Do końca maja we Wrocławiu pierwsza w Polsce retrospektywa Wislicenusa - tajemniczego XIX-wiecznego portrecisty i pejzażysty. Na wystawie w Pałacu Królewskim (oddziale Muzeum Miejskiego we Wrocławiu), przypominającej tego niesłusznie zapomnianego artystę, znalazło się prawie 70 prac pochodzących z różnych lat jego działalności twórczej i reprezentujących wszystkie podejmowane przez niego tematy.
Niewiele dziś o Wislicenusie wiemy, toteż tak duża wystawa związanego z Wrocławiem malarza, pozwala poznać bliżej zarówno jego twórczość, jak i biografię. Urodził się w 1861 w Weimarze, w rodzinie malarza historycznego Hermana Wislicenusa. Mając sześć lat przeniósł się wraz z rodziną do Düsseldorfu, w związku z mianowaniem jego ojca na profesora tamtejszej Akademii Sztuki. Tam też studiował malarstwo w latach 1880–1889 u Eduarda von Gebhardta i Wilhelma Sohna.
Hermann Wislicenus im Scheitniger Park, SMG F-2006-1514 |
Naukę kontynuował w Monachium, gdzie był uczniem Bruno von Piglheina, jednego z założycieli słynnego Stowarzyszenia "Secesja”. Na wystawach zbiorowych Stowarzyszenia publikował swoje pierwsze prace. Podobnie jak inni twórcy tego nurtu, zajmował się nie tylko malarstwem, ale również sztuką użytkową, projektowaniem mebli, witraży, haftów, druków, plakatów. Od 1904 projektował także kilimy o motywach figuralnych. Malował dużo: pejzaże, kompozycje alegoryczne, symboliczne i religijne, portrety, studia aktów, martwe natury.
Pejzaże
Pejzażem zainteresował się bliżej w okresie wrocławskim. Oprócz miejskich zaułków i nadbrzeży Odry, malował okolice Wrocławia oraz widoki Karkonoszy, Kotliny Jeleniogórskiej, Henrykowa. Wiele pejzaży powstało w rezultacie licznych podróży artysty, m.in. do Tyrolu, Dolomitów, Estonii, Finlandii, Dalmacji, Nadrenii, gór Harzu, na wybrzeże Bałtyku...
Okolice miasta, zresztą nie piękne w konwencjonalnym sensie, ale bogate w osobliwe nastroje, pobudzały mnie do coraz to nowych studiów - wspominał artysta swoje wrocławskie lata.
Herman Wislicenus, Przedwiośnie, fot. B. Lekarczyk-Cisek |
Szczególnie lubił rozlewiska Odry, które malował we wszystkich porach roku, najczęściej jednak zimą i jesienią, kiedy nabierały melancholijnego uroku. Tafla wody z przedwiosennych roztopów, odbijające się w niej rachityczne brzozy, płaty śniegu na polach, rdzawe pasma ziemi i bladoniebieskie niebo, jak to widzimy na obrazie "Przedwiośnie", namalowane zostały płaskimi plamami o asymetrycznym układzie, zgodnie z dekoracyjnymi założeniami sztuki secesyjnej.
Wielokrotnie malował także Śnieżkę, przeważnie zimą, w różnych ujęciach. Motyw ośnieżonych drzew, przybierających kształty fantastycznych postaci, bywał też samodzielnym tematem innych kompozycji.
Portrety
Wislicenus znany był również jako genialny portrecista, nie ograniczający się do jednego typu przedstawień. Obok postaci kobiet w pejzażu, często o rysach żon artysty, pełniących rolę kompozycji alegorycznych, baśniowych lub religijnych, portretował także członków swojej najbliższej rodziny, polskich wirtuozów występujących we Wrocławiu na początku XX w., Ignacego Paderewskiego i Józefa Śliwińskiego, a także osoby ze świata artystycznego, z którymi łączyła go bliższa znajomość lub przyjaźń. Również znanych lekarzy i naukowców. Na wystawie znalazło się ich sporo, m.in. "Młoda kobieta w zimowym krajobrazie" (1901), "Kosiarz przy płocie", portrety Jadwigi Bibrowicz i Else Freudenberg.
Hermann Wislicenus, Portret Wandy Bibrowicz, fot. B. Lekarczyk-Cisek |
Gobeliny
Kilimy o motywach figuralnych stały się równorzędną z malarstwem dziedziną twórczości Wislicenusa. Na wystawie można obejrzeć kilka dużych gobelinów, sygnowanych przez artystę i Jadwigę Bibrowicz.
Ich troje
Wislicenus poślubił w 1894 roku Else Freudenberg, która urodziła mu córkę Gonhildę. Wkrótce potem, bo w 1896 roku, został nauczycielem rysunku i sztuki włókienniczej w Królewskiej Wyższej Szkole Sztuki i Rysunku Artystycznego we Wrocławiu, a po czterech latach - profesorem tej uczelni. Pracował na tym stanowisku, dopóki nie przeszedł na emeryturę w 1921 r. W latach 1916–1918 pełnił również funkcję dyrektora.
W 1903 roku Wislicenus zorganizował w Szkole warsztaty tkackie, których kierownictwo powierzył swojej studentce, późniejszej drugiej żonie, Wandzie Bibrowicz. Odtąd jego życie i twórczość (żona również zajmowała się tkactwem artystycznym) upływało między tymi dwiema kobietami. Wprawdzie przez pewien czas Jadwiga postanowiła żyć i pracować oddzielnie, W 1911 roku przeprowadziła się mianowicie do Szklarskiej Poręby, gdzie otworzyła warsztaty tkactwa artystycznego, ale Wislicenus odwiedzał ją tam. Kiedy opuścił Wrocław, ona wraz z matką zamieszkała w pałacu, koło jego pracowni, na przedmieściach Drezna, w Hosterwitz.
W 1919 roku Max Wislicenus stworzył wraz z Wandą Bibrowicz w Pillnitz pod Dreznem Warsztaty Gobeliniarskie, mieszczące się w tamtejszym pałacu. Po śmierci pierwszej żony, ożenił się ponownie w 1948 mając 88 lat (!) ze swoją ukochaną - Wandą Bibrowicz, młodszą od niego o lat 17. Razem w 1951 zorganizowali w Pillnitz wystawę prac, które zostały ocalone przed wojennymi zniszczeniami. W 1955 r. ofiarował do zbiorów państwowych wszystkie dzieła będące w jego posiadaniu. Zmarł 25 maja 1957 roku, przeżywszy obie kobiety i pochowany został na cmentarzu "Maria Am Wasser" w Dreźnie obok swoich dwóch żon.
Hermann Wislicenus, Młoda kobieta w wiosennym krajobrazie, ok. 1900/Muzeum Miejskie Budziszyn fot. Barbara Lekarczyk-Cisek |
Na wystawie w Pałacu Królewskim (oddziale Muzeum Miejskiego we Wrocławiu), przypominającej tego niesłusznie zapomnianego artystę, znalazło się prawie 70 prac pochodzących z różnych lat jego działalności twórczej i reprezentujących wszystkie podejmowane przez niego tematy. Ekspozycji towarzyszy katalog oraz prezentacja multimedialna, na której można zobaczyć zaginione podczas wojny dzieła artysty, a także nieobecne na wystawie witraże, meble i inne okazy secesyjnej sztuki użytkowej.
Wystawę można oglądać w Muzeum Miejskim Wrocławia do 31 maja 2016 roku.
Artykuł ukazał się na portalu Kulturaonline w marcu 2015 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz