Benedictus
qui venit in nomine Domini
Powrót” Andrieja Zwiagincewa jest filmem szczególnym. Debiut 39-letniego reżysera, a także aktora i autora sztuk teatralnych, okazał się najlepszym filmem na festiwalu w Wenecji, w dodatku chętnie oglądanym zarówno w Rosji, jak i w Polsce. To zastanawiające, że film tak skromny i oszczędny budzi tak wielkie zainteresowanie.
Opowiada historię
powrotu ojca do rodzinnego domu po 12 latach nieobecności i o jego wyprawie z synami na wyspę, skąd nie powraca żywy.
Prosta fabuła, oczyszczona ze zbędnych wątków, daje się interpretować na różne
sposoby: jako opowieść o inicjacji, film „z kluczem” o historii Rosji, ale przede wszystkim jako przypowieść
o charakterze biblijnym. Wielość odniesień do Starego i Nowego Testamentu,
symbolika obrazów, liczne paralelizmy, a także zamknięcie fabuły w siedmiu
dniach – taki trop interpretacyjny uzasadniają.
Zarówno pierwszy
kadr filmu, jak i obraz ostatni: zatopiona w morzu łódź i jej zatonięcie ze zwłokami ojca – stanowią jedną z
wieloznacznych paralelnych scen, których w tym filmie odnajdziemy więcej.
Rozpoczyna je obraz grupy chłopców skaczących do wody z wysokiej wieży. Jeden z
nich, Iwan, nie potrafi pokonać lęku i pozostaje samotny i zrozpaczony na jej
szczycie, dopóki nie pojawi się Matka. Scena ta znajduje swoje echo w
dramatycznej ucieczce od ojca na wyspie. Iwan pokonuje lęk i wspina się na sam
szczyt, gotów stamtąd skoczyć. Ratując go, ginie wtedy Ojciec...
Wieża już w
prastarych kulturach oznaczała
wspinaczkę wzwyż – do świątyni najwyższego Boga. Wieże strażnicze, o
których wspomina się w Księdze Izajasza (5.2) i w przypowieściach Nowego
Testamentu (Mt 21,33), także mają charakter symboliczny: odnoszą się do tych,
którzy dzięki otrzymanej od Boga przenikliwości, czuwają, aby odeprzeć ataki
wroga. Obie wieże w filmie kojarzą się z pokonywaniem ludzkich słabości i
wspinaczką wzwyż.
kadr z filmu
Pomiędzy tymi scenami
zawiera się akcja rozgrywająca się w przeciągu siedmiu dni – od niedzieli do
soboty. Liczba siedem jest wyrazem chcianej przez Boga całości, jest to także
wyraz ludzkiej tajemnicy: „cztery” oznacza ziemskie ciało (tyle dni trwa
wędrówka z Ojcem), „trzy” – duszę szukającą Boga. Spróbujmy zatem przyjrzeć się
kolejnym dniom – z ich przesłaniem symbolicznym.
Powrót nieobecnego tak długo Ojca następuje w poniedziałek.
Kiedy widzimy go po raz pierwszy, filmowany jest w pozie „Martwego Chrystusa”
Mantegni. Tłem muzycznym tego obrazu jest
fragment „Requiem” W.A. Mozarta: „Benedictus” („Błogosławiony, który
idzie w imię Pańskie”). W perspektywie całego filmu zarówno obraz, jak i tekst
pieśni są kondensacją jego przesłania:
wędrówka „w imię Pańskie” jest niełatwa, bolesna i wymaga ofiary... Taki kierunek
interpretacji uzasadnia ponadto scena na strychu. Otóż chłopcy, nie mogąc
uwierzyć, że przybyły jest istotnie ich ojcem, znajdują schowaną na strychu
Biblię, a w niej rodzinne zdjęcie w
sąsiedztwie ryciny przedstawiającej
„Ofiarę Abrahama”...
