wtorek, 3 października 2017

Jacek Bławut: Film jest tylko dodatkiem /wywiad/

Podczas 11. Planete+ Doc Film Festival odbyła się retrospektywa filmów wybitnego polskiego dokumentalisty – Jacka Bławuta. Stała się okazją do refleksji na temat świata przedstawionego w filmach autora „”Nienormalnych”, a także zaludniających go bohaterów, najczęściej „trudnych” i nietypowych. Udało mi się przy tej okazji przeprowadzić rozmowę z reżyserem.

Jacek Bławut, prasowe

Barbara Lekarczyk-Cisek: Czy pamięta Pan taki obraz: mały, może 10-letni chłopiec ciągnie za sobą sznurek, z uwiązanymi do niego czaszkami. Wszystko to rozgrywa się w ruinach zamku. Poznaje go Pan?

Jacek Bławut: Ja nim jestem! Kiedy po latach opowiedziałem tę historię mojej córce, nie uwierzyła mi. Dopiero kiedy przeczytałem jej opis tej sceny,  która została po latach przypomniana przez Stanisława Różewicza, zrozumiała, że to zdarzyło się naprawdę.

Czy nie jest to obraz poniekąd symboliczny? Później ciągnie też Pan za sobą swoich bohaterów – ludzi często bardzo doświadczonych przez los.

Rzeczywiście, tak jest. Mnie interesuje podnoszenie tych ludzi. Gdy robiliśmy ”Wojownika”, to hasłem tego filmu było: ”Wstań i walcz”. Właśnie to jest ważne: kiedy się podnosimy, kiedy przekraczamy jakieś ograniczenia. Szukam takich sytuacji, w których człowiek musi się wykazać niezwykłą wolą, charakterem. Odkrywamy w ten sposób siebie. Mówimy o sobie coś takiego, co w sytuacjach codziennych trudno jest odkryć. Odkrywamy w ten sposób naszą wyjątkowość.

Jak znajdował Pan tych nietuzinkowych, nietypowych bohaterów, np. Michała ze ”Szczura w koronie” czy Roberta z ”Wojownika”?

Myślę, że to oni mnie znajdują. Chyba dzieje się tak dlatego, że ludzie czują, że się przy nich zatrzymuję, wysłuchuję ich. I to jest ważne.
Mój przyjaciel – dokumentalista twierdzi, że w jakiś sposób wykorzystujemy ludzi, czerpiąc z ich historii, dramatów… Ja tak nie uważam. Ze mną jest inaczej. W przypadku Michała to ja czułem się wykorzystywany. To był film, w którym moi bohaterowie wyciągali ze mnie wszystko, co miałem, aż uznałem, że tak dłużej nie może być, że ważne jest także moje życie, rodzina i że nie mogę tak głęboko wchodzić w ich  historie.  Bywało też zupełnie inaczej. Realizując ”Nienormalnych” otrzymałem więcej niż dałem i to ja jestem ich dłużnikiem.

Po obejrzeniu tylu Pana filmów dochodzę do wniosku, że ludzie lgną do Pana, bo jest Pan dla wszystkich bez wyjątku dobry, ciepły i serdeczny…

Nie potrafiłbym zrobić filmu o bohaterze, którego bym nie lubił, nie darzył szacunkiem, dla którego nie pragnąłbym zmiany na lepsze… A przy tym ja także staję się dużo bogatszy z powodu tego zatrzymywania się przy ludziach. Moje przebywanie z nimi trwa czasem kilka lat. Wtedy już nie film jest najważniejszy. Ważne stają się te relacje. A film jest tylko dodatkiem. Współczesny sprzęt daje takie możliwości, że możemy bez wielkich kosztów towarzyszyć komuś z kamerą przez wiele lat. 

Podczas retrospektywy Pana filmów zwróciłam uwagę na to, jak pięknie pokazuje Pan ludzi. To mnie właśnie najbardziej urzekło, że opowiada Pan o swoich bohaterach w sposób poetycki, używając np. wielkich planów, zbliżeń charakterystycznie oświetlonej twarzy… W dokumencie ”Byłem generałem Wermachtu” widać nie tylko wypełniającą cały ekran twarz bohatera, ale także niewielką celę i zbliżenie pająka – jedynego towarzysza uwięzionego człowieka. A może także symbol uwikłania? Opowiada Pan tę historię w taki sposób, że powstaje coś fascynującego. Wydawać by się mogło, że dla każdego człowieka ma Pan inną narrację.

