„W tym roku tematem przewodnim jest natura, więc „Cztery pory roku” Antonia Vivaldiego stały się dla mnie głównym źródłem pomysłów” – o programie tegorocznej edycji Leo Festiwal opowiada jego dyrektor artystyczny – Christian Danowicz.
![]() |
Christian Danowicz, 2024, fot. ze strony artysty na FB |
Barbara Lekarczyk-Cisek: Leo Festiwal odbywa się w tym roku już po raz 16, a po raz dugi pod Pańskim kierownictwem artystycznym. Czy pamięta Pan jego początki?
Christian Danowicz: Twórcą festiwalu jest Ernst Kovacic, który – będąc dyrektorem artystycznym Wrocławskiej Orkiestry Kameralnej „Leopoldinum” – powołał festiwal do istnienia. Ja pojawiłem się w orkiestrze nieco później, w 2010 roku.
Koncepcja festiwalu była od początku oryginalna i niekonwencjonalna. Ernst Kovacic łączył rozmaite dziedziny, pokazując związki muzyki z tańcem, architekturą, malarstwem, literaturą, a nawet ze sportem… Ba, pamiętam, że tematem siódmej edycji festiwalu była… cisza rozumiana jako stworzenie przestrzeni, w której człowiek odnajdzie "z dala od zgiełku" własne myśli, a także poczuje urodę i smak życia. Pan z kolei w ubiegłym roku nawiązał do „Biegunów” Olgi Tokarczuk. Skąd taki pomysł i jakie dawał możliwości?
Kiedy w ubiegłym roku zacząłem prowadzić Leo Festiwal, kontynuowałem zamysł Kovacica, aby zmierzać w kierunku synkretyzmu. Ernst Kovacic ciągle zresztą z nami współpracuje – to wielki erudyta i staramy się sprostać jego aspiracjom i inspiracjom. Podobnie jak mój poprzednik, chciałem łączyć różne dziedziny sztuki i to się udało, bo był i teatr (narrator na scenie), i różne rodzaje muzyki – coś, co jest „pomiędzy”: crossover. Sama książka okazała się bardzo inspirująca, bo podejmuje tematykę ruchu i czasu. Dzięki niej mogliśmy podjąć te uniwersalne zagadnienia i przyjrzeć się im przez pryzmat muzyki oraz tańca. Mogłem w ten sposób nawiązać także do filozofii Henri Bergsona i jego Élan vital – twórczej siły, będącej motorem rozwoju oraz podstawą działań duchowych i artystycznych. Bergson twierdził, że obok czasu uniwersalnego istnieje czas przeżywany – psychologiczny.
Na jego filozofii opiera się powieść Marcela Prousta „W poszukiwaniu straconego czasu”… Ale i Olga Tokarczuk dotyka tego zagadnienia.
Tak, to mnie w jej powieści najbardziej zainspirowało! W tym roku punktem wyjścia nie jest dzieło literackie, lecz przyroda, która jest pierwotnym źródłem inspiracji dla wszystkich dziedzin sztuki.
Intryguje mnie, jak powstaje program takiego festiwalu, bo zapewne, mimo pewnych ustalonych już ram, pozostaje jednak spory margines swobody na własne twórcze podejście do tematu…
To dobre pytanie! (śmiech) Przez dziesięć lat prowadziłem festiwal w swoim rodzinnym mieście we Francji, mam więc pewne doświadczenie. Przede wszystkim myślę o utworach, które chciałbym zagrać. Temat przewodni traktuję jako wspólny mianownik tych utworów. W ubiegłym roku towarzyszyła mi także myśl, aby wychodzić z muzyką poza NFM, koncertować w przestrzeni publicznej, czemu sprzyjał fakt, że graliśmy z Marcinem Maseckim, którego pianino na kołach dawało takie możliwości.
W tym roku tematem przewodnim jest natura, więc „Cztery pory roku” Antonia Vivaldiego stały się dla mnie głównym źródłem pomysłów. Bogactwo barw natury skłoniło włoskiego duchownego do skomponowania w 1723 roku hitu wszechczasów, Le quattro stagioni. Utwór ten wykonamy wraz z jednym z najoryginalniejszych i najodważniejszych polskich zespołów – Bastarda Trio. Dzieło weneckiego mistrza będzie przeplatane nieprzewidywalnymi fragmentami improwizowanymi, które wykonają nasi goście. Skoro przyroda, to pomyślałem o jej kontraście i połączyłem klasykę z … elektroniką.
Wyszedłem z założenia, że inspiracje naturą różnie oddziaływały na kompozytorów, choćby dlatego, że natura jest pod różnymi szerokościami geograficznymi odmienna. Jednak dobór kompozycji wiązał się głównie z ich nawiązywaniem do tradycji folkloru. Ciekawe, że muzyka ludowa podoba się pod każdą szerokością geograficzną.
Jeśli więc natura, to oczywiście także „Pastoralna” Beethovena, ale w wersji smyczkowej z efektami elektronicznymi. Tak więc będzie to „dobarwianie” Beethovena elektroniką, ale w składzie kameralnym.
