Dzięki twórcom tego pięknego
filmu również i my „zyskaliśmy coś na oswojeniu”. Możemy nie tylko oddać się
fantazjom o ikarowym locie, ale także dotknąć Tajemnicy i zrozumieć jakąś
cząstkę prawdy o sobie i o świecie.
I oto po kilku latach, w tym trzech wytężonej pracy kilkuset
ludzi – ukazuje się kontynuacja tego tematu –
Makrokosmos: podniebny taniec.
Tym razem bohaterami są ptaki –
skrzydlaci podróżnicy – które w czasie długiego okresu ewolucji wykształciły
zdumiewającą zdolność odczytywania swego położenia z gwiazd i planet, potrafią
też kierować się ziemskim polem magnetycznym, na które reagują jak igła
kompasu. U niektórych gatunków młode uczą się od starszych osobników
rozpoznawania długości podróży i trasy, którą mają przebyć. Dzięki filmowi
stajemy się tego świadkami, a za sprawą ptaków, którym „towarzyszymy” w
zbiorowym fantazmacie, otwiera się przed nami inna perspektywa: świat widziany
„z góry”, z dystansu – również wobec naszych, ludzkich spraw.
Z zapisu dokumentalnego „Jak powstawał Makrokosmos” możemy m.in. dowiedzieć się, że aby móc
towarzyszyć ptakom, realizatorzy oswajali je na długo przedtem, zanim ujrzały ten świat. Wykorzystali na swój
sposób odkrytą przez prof. K. Lorenza tzw. zasadę „wdrukowywania”, co oznacza,
że nie tylko byli pierwszymi osobnikami, które pisklęta ujrzały, ale też stworzyli
system dźwięków, które słyszały one jeszcze w jajach i potem oczywiście
rozpoznawały. Jako „zastępcze matki” musieli więc nie tylko karmić „swoje”
potomstwo, ale także uczyć je ptasich zachowań, w tym latania, co w przypadku
człowieka nie jest jednak takie oczywiste... „Wychowaliśmy w ten sposób
około tysiąca ptaków, większość z nich mieszka ciągle u mnie w Normandii, pod
ochroną piątki opiekunów” – opowiada Jacques Perrin, producent filmu, w
wywiadzie dla miesięcznika KINO. Ludzie stworzyli więc najpierw z ptakami ten
rodzaj więzi, który można by nazwać biblijnym lub franciszkańskim... Właśnie dzięki temu
oglądamy wspaniałe zdjęcia migrujących ptaków, a film jawi się jako przypowieść o niepodzielnej planecie, widzianej
z perspektywy „braci mniejszych”. Więcej nawet, bo z ptasiej perspektywy
uświadamiamy sobie, iż roszczenie sobie przez człowieka praw do bycia panem tej
planety świadczy o braku pokory. Nie brak jej jednak twórcom i współpracownikom
filmu – jego niewidocznym bohaterom. Od nich możemy się dowiedzieć, że
towarzyszenie ptakom przez tak długi czas, wierne za nimi podążanie,
troszczenie się o nie – to wszystko zmienia perspektywę widzenia siebie i
świata, wyzwala szereg refleksji, za którymi ukrywa się zapewne także
przewartościowanie życia. Jakby powiedział Mały Książę: „Stajesz się
odpowiedzialny za to, co oswoiłeś”.
Możemy zatem – jak on – zapytać twórców filmu, jak się to
robi.
„Trzeba być bardzo cierpliwym”...
Jacques Cluzaud (reżyser): „Ptaki niechętnie dają przed
kamerą to, co wcześniej sobie wymyślisz…ale często dają o wiele więcej. Tak
więc trzeba cierpliwości, spokoju i wytrwałości...”
Terry Machado (autor zdjęć): „Musieliśmy dopiero
zrozumieć lot ptaka, pojąć, że naprawdę niewiele wiemy o tym, jak mogą z nami
współpracować(...) Po wielu tygodniach upartej pracy (...) zdarzył się cud:
ptaki leciały w sposób idealnie wyrównany, postanowiły z nami
współpracować(...) Po raz pierwszy spełniało się nasze marzenie, wszystko
wydawało się proste, panowała idealna zgodność lotu, scenerii i pogody. Tego
dnia złapałem się na tym, że wydaje mi się, jakby moja kamera stawała się
ptakiem”.
Mathieu Simonet (autor fotosów): „Cap-Tourmente w
Quebecu, gdzie dziesiątki tysięcy gęsi śnieżnych robi sobie przystanek w drodze
powrotnej na Daleką Północ. Całymi godzinami czekaliśmy w pełnej gotowości na
sygnał, który oznajmi nam, że za chwilę odfruną...
"Oswoić” znaczy „stworzyć więzy...
Jaques Perrin (producent):
Ekipa młodych ludzi czuwała
przy wylęgarkach I zaraz po wykluciu się pisklęcia brała je “pod swoje
skrzydła”. Pisklaki uznawały ich za rodziców i chodziły za nimi krok w krok
przez całą dobę, z krótką przerwą na sen. Było rzeczą oczywistą, że „rodzice”
spali wraz z podopiecznymi, w dużych klatkach.