Najciekawsze jest w dokumencie to, co materiał gromadzony miesiącami sam mówi. Najpiękniejsza jest właśnie ta ciekawość. Człowiek wkłada w pracę, emocje, myśli, ale dopiero kiedy to wszystko ogląda, staje się uczestnikiem narodzin czegoś nowego. Podobnie jak z dzieckiem: jest moje, a jednak to już inny człowiek. Otóż ja zawsze czekałem na taki moment, kiedy film zaczynał żyć własnym życiem, przemawiać swoim językiem. Za każdym razem innym.

Charakterystyczne jest jednak to, że pokazuje Pan często trudnych bohaterów, zwracając w ten sposób uwagę, że tacy ludzie także żyją obok nas.

Takie filmy są ważne nie tylko dla tych osób, które potrzebują wsparcia, jak Wojownik i inni. Zależało mi zawsze na tym, aby mój bohater stanął na nogi. Np. Robert [bohater ”Wojownika] po filmowej przygodzie, a przede wszystkim dzięki kontaktowi z niepełnosprawnymi, stał się zupełnie innym człowiekiem. Robiąc film chciałem pokazać, jak rodzą się piękne uczucia i jaką niezwykłą wrażliwość ma ten człowiek. Znając świat ludzi upośledzonych, wiedziałem, że oni muszą go otworzyć na dobro, ponieważ mają czyste intencje, piękne emocje i nam je dają. Po takim spotkaniu jesteśmy dużo mocniejsi i bardziej otwarci. A także więcej widzący i więcej czujący.
Najpiękniejsze w realizacji filmów dokumentalnych jest właśnie to, co się dzieje z człowiekiem poza filmem. Żeby film mógł do nas dotrzeć i nas poruszyć, potrzebne są tematy, poprzez które konfrontujemy się ze sobą, na coś uwrażliwiamy. Jeżeli zaś zgubimy nasz wewnętrzny drogowskaz, to się okaże, że nie mamy kontaktu sami ze sobą.

Podczas przeglądu można było obejrzeć film pozornie różny od Pana poprzednich dokumentów, a mianowicie ”Wirtualną wojnę”. Pokazał Pan mężczyzn toczących ze sobą walki w wirtualnym świecie. Skąd taki temat?

To jest film, który zrobiłem dlatego, że … chciałem być pilotem. Nie potrafiłem latać, nie miałem kontaktów i tak trafiłem na tych pasjonatów wirtualnych lotów. Istnieje także bardziej poważna przyczyna. Otóż wydaje mi się, że tym filmem zapisują coś niezwykłego, co właśnie się rodzi. Powstają nowe sposoby komunikacji, spędzania czasu, stylu życia. W ogóle powstaje nowy gatunek człowieka: homo virtualis. Na razie nas to bawi, ale uważam, że zjawisko to może mieć niezwykle poważne konsekwencje. Kończy się to często uzależnieniem, a w grupie staje się szczególnie groźne. Internet jest przestrzenią, która sprawia, że ludzie stają się bezkarni i agresywni. Wszystko zależy od tego, czy umiemy nad tym zapanować.
Faktura tego filmu jest bardzo efektowna. Dzięki niemu znowu powróciłem na zamek mojego dzieciństwa. Uważam, że filmy dokumentalne trzeba opowiadać równie atrakcyjnie jak fabularne – żeby oddziaływały na emocje i na wyobraźnię. ”Wirtualna wojna” jest atrakcyjnym widowiskiem, a jednocześnie opowiada o naszej mentalności – o tym, jacy jesteśmy.

Dziękuję za rozmowę.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

`Vue d’optique i maszyny optyczne` – nowa wystawa w Muzeum Architektury we Wrocławiu /zapowiedź/

9 maja o 18.00 nastąpi uroczyste otwarcie nowej wystawy w Muzeum Architektury we Wrocławiu. Na ekspozycji "Vue d’optique i maszyny opty...

Popularne posty