Dzień kończy scena wspólnego posiłku stylizowana na Ostatnią
Wieczerzę: Ojciec każe synom pić wino zmieszane z wodą, po czym rozdziela posiłek. Wówczas też, wychodząc naprzeciw ich
oczekiwaniom, zapowiada wspólną wyprawę.
kadr z filmu
Dni od wtorku do piątku to czas, w którym obaj synowie
pobierają od Ojca nauki, co bywa doświadczeniem bolesnym, ale – jak się okazuje
w ostatecznym rozrachunku – dobrym i owocnym. Ojciec bowiem uczy ich
odpowiedzialności, mądrości w sądzeniu i postępowaniu, męstwa i umiarkowania.
Relacje chłopców z
Ojcem są diametralnie różne. Starszy, Andriej, jest szczęśliwy, że odnalazł
ojca i bez wątpliwości, pełen dobrej woli, choć często nieporadnie, spełnia
wszystkie jego polecenia. Młodszy, Iwan, od początku nie ufa przybyszowi
„znikąd”, zachowuje dystans i przybiera postawę buntownika. Jest w nim
jednocześnie wielka tęsknota za ojcowską miłością, którą wyobraża sobie przede
wszystkim na wzór miłości matczynej. Ojciec jednak najczęściej milczy niczym
Abraham idący z Izaakiem na górę Moria, a jego surowość budzi w nim lęk.
Wydarzenia, które teraz następują, podobnie jak oszczędny
dialog, zdają się mieć również szczególną wymowę. Pierwsze słowa, którymi Ojciec zwraca się do młodszego syna, brzmią jak przykazanie: „Nazywaj mnie ojcem,
nie wstydź się, tak przystoi synowi” i wskazują na to, że relacje między nimi wymagają
odbudowania. Pierwsze dramatyczne
starcie następuje w miasteczku, gdzie zatrzymują się na posiłek. Starszy
chłopiec udaje się na polecenie Ojca na poszukiwanie restauracji, młodszy bacznie
go obserwuje. Kiedy dostrzega, że śledzi on wzrokiem młodą, ponętną
dziewczynę, interpretuje ten fakt
„przeciwko” Ojcu i postanawia „ukarać go” odmawiając spożycia wspólnego
posiłku. Zachowuje się przy tym prowokacyjnie i jawnie okazuje Ojcu swoją wrogość
i nieufność. Także później wielokrotnie odczuwa głód, którego nie chce (nie
może?) zaspokoić. Drugie istotne zdarzenie ma miejsce przed restauracją.
Chłopcy zostają napadnięci i okradzeni z pieniędzy, które dał im Ojciec.
Okazują się bezradni wobec napastników, również wówczas, kiedy Ojciec
przyprowadza jednego ze sprawców kradzieży, aby dać im możliwość wymierzenia
kary. „Nie macie pięści” – kwituje reakcję chłopców, a następnie w obecności synów wybacza złodziejowi
i wręcza mu pieniądze na chleb. Dzień
kończy ustawianie namiotów (symbol przemijania i kruchości ludzkiego życia, ale
też miejsce obecności Boga) i łowienie ryb (uosabiają Chrystusa, a także
chrzest). Dla obu chłopców są to jednak czynności pozbawione – na razie –
głębszych znaczeń. Namiot stawiają nieudolnie, a rybami się nie pożywiają. Pod
osłoną nocy młodszy z nich nadal dzieli się z bratem swoimi wątpliwościami i
lękiem przed surowym człowiekiem, który mieni się ich ojcem.
kadr z filmu
Nazajutrz wyruszają
w dalszą drogę, choć Iwan tego nie chce. Sprzeciw zostaje ukarany – Ojciec
pozostawia go samego na drodze, gdzie spędza cały dzień w oczekiwaniu,
przemarznięty i zmoczony. Gdy z powrotem znajdzie się w samochodzie,
zrozpaczony, zarzuca Ojcu: „Po co wróciłeś?! Czy po to, aby się nade mną znęcać?”.
Ale Ojciec nie odpowiada. Następnego dnia rano wszyscy trzej przygotowują łódź
i wyruszają na wyspę. Kiedy silnik gaśnie, Ojciec każe synom wiosłować, nie
zwracając uwagi na protesty młodszego. Znowu pada ulewny deszcz. To często
powtarzający się w tym filmie motyw. Gwałtowne potoki wody spadają na Iwana w
scenie pierwszej – na wieży, kiedy czeka na Ojca – na moście. Być może jest to
starotestamentowy „deszcz łaski i świętej nauki” (Iż 45,8; 55,10), a może „deszcz Dobrej Nowiny”,
który wylali apostołowie na wyschłą ziemię świata spragnionego zbawienia...
