: ze zdjęcia encyklopedycznego płodu, z typowej fotografii dziewczynki po I Komunii Świętej i ze zdjęcia nagiego trupa rozstrzelanego mężczyzny. Poszczególne fotografie nie posiadają tu samodzielności, decydującą rolę w organizowaniu przeżyć odbiorcy gra ich sąsiedztwo i spięcia pomiędzy skojarzeniami, jakie budzą poszczególne zdjęcia i ich zespół.

Dalej porównuje fotografie Beksińskiego i Lewczyńskiego do sztuki surrealistycznej, dostrzega także podobieństwo z obrazowaniem w poezji współczesnej oraz z montażem filmowym.

Odrębną grupę zdjęć stanowią stylizowane autoportrety Beksińskiego, będące rodzajem gry z własnym wizerunkiem. Trochę to przypomina eksperymenty Witkacego, jest także próbą zapisu przemian własnej postaci, zarówno w codzienności, jak też w procesie tworzenia. Kiedy artysta kupi w przyszłości kamerę wideo, będzie obsesyjnie wręcz filmował siebie i swoją rodzinę w formie wideodzienników. Na ich podstawie powstał w 2017 roku film dokumentalny Marcina Borchardta "Beksińscy. Album wideofoniczny".

Zdzisław Beksiński, Autoportret, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek

Choć w latach 50. Beksiński zyskał uznanie jako fotografik, to jednak w 1959 roku zarzucił ten rodzaj sztuki, by nigdy już do niego nie powrócić. Pytany o przyczyny zerwania z fotografią, odpowiadał, że miał poczucie, iż już nic więcej w tej technice nie zdoła wyrazić. 

Zbiór około 2 tysięcy fotografii znajduje się obecnie w Muzeum Historycznym w Sanoku, któremu Beksiński przekazał w testamencie swój dorobek i majątek. Wrocławska wystawa powstała we współpracy z sanockim Muzeum Historycznym, należy jednak podkreślić przeważająca liczba fotografii jest własnością Muzeum Narodowego we Wrocławiu, które posiada w swoich zbiorach sto kilkadziesiąt fotografii tego artysty. W 1975 roku trafiły do Działu Fotografii dzięki inicjatywie jego kustosza, Adama Soboty. To pierwsza tak obszerna prezentacja fotografii Zdzisława Beksińskiego, której kuratorka Aleksandra Szwedo "zmierzyła się z legendą wyjątkowego artysty - jak podkreślał podczas konferencji prasowej dyrektor MN Piotr Oszczanowski. Dała nam niepowtarzalną okazję obcowania ze światem bardzo intymnym, w swej dociekliwości i ostrości widzenia wręcz surrealistycznym".

Zachęcam do zwiedzania!

Wizualizacja życiorysu Zdzisława Beksińskiego sporządzona przez Normana Leto,
fot. Barbara Lekarczyk-Cisek

Korzystałam z tekstów wygłoszonych podczas konferencji oraz zamieszczonych na wystawie, a także z książki Magdaleny Grzebałkowskiej "Beksińscy. Portret podwójny".


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rozpoczęły się Misteria Paschalia 2025!

Osiem dni, dziesięć wyjątkowych lokalizacji i kilkadziesiąt wydarzeń artystycznych w Krakowie, Tyńcu i Wieliczce od 13 do 20 kwietnia 2025 r...

Popularne posty