![]() |
Christian Danowicz podczas koncertu 15. edycji Leo Festiwal, fot. Adam Sokołowski |
Czy te wszystkie plany udaje się spełnić, czy też ostateczny kształt programu jest średnią wypadkową?
To raczej średnia wypadkowa, nie sposób bowiem wyobrazić sobie wszystkie problemy, które się pojawiają, począwszy od spraw technicznych. W tym roku np. odbędzie się w Zamku Topacz koncert „Instynkty”, do którego zaprosiliśmy studentów akademii muzycznych w Polsce.
Czasami miejsce, w którym planuje się koncert, okazuje się niewłaściwe, a czasami program jest zbyt obszerny. Poza tym musi on mieć swoją dramaturgię, a jego elementy powinny ze sobą współgrać. Lubię mieć czas, aby to wszystko sensownie ułożyć, nie działać pod presją. W jakimś sensie trzeba to „odłożyć”, aby się uleżało, dojrzało.
Tym, co odróżnia Leo festiwal od innych, jest koncertowanie w plenerze (np. w Zamku Topacz), jak też w prywatnych mieszkaniach. Jak to wygląda w praktyce?
Ernst Kovacic miał ideę, aby stworzyć wokół Orkiestry Leopoldinum grono przyjaciół. Zapraszają nas nie tylko melomani, ale także ludzie, by tak rzec, przypadkowi, ciekawi tego, co się wydarzy. W zależności od przestrzeni, gramy w większych lub mniejszych składach. Po koncertach zazwyczaj gospodarze i ich przyjaciele biesiadują z muzykami, co tworzy zupełnie inne relacje niż te, które znamy z sali koncertowej.
Natomiast w Topaczu chciałem wykorzystać piękne, sielskie plenery, co jest jednak obarczone różnymi problemami związanymi z pogodą i nagłośnieniem. Mam nadzieję, wszystko się uda, ale mamy też w odwodzie salę balową i starą stodołę.
![]() |
4-letni Christian Danowicz grający na werblu, fot. z archiwum rodzinnego artysty |
Przyglądając się programowi zauważyłam, że nie zapomniał Pan także o najmłodszych i przygotował dla nich Dzień Dziecka z Mozartem, dodajmy z młodym Mozartem – cudownym dzieckiem…
Wiąże się to z moim wspomnieniem z dzieciństwa. Otóż kiedy miałem cztery lata, mój ojciec, muzyk z zawodu, przygotował koncert, którego wykonawcami były m. in. dzieci, w tym ja grający na werblu i na „kuku” (ptaszku) „Symfonię dziecięcą” Mozarta… To były wielkie emocje! Myślę, że dla maluchów to jest super sprawa, że można być na scenie i grać muzykę klasyczną, w dodatku tak czarującą. Uważam, że taki występ jest dla dzieci motywujący, a dla muzyków granie w takim towarzystwie jest również wspaniałym przeżyciem.
Mozart był muzykiem genialnym, można by powiedzieć, że muzyka była częścią jego natury. Podczas koncertu będą także czytane jego listy do ojca i do siostry, które pokażą go jako człowieka o wielkim poczuciu humoru, niekiedy specyficznego. Zaprezentujemy w ten sposób mniej oficjalnego Mozarta.
Który koncert poleciłby Pan jako najciekawszy, którego przeoczyć nie można?
Dla mnie wszystkie będą ciekawe, być może dlatego, że nie wiem, jak finalnie będą wyglądać. Mimo że mam całościową wizję programu, to jednak wszystko się klei dopiero na ostatniej próbie. Podobnie było w ubiegłym roku. Czasami na próbach z aktorem nic nie wychodziło, co rodziło wielki stres, a tymczasem koncert wypadł fantastycznie. W przypadku tego festiwalu nie da się pewnych rzeczy zaplanować wcześniej, bo nie powielamy codziennych schematów. Kiedy ćwiczę przed koncertem wiele godzin, to wiem, jak go zagram, a w tym przypadku nic nie wiem, może oprócz koncertu z Bastardą, bo po dwóch próbach już wiem, że to będzie naprawdę interesujące – zarówno dla szerokiej publiczności, jak i dla melomanów.
Myślę, że cała niedziela w Zamku Topacz powinna dać wszystkim satysfakcję i przyjemność. Najpierw koncert kameralny w pięknych otoczeniu natury, a potem– dla kontrastu – Beethoven i elektronika. Jak wypadnie – sam nie wiem (śmiech).
Brzmi intrygująco!
Tak, to jest intrygujące! Ten festiwal to dla mnie duża sprawa. Zapraszam do uczestnictwa w nim.
Dziękuję za rozmowę i życzę równie ekscytujących przeżyć, jak te z dzieciństwa.
Widziałem w styczniu Christiana Danowicza w w NFM. Znakomity skrzypek i, jak widzę, także obdarzony pomysłowością szef Leo Festiwalu. Znakomita rozmowa. Można się wiele dowiedzieć!
OdpowiedzUsuń