Kiedy przybywają na miejsce, okazuje się, że wyspa jest
niezamieszkała. W jej centrum znajduje się opustoszała chata i wysoka wieża.
Iwan odmawia wejścia na jej szczyt, Andriej podąża tam wraz z Ojcem. Wyspa,
oglądana z wysokości przez lornetkę, sprawia wrażenie opustoszałej, a sposób
jej filmowania i zielono-niebieskie barwy, zwłaszcza w zestawieniu z szarością
miasta, nasuwa skojarzenia z utraconym Rajem. Tajemnica wyspy tkwi także w
ukrytym na niej skarbie, którego nie zobaczymy ani nie rozpoznamy. Ojciec
wykopuje go z ziemi w głębi pustej chaty, a następnie zanosi do łodzi. Być może
jest to symbol wartości ukrytych, których znalezienie i wydobycie jest
prawdziwym celem wyprawy, a więc jest to także cel każdej ludzkiej wędrówki...
kadr z filmu
Chłopcy tymczasem
udają się na połów ryb, za zgodą Ojca,
wszakże pod pewnymi warunkami, których nie dotrzymują. Ich uwagę pochłania
pusty statek-widmo, skąd przywożą jedną jedyną rybę. Gniew Ojca, spowodowany
złamaniem zakazu, jest wielki. Chwyta starszego syna i zamierza się siekierą –
obraz ten, paralelny wobec ryciny przedstawiającej Ofiarę Abrahama, jest
wstrząsający. Iwan, w obronie brata,
grozi Ojcu śmiercią. Rozpoczyna się pościg w stronę wieży, gdzie następuje
kulminacyjna scena dramatu. Chłopiec pokonuje swój lęk przed wysokością, a
kiedy znajduje się na szczycie, wykrzykuje znamienne słowa: „Teraz wszystko
mogę!”. Pragnąc go ratować przed destrukcyjnym zamiarem, Ojciec ginie. Jest
piątek... W sobotę, chłopcy – wykorzystując
całą zdobytą od Ojca wiedzę i doświadczenie – przewożą jego ciało z wyspy na
ląd. Kiedy jednak, nieludzko zmęczeni, pozwalają sobie na krótki odpoczynek,
łódź ze zwłokami Ojca odpływa i tonie... To wtedy właśnie zrozpaczony Iwan, ów
niewierny Tomasz i syn marnotrawny, wbiega do morza, krzycząc rozpaczliwie:
„Ojcze!”.
Zakończenie filmu ma
także znamiona symbolu: oto brzeg morza i pusta chata, słychać odgłosy burzy.
Obserwujemy także przemianę obu chłopców – starszy wyraźnie naśladuje Ojca, a
młodszy jest mu po raz pierwszy posłuszny. Następnie w kolejnych stop-klatkach oglądamy zdjęcia chłopców z wyprawy. Nigdzie
nie widać Ojca, nie ma go także na zdjęciu rodzinnym, które widzieliśmy w
początkowej scenie filmu. Nie ma go, a jednak jego obecność w życiu chłopców
jest niewątpliwa.
„Powrót” Zwiagincewa
opowiada o podstawowych wartościach, które uleciały gdzieś w chaosie świata, a
które tworzą pełnego człowieka – homo religiosus.
„O rzeczach świętych, najważniejszych – powiada w wywiadzie
reżyser – nie powinno się mówić głośno (...). O tym, co najważniejsze się nie
mówi, to się wskazuje.”
Wspaniała recenzja, dziękuję. Paweł
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńDziękuję!
UsuńSerdecznie dziękuję za recenzję. Film obejrzałam dwukrotnie, w 2020 i 2021. Teraz poruszył mnie inaczej, a Pana recenzja mi pomogła w zrozumieniu go.
OdpowiedzUsuńCieszę się i pozdrawiam - Barbara
Usuń