Jacques Cluzaud (reżyser):
Wrzesień 1999, Stany
Zjednoczone, nad rzeką Hudson. Pierwszy lot z ptakami. Bernikle kanadyjskie
lecą za rozpędzonym sztucznym przodownikiem. Fruną kilka centymetrów od mojego
nosa. Nie mogę się powstrzymać, by nie wyciągnąć ręki i nie dotknąć czubka
skrzydła. To nieprawdopodobne, ale prawdziwe. (...)- będziemy jak ptaki wśród
ptaków.
„Potrzebny jest obrządek”...
Jacques Perrin (producent):
Podróżowaliśmy w sposób
dosyć oryginalny – zabieraliśmy klatki ze skrzydlatym bractwem do wielkiego
samolotu i lecieliśmy razem do jednego z dalekich miejsc na migracyjnym szlaku.
Na miejscu nasi wychowankowie odnajdywali instynktownie odwieczne drogi
migracyjne. Lataliśmy razem – zmieniając się od czasu do czasu w roli
przewodnika. To był rodzaj zabawy, nasze ptaki wiedziały, że nie muszą frunąć
aż do końca wyznaczonej przez naturę drogi. Schodziliśmy na ziemię, one
dostawały pożywienie, wracały do klatek i po jakimś czasie do domowych
normandzkich pieleszy.
Michel Debats (reżyser):
Kościół z dachem porośniętym
trawą, kilka nagrobków, kasztany na ziemi, parę drzew (...). Tam go zobaczyłem
na niskiej gałęzi poskręcanej wierzby: miał zamknięte oczy, był wyczerpany,
właśnie przefrunął nad oceanem. Nazywał się gołąb grzywacz. Trudno
zgadnąć, skąd przyleciał – ptaki są skryte. (...) Stałem kilka centymetrów od
niego, a on lekko drżał na tej swojej gałęzi, wciąż z zamkniętymi oczami, na
dziobie miał niewielką zieloną plamkę, biała szyja była trochę przybrudzona.
(...) Gdybyś był człowiekiem, grzywaczu, stałbyś się bohaterem. Chciałbym, żeby
twój lot nie zaprowadził cię nigdy na spotkanie ołowianych kul, którymi zabito
by cię, nic o tobie nie wiedząc, jak pospolitego gołębia.
„A więc nic nie zyskałeś na oswojeniu?"
Mathieu Simonet (autor fotosów):
Trzy lata szaleństwa,
jakim było latanie między kontynentami w towarzystwie ptaków. Cudowni
towarzysze podróży i fantastyczne spotkania z tymi, o których miałem blade
pojęcie, zanim nie zacząłem tej Odysei. Często zdarzało mi się w szczegółach
obserwować niebo. Teraz lubię kontemplować tych szalonych wędrowców, którzy
niebo zaludniają... Żyjemy w sąsiedztwie nieznanego świata, w którym samotność,
odwaga, wyczyn i wolność mają swoich wspaniałych mistrzów pośród ptaków –
stworzeń, które fascynują nas od pokoleń... Na krótko staliśmy się ich
towarzyszami.
Bruno Coulais (kompozytor):
...kiedy wydaje nam się, że
oglądamy ptaki, tak naprawdę to one na nas patrzą, jak jacyś wyjątkowi
obserwatorzy, którym dana jest możliwość kontemplowania piękna krain, nad
którymi przefruwają, i szaleństwa ludzi.
Marie-Josephe Yoyotte (kierownik ekipy montażystów):
Ptaki
żyją przed moimi oczyma: są dzielne, nieufne, zmęczone, czasem wyczerpane, mają
ogromną potrzebę uczucia – wszystko to składa się na ich osobowość, pomimo że w
tajemniczy sposób podlegają też działaniu praw natury, od których zależy ich
przetrwanie. (...) Czasem budzimy się z cudownego lotu... no cóż, jednak nie
jesteśmy stworzeni, by latać z taką łatwością jak ptaki. Nie ma w tym zresztą
nic smutnego, bo ptaki nam towarzyszą. Słyszymy je, obserwujemy, możemy cieszyć
się muzyką, poezją, malarstwem, rzeźbami czy biżuterią, dla których stały się
inspiracją. Możemy nauczyć się je dostrzegać. Film „Makrokosmos: podniebny lot”
dał mi to wszystko.
Dzięki twórcom tego
pięknego filmu również i my „zyskaliśmy coś na oswojeniu”: możemy nie tylko
oddać się fantazjom o ikarowym locie, ale także dotknąć Tajemnicy i zrozumieć
jakąś cząstkę prawdy o sobie i o świecie.
„... dla swej ucieczki Mały Książę wykorzystał odlot
wędrownych ptaków”...
Pisałam dawno temu (do szuflady)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz